Hayden War. Tom 2. Narodziny Walkirii. Evan Currie

Читать онлайн.
Название Hayden War. Tom 2. Narodziny Walkirii
Автор произведения Evan Currie
Жанр Зарубежная фантастика
Серия
Издательство Зарубежная фантастика
Год выпуска 0
isbn 978-83-64030-86-4



Скачать книгу

trudności własnego zaopatrzenia.

      W pewnym momencie, bez względu na przewagę technologiczną, przegrana była nieunikniona. Nawet dzidy i kamienie w końcu pokonają siły wyposażone w karabiny i okręty. Transport choćby lekkiego opancerzenia wśród gwiazd był nie lada wyzwaniem, a kiedy dotarło się na miejsce, nie było gwarancji, że będzie się mogło efektywnie operować w zastanym środowisku. Cougary i inne pojazdy opancerzone na Haydenie stanowiły tego znakomity przykład.

      Zajęcie świata to sprawa prosta. Zniszczenie go? Dziecinna zabawa. Jednak utrzymanie zdobyczy było syzyfową pracą, jeśli na podbitym świecie żyli ludzie gotowi umrzeć za swoją wolność.

      Historia Ziemi znała takie przykłady. Afganistan, Wietnam, Irak i wiele innych, wspominając tylko niezbyt odległą historię. W dziejach Ziemi tak naprawdę istniał chyba tylko jeden przypadek, że terytorium zajęte przez przeważającą siłę najeźdźców zostało utrzymane. Stany Zjednoczone Ameryki.

      To jednak było oszustwo, ponieważ wojnę wygrano, zanim się jeszcze na dobre zaczęła. Zanim doszło do działań zbrojnych, rdzennych mieszkańców zdziesiątkowały choroby. Byli bardzo mocno osłabieni, a mimo wszystko i tak stawiali opór aż do początków dwudziestego wieku. Gdyby nie choroby, Indianie z pewnością wysłaliby najeźdźców do Krainy Wiecznych Łowów.

      I to właśnie najbardziej niepokoiło Sorillę.

      Jak mówiła historia, jeśli chciało się utrzymać jakiś obszar, niemal zawsze konieczne okazywało się ludobójstwo. Jeśli się tego nie zrobiło, to prędzej czy później traciło się zdobycz.

      Miała nadzieję, że nieprzyjaciel nie nauczył się tego z własnego doświadczenia.

      – No cóż – powiedział Ton – mam nadzieję, że ci pułkownicy cię słuchają, LT.

      Sorilla sama się nad tym zastanawiała.

      – Kilku na pewno – westchnęła. – Jest jeden gnojek, który bezczelnie ogląda pornosy na implantach.

      Ton zaśmiał się.

      – W każdej grupie jest przynajmniej jeden taki.

      – Cieszę się, że nie mają takich procesorów jak moje – przyznała Sorilla. – Oglądaliby mnie nago. Nie to, żebym była jakaś pruderyjna, wiesz przecież, ale jest różnica między nagością na misji a nagrywaniem przez jakiegoś dupka dla jego własnej przyjemności.

      – Twój sprzęt jest faktycznie taki dobry? – sceptycznie zapytał Ton.

      Kiwnęła tylko głową.

      – Tak, proc jest rewelacyjny, nigdy nie widziałam czegoś podobnego, ani w głowie, ani na biurku.

      – Cholera.

      – To procesor kwantowy, zdolny rozwiązywać kilka problemów jednocześnie – powiedziała. – Nie wiem, kiedy wypuszczą je do powszechnego użytku. Wystarczy jedno spojrzenie, a wiem już, co kto nosi, ukrywa i tym podobne rzeczy. Na Ziemi mnie to rozprasza, za każdym razem, kiedy widzę nową twarz, ta przeklęta maszyna łączy się z bazą danych i dokonuje rozpoznania. Staram się to trzymać tylko w tle, ale AI ciągle zauważa kogoś ważnego i informuje mnie o tym.

      – Zdajesz sobie sprawę, że nie brzmi to bardzo użytecznie?

      – Tak, jestem pewna, że posiadam mnóstwo software’u alfa – przyznała Sorilla. – Mam dostęp do nagrywania i pełne uprawnienia, ale nauczenie się przebijania przez to gówno zajmuje miesiące.

      – Masz uprawnienia, żeby dokonywać zmian we własnych implantach? – spytał Ton zaskoczony i pełen podziwu. Bardzo niewielu osobom nadawano uprawnienia administratora sprzętu, który znajdował się w ich ciałach. – Szlag, dziewczyno, musisz być cholernie utalentowana.

      Sorilla machnęła ręką.

      – Pomyśl o tym chwilę, Ton. Czy pozwoliłbyś wpakować sobie do głowy testowany sprzęt alfa i nie dostać do tego uprawnień admina?

      – No chyba nie.

      – Jest jeszcze jeden powód, dla którego to właśnie mnie wybrali do testowania nowych implantów, poza tym, oczywiście, że leżałam właśnie w szpitalu i zbliżał się termin wymiany mojego sprzętu. Kilka lat temu pracowałam ze sprzętem pierwszej generacji i pomogłam dostosować go do wymagań ludzi z WS. Znam infrastrukturę jak własne podwórko i nie raz wyłaziłam już z tej dżungli.

      – Możesz mi zdradzić jakieś triki, które byłyby przydatne również dla mnie?

      – Niestety, nie tak wiele, jak można by się spodziewać. Większość oprogramowania zorientowana jest głównie na naszych ludzkich przeciwników. Niektóre części oprogramowania alfa są niewiarygodne, ale działają tylko dzięki zaawansowanym modelom statystycznym i wielkim bazom danych. Na temat obcych nie mamy jeszcze aż tylu informacji.

      – Szkoda – powiedział Ton, krojąc kawałek steku. – A co dzięki nim możesz na przykład powiedzieć o mnie?

      Sorilla uśmiechnęła się zaczepnie, a jej oczy zaświeciły, kiedy HUD przeszedł w tryb pełnej aktywności. Potrzebowała tylko sekundy i zaczęła mówić:

      – Wczoraj wieczorem wyszedłeś na miasto z kumplami. Do klubu, jak myślę. Tak, to musiał być klub, ale prywatny. Były tam striptizerki. Spędziłeś...

      – O kurde! – Ton uniósł dłonie, poddając się. – Wystarczy. Jak, do cholery...?

      Sorilla ponownie się uśmiechnęła, a jej implanty automatycznie zeskanowały wnętrze jego dłoni.

      – Wypiłeś trzy drinki, prawdopodobnie rum, sądząc po składzie chemicznym twojego potu. Był rozcieńczany wodą sodową, czyli coś, czego żaden marine nie zrobiłby w domu. Ty i twoi przyjaciele paliliście cygara, a to znaczy, że musiał to być klub prywatny. W żadnym publicznym miejscu w tym kraju nie zapalisz cygara. Nawet havany.

      Spojrzał na nią z uwagą.

      – A striptizerki?

      – Na palcach masz ślady kokainy – odpowiedziała. – Jednak w twoich oczach, oddechu nie ma śladów używania. Domyślam się więc, że przez twoje dłonie przeszło sporo banknotów jednodolarowych.

      – Jezu. To wszystko od jednego spojrzenia?

      – Czyste skany, tak. Reszta to prosta dedukcja – odpowiedziała. – Nowicjusze są na początku przytłoczeni ilością napływających informacji. To jeden z powodów, dla których ten sprzęt nie jest jeszcze w powszechnym użyciu. Niewielu ludzi jak na razie potrafiłoby z niego odpowiednio korzystać.

      – Nie wątpię – odparł marine, kręcąc głową. – Nie wiedziałem, że siedzę przy stole z pieprzonym Sherlockiem Holmesem.

      – Holmes zrobiłby to bez dostępu do bazy danych, którą ja dysponuję.

      – A więc to baza powiedziała ci o striptizerkach? Czy tylko wykazała ślady kokainy?

      – Tylko ślady... – przyznała Sorilla.

      – No to tak, jak powiedziałem, Holmes. Przerażasz mnie, wiesz?

      – Więc lepiej pamiętaj o tym, zanim ponownie zawstydzisz mnie przed dzieciakami, Ton – odparła słodziutkim głosem.

      – Zróbmy tak, prześlij mi swoje obserwacje dotyczące podstawowego zestawu implantów i powiedzmy, że mamy układ.

      – Załatwione – zgodziła się natychmiast.

      Oboje uśmiechnęli się, wiedząc, że i tak by mu je dała, ale tak mieli przynajmniej temat do miłej rozmowy.

      USS „Barry Sadler”

      Adler i Bitte wpatrywali się w ekrany w zaciemnionym kokpicie statku kurierskiego, wyłączywszy