Antybrat. Tijan Meyer

Читать онлайн.
Название Antybrat
Автор произведения Tijan Meyer
Жанр Остросюжетные любовные романы
Серия
Издательство Остросюжетные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-65740-83-0



Скачать книгу

gotowa, żeby stracić tę dziewczynę.

      Zaśmiałam się. To było miłe z jej strony. Sheila nigdy nie próbowała na siłę zastąpić mi matki, ale pod wieloma względami z łatwością wcieliła się w tę rolę. Nie było żadnego problemu z tym, że obie rodziny się połączyły. Powinny być jakieś trudności, ale żadne się nie pojawiły. Moja mama chciała, żeby tato był szczęśliwy. A teraz tak właśnie się czuł. Wiedziałam o tym. Sheila od początku pozwalała, żebym to ja narzuciła tempo, a kiedy zaczęłam odrabiać lekcje przy stole w jadalni, a nie schowana w swoim pokoju, widziałam, jak bardzo się z tego ucieszyła. Wokół mnie zaczęło się pojawiać jedzenie. A potem napoje. A później sama zaczęła pracować przy stole razem ze mną.

      Trochę jej współczułam, że Kevin tak rzadko bywał w domu.

      Gdy wracał sam, bez dziewczyny, zegarek zwykle pokazywał już dziewiątą czy dziesiątą wieczorem. Tylko parę razy byłam świadkiem, jak poświęcił kilka chwil na rozmowę z Sheilą czy moim tatą, zanim znowu się zaszył w swoim pokoju. Czasami wieczorem schodziłam na dół i siedziałam w kuchni z nadzieją, że może będzie miał ochotę na jakąś późną przekąskę albo szklankę wody, ale rzadko to się zdarzało. Gdy znikał w swoim pokoju, zostawał tam na całą noc. Albo może widział, że siedzę w kuchni, i przychodził później, kiedy mnie tam już nie było.

      Czasem zdarzały się rodzinne obiady, odbywające się w sympatycznej atmosferze. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że w domu zawsze było tak miło, uprzejmie. To nie było normalne. Kiedy Sheila przestała mnie ściskać i przytuliła swojego syna, zaczęłam się zastanawiać, czy Kevinowi naprawdę nie przeszkadzało, że ma nowego ojca. Wydawało mi się, że nie ma nic przeciwko.

      Po chwili zbliżył się tato, przytulił mnie, a potem przywitał się z Kevinem. Jedynie uścisnęli sobie ręce.

      Nic więcej.

      Nagle łuski spadły mi z oczu. Ujrzałam wszystko w innym świetle. Dostrzegłam, jak Kevin i mój ojciec stają się sztywni, oficjalni. Tato zauważył, że ich obserwuję, i w ciągu jednej sekundy wszystko się odmieniło. Jego oczy zaczęły emanować ciepłem, a mój niepokój wyparował.

      – Wszystko w porządku, pączusiu? – Położył mi dłoń na ramieniu i przyciągnął mnie do siebie.

      Przytaknęłam, ocierając się głową o jego bark.

      – Tak, spoko.

      – Jesteś gotowa, żeby rozpocząć naukę w college’u?

      Sheila odchrząknęła głośno.

      – College to piekło – mruknęła, ale widać było, że z trudem powstrzymuje szeroki uśmiech.

      – Tak. – Pokiwałam głową. – Jestem gotowa.

      Kevin wpatrywał się we mnie. Moje ciało zawibrowało. To była moja naturalna reakcja na jego obecność, ale tym razem było inaczej niż zwykle. Zerknęłam na niego. Patrzył na mnie, jakbym była dla niego obcą osobą albo jakby dostrzegł we mnie coś nowego. Czymkolwiek to było, nie wiedziałam, jak powinnam się z tym czuć, ale w tej chwili miałam ważniejsze sprawy na głowie. Musiałam się wprowadzić do akademika.

      – Przyjechałaś wcześniej i się zameldowałaś? – Sheila odwróciła się do mnie, obejmując ramieniem Kevina. On nie miał nic przeciwko temu i przechylił się w jej stronę.

      Pokiwałam głową.

      – Tak. Już to załatwiłam. Spotkałam się z opiekunką naszego piętra i w ogóle. – Nikt nie robił problemu z tego, że chciałam się wprowadzić trochę wcześniej.

      – Jak ona się nazywa?

      – Avery. Później ci ją przestawię.

      – A twoja współlokatorka już przyjechała? Widziałaś się z nią?

      – Jeszcze jej nie ma. – Zajęcia zaczynały się w czwartek, a w środę mijał termin rejestracji. Dzisiaj była sobota. – Zostało mi jeszcze trochę wolnego czasu.

      – Och. – Zmarszczyła brwi. – Co będziesz tutaj robiła? Może powinnaś wrócić do domu na tych parę dni.

      – Nie. – Pokręciłam głową. – Rozejrzę się za jakąś pracą w kampusie albo coś w tym stylu.

      Spojrzałam na Kevina. Prawda była taka, że przyjechałam wcześniej, żeby spędzić z nim czas, ale on, jakby czytając w moich myślach, uciekł wzrokiem i wyrwał się z matczynych objęć.

      – Muszę już lecieć. – Wskazał na kampus za swoimi plecami. – Mam spotkanie z moim doradcą akademickim w sprawie wyboru specjalizacji. Muszę to załatwić w tym roku.

      – Poważnie?

      Pokiwał głową.

      – Chciałbym studiować prawo. Jesteś dumna, mamo?

      Uśmiechnęła się, ale wyglądało to sztucznie, jakby nie była pewna, co powinna w tej chwili czuć.

      – Prawo? – Stuknęła go biodrem. – Mój syn idzie w ślady swojego ojca.

      Ciągle patrzył jej w oczy. Na temat ojca Kevina, czyli byłego męża Sheili, nigdy się nie rozmawiało, odkąd zamieszkaliśmy pod jednym dachem.

      Zerknęłam na tatę. Stał z zaciśniętymi ustami. Wiedziałam, że pan Matthews pozostanie tematem tabu.

      Kevin wymienił z matką milczące spojrzenie, a potem westchnął i uśmiechnął się kącikiem ust.

      – Przynajmniej taką mam nadzieję.

      – Cóż. – Uniosła głowę. – Jestem z ciebie dumna, synu.

      Przez jego twarz przebiegł lekki grymas.

      – Dziękuję, mamo. – Przeniósł wzrok na mojego ojca. – Miło było znowu się z tobą zobaczyć, Danielu.

      – Z tobą też, Kevinie. W domu nie widujemy się dość często.

      Uścisnęli sobie dłonie, a ja poczułam się, jakbym nagle znalazła się w serialu Strefa mroku. Ich zachowanie było tak sztywne, tak niezręczne. Byłam kompletnie zdezorientowana. Do tej pory myślałam, że między nimi wszystko jest w porządku i są ze sobą tak blisko jak ja z Sheilą.

      Kevin skierował swoje piękne oczy w moją stronę i rzucił łagodnym głosem:

      – Summer, zobaczymy się później?

      – Yy… tak. Pewnie.

      – Oboje będziecie się tu świetnie bawili. Jesteście w tym samym college’u. Mój syn myśli o karierze prawnika, a moja nowa córka już się zdecydowała na medycynę sportową. Będziecie musieli się co tydzień umawiać na kolację. – Sheila jeszcze raz przytuliła Kevina. – Opiekuj się swoją siostrą, dobrze?

      – Tak. Obiecuję. – Pożegnał się ostatni raz, wsadził ręce do kieszeni i ruszył przed siebie.

      – Masz pokój na szóstym piętrze? – zapytał tato.

      Przytaknęłam. Zabrali ze sobą znajomego, żeby pomógł przy wnoszeniu ciężkich rzeczy.

      – Pokój numer sześćset czternaście. – Wskazałam budynek. – Na samym końcu korytarza. Możecie tam chyba wejść tylnymi schodami. Tak będzie łatwiej.

      – W porządku. – Tato podszedł do SUV-a, żeby podjechać pod drzwi, a jego kolega wszedł do środka z pudłem. – Na pewno się uwiniemy w ciągu godzinki.

      – Cóż. – Sheila klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się promiennie. – Najpierw zaniesiemy twoje rzeczy i pomożemy ci się rozpakować, a potem już tylko