Na szczycie. Właściwy rytm. K.N. Haner

Читать онлайн.
Название Na szczycie. Właściwy rytm
Автор произведения K.N. Haner
Жанр Остросюжетные любовные романы
Серия
Издательство Остросюжетные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-8083-755-3



Скачать книгу

nie wiem, co powiedzieć…

      – Chodź, zobaczysz najlepsze. – Pociągnąłem ją w stronę tarasu, by pokazać widok. Był naprawdę spektakularny i piękny. Nawet na mnie robił ogromne wrażenie.

      – Dziękuję ci, Sedricku. – Podeszła do balustrady oddzielającej taras od oceanu i spojrzała na księżyc. Patrzyłem chwilę na jej cudowny profil w tym świetle. Była taka piękna.

      – Nie masz za co dziękować, skarbie. – Stanąłem za nią i położyłem dłonie na barierce obok jej dłoni.

      – Ale nie chcę, byś myślał, że kupując domy, samochody i te wszystkie rzeczy… że tylko dlatego z tobą jestem.

      – Nie myślę tak. Nie jesteś taka – odpowiedziałem pewnie. Ona była zupełnie inna. Wyjątkowa i niezwykła. Jak można nie kochać takiej kobiety?

      – Taka jak Kara? – Zadarła głowę, by na mnie spojrzeć.

      – Ona nawet nie dorasta ci do pięt. Głupi byłem, będąc z nią tyle czasu, ale teraz mam ciebie i wiem, co to szczęście, mimo tych wszystkich dramatów. – Kara! Jej imię wywoływało u mnie mdłości. Nie miałem jej za złe tego, co robiła, ale to nie jest kobieta dla mnie. Rebeka była dla mnie, była moja. Moja!

      – Jesteś szczęśliwy? – zapytała niepewnie.

      – A ty?

      – Gdy trzymasz mnie w ramionach, to tak. – Odwróciła się przodem i objęła mnie za szyję. Jej cudowne, błękitne oczy zabłyszczały w świetle księżyca.

      – Jeśli ty jesteś szczęśliwa, to ja też. – Chwyciłem ją śmiało za pośladki i podsadziłem na siebie. Nie mogłem się oprzeć, więc moje usta opadły na jej i pocałowały delikatnie. Kurwa, jak ja pragnąłem tej kobiety. Stwardniałem i mimo buzującego we mnie pożądania całowałem ją dalej. Mój język nadal delikatnie penetrował jej usta, a ona to odwzajemniała. Ocierała się swoją słodką pupą o mojego twardego kutasa i gdy nagle powiedziała:

      – Sed, chcę się kochać. Teraz – nie czekałem długo. Delikatny pocałunek zamienił się w namiętny, zachęcający dowód na to, że ona naprawdę tego chciała. Jej wzajemność i śmiałość dodały mi animuszu.

      Ruszyłem z nią na biodrach do domu, a potem od razu na schody. Przygotowałem sypialnię na zaistniałą ewentualność. Porozkładałem świece i stworzyłem cały ten romantyczny nastrój. Miałem nadzieję, że to spełni jej oczekiwania.

      – Och, Sed… – jęknęła przeciągle na widok sypialni.

      – Nasz pierwszy raz nie był zbytnio udany, zważając na to, że bardzo cię bolało, a w dodatku uciekłaś mi z wanny po kłótni… więc pomyślałem, że się zrekompensuję. Nie każdy dostaje drugą szansę, by przeżyć ponownie swój pierwszy raz. Doceń to, Reb – powiedziałem rozbawiony.

      – Doceniam. Doceniam. – Chyba próbowała się nie roześmiać. Dobrze, że miała do tego taki luźny stosunek. Nie musiała o nic się martwić. Ja chciałem zaopiekować się nią najlepiej, jak potrafiłem. – I niby tego nie planowałeś? – Spojrzała podejrzliwie.

      – No wiesz… Miałem taką malutką nadzieję, że może uda mi się dziś cię przelecieć. – Uśmiechnąłem się zadziornie, a ona się roześmiała.

      – No to na co czekasz? – Pocałowała mnie i przygryzła moją wargę. Kurwa! Rzuciłem nas na łóżko, tak że opadłem na nią kompletnie napalony. – Lustro? – zapytała, patrząc na swoje odbicie w lustrze na suficie. Ot, takie moje małe zboczenie. Nie pierwsze zresztą… i nie ostatnie.

      – Lubię wszystko widzieć – odpowiedziałem i chwyciłem ją gwałtownie pod kolanem, by ułożyć się między jej udami.

      Rebeka zamarła nagle, a ja w pierwszym momencie nie wiedziałem, co się dzieje.

      – Mam okres! – Aż pisnęła. Okres? Kurwa! Myślałem, że znowu się rozmyśliła.

      – I co w związku z tym? – zapytałem spokojnie. Okres to nie był problem… W tym momencie nawet trzęsienie ziemi nie zatrzymałoby mnie przed tym, by w końcu ją przelecieć.

      – No… – Zrobiła się cała czerwona na twarzy.

      – Boli cię brzuch? – zapytałem.

      – Nie.

      – Masz skurcze? – Uniosłem brew. Boże, Reb, nie wymyślaj!

      – Teraz nie.

      – Więc w czym problem?

      – Mam tampon – odpowiedziała, a ja się roześmiałem. Tampon? Kurwa!

      – To go wyjmę – powiedziałem, a ona zamknęła oczy. Była naprawdę zażenowana. Jezu, Reb, to tylko okres.

      – Okej – pisnęła cichutko, bijąc się z myślami.

      – Ale w takim razie chodź najpierw do łazienki. – Pociągnąłem ją za sobą.

      – Kąpałam się przed wyjściem. – Znowu się roześmiałem. Och, Reb… moja mała Reb. – Nie chcę się kąpać, chcę go wyjąć, żeby móc się kochać.

      Spojrzałem spragniony między jej uda. Byłem na granicy! Zaprowadziłem ją szybko do łazienki i o nic nie pytając, zsunąłem jej legginsy, pogładziłem ten cudowny tyłeczek, odsunąłem śliczne majteczki na bok i wyciągnąłem tampon, po czym wyrzuciłem go do kosza. Reb skrzywiła się lekko.

      – W porządku? – zapytałem dla pewności.

      – Tak, tampony to chyba jednak nie dla mnie.

      – Chodź, wsadzę ci coś lepszego niż tampon – powiedziałem i uśmiechnąłem się bezczelnie na widok jej zaszokowanej miny.

      Ruszyła w stronę sypialni. Zdjąłem jej przez głowę bluzę i podkoszulek, po czym popchnąłem ją lekko tak, że upadła na łóżko na plecy. Ten widok sprawił, że nie mogłem czekać ani sekundy dłużej. Rozebrałem się błyskawicznie do bokserek i nadal na nią patrzyłem. Boże, była taka piękna w tej czarnej bieliźnie i na tym wielkim łóżku. Naszym łóżku.

      – Nie biorę żadnych tabletek – odezwała się nagle.

      – Wiem, skarbie. Mam gumki. – Pokazałem na szafkę nocną, w której miałem ogromny zapas. Miałem zamiar nie wypuścić jej z łóżka do rana.

      – Może podłóż jakiś ręcznik czy coś. Szkoda tej pięknej pościeli – dodała niepewnie, gładząc satynową, kremową pościel.

      – Piękna to jesteś ty… A pościel się wypierze albo wyrzuci.

      – Ja nie wiem, co mam robić. – Chyba zaczęła panikować. Oj nie, Rebeko. Teraz mi już nie uciekniesz.

      – Spokojnie, skarbie. Ja wszystkim się zajmę.

      Wszedłem na łóżko i chwyciłem delikatnie jej stopę, by zacząć ją całować. Reb jęknęła cichutko, a ja nie potrafiłem ukryć zadowolenia. Moje usta sunęły powoli w górę, aż do połowy uda, a ona drżała tylko od tych delikatnych muśnięć. Potem druga noga, a ona cała zapłonęła. Tak! To jest to, mała.

      – Och… – Zaczęła niecierpliwie się wiercić, próbując zapanować nad budzącym się w niej pożądaniem. To był taki rozkoszny widok.

      – Wyobrażałem sobie ten moment przez ostatnie kilka miesięcy – zamruczałem, po czym delikatnie ugryzłem ją w kostkę, by zaraz znowu zacząć całować jej gładką, idealną skórę.

      – Och, Sed… – Wygięła plecy w łuk, wbijając palce w pościel.

      – Spokojnie. – Uśmiechnąłem się tryumfalnie