(Nie)pamięć. Марк Леви

Читать онлайн.
Название (Nie)pamięć
Автор произведения Марк Леви
Жанр Поэзия
Серия
Издательство Поэзия
Год выпуска 0
isbn 978-83-8110-803-4



Скачать книгу

popadaj w paranoję – westchnął Luke. – Nie sądzę, żeby ktoś szpiegował każdy nasz ruch. A poza tym przecież niczego nie ukrywamy. Ja chcę tylko dać nam czas, żeby się upewnić, czy rzeczywiście dokonaliśmy czegoś ważnego. Wolę już takie ryzyko, niż narazić się na ośmieszenie przed innymi.

      – Oddzieliliśmy za pomocą zimna cztery tysiące neuronów pobranych z mózgu szczura, zdołaliśmy je umieścić na krzemowych mikropłytkach, przywróciliśmy do życia w cyklu wzorowo starannego ogrzewania, dostarczyliśmy im niezbędne substancje odżywcze, aby się obudziły i przetrwały, po czym neurony wzajemnie spontanicznie się połączyły, aby się między sobą komunikować, a ty się boisz, że się ośmieszysz?

      – W sąsiednim laboratorium – szepnął Luke – sześcioro naszych kolegów powtórzyło eksperyment Mussy-Ivaldiego, ale tym razem przy użyciu sond akustycznych. Kiedy emitują określone sekwencje dźwięków, ich mały robot posuwa się do przodu, obraca się w prawo albo w lewo, cofa. Jedynym procesorem ich androida jest mózg płaza trzymany w pożywce. Ogłoszą to jutro, nie chcę, żeby nam skradli wystąpienie, to wszystko.

      – Zdaje się, że masz prawdziwy problem z wiarą we własne siły. Ale zrobimy, jak chcesz. Te dupki obok naprawdę miały aż takiego farta?

      – Słyszałem, jak sobie gratulowali na korytarzu.

      – Może po prostu chcieli cię wkurzyć.

      – Nie, zapewniam cię, że w moim otoczeniu tylko ty jeden lubisz wkurwiać ludzi.

      Josh odciągnął Luke’a w martwy punkt kamery.

      – Jutro zbierzemy dziesięć mikropłytek na szerszej płytce i połączymy je ze sobą. Rzucimy im jakiś prosty algorytm i zobaczymy, co zrobią. Będziemy musieli zmierzyć ich moc obliczeniową, a przede wszystkim sprawdzić, czy kiedy są ze sobą połączone, rośnie ona w postępie liniowym, logarytmicznym czy wykładniczym.

      – A potem? – zapytał Luke.

      – Postaramy się skopiować to, czego nauczyliśmy je robić, na prostych elementach elektronicznych. A teraz wracajmy, jestem wykończony, ostatniej nocy mało spałem.

      Ledwie samochód znalazł się poza zasięgiem zagłuszaczy sygnału, którymi kompleks był naszpikowany, Josh sprawdził komórkę. Hope nie zostawiła wiadomości.

      – Spałeś z nią? – zapytał Luke, wjeżdżając na autostradę.

      Josh schował telefon do kieszeni kurtki i opuścił szybę.

      – Czyli z nią spałeś – skwitował Luke.

      – A kto ci powiedział, że byłem z Hope?

      – Właśnie się zdradziłeś, a poza tym żadne z was nie było na zajęciach.

      – Nie martw się, ona nie chce z nami pracować – wyznał w końcu Josh.

      – Ustaliliśmy, że to ja mam z nią o tym porozmawiać. Co jej powiedziałeś?

      – Nic szczególnego, to była tylko ogólna rozmowa o tym, co mnie interesuje.

      – Rozmawialiście wyłącznie o seksie?

      – Czasami prawdziwy z ciebie palant, Luke. Nie, właściwie dość często.

      – Skoro nic nie chlapnąłeś, to na co powiedziała „nie”?

      – Nie powiedziała „nie”, po prostu wyczułem z jej strony wrogość. Przypuszczam, że to kwestia etyki.

      – Bo źle się do tego zabrałeś. Gdybyś zostawił to mnie…

      – W takim razie przekonaj ją, skoro jesteś ode mnie sprytniejszy. A poza tym zdaje się, że powinienem wybrać między naszym projektem a własnymi uczuciami.

      – Wreszcie dochodzimy do sedna!

      – Wątpię, żebyśmy przy tej ślimaczej prędkości, z jaką się wleczesz, gdziekolwiek doszli.

      – Wiedziałem, że jak tylko postawię ci ten warunek, będziesz myślał o jednym: jak go złamać. Teraz wszystko jest jasne.

      – Może dla ciebie, dla mnie niezupełnie. Spodziewałem się, że zostawi mi wiadomość… Zaraz, zaraz, czy to była manipulacja?

      – Hope coś do ciebie czuje. Jak można być aż takim idiotą, żeby w to wątpić? Skoro spędziliście ostatnią noc razem, przypuszczam, że raczej nie dlatego, że miała ochotę na szybki numerek.

      – Co ty możesz o tym wiedzieć?

      – Bo co, właśnie taki miałeś zamiar?

      – Ależ skąd – oburzył się Josh. – Przynajmniej raz jestem poważny, naprawdę poważny.

      – Przecież właśnie to powiedziałem, nareszcie dochodzimy do sedna! Cieszę się, że nie tylko ja zrobiłem postępy w ciągu ostatniej doby.

      – Czy już ci mówiłem, że czasami naprawdę działasz mi na nerwy?

      – Wiele razy, ale wcale się tym nie przejmuję.

      – Nie zmieniaj tematu. Ten warunek był wyłącznie po to, żeby…

      – Ile czasu byś potrzebował, zanimbyś wskoczył z nią do łóżka, gdybym nie wtrącił swoich trzech groszy? A teraz, skoro nie możesz już wątpić w moje talenty, pozwolisz mi ją także zmanipulować, aby nabrała ochoty na przyłączenie się do naszych badań? Jeżeli chcemy zyskać na czasie, potrzebujemy wsparcia.

      – Ta twoja chęć rywalizacji jest wręcz chorobliwa.

      – Uważasz, że Longview nadal będzie opłacać studia wszystkich, którzy są w Ośrodku? Jak sądzisz, ile procent z nas utrzyma się w przyszłym roku? Powiem ci, bo akurat ja byłem na tyle inteligentny, żeby popytać wśród najstarszych. Po pierwszym roku połowa nowo przyjętych ustąpi miejsca bardziej obiecującym talentom, po drugim nie przedłużą kontraktu kolejnej połowie. A więc owszem, potrzebujemy konkretnych wyników, i to szybko, zanim inni doprowadzą swoje projekty do końca.

      – Zgoda, spróbuj zwerbować Hope do naszej sprawy, ale zabraniam ci wykorzystywania mnie do swoich machinacji.

      – Za to ja zabraniam ci ją skrzywdzić. Jeśli ją zdradzisz, nigdy ci tego nie wybaczę! I schowaj wreszcie tę komórkę, daj jej trochę odzipnąć.

      Luke zaparkował przed budynkiem i nie czekając na Josha, wszedł na górę i położył się spać.

      4

      Hope jadła śniadanie w kafeterii, czytając czasopismo. Josh przyglądał jej się z zewnątrz przez dobrą chwilę, udając, że sprawdza e-maile, dopóki na ekranie nie pojawił się SMS:

      Długo jeszcze będziesz tak sterczał przed witryną?

      Podniósł głowę, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, Hope się roześmiała. Wszedł do środka.

      – Wszystko w porządku? – zapytał, siadając.

      – Tylko na tyle cię stać?

      – Dobrze spałaś?

      – Coraz lepiej…

      – Dobra, co powinienem powiedzieć?

      – Niezłym początkiem byłoby „Dzień dobry”, ładnym dalszym ciągiem buziak i…

      – Wygląda na to, że ty też źle spałaś.

      – Nie, wręcz przeciwnie. Prawie osiem godzin bez przerwy, już dawno mi się to nie zdarzyło.

      – Ach – westchnął Josh.

      – Fajnie było w Salem. Czy to chciałeś usłyszeć?

      – Tak.