Название | Zakonnice odchodzą po cichu |
---|---|
Автор произведения | Marta Abramowicz |
Жанр | Эссе |
Серия | |
Издательство | Эссе |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-65369-07-9 |
Nie korzystaj z okazji, aby pozwalać sobie na to, czego zabrania ci reguła. Oko Boga śledzi cię także tam, gdzie nie sięga oko przełożonej.
SIOSTRA JOANNA I SIOSTRA MAGDALENA
Habit już uszyty. Za dwa miesiące siostra Joanna uroczyście otrzyma go z rąk Mistrzyni. Będą obłóczyny. Zacznie się nowicjat. Ale teraz jest noc i siostra Joanna myśli tylko o tym, czy wszyscy zasnęli. Dochodzi dziesiąta. Jest po komplecie, światła zgaszone. Nie wolno opuścić łóżka, nie wolno się odezwać. Siostra Joanna łamie reguły zakonne i wymyka się z pokoju. Przebiega pod ścianą, po schodach w górę, do biblioteki. Drzwi skrzypią. Trzeba uważać. Między regałami czeka już siostra Magdalena. Siadają obok siebie. Jest tak ciemno, że będą mogły zobaczyć się dopiero, kiedy zacznie świtać.
Piąta rano. Magdalena zwleka się z łóżka. Ma pozwolenie od Mistrzyni, żeby wstać piętnaście minut wcześniej. Chciała się myć też rano, a nie tylko wieczorem. Kiedy wychodzi z łazienki, współsiostry są już gotowe. Szybko, biała bluzka, czarna spódnica. Ściągnąć włosy, poprawić kołnierzyk. Biegnie do kaplicy. Jeszcze słychać szelest habitów. Jeszcze komuś spadł brewiarz. Przeciska się między siostrami na swoje miejsce. Zdążyła.
Rozpoczyna się liturgia godzin. Poranna modlitwa jutrznia. Czytania, hymny, psalmy. Matka intonuje: „Powstało słońce płomienne i skłania serca do skruchy”…
Magdalena patrzy na zegarek. Dochodzi siódma. Jest głodna, słyszy, jak burczy jej w brzuchu. A jeszcze msza i kontemplacja. Rozgląda się. Część postulantek śpi w ławkach. Obudzą się, kiedy współsiostry przekażą im znak pokoju. Patrzy na Joannę, zatopioną w modlitwie. Magdalena tak nie potrafi. Po co ta kontemplacja? Od klęczenia bolą kolana. Mistrzyni uczyła: nie myśl, trwaj w kontakcie z Bogiem, rozważaj. Więc rozważa, że wolałaby konkretniej służyć Bogu. Pomagać ludziom, uczyć religii. Myślała, że dominikanki to żeńska odmiana dominikanów. Że będzie jak u braci: teologia, filozofia, nauka. Ale nie, siostry mają sprzątać, gotować i ustrajać ołtarz. Koniec kontemplacji. Ósma trzydzieści. Śniadanie.
Jedna za drugą wychodzą z kaplicy, śpiewając: De profundis clamavi ad te, Domine… Z głębokości wołam do Ciebie, Panie…
Ale zanim pójdą do refektarza, wchodzą do sali postulatu. Jeszcze akty. Stają w szeregu przed Mistrzynią. Jeśli coś zawiniłaś od komplety do rana, teraz musisz publicznie to wyznać.
– Poszłam pomodlić się do kaplicy w trakcie ciszy nocnej – mówi jedna.
– Zjadłam jabłko w pokoju, nie w refektarzu – mówi druga.
– Trzasnęłam drzwiami po komplecie – mówi trzecia.
– Spędziłam noc w bibliotece – mówi Magdalena. Chce dodać: „z drugą współsiostrą”, ale rezygnuje.
– Znowu? – karci ją spojrzeniem Mistrzyni.
Rozdział obowiązków. Joanna do kuchni. Magdalena do ogrodu. Mistrzyni dba, żeby nigdy nie były razem. Ostatnio podeszła do nich, kiedy Joanna myła schody, a Magdalena na chwilę przystanęła, i syknęła: – A wy co, stare dobre małżeństwo?
O co jej chodzi? Łączy je tylko duchowa więź. To chyba naturalne, że chcą jak najwięcej czasu spędzać ze sobą. Przecież w zakonie jest więcej takich przyjaźni. Siostry Maura i Aniela, one nawet pokoje mają obok siebie, na samej górze. Wszędzie razem chodzą, do pracy, na rekreację, na zakupy. Najmilsze i najbardziej uśmiechnięte osoby tutaj. Albo Julia z tą Gośką, co wszystkie podszczypuje, ich też się czepiają. Jak przybiegły spóźnione do kaplicy, to prosiły, żeby Joanna weszła z nimi, że niby gdzieś były razem, we trójkę. Albo Agata i Łucja z junioratu. Agata ostatnio zalewała się łzami, bo Łucja przez tydzień nie chciała się z nią spotykać. Już chyba jest dobrze, bo wczoraj razem chodziły po ogrodzie…
Mistrzyni przestrzega: żadnych indywidualnych przyjaźni. Więzi mają być wspólne, bo jesteśmy wspólnotą. Jeśli chcesz w niedzielę pójść na spacer ze współsiostrą, to za każdym razem z inną. Rozmawiaj ze wszystkimi, z żadną częściej, z żadną dłużej. Właśnie tak ma wyglądać siostrzeństwo w Chrystusie. I z profeskami nie wolno wam, postulantkom, mieć kontaktu więcej niż to konieczne. Z profeskami, czyli siostrami, które złożyły już śluby. Nie wolno zagadywać, wchodzić do ich cel, spotykać się z nimi w ciągu dnia, chyba że wymaga tego wasza praca. Dlaczego? Bo tak jest przyjęte. Mistrzyni nie tłumaczy. Nie ma obyczaju wyjaśniania przepisów, reguł i poleceń. Tak ma być i już. Wola Boska.
Dyżur w kuchni. Joanna nie może patrzeć na spiżarnię od podłogi do sufitu wypchaną jedzeniem. Dla niej ubóstwo oznaczało, że ma się tylko habit, wiaderko do mycia i grzebień. Jak Matka Teresa. A tu siostry kroją dziesięć ciast na podwieczorek. I dla przełożonych gotują w osobnym garnku lepsze jedzenie. Może się pomyliła i powinna wstąpić do misjonarek miłości?
Południe. Czas na Anioł Pański. Dziś w kaplicy. W niedzielę jest transmisja z Watykanu i siostry modlą się przed telewizorem. Tak samo było w czasie pielgrzymki, kiedy Jan Paweł II wznosił hostię na ekranie. Miały brać udział w mszy, a Mistrzyni kazała duchowo łączyć się z Papieżem.
Magdalena w ogrodzie. Wychowała się w bloku, nie ma pojęcia o ogrodnictwie. Siostra Euzebia opowiada jej, co gdzie rośnie, prosi o wyrwanie chwastów. Jeśli coś nazywa się śmierdziuszek, to chyba musi być chwastem? – Coś ty narobiła, dziewczyno! Przecież to są kwiaty! – krzyczy Euzebia.
Obiad. Wreszcie razem z Magdaleną w refektarzu, bo siedzi się powołaniami, rocznikami, a im wypadło, że naprzeciw siebie. To musiała być wola Boska, inaczej nie zaczęłyby ze sobą rozmawiać. Jeść trzeba w milczeniu, słuchając literatury religijnej. Ale można przynajmniej bezkarnie na siebie patrzeć. I czasem dowiedzieć się, o czym współsiostra myśli, co lubi, a czego nie.
Joanna często jest lektorką. Czyta, a współsiostry jedzą. Kiedy kończy, zwykle nie ma już dla niej obiadu. Jedyna szansa, że będą jakieś resztki przy stole, gdzie siedzi Matka i reszta generalatu. Te resztki z lepszego garnka.
Po obiedzie rekreacja. Czas wolny wspólny, który spędza się razem z innymi siostrami. Rekreacja jest traktowana bardzo poważnie, bo, jak wyjaśniła im to Mistrzyni, służy nie tylko odprężeniu umysłu wśród pracy, ale przede wszystkim zacieśnieniu więzów jedności i miłości w Chrystusie. Joanna nienawidzi tych rozmów o niczym, przyklejonych uśmiechów i obowiązkowego dzielenia się radością życia. Dziś omawianie są nadchodzące imieniny siostry Wikarii, najważniejszej osoby po Matce Generalnej. Joanna przysiada się do Magdaleny i z nudów bawi się sprzączką od jej sandałów. Przynajmniej w taki sposób może być blisko. Słucha z niedowierzaniem, jak Magdalena z werwą omawia szczegóły prezentu. Planowany jest obraz świętego Dominika haftem krzyżykowym, jeśli zdążą go wykonać, a jeśli nie, to figurki wszystkich postulantek z modeliny.
Czas wolny. Klasztor mieści się pod lasem, przy alei wysadzanej kasztanami. Wokół małe uliczki podmiejskiej dzielnicy, domki jednorodzinne, cicho i spokojnie. Gdyby nie krzyż na ścianie, trudno byłoby się zorientować, co znajduje się za ogrodzeniem. Brama zawsze zamknięta, trzeba dzwonić domofonem, żeby dostać się do środka. To nie jest liczące kilkaset lat opactwo. Nie ma tu katedry z XIII wieku, takiej jak ta, w której Magdalena poczuła powołanie. Jest podarowana zgromadzeniu przez pobożną parafiankę willa. Do niej dobudowywano przez lata resztę budynków. Z boku klasztor wygląda jak ośrodek wypoczynkowy – kilka poprzyklejanych do siebie domków połączonych w jeden pawilon. Od frontu stoi część przypominająca szkołę – trzy piętra, część