Usterka na skraju galaktyki. Etgar Keret

Читать онлайн.
Название Usterka na skraju galaktyki
Автор произведения Etgar Keret
Жанр Контркультура
Серия
Издательство Контркультура
Год выпуска 0
isbn 9788308071939



Скачать книгу

coś w klawiaturę po drugiej stronie linii.

      – Jakiś? – zapytał zmęczony. – Jesteś pewien? Powinna tam być jakaś, Natasza, wysoka, czarne kręcone włosy…

      – Tak, tak – powiedział Miki. – To ona. Po prostu wcześniej nikogo tam nie było, i to trochę zaskakujące…

      – Nasza wpadka – przeprosił zmęczony. – Powinniśmy byli powiadomić cię z góry. Cały czas uaktualniamy i ulepszamy tę aplikację, a ostatnio wpłynęło sporo skarg od użytkowników, że ekranowane pokoje są zawsze puste i że to wywołuje poczucie samotności. Więc teraz próbujemy dorzucić jakiś znak ludzkiej obecności. Centrala powinna była cię powiadomić o zmianie. Nie mam pojęcia, dlaczego tego nie zrobiono. Dodam w tej sprawie adnotację w twojej teczce i ktoś już za to oberwie, obiecuję.

      – Nie trzeba – powiedział Miki. – Naprawdę. Nie potrzeba, żeby ktokolwiek obrywał. Wszystko w porządku. Możliwe, że mnie poinformowano, tylko zapomniałem, przecież jestem tu z powodu utraty pamięci.

      – Doskonale – odpowiedział zmęczony. – Przepraszam wobec tego w imieniu centrali. W każdym razie to miało być podniesienie standardu, a nie coś, co przestraszy użytkowników. Pragnę zaznaczyć, że na razie jest to usługa darmowa, ale w przyszłości firma rezerwuje sobie prawo do dodatkowej opłaty za udział czynnika ludzkiego.

      – Opłaty? – spytał Miki.

      – Nikt jeszcze nie mówi, że zostanie zainkasowana, ale rezerwujemy sobie takie prawo. Wiesz, to jest związane z dodatkowymi kosztami i…

      – Jasne – przerwał mu Miki – to zupełnie zrozumiałe, sfotografowanie pustego pokoju na pewno kosztuje grosze, ale ktoś…

      – Rozumiesz sprawę – ożywił się zmęczony. – To skomplikowana historia, w szczególności z takim rodzajem aplikacji jak nasza, w której dla każdego układu dopasowana jest inna ludzka postać. Tak czy inaczej, jeśli poczujesz, że ci to przeszkadza, dzwoń do nas bez wahania w każdej chwili. Tak jak ona pojawia się znikąd – tak samo może zniknąć.

      Od momentu przybycia Nataszy czas zaczął Mikiemu szybciej mijać. Albo właściwie wolniej. Zależy, o jakiej godzinie w ciągu dnia. Rano budził się trochę przed nią i czekał, żeby zobaczyć, jak sobie popija kawę, je tosta czy płatki śniadaniowe i esemesuje lub rozmawia z kimś, pewnie z siostrą, przez komórkę. Potem wychodziła do pracy i czas zaczynał się lenić.

      Miki usiłował coś sobie przypominać, czasem nawet trochę rysować, a właściwie gryzmolić ołówkiem w liniowanym zeszycie znalezionym w jednej z szuflad. Czasami coś czytał. Kiedyś na drodze wyświetlanej na jednej ze ścian zdarzył się wypadek. Motocyklista wpadł w poślizg i musiała go zabrać karetka. Także śniady i grubaska pojawiali się od czasu do czasu, migdalili się w samochodzie pod drzewem i odjeżdżali. Ale przez większość czasu Miki siedział i czekał, aż Natasza wróci. Wieczorami robiła sobie w domu coś małego do jedzenia, zawsze proste rzeczy – to wyglądało, jakby niespecjalnie lubiła gotować. Kolacje jadała często po prysznicu, roznegliżowana, w samej trykotowej koszulce i majtkach. Miki wpatrywał się w nią i próbował sobie przypominać. Może też znał kiedyś kogoś takiego, nie Nataszę, jakąś inną, o włosach bardziej gładkich i nogach nie tak ładnych, którą kochał albo ona jego kochała, która całowała go w usta, opadała na kolana i wkładała sobie jego kutasa do buzi, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie…

      Telefon go obudził. Odebrał, na wpół śpiąc. To była centrala, tym razem głos kobiecy, znudzony.

      – Wszystko w porządku? – zapytał głos.

      – Tak – odpowiedział Miki – wszystko świetnie, po prostu obudziła mnie pani.

      – Przepraszam – powiedział głos. – Znajduje się pan pod obserwacją, a pana puls zaczął nagle przyspieszać, więc…

      – Coś mi się śniło – wyjaśnił Miki.

      – Zły sen? – dociekał głos, brzmiąc przez chwilę mniej obojętnie. – Koszmar?

      – Nie – wymamrotał Miki. – Przeciwnie.

      – Wolno spytać, o czym był ten sen? – pytał głos.

      – Przykro mi – powiedział Miki. – To zbyt osobiste. – I przerwał rozmowę.

      Nazajutrz rano pomyślał, że może zrobił błąd. Może nie wolno mu było tak przerywać. Oni tam w tej centrali gotowi się jeszcze zaniepokoić i zablokować mu Nataszę. A może nawet całkiem odłączyć go od aplikacji. Nie wiedział, czy należałoby teraz wcisnąć zero i przeprosić, powtórzyć, że wszystko w porządku, że przykro mu, że się rozłączył, ale po prostu nie spodziewał się telefonu tak późno w nocy, albo że w ogóle, bez żadnego związku z porą, że po prostu nie spodziewał się telefonu…

      Przymknięte drzwi prowadzące do kuchni Nataszy otworzyły się ze skrzypieniem. W drzwiach stała Natasza we frotowym szlafroku, z zupełnie mokrymi włosami. Weszła do pokoju Mikiego, niosąc w ręku kubek kawy.

      – Wydawało mi się, że cię słyszałam – powiedziała i złożyła mu na karku wilgotny pocałunek. – Masz, zrobiłam ci kawę.

      Miki skinął głową, nie wiedział, co powiedzieć. Upił łyk kawy. Bez mleka. Półtorej łyżeczki cukru. Dokładnie tak, jak lubił. Natasza włożyła rękę pod kołdrę i dotknęła go w czubek penisa. Ręka Mikiego drgnęła i gorąca kawa zalała mu dłoń i pościel. Natasza pobiegła do kuchni i wróciła z torebką mrożonego groszku.

      – Przepraszam – powiedziała i przyłożyła mu torebkę do wierzchu dłoni.

      – Nie ma za co – uśmiechnął się Miki. – To akurat było przyjemne.

      – Oparzenie? – zaśmiała się. – Bo jeśli tak, to po powrocie z pracy mogę cię przywiązać do łóżka, włożyć skórzane ubranie i… tak sobie, wygłupiam się.

      Dała mu jeszcze jednego wilgotnego całusa, tym razem w usta, i sprawdziła oparzoną rękę, po czym zerknęła na komórkę i powiedziała, że musi lecieć do pracy.

      – Kończę o szóstej – oznajmiła. – Będziesz tu?

      Miki potwierdził skinieniem. W chwili kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwi wyjściowych, wyskoczył z łóżka i spróbował przejść przez drzwi prowadzące do kuchni. Nie było tam nic, tylko ściana, na której wyświetlono obraz drzwi, teraz, w przeciwieństwie do minionych tygodni, otwartych na oścież. Bolesne oparzenie na dłoni i kubek z żółtym słońcem i napisem „RISE & SHINE!” nadal tam były, dwa ewidentne dowody na to, że to, co sądził, że się tu wydarzyło przed paroma minutami, wydarzyło się naprawdę. Nacisnął zero. Głos, który mu odpowiedział, był znajomy. To był Zmęczony, choć tego ranka brzmiał akurat bardziej rześko.

      – Miki – zaczął Zmęczony, jakby mówił ze starym przyjacielem – wszystko w porządku? Mam tu zapisane, że wieczorem miałeś przyspieszony puls.

      – Wszystko świetnie – odpowiedział Miki. – Tylko Natasza, wiesz, ta z kuchni z aplikacji, dzisiaj rano po prostu… Wiem, że to brzmi trochę nieprawdopodobnie, ale ona po prostu weszła do mnie do pokoju, fizycznie, mówiła do mnie…

      – Nie wierzę! – wykrzyknął Zmęczony z najprawdziwszym gniewem. – Nie mów mi, że i tym razem cię nie zawiadomili. Nikt do ciebie nie zadzwonił wczoraj w nocy, żeby uzgodnić uruchomienie nowego ficzera?

      – Dzwoniła jakaś kobieta – przyznał Miki – ale akurat spałem. Możliwe, że próbowała mi powiedzieć, ale po prostu byłem padnięty.

      – Chwytam – odparł Zmęczony – nie chcesz się skarżyć. Ja to szanuję. Chociaż powinieneś wiedzieć, że często takie skargi to nie narzekanie ot, tak sobie, one po prostu pomagają