Название | Pokłosie przekleństwa |
---|---|
Автор произведения | Edyta Świętek |
Жанр | Современная зарубежная литература |
Серия | |
Издательство | Современная зарубежная литература |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788366481732 |
Podciągnął się do pozycji siedzącej, narzucił kołdrę na biodra. Jeszcze nie czuł chłodu, wciąż rozgrzany zmysłowymi pieszczotami, lecz nagość nie pasowała do tego, o czym miał zaraz mówić.
Ania leżała na boku, przodem do niego. Ona także sięgnęła po kołdrę. Była zmarzluchem. Zawsze powtarzała, że po figlach musi szybko zmagazynować zgromadzone zasoby ciepła.
Z trudem przełknął ślinę – bardzo świadomie – teraz już wiedział, dlaczego prozaiczna, mimowolna czynność od dłuższego czasu sprawia mu tak wiele wysiłku. A potem powtórzył Ani diagnozę zasłyszaną od lekarza. Z bólem serca patrzył, jak żona siada na materacu, podciąga kolana pod brodę. Jak kołysze się niczym mała dziewczynka. Jak drgają, wstrząsane spazmem rozpaczy, ramiona. Wyciągnął rękę i położył ją na wciąż nagich plecach ukochanej – okryła się tylko tyle, ile zdołała. Głaskał aksamitnie gładką skórę żony.
– Przykro mi, Aniu. Tak bardzo mi przykro – wykrztusił.
Nie miał pojęcia, jakich słów pocieszenia powinien użyć. Siedział bezradny, wsparty o wezgłowie łóżka. Doszczętnie rozbity i wyzuty z sił. Ten dzień mocno dał mu w kość. Teraz wiedział, że osłabienie ostatnich tygodni, które tłumaczył sobie przesileniem, w rzeczywistości ma zupełnie inną przyczynę.
– Dlaczego? Dlaczego nas to spotyka? Dlaczego ty? – łkała rozpaczliwie kobieta.
Odwróciła się gwałtownie i przywarła do jego boku. Zaczęła go żarliwie całować po twarzy, szyi i torsie.
– Kocham cię, Filipie. Kocham cię nad życie! Razem przez to przejdziemy. Ty wyzdrowiejesz. Po prostu musisz się wyleczyć! Jesteś młody, silny, będziesz walczył. A ja zawsze będę cię wspierać.
[3] Fragment tekstu piosenki Przed nocą i mgłą z repertuaru Alicji Majewskiej. Słowa: Zbigniew Stawecki, muzyka: Włodzimierz Korcz.
[4] Postać autentyczna: Marian Szczerba – dyrektor V Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy w latach 1969–96.
ROZDZIAŁ 2
Każdy musi swój egzamin zdać,
choć walka ma czterdzieści kilka rund.
Jedni godzą się ogony grać,
inni gonią znikający punkt[5].
[5] Fragment tekstu piosenki Każdy swoje dziesięć minut ma z repertuaru Seweryna Krajewskiego. Słowa: Bogdan Olewicz, muzyka: Seweryn Krajewski.
Pieniądz rządzi światem
Gniew Tymoteusza okazał się znacznie sroższy, niż początkowo zakładała Mirella. Mężczyzna konsekwentnie trzymał córkę z daleka od spraw swojego przedsiębiorstwa. Zgodnie z jej przewidywaniami całkowicie zmienił strategię i zaczął mocniej naciskać na Jaśka, by ten porzucił pracę w sklepie z odzieżą i przyszedł do Dłutexu. Wykorzystywał każdą sposobność, by poruszać temat z synem. Młody wił się podczas rozmów jak wąż i wynajdywał coraz to inne argumenty, dla których nie chciał przystać na propozycję. A niekiedy wprost mówił, że nikt nie poprowadzi rodzinnego przedsięwzięcia lepiej od Miry, gdyż ona przygotowywana była do roli sukcesorki, odkąd tylko zdała maturę i rozpoczęła swoją hm… karierę zawodową. A poza tym Jasiek odczuwa potrzebę autonomii i samodzielności w działaniu. Chce robić to, na czym dobrze się zna i co sprawia mu przyjemność. Oczywiście tymi ostatnimi słowami nie trafiał ojcu do przekonania.
– Po jaką cholerę człowiek urabia sobie ręce po łokcie, skoro potem i tak wszystko idzie na zmarnowanie? – utyskiwał Tymoteusz do Barbary podczas romantycznego wieczoru w jej kawalerce.
Elżuni nakłamał, że idzie do kina Pomorzanin na seans Ulicznego wojownika. Zaproponował nawet wspólne wyjście, ponieważ dobrze wiedział, że żona nie znosi filmów sensacyjnych. Zgodnie z przewidywaniami odmówiła, życząc mu przyjemnej zabawy. Nie mrugnęła okiem nawet wówczas, gdy oznajmił, że wróci później, ponieważ skoczy jeszcze na drinka z kontrahentem.
Oczywiście nawet nie zahaczył o ulicę Gdańską, lecz pojechał prosto do Basi na Szwederowo. Ukochana czekała z kolacją przy świecach. A ponieważ miała na sobie wyjątkowo kuszące dessous, najpierw skonsumował ją, a dopiero później pieczyste. Na szczęście do kolacji Szydłowska włożyła na fikuśne koronki i tiule znacznie przyzwoitszy szlafrok, w przeciwnym razie nie byłby w stanie skupić się ani na rozmowie, ani na posiłku.
Barbara jak zwykle potrafiła wybornie zrozumieć sytuację. Czasami Trzeciak odnosił wrażenie, że kobieta czyta z niego jak z otwartej księgi.
– Nic nie idzie na zmarnowanie, Tymku. Zarabiasz na utrzymanie swoje, domu i rodziny. Sam mówiłeś, że wciąż dajesz dzieciom pieniądze. Pracujesz więc poniekąd i na ich potrzeby. Kiedyś na pewno docenią twój wysiłek.
– Jasiek? Nigdy! Z tego nicponia nie mam żadnego pożytku. Niby dobry z niego chłopak, poczciwy, kulturalny. Ale tak się uparł na pracę w sklepie, że nie ma uproś. U mnie byłby kimś, może nawet dyrektorem. Tam, nawet jeśli ma angaż menadżera, to i tak jest popychadłem, bo klienci lubią rozładowywać złe humory na pracownikach.
Siedzieli na wygodnej kanapie. W tle grała spokojna muzyka. Pokój rozświetlały jedynie świece. Basia oparła policzek o ramię mężczyzny owiniętego szlafrokiem, który kiedyś kupiła specjalnie dla niego, by mieć choć namiastkę obecności ukochanego w swoim domu.
– Zostaw mu na razie swobodę, Tymku. Niech się chłopak nacieszy samodzielnością. Zobaczysz, że pewnego dnia dojrzeje i doceni twoją propozycję.
– Wątpię. On broni się przed tym rękami i nogami. Wręcz mi powiedział, że nigdy nie zmieni zdania. I że lepiej będzie, gdy Mira wróci do Dłutexu, bo ona lubiła swoją pracę i to był jej żywioł. A on nie widzi tam dla siebie miejsca ani teraz, ani w przyszłości.
Mężczyzna odruchowo pogładził kochankę po włosach. Barbara przesunęła się i usiadła mu na kolanach. Objęła jedną dłonią jego kark.
– Tymku… a może powinieneś to przemyśleć? Przecież stworzyłeś swoje przedsiębiorstwo po to, by jak najdłużej funkcjonowało. Pomyśl o wszystkich ludziach, którym dajesz pracę i zapewniasz tym samym warunki godnego życia. Oni pokładają w tobie nadzieję. Wierzą, że ta sytuacja będzie długotrwała. Dzięki tobie mają poczucie bezpieczeństwa.
– Ale co powinienem przemyśleć?
– Powrót Mirelli do biura.
– Nie! To wykluczone. Ona postawiła mi ultimatum. Nie wróci, bardzo dobrze ją znam. Zresztą otwarła do spółki z koleżanką kawiarnię. Wycyganiła nawet ode mnie pieniądze na ten cel.
– Jak jej idzie?
– Z tego, co wiem, to znośnie, choć działają zaledwie od dwóch miesięcy.
– Tylko mi nie mów, że same obsługują klientów! – wyraziła zdziwienie.
– Aż tak to nie. Zatrudniły do pracy młodzież. Gdzieżby Mira stanęła