Ślady miasta. Lars Saabye Christensen

Читать онлайн.
Название Ślady miasta
Автор произведения Lars Saabye Christensen
Жанр Современная зарубежная литература
Серия Ślady miasta
Издательство Современная зарубежная литература
Год выпуска 0
isbn 9788308071410



Скачать книгу

na osiedle Jessenløkken, które z całą pewnością zasługuje na miano fagerborgskiego Wersalu: duże czteroskrzydłowe kamienice ze słonecznymi podwórzami w środku i fasadami wychodzącymi na Kirkeveien, Jonas Reins gate, Jakob Aalls gate i Gørbitz gate. Zaprojektowane przez Haralda Halsa i wybudowane między rokiem 1916 a 1920, stanowią pierwszy przykład nowoczesnej urbanistyki w Norwegii, zainspirowany twórczością wiedeńskiego architekta Camilla Sittego. Niezwykła myśl w tej dzielnicy, w której w zasadzie niemal wszystko przyjmuje się za oczywistość: modernizm społeczny rozpoczął się na Fagerborgu. Byliśmy pierwsi! Mieszkania również wyprzedzały swój czas, miały wszelkie sanitarne udogodnienia, dwuskrzydłowe okna, pralnie w piwnicy, balkony i pokoje kredensowe. Miały także tajemnicze, chociaż znane wszystkim pomieszczenie, a mianowicie hol. Hol to pokój bez okien. Hol jest nieprzydatny i ciemny. Hol w najlepszym razie służy jako poczekalnia. Architekci uważali, że taka, można rzec, mieszczańska nadwyżka doda mieszkaniu elegancji, a zarazem niezbędnej głębi. Taki hol na pierwszym piętrze domu przy Kirkeveien 127 był do tej pory pokojem, a zarazem poczekalnią Jespera Kristoffersena – tego Jespera Kristoffersena, który nie tak dawno wsiadł do tramwaju jadącego z Majorstua na plac Ratuszowy, aby stamtąd przejść do portu na Vippetangen i zamustrować się na MS „Bergensfjord”, należący do norweskiej linii oceanicznej Den Norske Amerikalinje. Na niedużym balkonie ciągle stoją Maj Kristoffersen, jego matka, razem z jego młodszą siostrą Stine i patrzą za tym, który wyjechał. Łatwo odgadnąć, za kim wylewają więcej łez, za królem czy za Jesperem. Powiedzmy tak: człowiek nie jest najbliższy sobie. Człowiek jest najbliższy swoim bliskim. A jeśli chodzi o nas, to mamy do przejścia jeszcze kawałek, zanim uporamy się z Kirkeveien. Cmentarz przy kościele Vestre Aker jest bardziej stromy niż skocznia na Holmenkollen. Ten, kto umiera na Fagerborgu, nie może cierpieć na lęk wysokości. Większość wolałaby jednak spocząć na Cmentarzu Zachodnim; wiedzie do niego nieco dłuższa droga, ale za to jest płaski, przejrzyście rozplanowany i rzadko miewa się tam nieoczekiwane wizyty. Wciągamy w nozdrza niemal upajający aromat benzyny i oleju ze stacji Esso na rogu i przecinamy tory tramwajowe prowadzące na Bislett, w pewnym sensie wyznaczające granicę Fagerborga od wschodu. W Szpitalu Ullevål, swego czasu największym w Europie, również opuszczono flagę do połowy masztu. Liczba zmarłych w dzisiejszym dniu prawdopodobnie wzrośnie, strata króla niezwykle nadweręża zdrowie. Gdy się traci króla, traci się czas. Znaleźliśmy się już zdecydowanie poza granicami Fagerborga, ale idziemy jeszcze dalej, mijając kolejny cmentarz, Północny, i docieramy do Geitmyrsveien – tam, po drugiej stronie, znajduje się ogród dla szkół. Właśnie ten ogród chciałem wam pokazać. Jabłonie rosną tu szeregiem, krzewy owocowe także. Niewielkie poletko jest zaorane w ładne, równe bruzdy, ciemne, płodne fale. W szopie wiszą narzędzia: szpadle, widły i grabie. O, ktoś zapomniał rękawiczek. Wyglądają niemal tak, jakby wciąż grzebały w miękkiej, uległej ziemi. Chciałem wam pokazać ten zadbany ogród szkolny, abyśmy pamiętali, skąd pochodzimy, bez względu na to, jak nowoczesne wszystko się stało, bez względu na roboty kuchenne, kolorowe filmy, długopisy, sputniki, gitary elektryczne i obraz kontrolny: wszyscy na Fagerborgu pochodzą ze wsi.

      CZĘŚĆ I

      .

      Krótkie podsumowanie

      pierwszego roku pracy – 1947

      W celu ułatwienia i racjonalizacji pracy Norweski Czerwony Krzyż zdecydował o zbadaniu sytuacji w Oslo i podzieleniu miasta na oddziały, z których każdy ma swój zarząd. W czerwcu 1947 roku utworzono osobny oddział dla dzielnicy Fagerborg. W kościelnej kancelarii wyszukani zostali członkowie mieszkający na terenie nowo utworzonego oddziału. Naszym pierwszym zadaniem będzie werbowanie członków we wrześniu. Już udało nam się zwerbować około 500 członków, z których część to członkowie dożywotni.

      Z kiermaszu w dniach 12–19 września uzyskaliśmy 1264,80 korony. Dochód ze zwerbowania nowych członków wyniósł 595,– koron, a zatem łącznie nasze fundusze osiągnęły 1623,87 korony. Jako kapitał początkowy Zarząd Główny obiecał nam 650,– koron.

      Pod koniec listopada i na początku grudnia członkowie Oddziału Fagerborg licznie uczestniczyli w sortowaniu i pakowaniu ubrań dla organizacji humanitarnej Europahjelpen. Nasz wkład w gotówce wyniósł 200,– koron.

      Ponadto otrzymaliśmy przydział włóczki, która została rozdysponowana. Przystąpiono do wykonywania rozmaitych robótek na drutach: skarpet, rękawiczek, szalików, czapek, rajtuzów itp. Gotowe wyroby będą przeznaczone do rozdania w naszym rejonie lub w innych miejscach w kraju, gdzie niezbędna okaże się natychmiastowa pomoc. Przykładowo paczkę o bogatej zawartości wysłano do pewnej rodziny w Tromsø, która w wyniku pożaru została dosłownie z niczym.

      W maju do naszego oddziału zwróciła się pani Fougner (przewodnicząca Stowarzyszenia Pań Szyjących z 1907 Roku) w sprawie pomocy w szyciu bielizny pościelowej oraz znakowaniu koców dla celów bezpieczeństwa publicznego, a konkretnie dla szpitala polowego. Ponadto Komitet Wykonawczy zwrócił się do Oddziału Fagerborg z prośbą o zaopiekowanie się czterdziestoma siedmioma dziećmi żydowskimi, które przyjechały na dwumiesięczny pobyt w Norwegii, i przygotowanie dla nich posiłków. Nasz oddział zajął się dziećmi również podczas ich podróży powrotnej; była to praca przyjemna i interesująca.

      W sierpniu podjęto próbę zorganizowania u przewodniczącej spotkania członków – należy je określić jako bardzo rozczarowujące. Z 15 osób, które obiecały przybycie, przyszły tylko 3. Postanowiono wyposażyć w ubranka lalkę przeznaczoną na nagrodę; pracę tę rozdzielono na owe 3 zacne osoby oraz na zarząd.

      Tydzień Czerwonego Krzyża, odbywający się w dniach 18–26 września, rozpoczął się 18 września kawalkadą samochodową, w której uczestniczyło jedno przygotowane przez nas auto, ustrojone kwiatami i wiozące dzieci w strojach Czerwonego Krzyża. Kawalkada przyniosła słaby dochód, więc Komitet Wykonawczy zamierza w przyszłości z niej zrezygnować.

      Werbowanie członków szło, niestety, opornie. Składki, jak wiadomo, zostały w tym roku podniesione z 2,– do 4,– koron za członkostwo roczne oraz z 20,– do 50,– koron za członkostwo dożywotnie. Takie składki są prawdopodobnie zbyt wysokie.

      Dochód z kiermaszu: 1874,05 korony

      Sprzedaż znaczków: 206,10 korony

      Dla tych środków w bieżącym miesiącu zostanie przygotowany projekt budżetu.

      BABIE LATO

      Maj Kristoffersen stoi w cieniu na małym balkonie, wychodzącym na podwórze domu przy Kirkeveien 127, i obserwuje dzieciaki bawiące się na dole. Aż się od nich roi. To wojenny rocznik. Dzieci pokoju. Wiele z nich urodziło się jeszcze przed końcem wojny, lecz i tak są dziećmi pokoju. Jej synek, Jesper, miał rok, kiedy eksplodowało Filipstad[1] i wielu osobom wydawało się wtedy, że w powietrze wyleciało całe miasto; nawet na Fagerborgu zatrzęsły się szyby, a te wstrząsy dołączyły do innych śladów wojny – do rys na suficie, szczelin w ścianach, pękniętych błon bębenkowych, przekrzywionych żyrandoli i wszystkiego, co miało zostać zreperowane po nadejściu pokoju, lecz na co ciągle nie starczało czasu, więc odkładano to do jutra, bo pokój ma pełne ręce roboty, w przeciwieństwie do powolności i bezczynności wojny, z wyjątkiem tego momentu, w którym dochodzi do wybuchu na Filipstad. Jesper siedzi w rogu, unosi rękę i macha do matki, a może po prostu znów jest niespokojny. Możliwe też, że ma na sobie za gruby sweter, który gryzie, a on próbuje podrapać się w kark. Jest pierwsza sobota października, 1948 rok. Ale ciągle jest ciepło. Słońce jeszcze grzeje. Wisi nad dachami domów i wznieca pożar w dzikim winie między oknami. Meteorolodzy nazywają takie dni babim latem. Maj Kristoffersen się nimi napawa. Wkrótce stoi w świetle. Może zdjąć rozpinany sweter i mogłaby zapalić papierosa, jeśliby go miała. Gdybyż to mogło trwać. Ale prawdopodobnie już za miesiąc będzie można jeździć na nartach. Nagle Maj traci z oczu Jespera. Nigdzie go nie widać –