Название | Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich |
---|---|
Автор произведения | Wojciech Lipoński |
Жанр | История |
Серия | |
Издательство | История |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-7976-655-0 |
Tekst Gildasa, jako jedno z nielicznych zachowanych źródeł do dziejów tamtej epoki, stał się wkrótce podstawą informacji, jakie znajdujemy później we wszystkich kolejnych brytyjskich kronikach Średniowiecza, pisanych tak przez Celtów (Nenniusz, Giraldus Cambrensis), jak i przez Anglosasów (Beda, anonimowa Kronika anglosaska). Trudno też oprzeć się wrażeniu, iż dramatyczny obraz narodu, który opuszczony przez dotychczasowych protektorów sam nie umie się bronić, był wyjątkowo na rękę propagandzie anglosaskiej i to wielu epok, aż po czasy najnowsze. Sankcjonował bowiem w jakiś sposób politykę aneksji terytoriów celtyckich. Nic zatem dziwnego, że przytłaczająca większość historyków angielskich XIX i pierwszej połowy XX w. skwapliwie podchwytywała argument dostarczany im przez celtyckiego autora, który ukazywał własną społeczność jako niezdolną do samodzielnego bytu państwowego!
O ile jednak można zrozumieć, co nie znaczy – usprawiedliwić – nacjonalistyczną historiografię angielską, to o wiele mniej zrozumiałe wydaje się powtarzanie podobnych osądów przez autorów neutralnych, spoza Wysp Brytyjskich, którzy jakże często powielają tylko oceny dziejopisarstwa wywodzącego swe tradycje z czasów wiktoriańskich, w samej Anglii od dawna nie stanowiących naukowego wzorca. Już cytowany wcześniej Charles Oman nie wahał się na początku wieku XX odżegnać od przesadzonego pesymizmu Gildasa, określając jego dzieło jako „całkowicie ahistoryczne” – „entirely unhistorical”, a w chwili irytacji, jedną stronę dalej, nazywając je po prostu „śmieciem” – „rubbish”212. Delikatnie przy tym sugeruje, że podobnie myśli o niektórych współcześniejszych pracach historycznych, bezkrytycznie opierających się na Gildasowym traktacie.
Z mitem Brytanii bezbronnej, porzuconej przez legiony i pokornie błagającej o nieopuszczanie jej w potrzebie przez słabnące Imperium, najradykalniej rozprawił się Anthony R. Birley w znanej pracy o kalendarzowych zapisach panowania rzymskiego w Brytanii. Oto pierwsze charakterystyczne zdanie tej pracy, znamionującej, jak się wydaje, trwalszą zmianę stosunku do omawianego problemu: „Brytania pozostawała pod rządami rzymskimi od 43 r. n.e. aż do chwili, w której Brytonii przepędzili swych zarządców w 409 r. (until the Britons expelled their governors in 409)”213. Jak więc w sposób możliwie bliski prawdy zrekonstruować wydarzenia ostatnich lat Brytanii rzymskiej, skoro najistotniejsze źródło pisane powstałe na wyspie, De excidio et conquestu Britanniae, wyposaża nas w oceny, na jakich nie można polegać? Odpowiedź jest stosunkowo prosta, co nie znaczy, że łatwa w wykonaniu: należy traktować z rezerwą, a w każdym razie wyjątkowo krytycznie afektowane sądy Gildasa. O tyle, o ile jest to możliwe, trzeba poprzestawać na opisanych przezeń faktach, zestawiając je z innymi ówczesnymi źródłami, pamiętając równocześnie, że te ostatnie ulegają innemu rodzajowi zniekształceń: nie są w swej masie dokumentami brytyjskimi. Są to liczne, ale tylko okruchy wiedzy o Brytanii widzianej z kontynentu, pełne błędów – jak choćby przytoczony już przykład rzekomego króla brytyjskiego Lucjusza. Mając to wszystko na uwadze, spróbujmy odtworzyć okoliczności wiodące do zerwania więzów między imperialnym Rzymem a jego dotychczasową brytyjską prowincją.
W 383 r. armia stacjonująca w Brytanii obwołała cesarzem Magnusa Maximusa, z pochodzenia Hiszpana, od lat jednak pełniącego służbę oficerską na wyspie. Podjął on działania, które zapoczątkowały upadek siły wojskowej Brytanii. W toku swych rozgrywek o władzę cesarską z Walentynianem i Teodozjuszem przeprawił dużą część podlegających mu wojsk na kontynent, w tym pozostający w Brytanii (nieprzerwanie od czasów podboju Klaudiusza) legion XX Valeria Victrix. Kraj został w ten sposób pozbawiony jednego z najtrwalszych symboli wojskowej stabilizacji. Oznaczało to równocześnie wzmożenie penetracji Piktów. Gdyby chociaż to posunięcie wynikało tylko z bieżącej koniunktury politycznej, po której wojsko wróciłoby na miejsce swego stałego pobytu. Stało się jednak inaczej. Magnus Maximus przegrał walkę o tron cesarski i został ścięty w 388 r., zaś jego syn został zamordowany krótko potem przez niejakiego Arbogasta, który w ten sposób chciał pozyskać względy zwycięskiego cesarza Teodozjusza. W ten sposób brytyjskie oddziały na kontynencie, rozbite w walce, pozbawione dowódcy, zdeklarowały swą lojalność wobec Teodozjusza i zostały uwikłane w kontynentalne wojny Imperium. Większość z nich nigdy nie wróciła do Brytanii. Nie wiadomo przy tym, co stało się z najbardziej tu istotnym legionem XX Valeria Victrix. Jego losy są po dziś dzień przedmiotem sporów historycznych. Najprawdopodobniej, jako jednostka najbardziej oddana pokonanemu uzurpatorowi, przy tym najbardziej zdyscyplinowana, a więc w sumie najgroźniejsza w wypadku odnowienia się jakiejkolwiek antycesarskiej rebelii – został rozczłonkowany i wcielony w formie uzupełnień do innych legionów.
W Brytanii w tym momencie pozostawały jeszcze dwa legiony, VI Victrix i II Augusta. W latach 402–403, gdy Rzym został bezpośrednio zagrożony przez Alaryka i jego Wizygotów, Stilichon, generalny dowódca armii rzymskiej i faktyczny regent cesarstwa, zabrał z Brytanii jeden z legionów, przypuszczalnie VI Victrix z pewną ilością wojsk pomocniczych. Był to wspomniany już jedyny wypadek odwołania legionu z Brytanii przez Rzym. Alaryk został, z pomocą brytyjskiego legionu pobity, lecz ten ostatni nigdy nie wrócił na wyspę.
Nieco później, bo w 406 r. połączone plemiona germańskie przekroczyły Ren, rujnując Galię, co spowodowało niemal kompletne odcięcie Brytanii od Rzymu. W tymże roku zbuntowane oddziały stacjonujące w Brytanii okrzyknęły cesarzem niejakiego Marcusa, zamordowanego kilka dni później. Kolejnym kandydatem wybranym przez armię został Gracjanus, „obywatel tej wyspy” – „municeps eiusdem insulae”. Ten został zamordowany cztery miesiące później. Istnieją przypuszczenia, iż wspólną przyczyną obu tych zabójstw była chęć każdego z nowo okrzykniętych uzurpatorów, by wzorem Magnusa Maximusa potwierdzić swą władzę pojawieniem się na kontynencie, zyskaniem poparcia poza Brytanią i osiągnięciem władzy w całym Imperium. Uwolnienie Galii od niebezpieczeństwa germańskiego wydawało się tu dodatkowym i wręcz wymarzonym pretekstem do odbycia wjazdu triumfalnego przez bramy Wiecznego Miasta. Tymczasem wojsko, mające swe stancje i rodziny w Brytanii, w dużym – jeśli nie przeważającym już stopniu składające się z Brytonów, zbyt dobrze miało w pamięci niedawny los legionu XX Valeria Victrix, by godzić się na wykorzystanie w podobnych celach. Wreszcie ta sama armia była w pełni świadoma, iż opuszczając Brytanię, naraża swych bliskich na zagrożenie ze strony Piktów czy Sasów. Gdy jednak nowo obwołany władca upierał się przy swych ambitnych planach, nie pozostawało nic innego jak… pozbyć się go.
Dopiero trzeci z okrzykniętych przez wojsko cezarów, Konstantyn, pomny zapewne na los swych dwu poprzedników, rozegrał tę kwestię inaczej. Przez dłuższy czas nie zdradzał się ze swymi kontynentalnymi ambicjami. Uczynił to dopiero w chwili, gdy należycie umocnił swą pozycję i zapewne nieco urobił najzatwardzialszych przeciwników. Być może opóźnienie wiązało się także z potrzebą zmobilizowania większej niż dotąd liczby żołnierzy. Gdy wyraźnie wzmocniona armia była gotowa, Konstantyn miał sposobność skupienia się na obronie Brytanii, zapewnienia jej dłuższego okresu pokoju i rozwoju. Nie uczynił tego. Miraż imperatorskiego wieńca był zbyt kuszący. Zabrawszy z wyspy ostatni już regularny legion, II Augusta, przeprawił się do Galii, oczekując poparcia tamtejszych legionów, cofających się pod naporem atakujących zewsząd barbarzyńców. Jeszcze w tym momencie miał w ręku klucz do umocnienia zachodniej części cesarstwa i zapewnienia przynajmniej w tym układzie specjalnej roli Brytanii. Zamiast jednak skupić się na stopniowym odzyskiwaniu ziem Imperium zajętych przez barbarzyńców, rozproszył swą armię, chcąc osiągnąć cele wyraźnie przekraczające jego możliwości.
212
Ch. Oman, op. cit, s. 175 i 176.
213
A.R. Birley,