Molly. Agnieszka Lingas-Łoniewska

Читать онлайн.
Название Molly
Автор произведения Agnieszka Lingas-Łoniewska
Жанр Короткие любовные романы
Серия
Издательство Короткие любовные романы
Год выпуска 0
isbn 9788380538191



Скачать книгу

mnie zaskakujesz. – Spojrzała na mnie spod przymkniętych powiek.

      – To przez ciebie taki jestem. – Gładziłem jej kark i widziałem, jak wzdycha z przyjemnością. Odgłosy, jakie wydawała, niesamowicie mnie podniecały. Co tu dużo mówić.

      Pragnąłem tej dziewczyny.

      – No i dobrze, inaczej umarłbyś z nudów. Albo przygnieciony wielkimi cyckami. – Spojrzała na mnie i widziałem złośliwość w jej oczach.

      – Jesteś naprawdę okropna. – Uśmiechnąłem się.

      A wtedy ona stanęła na palcach i szybko mnie pocałowała. Kiedy chciałem więcej, uciekła ode mnie i zaczęła wkładać buty.

      – To przyjedź jutro po mnie około wpół do szóstej. Daleko mieszka ta cycatka? – Wsunęła szpilki i poprawiła sukienkę.

      Z uwagą śledziłem każdy jej gest. Kiedy zauważyła, że się jej przyglądam, wygładziła materiał na piersiach, wypinając się do przodu.

      Parsknąłem śmiechem.

      – Ma na imię Beata. Mieszka na Karłowicach.

      – Luzik. Pojedziemy, pokażemy, że jesteś napalony na inne cycki, i będziesz miał z głowy. – Klepnęła mnie w ramię. Błyskawicznie złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.

      – A czy jest szansa, że w ramach ciągu dalszego zobaczę te inne cycki, na które jestem napalony? – Wpatrywałem się w jej twarz.

      Molly lekko się uśmiechnęła.

      – Wizualizuj dalej, Wiko. Kto wie? Kto wie…

      – Jak wrócisz do domu? – spytałem, gdy Molly odsunęła się ode mnie.

      – Zaraz zamówię taksę przez apkę. – Wyjęła z torebki komórkę.

      – Dobrze, że nie pożyczasz żadnego auta – zauważyłem z ulgą.

      – Nie dzisiaj. – Wzruszyła ramionami.

      – Dziękuję ci. – Podszedłem bliżej i złapałem ją za rękę. Kciukiem lekko pogładziłem jej palce. – To był naprawdę świetny wieczór.

      Patrzyła na mnie przez chwilę i pokiwała głową.

      – To prawda. Całkiem niezły. Do jutra, Wiko.

      – Do jutra, Melania.

      Nie powinien zwracać się do mnie w ten sposób. Od lat nie używałam imienia Melania. Przypominało mi czasy, których praktycznie już nie pamiętałam. Tak zwracali się do mnie mama i tato… Mama umarła dawno temu, a tato… Też już go nie miałam. Potem, w bidulu i w rodzinach zastępczych, byłam Melką, Lelką, Maliną, Linką. A kiedy Robert i ja… kiedy tamtej nocy przyszłam do jego pokoju na poddaszu, powiedział do mnie:

      – Naprawdę tego chcesz, Molly?

      I tak już zostało. Naprawdę tego chciałam. Do jego pokoju weszła Melania, a wyszła Molly.

      Niedługo potem przekonałam się, że nie ma miłości na tym świecie. I jedyne, co mogę zrobić, to łamać wszelkie zasady i dobrze się bawić.

      Właśnie to robiłam.

      Kiedyś przeczytałam taki cytat: Lepiej zniszczyć własną młodość, niż nic z nią nie zrobić. I bardzo to do mnie przemówiło.

      Poza tym nie lubiłam cofać się, myśleć o tym, co za mną.

      Jednak przy Wiktorze wracało tak wiele wspomnień. Zauważyłam, że nie zależy mi tylko na tym, żeby z niego drwić i patrzeć, jak powoli się ośmiela i przekracza granice. Co, oczywiście, było całkiem zabawne. Zaczynałam coś przy nim czuć, i to mnie kompletnie zaskakiwało, ale i martwiło. Nie chciałam nic czuć. Emocje prowadziły jedynie do cierpienia. A cierpieć tym bardziej nie zamierzałam. Z tym postanowiłam skończyć definitywnie.

      Gdy dotarłam na Łaciarską, było po dwudziestej trzeciej. Spojrzałam w nasze okno, świeciło się światło, zatem Robson był w domu. Nie widziałam się z nim od tamtej pory, kiedy ścięliśmy się w nocy. Nawet mnie to cieszyło, bo wciąż byłam na niego zła. Gdy wchodziłam do bramy, dostałam wiadomość. Spojrzałam na telefon, to był Wiktor.

      Daj znać, czy już jesteś w domu.

      Uśmiechnęłam się pod nosem. Od lat nikt się o mnie nie martwił. To było bardzo dziwne uczucie. Odpisałam:

      Właśnie wchodzę. Czyżbyś się o mnie martwił? :)

      Nie zdążyłam wejść na drugie piętro, kiedy dobiegł mnie dźwięk przychodzącej wiadomości.

      Po prostu chcę zobaczyć twoje cycki.

      Wybuchnęłam śmiechem. Naprawdę coraz bardziej mnie zaskakiwał. Niedobrze… Wysłałam mu wiadomość:

      I to się nazywa motywacja. Dobranoc, Wiko.

      Odpowiedział niemal natychmiast:

      Dobranoc, Melania. Śpij dobrze.

      Pokręciłam głową i westchnęłam. Kiedy weszłam do przedpokoju, zobaczyłam Roberta opartego o framugę drzwi swojego pokoju i wpatrującego się we mnie. Nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy.

      – Widzę, że randka była udana? – W jego głosie słyszałam urazę.

      – A owszem. – Zdjęłam szpilki i odetchnęłam z ulgą.

      – Rozumiem, że wystroiłaś się dla tego Wiktora?

      – Na to wygląda. A ty dzisiaj nie w klubie? – Spojrzałam na przyjaciela badawczo.

      – Bez ciebie to nie to samo.

      – Rozmawiałeś z Alicją? – Poszłam do swojego pokoju, Robson podążył za mną. Odwróciłam się, a on zaczął rozpinać mi sukienkę. Potem wskoczyłam w koszulkę do spania i zdjęłam biustonosz.

      Robert stał oparty o szafę i mierzył mnie wzrokiem. Widziałam, jak jego oczy sondują moje ciało, powoli i sukcesywnie.

      – Już, pogapiłeś się?

      – A nie, jeszcze nie.

      – Dobra, mów, co się dzieje. – Poszłam do salonu i usiadłam na sofie.

      – Spotkałem się z Alą. Powiedziała mi, że mamy różne priorytety. I że rozmawiała ze swoim eks. Chcą spróbować jeszcze raz. – Robson usiadł w fotelu i położył długie nogi na ławie. – Dlatego nie wkurwiaj się na mnie, że bzykam się z Mariettą. Ona przynajmniej nie potraktuje mnie jak gówno.

      Prawie warknęłam.

      – Pamiętaj, że ludzie nie będą cię tak traktować, jeśli sam na to nie pozwolisz. A Marietta to dziwka.

      – W tej chwili nic innego nie potrzebuję, tylko dobrego pieprzenia. A ty myślisz, że skoro odnalazłaś swojego Wikusia, to masz receptę na wszystko?

      Widziałam złość w jego ślicznych niebieskich oczach.

      – Skąd wiesz? – spytałam krótko. Nie było sensu zaprzeczać.

      – Nie jestem głupi. Poczytałem o jego firmie w necie. Pamiętałem, jak się nazywał. To, że nie skończyłem wielkich szkół, nie oznacza, że nie umiem dodać dwóch do dwóch. – Robson zmrużył oczy i wpatrywał się we mnie z napięciem.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком,