Название | Zależna od mafii |
---|---|
Автор произведения | Ada Tulińska |
Жанр | Остросюжетные любовные романы |
Серия | |
Издательство | Остросюжетные любовные романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-66654-94-5 |
– Mogłabym wystawić na aukcję usługę zaprojektowania ogrodu. – Pomachałam mu teczką przed nosem. – Aristow będzie tam osobiście.
Chciałam odwrócić jego i swoją uwagę od napięcia, które między nami narastało. Wziął dokument i zaczął go analizować. Ciemne oczy powoli przesuwały się po tekście.
– Zdążysz załatwić mi mieszkanie, firmę i jakieś odpowiednie ciuchy? – Tu spojrzałam na jedwabną halkę, którą niektórzy chyba mylili z sukienką.
Filip kiwnął głową i wyjął telefon. Kolejne dni minęły jak z bicza strzelił. Siedziałam w spa, zaliczając kolejne zabiegi upiększające i w miarę możliwości czytając Dostojewskiego, Puszkina i Bułhakowa. Miałam wrażenie, że na mojej skórze nie zostawiono ani grama mojego naskórka. Fryzjerka podcięła mi lekko włosy, cmokając nad moimi rozdwojonymi końcówkami. Filip pozostawił jej dokładną instrukcję: włosy mają zostać długie i ma ściąć jedynie to, co konieczne.
– Nie, nie, nie! – Pokręcił z niesmakiem głową, kiedy wyszłam z przymierzalni.
Obróciłam się, a bordowa sukienka boho zawirowała.
– Musisz wyglądać na kobietę z klasą, a nie na podlotka z plaży.
Skrzywiłam się.
– Przede wszystkim muszę się wyróżniać i zwracać na siebie uwagę.
– Cóż, tak. Ale w pozytywny sposób. Następna. – Wrócił wzrokiem do telefonu. Nie wierzyłam, że ze mną tutaj siedzi. Westchnęłam z frustracją i zniknęłam za zasłoną. Założyłam czarną i niepokojąco krótką sukienkę, która ciasno opinała moje ciało. Poprawiłam biust w obawie, że zaraz wyskoczy mi na zewnątrz. Wyszłam z przymierzalni znowu z niezadowoloną miną.
Filip uniósł wzrok i jego źrenice się rozszerzyły.
– Lepiej – mruknął, zatrzymując się na moim biuście.
– Żartujesz? Wyglądam jak stała bywalczyni dzielnicy Czerwonych Latarni, a nie kobieta z klasą. – Obciągnęłam materiał, tak żeby chociaż zasłaniał mi pupę. – To elegancka gala, a nie klub go-go.
Ściągnął usta i wstał. Zniknął między półkami sklepu, widziałam czubek jego głowy, kiedy rozmawiał z ekspedientką. Niewysoka blondynka z czerwonymi policzkami zaczęła szybko przeglądać wieszaki. W końcu wrócili do mnie z kilkoma propozycjami. Dziewczyna natychmiast skrzywiła się ostentacyjnie.
– Brat wybrał dla pani długie suknie z nowej kolekcji – powiedziała niepewnie i podała mi wieszaki.
– Brat? – Uniosłam brwi i spojrzałam na Filipa.
– Nie jestem jej bratem – sprostował natychmiast, a dziewczyna zrobiła rozczarowaną minę.
Miałam ochotę powiedzieć jej, żeby go sobie wzięła.
– Dziękujemy – odrzekłam z kwaśną miną i znowu zniknęłam za kotarą.
Moje dłonie od razu powędrowały do ciemnogranatowej propozycji. Suknia była okazała. Włożyłam ją przez głowę i obciągnęłam na biust. Materiał na brzuchu był lekko przezroczysty, przetkany kilkoma granatowymi tasiemkami, dekolt w serduszko, cienkie ramiączka oplatały moje szczupłe ramiona, matowy tiul spływał swobodnie i bardzo ładnie się układał. Wyglądałam w niej jak cholerna księżniczka, niegrzeczna, seksowna księżniczka. Idealnie pasowała do mojej jasnej cery, nadając mi charakter królowej śniegu.
Wyszłam z przymierzalni, siląc się na poważną minę, jaką robią modelki na wybiegu.
Filip otworzył usta i po chwili je zamknął. W milczącym uznaniu przesunął ciemnymi oczami po całej mojej sylwetce. To był strzał w dziesiątkę.
– Ta chyba jest najlepsza – powiedziałam, odwracając się do lustra. Krój idealnie podkreślał talię i biust.
– Zdecydowanie.
Musieliśmy kupić jeszcze trochę ubrań na moje potencjalne randki z bokserem, ale z pomocą liżącej Filipowi buty sprzedawczyni poszło szybko. Musiałam przyznać, że miała niezłe oko i wychodziła naprzeciw oczekiwaniom klientów.
Dzień aukcji charytatywnej zbliżał się nieubłaganie i zaczęłam się nieco denerwować. No dobra. Bardzo się denerwowałam. Nigdy nie byłam nieśmiała w stosunku do mężczyzn, ale tutaj chodziło o coś innego. W normalnym świecie nawet gdybym mu się nie spodobała, nic przecież by się nie stało. Tutaj miałam tylko jedną szansę, żeby zrobić świetne pierwsze wrażenie, i to mnie frustrowało. Wydawało mi się, że Filip również staje się coraz bardziej nerwowy. Krzyczał na Kena, ochroniarza, którego na własne potrzeby nazywałam Szafą, i Wandę o byle co. Mnie również się dostawało, mimo że starałam się go unikać. Większość czasu spędzałam w swoim pokoju.
W czwartkowy wieczór przyszedł do mnie i tradycyjnie wszedł do środka bez pukania. Poderwałam się z łóżka, jakbym spodziewała się wystrzału z broni.
– Czas, żebyś pokazała mi, co potrafisz – oznajmił sucho i zaczął rozpinać mankiety marynarki.
– Słucham? – Moje serce przyspieszyło. Po ostatnim incydencie w kuchni wydawało mi się, że już odpuści. A jednak nie.
– Zostały dwa dni. Musimy upewnić się, że jesteś dobrze przygotowana. Pod każdym względem – mruknął i zdjął marynarkę. Moje oczy wbiły się w jego opięte szarym materiałem koszuli muskuły i ten widok przyprawił mnie o zawrót głowy. Przełknęłam ślinę i spojrzałam mu z powrotem w twarz.
– Możesz mi zaufać w tej kwestii. Potrafię radzić sobie z mężczyznami. – Skrzyżowałam ręce na piersiach.
– Przekonajmy się – zaproponował chłodnym tonem i zrobił krok w moją stronę.
W odpowiedzi burknęłam coś niezrozumiale.
– Bardzo seksowne, nie ma co – ocenił surowo.
W przypływie frustracji wypuściłam powietrze, a potem uśmiechnęłam się, mam nadzieję, łagodnie. W porządku, chce pokazu, to mu go dam. Byłam ubrana w jedną z halek, które tu dla mnie przygotowano, więc przynajmniej mogłam czuć się seksownie. Zapadła cisza. Robiłam to setki razy w barze, kiedy chciałam się zabawić. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a potem raz jeszcze zjechałam spojrzeniem na jego ciało. Chciałam wyraźnie dać mu do zrozumienia, że mi się podoba. Jego wzrok był nadal gniewny. Odrzuciłam do tyłu włosy i popatrzyłam na niego spod rzęs. Ciało Filipa lekko drgnęło, kiedy moje usta wykrzywiły się w diabelskim uśmieszku.
– I jak mi idzie? – zapytałam ochrypłym głosem.
– Kontynuuj – nakazał, oblizując wargi. Zrobiłam dwa powolne kroki, zmysłowo kołysząc biodrami. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, minęłam go, lekko muskając ramię łokciem. Nim się obejrzałam, złapał mnie za rękę.
– Dokąd to?
– Do baru po drinka – odparłam, niewinnie trzepocząc rzęsami.
– Dobrze. To ci idzie nieźle – ocenił niechętnie. – Teraz mnie pocałuj.
Zerknęłam na jego pełne wargi. Naprawdę niezłe. Po chwili wahania położyłam mu dłoń na piersi. Drżąc, przesunęłam jego rękę na swoje biodro. Zaczął mnie delikatnie masować, oddychając szybciej. Jego dotyk sprawił, że moje sutki stwardniały. Zerknął na nie przelotnie, a potem wrócił do moich ust. Wspięłam się na palce, by zmniejszyć odległość między nami. Był sporo wyższy ode mnie i wiedziałam, że moim zadaniem nie jest pocałowanie go tak po prostu, tylko sprawienie, żeby sam