Zależna od mafii. Ada Tulińska

Читать онлайн.
Название Zależna od mafii
Автор произведения Ada Tulińska
Жанр Остросюжетные любовные романы
Серия
Издательство Остросюжетные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-66654-94-5



Скачать книгу

będę płacić za coś, co mogę mieć za darmo – warknąłem i przyciągnąłem ją do siebie.

      Prychnęła i odsunęła się na długość ramion.

      – Nie.

      – Mogę mieć każdą, i daruj mi tę oczywistość, ale twoja cipka, choćby była najsłodsza na świecie, nie jest tyle warta.

      Po jej szyi zaczął wspinać się ciemniejszy rumieniec.

      – Wobec tego daj mi pracować, żebym mogła oddać te pieniądze w ratach.

      – Pracować? – zapytałem zaskoczony.

      – Tak. Potrzebuję swojego laptopa, jestem w stanie robić dwa, a może nawet trzy projekty tygodniowo. – Przytknęła palec do swoich pełnych jasnych warg. – Co daje jakieś kilka, kilkanaście tysi w miesiącu, jeżeli odłączyłabym się od Paradise Garden.

      Przyglądałem jej się z nieskrywanym zdziwieniem. Chyba nie sądziła, że firma dopiero startująca w branży jest w stanie tyle zarobić. Poza tym były łatwiejsze sposoby na zarobienie takich pieniędzy w krótszym czasie.

      – Ale najpierw chcę znać więcej szczegółów. – Zerknęła na mnie, a jej twarz przybrała zacięty wyraz, jakby właśnie była na rozmowie kwalifikacyjnej i negocjowała swoją stawkę. – Za co mój ojciec wisi ci pieniądze i o jakiej sumie mówimy? Może będę miała wystarczającą zdolność kredytową…

      Podobała mi się myśl, żeby przywiązać ją do siebie na dłużej. Za sprawą długoterminowego układu. Byłem pewien, że nie ma takiej zdolności.

      – Twój ojciec wisi mi pół miliona za ochronę w pudle – odrzekłem i z ekscytacją czekałem na jej reakcję.

      Zamarła, a jej twarz zrobiła się blada jak papier. Niemalże słyszałem, jak w jej głowie rozbrzmiewa pytanie: „Skąd, do cholery, wezmę takie pieniądze?”.

      – Na czym dokładnie polegała ta ochrona i dlaczego tak dużo? – Usilnie próbowała nie stracić pewnej postawy, ale zauważyłem, że jej delikatne dłonie zaczynają się trząść.

      Przygryzłem wargę i napiłem się ponownie ze szklanki. Ta mała nic nie wiedziała o życiu, z niczego nie zdawała sobie sprawy. To było na swój sposób nawet zabawne. Skrzyżowałem ręce na piersi. Chce, więc dobra. Powiem jej wszystko.

      – W więzieniu dochodzi do okropnych rzeczy. Gwałty, wyłudzenia, bijatyki, czasami nawet morderstwa. Świeżynki mają naprawdę przejebane. Jeżeli od razu nie zajmą dobrego miejsca w hierarchii, to po nich. Zaproponowaliśmy twojemu ojcu, że nasi ludzie wewnątrz będą go przed tym wszystkim chronić. Zgodził się, ale odmówił współpracy na miejscu. Liczył się z tym, że po wyjściu będzie musiał odpracować dług.

      – Co to znaczy współpracy na miejscu? – zapytała przerażona.

      – Nie chcesz wiedzieć – warknąłem.

      Julia nie była głupia, zdawała sobie sprawę, że skoro jej ojciec odmówił, musiało to być coś naprawdę strasznego. Oczywiście miała rację. Tym samym ściągnął odpowiedzialność na swoje dzieci.

      – Czemu chcieliście mu „pomóc”? – Zrobiła cudzysłów w powietrzu.

      – Mój ojciec wybiera, komu zaproponować taki układ – przyznałem.

      Julia przestąpiła z nogi na nogę, niepewnie mi się przyglądając.

      – Filip… – Jej głos był miękki i przyjemny. – To jak, zgodzisz się na to? Żebym powoli oddawała pieniądze w ratach? Widywalibyśmy się raz w miesiącu…

      – Nie dasz rady.

      – Dam! Zajmie to kilka lat, ale obiecuję, że spłacę ten dług co do złotówki – upierała się z błyszczącymi z desperacji oczami. Mój wewnętrzny potwór zaklaskał z podniecenia.

      – Skarbie, to tak nie działa. – Pokręciłem głową. – Nie jestem bankiem.

      Westchnęła z frustracją i przeczesała ciemne włosy.

      – Mówiłeś, że mój ojciec dostał kulkę, a Patryk uciekł podczas akcji. Przydziel mi to zadanie. – Jej ton był całkowicie poważny, przez co miałem ochotę się zaśmiać. Dwóch dorosłych facetów nie dało rady z przerzutem narkotyków do dilerów spoza miasta. Na miejscu zjawiły się psy, a stary Piotrowski i jego syn musieli uciekać. Młody zwiał, zostawiając ojca z tyłu. Żałosne.

      – Jesteś śmieszna – prychnąłem. Przez chwilę myślałem, że ze złości zacznie tupać.

      – W takim razie co innego mogę zrobić? – zapytała bezradnie.

      – Zastanowię się.

      ***

      Trzasnąłem ze złością białymi drzwiami wyjściowymi. Rzuciłem ostatnie pełne gniewu spojrzenie na jasną rezydencję mojego ojca i zbiegłem po schodach. Pod pachą trzymałem teczkę z potrzebnymi dokumentami. Długo dyskutowaliśmy o sytuacji tej rodziny, aż w końcu ojciec zaczął tracić cierpliwość. Kazał mi się wziąć w garść i myśleć, zamiast ulegać dużym kobiecym oczom. W końcu znaleźliśmy sposób, w jaki Julia może nam się naprawdę przydać i spłacić dług ojca. Jednak nie byłem do końca zadowolony. Sam nie wiem dlaczego. Julia nadawała się do tego zadania doskonale i istniała szansa, że jak jej się powiedzie, to odda nam pieniądze z nawiązką.

      Wracałem do domu wkurwiony. Teczka spoczywała na przednim siedzeniu mojego matowego mustanga. Miałem ochotę wyrzucić ją przez okno na najbliższym skrzyżowaniu.

      Dość. Nie będę zachowywał się jak zazdrosny gówniarz. Włączyłem radio na cały regulator i uchyliłem okno. Mocne basy The Devil In I pomogły mi odreagować. Gdy podjeżdżałem na podjazd pod moim domem, byłem już całkowicie spokojny.

      Wysiadłem z samochodu, wygładziłem klapy garnituru i przeglądając się w szybie, poprawiłem ręką włosy. To była moja mała obsesja, zawsze musiałem mieć idealną fryzurę.

      Z westchnieniem sięgnąłem po beżową teczkę i zamknąłem drzwi.

      Wszedłem do domu z zaciśniętymi zębami. Julii nie było na dole w salonie, więc poszedłem na górę. Bez pukania otworzyłem drzwi do łazienki, a potem do jej sypialni. Oba pomieszczenia okazały się puste. Moim sercem szarpnął nieprzyjemny skurcz. Jak się okaże, że była na tyle głupia, żeby uciec, nie będę miał wyboru.

      W mojej sypialni również jej nie było. Teczka zaskrzypiała nieprzyjemnie pod naciskiem moich palców. Rzuciłem ją na łóżko i wyciągnąłem z kieszeni telefon. Aleks odebrał po dwóch sygnałach.

      – Tak, szefie?

      – Uciekła. Nie może być daleko. Przyprowadźcie mi ją żywą – syknąłem do telefonu.

      Zostawiłem ją jedynie na kilka godzin. Dom znajdował się na totalnym odludziu za miastem. Teren posesji rozciągał się na dwa kilometry. Nie wiem, jakim cudem mogła wyjść przez bramę, przecież nie znała kodu. Wspięła się na mur? To by było w jej stylu. Trzeba było zainstalować ten pieprzony monitoring albo zostawić ją skutą.

      Spokojnie, znajdą ją, a wtedy pożałuje.

      Postanowiłem zrelaksować się przy szklance whisky na dole i dokładnie przejrzeć dokumenty. Z niechęcią ponownie wziąłem do ręki tę przeklętą teczkę. Kiedy ją znowu przywleką przed moje oblicze, niczym łup wojenny pod tron króla, nie będę miał litości. Nie jestem dobrym człowiekiem. Gdy schodziłem po schodach, dobiegł mnie dźwięk rozsuwanych drzwi tarasowych i odgłos delikatnych kroków.

      Spojrzałem ponad poręczą w stronę salonu. Julia, ubrana w jedną z seksownych sukienek, które jej kupiłem, i z narzuconym na ramiona kocem, właśnie weszła do środka i od razu skierowała się do kuchni,