Название | Dream again |
---|---|
Автор произведения | Mona Kasten |
Жанр | Книги для детей: прочее |
Серия | |
Издательство | Книги для детей: прочее |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-7686-905-6 |
Blake trzymał mnie na uwięzi swoim spojrzeniem. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wzbierały we mnie najróżniejsze emocje i wspomnienia. Czułam, jak przenika mnie jak prąd przeszłość, ale i wściekłość. Wściekłość o to, jak mnie traktuje. Wściekłość, że musiałam tego w nocy słuchać. Jednocześnie wiedziałam doskonale, że nie mam prawa do tego gniewu. A jednak nie potrafiłam nad nim zapanować, zżerał mnie od środka. I to właśnie on sprawił, że powiedziałam:
– W ogóle cię nie poznaję.
Blake ledwie zauważalnie zesztywniał. Po chwili zmarszczył czoło.
– I kto to mówi.
Nie zawracałam sobie głowy tym, by wyjąć łyżkę z garnka. Odwróciłam się do niego.
– Co to niby ma znaczyć?
– Przecież to ty zmieniłaś się nie do poznania – odparł. Miałam wrażenie, że od dawna czekał na okazję, by mi to rzucić w twarz. – Dawniej nie zrezygnowałabyś tak po prostu ze swoich marzeń. A teraz? Przyjeżdżasz tutaj i sprzedajesz ukochane rzeczy, bo najwyraźniej nie masz za co żyć. Pewnie wydałaś pieniądze na operację, zamiast dalej walczyć o marzenia.
Cisza.
Otaczała mnie ogłuszająca cisza.
A potem w mojej głowie pojawił się jakiś przenikliwy dźwięk. Narastał z każdą chwilą, aż w końcu nie słyszałam już nic innego. Czułam tylko drżenie rąk, pulsowanie krwi w skroniach i płomień, który wypełzł mi na policzki.
– Słucham? – Mój głos drżał tak bardzo, że sama z trudem rozumiałam, co mówię. Serce biło jak oszalałe, miałam wrażenie, że coś oddziela mnie od rzeczywistości jak wata owinięta wokół mojej głowy. Blake cały czas tylko przyglądał mi się tym spojrzeniem bez wyrazu, które najwyraźniej opanował do perfekcji.
– Przecież mówię tylko prawdę.
Musiałam odwrócić wzrok, bo bałam się, że go uderzę. Wpatrywałam się w moją owsiankę i starałam się zapanować nad emocjami. Niestety, nie wyszło mi to najlepiej. Im dłużej koło siebie staliśmy, w tym większy wpadałam dygot. Moja wściekłość przybierała na sile, aż w końcu wypełniła mnie całkiem.
– Co ty sobie właściwie wyobrażasz? – wydusiłam. I wreszcie znowu na niego spojrzałam. Blake otwierał już usta, jednak nie dopuściłam go do głosu. – Fakt, że cię zostawiłam, nie daje ci prawa, by traktować mnie w ten sposób. – Z satysfakcją dostrzegłam, jak tym razem to on się skulił. Jednocześnie poczułam pieczenie pod powiekami, na którym panowałam z najwyższym wysiłkiem. Odchrząknęłam i mówiłam dalej: – Nie masz pojęcia, co przeżyłam w ciągu ostatnich miesięcy. Jeśli o mnie chodzi, możesz do końca świata wypominać mi, że z tobą zerwałam, ale nie pozwolę, żebyś mnie dalej tak traktował.
Szczęka mu drżała, tak mocno zaciskał zęby.
– A skoro tak bardzo cię to interesuje, że ciągle do tego wracasz: tak, wyglądam inaczej. Ale to nie jest twoja sprawa. Ani to, ani reszta mojego ciała. Więc przestań robić mi z życia piekło, ty zarozumiały dupku.
Skończyłam bez tchu. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Drżały mi mięśnie, oby tylko Blake tego nie widział.
Nawet nie drgnął. Nie wiedziałam, z wściekłości czy z innego powodu. A potem odwrócił się ode mnie i spojrzał w kierunku saloniku.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że otacza nas cisza jak makiem zasiał. Odwróciłam się przez ramię. Otis, Cam i mój brat patrzyli na nas szeroko otwartymi oczami.
Przeszył mnie lodowaty dreszcz. Nagle nie mogłam już dłużej zapanować nad pieczeniem pod powiekami.
Najszybciej jak się dało odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z kuchni. Pobiegłam do pokoju gościnnego, zatrzasnęłam za sobą drzwi, zanim Blake albo ktokolwiek inny powiedziałby coś, co kompletnie wyprowadziłoby mnie z równowagi.
– Pierwsze dwie godziny treningu są za darmo, później podpiszemy kontrakt i opracujemy wspólnie plan, który pomoże ci zrealizować założone cele – paplała trenerka. – Tu masz kartę wejściową. Przebieralnie są w piwnicy. – Wskazała schody po drugiej stronie recepcji.
– Dzięki. – Wzięłam od niej kartę.
– Miłego treningu!
Posłałam jej promienny uśmiech, a potem zbiegłam do piwnicy. Włożyłam rzeczy do szafki, zamknęłam ją i ruszyłam korytarzem do sali treningowej.
Kiedy po spięciu z Blakiem uciekłam do swojego pokoju, przez kilka minut krążyłam po nim jak tygrysica w klatce, a potem przebrałam się w sportowe ciuchy. Wymknęłam się drzwiami na werandę i ruszyłam do pobliskiego studia fitness.
Nie wytrzymałabym ani minuty dłużej w domu mojego brata. W tej chwili po prostu nie mogłam przebywać z Blakiem pod jednym dachem. Chciałam zapomnieć, że zarówno miniona noc, jak i nasze spięcie w kuchni w ogóle miały miejsce. A pierwszy darmowy trening oferowany przez klub nadawał się do tego celu znakomicie. Zdecydowałam się na zajęcia jogi, w nadziei, że dzięki temu zdołam się trochę uspokoić i złapać dystans do rzeczywistości.
Weszłam do pomieszczenia, w którym inni uczestnicy siedzieli już na matach na podłodze. Ja także rozłożyłam matę na ziemi i rozejrzałam się dookoła. Kilka siwych pań i panów rozmawiało z przejęciem. Wyglądało na to, że jest tu, oprócz mnie, tylko jedna osoba w moim wieku. Typ miał starannie ułożone jasne włosy i uśmiechnął się, gdy pochwycił mój wzrok. Spontanicznie podeszłam do niego i rozłożyłam matę tuż obok. Zaczęłam się rozciągać. Wyprostowałam ramiona, dotknęłam dłońmi palców u nóg, zamknęłam oczy. Po kilku głębokich oddechach w tej pozycji wyprostowałam się i zobaczyłam, że typ naśladuje moje ruchy. Zachciało mi się śmiać. Ale tylko przez ułamek sekundy. W głowie wciąż miałam Blake’a i jego pogardliwe komentarze.
Jasne, zdawałam sobie sprawę, że zraniłam go, kiedy się z nim rozstałam. Ale nie miał prawa tak mnie traktować. I bez tego miałam wystarczająco dużo na głowie, zwłaszcza biorąc pod uwagę wszystko, co się wydarzyło w Los Angeles. Nie miałam siły jeszcze i na jego otwartą nienawiść. Nagle przypomniałam sobie odgłosy docierające wczoraj w nocy z jego pokoju i zrobiło mi się niedobrze.
– Wszystko w porządku? – zapytał ładniutki koleś koło mnie.
Posłałam mu pytające spojrzenie.
Podniósł rękę i zrobił taki gest, jakby chciał obrysować moją twarz.
– Jesteś trochę blada.
Z trudem przełknęłam ślinę.
– Mam za sobą ciężki tydzień.
– Witaj w klubie.
– Joga na pewno dobrze nam zrobi – stwierdziłam z większym optymizmem, niż by to wynikało z mojego samopoczucia.
– Po ostatnich zajęciach miałem skurcz w łydce. Do tej pory nie jestem pewien, czy dobrze zrobiłem, wracając tutaj.
– Wydaje mi się, że wiele osób ma skurcze, tylko nikt się do tego nie przyznaje.
– Naprawdę tak uważasz?
Skinęłam głową i wyciągnęłam ręce do góry.
– Kiedy mieszkałam w Los Angeles, chodziłam na zajęcia jogi na świeżym powietrzu. Wszyscy udawali, że niby łączą się z naturą, ale gdy