Krzyżacy. Генрик Сенкевич

Читать онлайн.
Название Krzyżacy
Автор произведения Генрик Сенкевич
Жанр Зарубежная классика
Серия
Издательство Зарубежная классика
Год выпуска 0
isbn



Скачать книгу

type="note">1051, od której z daleka bił zapach słodu1052 i chmielu.

      – Patrzcie!… mówi jakoby z beczki! – zawołał opat. – Hej, ty kudłaty! A czego do konwi zaglądasz? Łaciny tam na dnie nie znajdziesz.

      – Ja też nie łaciny szukam, jedno piwa, którego nie mogę naleźć.

      Opat zaś zwrócił się do Zbyszka, który ze zdziwieniem spoglądał na tych dworzan, i rzekł:

      – Wszystko to clerici scholares1053, choć każdy wolał prasnąć książkę, a chycić1054 lutnię1055 i z nią włóczyć się po świecie. Przygarnąłem ich i żywię, bo cóż mam robić? Nicponie i powsinogi wierutne, ale umieją śpiewać i trochę służby Bożej liznęli, więc mam z nich przy kościele pożytek, a w potrzebie i obronę, bo niektórzy sierdzite1056 pachołki! Ten tu pątnik prawi, że był w Ziemi Świętej, ale próżno byś go pytał o jakowe morza alibo kraje, bo on tego nawet nie wie, jak cesarzowi greckiemu na imię i w którym mieście mieszka.

      – Wiedziałem – odrzekł ochrypłym głosem pątnik – ale jak mnie wzięła frybra1057 na Dunaju trząść, tak i wszystko wytrzęsła.

      – Najbardziej się mieczom dziwuję – rzekł Zbyszko – bo takich nigdy u wędrownych kleryków nie widziałem.

      – Im wolno – rzekł opat – gdyż nie mają święceń, a że ja także kord1058 przy boku noszę, to nie dziwota. Rok temu pozwałem Wilka z Brzozowej na udeptaną ziemie o te bory, przez któreście przejeżdżali do Bogdańca. Nie stawił się…

      – Jakoże miał duchownemu stawać? – przerwał Zych.

      Na to zaperzył się1059 opat i uderzywszy pięścią w stół, zawołał:

      – Gdym we zbroi, to ja nie ksiądz, jeno ślachcic!… A on nie stanął, bo mnie wolał z pachołkami nocą w Tulczy najechać. Ot, dlaczego kord przy boku noszę!… Omnes leges, omniaque iura vim vi repellere cunctisque sese defensare permittunt!1060 Ot, dlaczego i im dałem miecze.

      Umilkli, zasłyszawszy łacinę, Zych, Maćko i Zbyszko i schylili głowy przed mądrością opata, gdyż żaden ni jednego słowa nie wyrozumiał; on zaś toczył jeszcze czas jakiś wokoło gniewnymi oczyma, a wreszcie rzekł:

      – Kto go wie, czy on i tu na mnie napadnie?

      – Owa! niech jeno napadnie – zawołali wędrowni klerycy, chwytając za rękojeść mieczów.

      – A niechby napadł! Cni się1061 już i mnie bez bitki.

      – Nie uczyni on tego – rzekł Zych – prędzej z pokłonem i zgodą przyjdzie. Borów się już wyrzekł, a o syna mu chodzi… Wiecie!… Ale niedoczekanie jego!…

      Tymczasem opat uspokoił się i rzekł:

      – Młodego Wilka widziałem, jako pił z Cztanem z Rogowa w gospodzie w Krześni. Nie uznali1062 nas zrazu, było ciemno – i precz1063 uradzali o Jagience.

      Tu zwrócił się do Zbyszka:

      – I o tobie.

      – A oni czego ode mnie chcieli?

      – Oni od ciebie niczego nie chcieli, jeno nie po myśli im to, iż jest w pobliżu Zgorzelic trzeci. Tak tedy mówi Cztan do Wilka: „Jak mu skórę wygarbuję1064, to przestanie być gładki”. A Wilk mówi: „Może się nas będzie bojał1065, a nie, to mu gnaty w mig połamię!” A potem poczęli się obaj upewniać, że się będziesz bojał.

      Usłyszawszy to, Maćko spojrzał na Zycha, Zych na niego, i oblicza obu przybrały wyraz chytry i radosny. Żaden nie był pewny, czy opat słyszał istotnie taką rozmowę, czy też zmyśla dlatego jedynie, by Zbyszkowi dodać bodźca; natomiast rozumieli obaj, a zwłaszcza znając dobrze Zbyszka Maćko, że nie było na świecie lepszego sposobu, aby go popchnąć do Jagienki.

      A opat jakby umyślnie dodał:

      – I po prawdzie, morowe to chłopy!…

      Zbyszko zaś nie pokazał po sobie nic, tylko począł pytać Zycha jakimś jakby nieswoim głosem:

      – A to jutro niedziela?

      – Niedziela.

      – Na mszę świętą zaś pojedziecie?

      – Ano!…

      – Dokąd? do Krześni?

      – Bo najbliżej. Gdzieżbyśmy jechali?

      – No, to dobrze!

      Rozdział szesnasty

      Zbyszko, dogoniwszy Zycha i Jagienkę jadących w towarzystwie opata1066 i jego kleryków do Krześni, przyłączył się do nich i jechał razem, chodziło mu bowiem o to, by dowieść opatowi, że się ni Wilka z Brzozowej, ni Cztana z Rogowa nie lęka i chować się przed nimi nie myśli. Zdziwiła go znów w pierwszej chwili uroda Jagienki, bo chociaż nieraz widywał ją i w Zgorzelicach, i w Bogdańcu przybraną pięknie do gości, ale nigdy tak, jak teraz do kościoła. Odzież miała z czerwonego sukna podbitą gronostajami1067, czerwone rękawiczki i gronostajowy, naszyty złotem kapturek na głowie, spod którego wysuwały się na ramiona dwa warkocze. Nie siedziała też na koniu po męsku, ale na wysokim siodle z poręczą i z ławeczką pod stopy, które ledwie było widać spod długiej i ułożonej w równe zagiętki spódnicy. Zychowi, który pozwalał dziewczynie ubierać się w domu w kożuch i jałowicze1068 buty, chodziło o to, by przed kościołem każdy poznał, iż przyjechała nie córka byle szarego włodyczki1069 albo ścieciałki1070, lecz panna z możnego rycerskiego domu. W tym celu konia jej prowadziło dwóch wyrostków1071, przybranych od dołu obcisło, od góry w buchaste1072 szaty, jakie nosili zwykle paziowie. Czterech dworskich ludzi jechało z tyłu, a z nimi opatowi klerycy, z kordami1073 i lutniami1074 przy pasach. Zbyszko podziwiał wielce cały orszak, szczególnie zaś Jagienkę, wyglądającą jak obrazek, i opata, który w czerwieni i z olbrzymimi rękawami u sukni wydawał mu się jak jaki podróżujący książę. Najskromniej ze wszystkich przybrany był sam Zych, który dbał o okazałość dla innych, dla siebie zaś tylko o wesołość i śpiewanie.

      Zrównawszy się, jechali w szeregu: opat, Jagienka, Zbyszko i Zych. Opat z początku kazał śpiewać nabożne pieśni swoim szpylmanom1075 – później atoli1076, mając ich dosyć, począł rozmawiać ze Zbyszkiem, który z uśmiechem spoglądał na jego potężny kord, nie mniejszy od dwuręcznych niemieckich brzeszczotów.

      – Widzę – rzekł z powagą – że cudujesz



<p>1052</p>

słód – skiełkowane i wysuszone ziarna zbóż, jeden z surowców do produkcji piwa. [przypis edytorski]

<p>1053</p>

clerici scholares (łac. forma M. lm.) – klerycy-studenci. [przypis edytorski]

<p>1054</p>

chycić – dziś popr.: chwycić. [przypis edytorski]

<p>1055</p>

lutnia (muz.) – dawny instrument strunowy szarpany. [przypis edytorski]

<p>1056</p>

sierdzity a. sierdzisty – groźny. [przypis edytorski]

<p>1057</p>

frybra (daw.) – febra, gorączka. [przypis edytorski]

<p>1058</p>

kord – krótki miecz. [przypis edytorski]

<p>1059</p>

zaperzyć się – unieść się gniewem. [przypis edytorski]

<p>1060</p>

Omnes leges, omniaque iura vim vi repellere cunctisque sese defensare permittunt! (łac.) – Wszystkie prawa i zwyczaje pozwalają siłę odpierać siłą, oraz się bronić. [przypis edytorski]

<p>1061</p>

cnić się (daw.) – tęsknić za czymś, martwić się, nudzić. [przypis edytorski]

<p>1062</p>

uznać – tu: poznać. [przypis edytorski]

<p>1063</p>

precz – tu chyba: dalej. [przypis edytorski]

<p>1064</p>

garbować skórę – preparować skórę zwierzęcą tak, by była odporniejsza na warunki pogodowe. Tu przen. pobić. [przypis edytorski]

<p>1065</p>

bojać się – dziś popr.: bać się. [przypis edytorski]

<p>1066</p>

opat – przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym. [przypis edytorski]

<p>1067</p>

gronostaj – mały ssak z rodziny łasicowatych a. cenne futro z niego. [przypis edytorski]

<p>1068</p>

jałowica – jałówka, młoda krowa. [przypis edytorski]

<p>1069</p>

włodyczka a. włodyka – rycerz, zwłaszcza niemajętny lub bez pełni praw rycerskich. [przypis edytorski]

<p>1070</p>

ścierciałka – skartabella (od łac.) ex carta belli, prawem wojny, szlachcic bez pełni praw stanowych. [przypis edytorski]

<p>1071</p>

wyrostek (daw.) – chłopak. [przypis edytorski]

<p>1072</p>

buchasty (daw.) – szeroki, worowaty. [przypis edytorski]

<p>1073</p>

kord – krótki miecz. [przypis edytorski]

<p>1074</p>

lutnia (muz.) – dawny instrument strunowy szarpany. [przypis edytorski]

<p>1075</p>

szpylman a. szpilman (z niem.) – muzyk, grajek. [przypis edytorski]

<p>1076</p>

atoli (daw.) – jednak. [przypis edytorski]