Ogniem i mieczem, tom pierwszy. Генрик Сенкевич

Читать онлайн.
Название Ogniem i mieczem, tom pierwszy
Автор произведения Генрик Сенкевич
Жанр Повести
Серия
Издательство Повести
Год выпуска 0
isbn



Скачать книгу

pan Skrzetuski, z zakrwawioną twarzą, ze strzałą utkwioną aż po brzechwę w lewym ramieniu, i bronił się z wściekłością. Postać jego wydawała się olbrzymią wśród otaczającego go tłumu, szabla migotała jak błyskawica. Uderzeniom odpowiadały jęki i wycie. Wachmistrz z drugim semenem pilnowali mu obu boków i tłum cofał się chwilami z przerażeniem przed tą trójką, ale pchany z tyłu, pchał się sam i marł pod ciosami szabel.

      – Żywych brać do atamana! Do atamana! – wrzeszczały głosy w tłumie. – Poddaj się!

      Ale pan Skrzetuski poddawał się już tylko Bogu, bo oto pobladł nagle, zachwiał się i runął na dno statku.

      – Proszczaj, bat'ku903! – ryknął z rozpaczą wachmistrz.

      Ale po chwili padł także. Ruchliwa masa napastników pokryła czajki zupełnie.

      Rozdział XI

      W chacie kantarzeja904 wojskowego na przedmieściu Hassan-Basza w Siczy905 siedziało przy stole dwóch Zaporożców pokrzepiając się palanką906 z prosa, którą czerpali ustawicznie z drewnianego szaflika stojącego na środku stołu. Jeden, stary, już prawie zgrzybiały, był to Fyłyp Zachar, sam kantarzej, drugi Anton Tatarczuk, ataman czehryńskiego907 kurzenia908, człowiek około lat czterdziestu, wysoki, silny, z dzikim wyrazem twarzy i skośnymi, tatarskimi oczyma. Obaj mówili z sobą z cicha, jakby w obawie, żeby ich kto nie podsłuchał.

      – Więc to dziś? – spytał kantarzej.

      – Ledwie nie zaraz – odpowiedział Tatarczuk. – Czekają tylko na koszowego909 i Tuhaj-beja, który z samym Chmielem pojechał na Bazawłuk910, bo tam stoi orda. „Towarzystwo” zebrało się już na majdanie, a kurzeniowi jeszcze przed wieczorem zbiorą się na radę. Nim noc nastanie, będzie wszystko wiadomo.

      – Hm! może być źle! – mruknął stary Fyłyp Zachar.

      – Słysz, kantarzeju, a ty widział, że było pismo i do mnie?

      – Jużci, widziałem, bom sam listy odnosił do koszowego, a jam człowiek piśmienny. Znaleźli przy Lachu trzy pisma; jedno do samego koszowego, drugie do ciebie, trzecie do młodego Barabasza. Wszyscy już w Siczy wiedzą o tym.

      – A kto pisał? nie wiesz?

      – Do koszowego pisał książę, bo na liście była pieczęć, kto do was, nie wiadomo.

      – Sochroni Bih911!

      – Jeślić cię tam jawnie przyjacielem Lachów nie nazywają, to nic nie będzie.

      – Sochroni Bih! – powtórzył Tatarczuk.

      – Widać się poczuwasz.

      – Tfu! Do niczego się nie poczuwam.

      – Może też koszowy wszystkie listy skręci, bo mu i o własny łeb chodzi. Było tak dobrze do niego pismo jak do was.

      – A może.

      – Ale jeśli się poczuwasz, to…

      Tu stary kantarzej zniżył głos jeszcze bardziej:

      – Uchodź!

      – Ale jak? I gdzie? – pytał niespokojnie Tatarczuk. – Koszowy na wszystkich ostrowach straż postawił, żeby się nikt do Lachów nie wymknął i nie dał znać, co się dzieje. Na Bazawłuku pilnują Tatarzy. Ryba się nie przeciśnie, ptak nie przeleci.

      – To się skryj w samej Siczy912, gdzie możesz.

      – Znajdą. Chyba ty mnie schowasz między beczkami w bazarze? Ty mój krewniak!

      – I brata rodzonego nie chowałbym. Boisz się śmierci, to się upij; pijany ani poczujesz.

      – A może w listach nic nie ma?

      – Może…

      – Ot, bieda! ot, bieda! – rzekł Tatarczuk. – Nie poczuwam się do niczego. Ja dobry mołojec913, Lachom wróg. Ale choćby i nic w liście nie było, czort wie, co Lach powie przed radą? Może mnie zgubić.

      – To serdyty914 Lach; on nic nie powie!

      – Byłeś dziś u niego?

      – Byłem. Pomazałem mu rany dziegciem915; nalałem gorzałki z popiołem w gardło. Będzie zdrów. To serdyty Lach! Mówią, że Tatarów narznął na Chortycy, nim go wzięli, jak świń. Ty o Lacha bądź spokojny.

      Ponury odgłos kotłów, w które bito na koszowym majdanie, przerwał dalszą rozmowę. Tatarczuk, usłyszawszy ten odgłos, drgnął i zerwał się na równe nogi. Nadzwyczajny niepokój malował się w jego twarzy i ruchach.

      – Biją wezwanie na radę – rzekł łowiąc ustami oddech. – Sochroni Bih! Ty, Fyłyp, nie mów, o czym ja z tobą tu gadał. Sochroni Bih!

      To rzekłszy Tatarczuk chwycił szaflik z palanką, przechylił go obiema rękoma do ust i pił, pił, jakby chciał się na śmierć zapić.

      – Chodźmy! – rzekł kantarzej.

      Odgłos kotłów huczał coraz donośniej.

      Wyszli. Przedmieście Hassan-Basza oddzielone było od majdanu tylko wałem opasującym kosz916 właściwy i bramą z wysoką basztą, na której widać było paszcze zatoczonych dział. W środku przedmieścia stał dom kantarzeja i chaty atamanów kramnych, naokół zaś dość obszernego placu szopy, w których mieściły się kramy. Były to w ogóle nędzne budowy klecone z bierwion dębowych, których w obfitości dostarczała Chortyca917, a poszyte gałęziami i oczeretem918. Same chaty, nie wyłączając kantarzejowej, podobniejsze były do szałasów, bo tylko dachy ich wznosiły się nad ziemią. Dachy te były czarne i zakopcone, gdyż jeśli w chacie palono ogień, dym wydobywał się nie tylko górnym otworem dachu, ale i przez całe poszycie, a wówczas można było mniemać, że to nie chata, jeno kupa gałęzi i oczeretów, w której wytapiają smołę. W chatach panowała wieczna ciemność, dlatego podtrzymywano w nich ustawicznie ogień z łuczywa i ze skarp dębowych. Szop kramnych było kilkadziesiąt i dzieliły się na kurzeniowe, to jest stanowiące własność pojedynczych kurzeniów, i gościnne, w których w chwilach spokoju handlowali niekiedy Tatarzy i Wołosi919, jedni skórami, tkaninami wschodnimi, bronią i wszelkiego rodzaju zdobyczą, inni przeważnie winem. Ale gościnne kramy rzadko były zajęte, gdyż kupno zmieniało się najczęściej w tym dzikim gnieździe na rabunek, od którego kantarzej ani kramni atamanowie nie mogli tłumów powstrzymać. Między szopami stało także trzydzieści ośm920 szynków kurzeniowych, a przed nimi leżeli zawsze wśród śmieci, wiórów, kłód dębowych i kup końskiego nawozu półmartwi z przepicia się Zaporożcy, jedni w kamiennym śnie pogrążeni, drudzy z pianą na ustach, w konwulsjach lub atakach delirium. Inni, półpijani, wyjąc kozackie pieśni, spluwając, bijąc się lub całując, przeklinając kozaczy los lub płacząc na kozaczą biedę, deptali po głowach i piersiach leżących. Dopiero z chwilą gdy wyruszyła jaka wyprawa na Tatarów lub Ruś, nakazywano trzeźwość i wówczas należących do wyprawy śmiercią karano za pijaństwo. Ale w zwykłych czasach, zwłaszcza na Kramnym Bazarze, prawie wszyscy



<p>903</p>

Proszczaj, bat'ku (ukr.) – żegnaj, ojcze. [przypis redakcyjny]

<p>904</p>

kantarzej – urzędnik wojskowy na Zaporożu, czuwający nad miarami i wagami w kramach na Kramnym Bazarze w Siczy. [przypis autorski]

<p>905</p>

Sicz Zaporoska – wędrowna stolica Kozaków Zaporoskich, obóz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru. [przypis redakcyjny]

<p>906</p>

palanka – wódka, gorzałka. [przypis redakcyjny]

<p>907</p>

Czehryn a. Czehryń (ukr. Czyhyryn) – miasto na środkowej Ukrainie, położone nad Taśminą, dopływem środkowego Dniepru, jedna z najdalej wysuniętych twierdz Rzeczypospolitej. [przypis redakcyjny]

<p>908</p>

kurzeń a. kureń – oddział kozacki. [przypis redakcyjny]

<p>909</p>

ataman koszowy – ataman koszowy rządził na Zaporożu w czasie pokoju, miał też obowiązek przygotować Sicz do wojny. [przypis redakcyjny]

<p>910</p>

Bazawłuk – wyspa na Dnieprze u ujścia rzek Bazawłuk i Czortomłyk (Czertomelik), siedziba Kozaków, w XX w. zatopiona podczas tworzenia Zalewu Kachowskiego. [przypis redakcyjny]

<p>911</p>

Sochroni Bih (ukr.) – uchowaj Boże. [przypis redakcyjny]

<p>912</p>

Sicz Zaporoska – wędrowna stolica Kozaków Zaporoskich, obóz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru. [przypis redakcyjny]

<p>913</p>

mołojec (ukr.) – młody, dzielny mężczyzna, zuch; tu: młody żołnierz w wojsku kozackim. [przypis edytorski]

<p>914</p>

serdyty (ukr.) – twardy, gniewny, zacięty. [przypis redakcyjny]

<p>915</p>

dziegieć – lepka, gorzka substancja pochodzenia roślinnego, używana jako smar, klej, impregnat, lek przeciw chorobom skóry i in. [przypis redakcyjny]

<p>916</p>

kosz – obóz warowny. [przypis redakcyjny]

<p>917</p>

Chortyca – największa wyspa na Dnieprze, na wysokości dzisiejszego miasta Zaporoża, w XVII w. na Chortycy znajdował się ośrodek Kozaków rejestrowych. [przypis redakcyjny]

<p>918</p>

oczeret (ukr.) – trzcina. [przypis redakcyjny]

<p>919</p>

Wołoch – człowiek pochodzący z Wołoszczyzny; Wołoszczyzna – państwo na terenach dzisiejszej płd. Rumunii, rządzone przez hospodara i zależne od Imperium Osmańskiego. [przypis redakcyjny]

<p>920</p>

ośm (starop.) – osiem. [przypis redakcyjny]