Wybór Crossa. Sylvia Day

Читать онлайн.
Название Wybór Crossa
Автор произведения Sylvia Day
Жанр Эротика, Секс
Серия
Издательство Эротика, Секс
Год выпуска 0
isbn 9788381395656



Скачать книгу

      – To się rozumie samo przez się.

      – Wiem. Dziękuję.

      Wyszedł z gabinetu, a ja usiadłem w fotelu. W przeszłości w moim życiu było wiele kobiet. Teraz te dawne związki zagrażały naszemu małżeństwu. Kobiety, z którymi sypiałem, były agresywne z natury, więc musiałem je trzymać krótko. Tylko Evie pozwalałem dominować i nie mogłem się nią nasycić.

      Rozłąka z nią wiele mnie kosztowała.

      – Czeka zespół od Envoya – zaanonsował Scott przez interkom.

      – Wpuść ich.

      *

      Brnąłem przez dzień pracy, odwalając wpisane do terminarza obowiązki i inicjując kolejne zadania. Miałem do załatwienia mnóstwo spraw, zanim będę mógł zrobić sobie wolne u boku Evy. Nasz jednodniowy wyjazd poślubny był cudowny, ale o wiele za krótki. Chciałem z nią spędzić co najmniej dwa tygodnie, a najchętniej cały miesiąc. Gdzieś z dala od obowiązków i innych zadań, gdzie miałbym ją wyłącznie dla siebie i nikt by nam nie przeszkadzał.

      Smartfon na biurku zawibrował. Rzuciłem okiem na ekran i ze zdumieniem ujrzałem twarz mojej siostry. Wysłałem wcześniej do Ireland SMS-a, by powiadomić ją o moich zaręczynach. Odpowiedziała w krótkich i prostych słowach: „Rany! Ale czad! Gratulacje, bracie!”.

      Ledwo zdążyłem się odezwać, a już mi przerwała:

      – Jestem kurewsko podekscytowana! – ryknęła, zmuszając mnie, bym odsunął telefon od ucha.

      – Nie wyrażaj się.

      – Żartujesz? Mam siedemnaście lat. Nie siedem. To fantastyczne. Zawsze chciałam mieć siostrę, ale bałam się, że posiwieję, zanim ty i Christopher przestaniecie skakać z kwiatka na kwiatek i wreszcie się ustatkujecie.

      Opadłem na oparcie fotela.

      – Żyję, by służyć innym.

      – Aha, właśnie. Dobrze zrobiłeś. Eva cię przy sobie utrzyma.

      – Tak. Wiem.

      – Dzięki niej mogę z tobą teraz pogadać. A to zawsze dobrze mi robi.

      Poczułem ucisk w piersi i odczekałem chwilę, nim udało mi się odpowiedzieć lekkim tonem.

      – Ciekawe, bo ja także to lubię.

      – No, właśnie. I tak być powinno. – Ściszyła głos. – Słyszałam, że mama nie dawała jej żyć. Powiedziała tacie, że przyszła do twojej pracy i że pokłóciliście się czy coś w tym rodzaju. Według mnie jest o ciebie zazdrosna. Przejdzie jej.

      – Nie martw się. Wszystko jest w porządku.

      – Wiem. Tylko wkurza mnie, że musiała to zrobić akurat dzisiaj. Tak czy siak, jestem strasznie rozemocjonowana, i chciałam, żebyś o tym wiedział.

      – Dziękuję.

      – Ale nie będę sypać kwiatków na ślubie. Jestem na to za stara. Chętnie zostałabym druhną. Albo choćby drużbą pana młodego. Cokolwiek. Wystarczy słowo.

      – Dobrze. Przekażę to Evie.

      Gdy rozłączyłem się, na wewnętrznej linii rozległ się głos Scotta.

      – Przyszła panna Tramell – zaanonsował, a ja zorientowałem się, że jest okropnie późno. – I na wszelki wypadek przypominam, że za pięć minut ma pan wideokonferencję z zespołem programistów w Kalifornii.

      Wstając od biurka, ujrzałem Evę wychodzącą zza rogu korytarza. Mógłbym się jej przyglądać całymi godzinami. Kołysała biodrami w taki sposób, że natychmiast nabierałem ochoty, by się z nią pieprzyć. Głowę nosiła wysoko, tłumiąc wszelką chęć dominacji z mojej strony.

      Zapragnąłem chwycić ją za koński ogon, ucałować jej usta i przywrzeć do niej. Zupełnie jak wtedy, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Od tamtej chwili było tak zawsze.

      – Wyślij zespołowi propozycję prezentacji – powiedziałem, zwracając się do Scotta. – Zawiadom ich, że zaraz się nimi zajmę.

      – Tak, proszę pana.

      Eva weszła do biura.

      – Jak minął dzień, Evo?

      Obeszła biurko i chwyciła mój krawat. Natychmiast poczułem wzwód i zapomniałem o całym świecie.

      – Cholernie cię kocham – oznajmiła, zanim zdążyłem nakryć jej usta wargami.

      Objąłem ją w talii, a drugą ręką wymacałem pilot regulujący stopień matowości szyby. W tym czasie Eva całowała mnie zachłannie. Zawładnęła mną bez reszty.

      Po ciężkim dniu potrzebowałem właśnie tego – jej niewątpliwej zaborczości. Przygarnąłem ją bliżej, obróciłem się i przysiadłem na brzeżku biurka, wciągając ją między uda. Tak było bezpieczniej, bo, prawdę powiedziawszy, zmiękły mi kolana.

      Sprawiły to jej pocałunki. Mój trener nie potrafił tego osiągnąć nawet po trzech godzinach wycisku.

      Czując narastającą żądzę, syciłem się, wdychając delikatną woń jej perfum oraz właściwy jej prowokujący zapach, który mnie odurzał. Czułem na wargach łagodne i wilgotne usta Evy, domagające się mnie w najsubtelniejszy ze sposobów. Polizała mnie delikatnie, smakując żartobliwie, pobudzając.

      Całowała mnie tak, jakby nigdy nie kosztowała nic równie wybornego, jakby wreszcie odnalazła utęskniony smakołyk i całkowicie się od niego uzależniła. Odczuwałem wtedy rozkoszne podniecenie. Pocałunki Evy stały się dla mnie niezbędne. Żyłem po to, by mnie całowała. Wiedziałem wtedy, że jestem we właściwym miejscu i wszystko nabierało sensu.

      Odchyliła głowę do tyłu i wydała cichy jęk rozkoszy, wprost w moje usta. Poddała mi się bez reszty. Zatopiła palce w moich włosach i przeczesywała je, lekko pociągając. Byłem jej niezbędny, konieczny do życia. Przygarnąłem Evę mocniej i wzwiedzionym członkiem poczułem krągłość jej brzucha.

      Mój bojownik boleśnie pulsował.

      – Doprowadzisz mnie do orgazmu – wymamrotałem.

      Przy mojej żonie osiągałem taki stan bez najmniejszego wysiłku. Pobudzało mnie samo jej istnienie. Siła jej pragnienia ożywiała moje libido.

      – Nie mam nic przeciwko temu – wyszeptała bez tchu.

      – Ja również chętnie bym sobie pofolgował, gdyby nie to, że czeka mnie pilne spotkanie.

      – Nie chcę cię zatrzymywać. Przyszłam tylko po to, by ci podziękować za to, co powiedziałeś mojemu tacie.

      Uśmiechając się, ścisnąłem dłońmi jej pośladki.

      – Mój prawnik powiedział, że dostanę za to najwyższe noty.

      – Byłam taka zapracowana, że nie miałam czasu, by zatelefonować do niego przed lunchem. Niepokoiłam się, że usłyszy o naszych zaręczynach od osoby postronnej.

      Pacnęła mnie w ramię.

      – Powinieneś mi powiedzieć, że masz zamiar obwieścić to światu!

      – Nie miałem takiego zamiaru – odparłem. – Ale nie zaprzeczałem, gdy mnie pytano.

      – Jasne, że nie – powiedziała z lekką drwiną. – Widziałeś w Internecie te dziwaczne przypuszczenia na temat mojej rzekomej ciąży?

      – W tym momencie myśl raczej przerażająca – odrzekłem, siląc się na lekki ton, mimo że poczułem nagły niepokój. – Na razie chcę cię mieć wyłącznie dla siebie.

      –