Wybór Crossa. Sylvia Day

Читать онлайн.
Название Wybór Crossa
Автор произведения Sylvia Day
Жанр Эротика, Секс
Серия
Издательство Эротика, Секс
Год выпуска 0
isbn 9788381395656



Скачать книгу

reszty zawładnął nami, niespodziewanie ogarnął mnie upragniony, dobrze znany spokój, uciszając panikę, która pozbawiła mnie pewności siebie. Znieruchomiałem, czując, jak wzburzenie mija. Upłynęło wiele wody od chwili, gdy po raz ostatni odczuwałem to oszałamiające przejście od chaosu do poczucia absolutnego panowania nad sytuacją. Tylko Eva mogła mnie tak bardzo wytrącić z równowagi, bym powrócił do czasów, gdy byłem na łasce wszystkiego i wszystkich.

      – Przestań się ze mną mocować – powiedziałem stanowczo. – A ja cię przeproszę.

      Stopniała w moich ramionach. Jej poddanie się było szybkie i całkowite. Znów byłem górą.

      Posadziłem ją sobie na udach. Eva lubiła, gdy panowałem nad sobą. Kiedy się wściekałem, ona traciła głowę, co mnie dodatkowo wkurzało. To było błędne koło i musiałem położyć temu kres.

      – Przepraszam.

      Za to, że ją raniłem. Za to, że pozwoliłem, by sytuacja wymknęła się spod kontroli. Byłem rozdrażniony po koszmarnym śnie i ona to wyczuła, a mimo to natychmiast dowaliła mi wyznaniem o Klinie, nie pozwoliwszy, bym się pozbierał.

      Ale ja sobie z nim poradzę. Będę ją trzymał krótko. Kropka. Nie ma innego wyjścia.

      – Potrzebuję twojego wsparcia, Gideonie.

      – Musisz mu powiedzieć, że masz męża.

      Przytknęła skroń do mego policzka.

      – Powiem.

      Przesunąłem ją, by usiadła mi na kolanach, i oparłem się o ścianę, tuląc Evę do siebie. Objęła mnie za szyję i mój świat powrócił do normy.

      Pogładziła mnie po klatce piersiowej.

      – Mistrzu…

      Dobrze znałem ten jej przymilny ton. W jednej sekundzie miałem erekcję; gorąca, gęsta krew spłynęła mi do penisa, zmuszając mnie, bym rozruszał Evę. Jej reakcja rozpaliła mnie. Wsunąłem dłoń w jej włosy i zacisnąłem palce na złocistych pasmach, patrząc, jak pod wpływem tej nieco brutalnej pieszczoty jej powieki robią się coraz cięższe. Miałem ją w swojej mocy, a ona to uwielbiała. Potrzebowała tego tak samo bardzo jak ja.

      Nakryłem wargami jej usta.

      A potem ją posiadłem.

      *

      Podczas gdy Angus wiózł Evę i mnie do pracy, przeglądałem mój terminarz spotkań i myślałem o tym, że żona ma lot o ósmej trzydzieści. Zerknąłem na nią.

      – Do Kalifornii polecisz jednym z moich odrzutowców.

      Wyglądała przez okno bentleya, jak zwykle pochłaniając miasto wzrokiem. Spojrzała na mnie.

      Urodziłem się w Nowym Jorku. Dorastałem w śródmieściu i niedaleko od niego, aż wreszcie Nowy Jork stał się moim miastem. W pewnej chwili przestałem go dostrzegać. Ale zachwyt i fascynacja Evy moim rodzinnym miastem w końcu mi się udzieliły. Nie chłonąłem metropolii tak intensywnie jak ona, ale oglądałem ją nowymi oczami.

      – Tak? – spytała wyzywająco, ale jej oczy zdradzały, jak bardzo ją pociągam. Jej wzrok mówiący „rżnij mnie” budził we mnie niegasnącą żądzę.

      – Tak. – Zamknąłem tablet. – Będzie szybciej, wygodniej i bezpieczniej.

      – Dobrze – powiedziała, wykrzywiając usta w nieco bezczelnym uśmieszku.

      Ta zalotna przekora sprawiła, że zapragnąłem wyprawiać z nią wszelkie niegodziwości, aż mi się podda bez reszty.

      – Musisz powiedzieć Cary’emu – ciągnęła, zakładając nogę na nogę i odsłaniając koronkowy rąbek pończochy oraz skrawek podwiązki. Miała na sobie czerwoną bluzkę bez rękawów i białą spódnicę, a na nogach sandałki na wysokich obcasach.

      Całkowicie odpowiedni strój bizneswoman, który sprawiał, że tkwiące w nim ciało nieodparcie emanowało seksem. Iskrzyło między nami, rozpoznawaliśmy się instynktownie, czuliśmy, że zostaliśmy dla siebie stworzeni.

      – Poproś, żebym poleciał z tobą – powiedziałem, nie mogąc znieść myśli, że nie będzie jej przy mnie przez cały weekend.

      Jej uśmiech przygasł.

      – Nie mogę. Gdybym zaczęła opowiadać ludziom, że jesteśmy małżeństwem, musiałabym zacząć od Cary’ego, a nie mogłabym tego zrobić przy tobie. Nie chcę, by poczuł, że jest wykluczony z życia, które buduję z tobą.

      – Ja także nie chcę się czuć wykluczony.

      Splotła palce z moimi.

      – Spędzanie czasu z przyjaciółmi nie sprawia, że nie jesteśmy parą.

      – Wolę spędzać czas z tobą. Jesteś najbardziej interesująca spośród osób, jakie znam.

      Spojrzała na mnie wielkimi oczami. Następnie rzuciła się na mnie i nim zdążyłem się zorientować, zadarła spódnicę i usiadła na mnie okrakiem. Ujęła moją twarz w dłonie i przywarła powleczonymi błyszczykiem wargami do moich ust, całując mnie namiętnie.

      – Umm… – jęknąłem, gdy zadyszana odchyliła twarz.

      Wpiłem palce w jej rozłożysty tyłek.

      – Jeszcze.

      – Jestem taka napalona – wydyszała, ocierając moje wargi kciukiem.

      – Bardzo mi to odpowiada.

      Roześmiała się ochryple.

      – Czuję się fantastycznie.

      – Lepiej niż wcześniej, w przedpokoju?

      Radość Evy była zaraźliwa. Gdybym mógł zatrzymać czas, na pewno bym to wtedy uczynił.

      – To inny rodzaj samopoczucia – oznajmiła, przebierając palcami po moich barkach. Gdy była w radosnym nastroju, dosłownie… promieniała, rozświetlając wszystko dookoła. Nawet mnie. – To był najwspanialszy komplement, mistrzu. Zwłaszcza z ust Gideona Crossa. Dzień w dzień spotykasz wielu fascynujących ludzi.

      – I marzę o tym, by się ich pozbyć i wrócić do ciebie.

      – Boże, kocham cię aż do bólu – odparła, a jej oczy zalśniły ze wzruszenia.

      Poczułem, że moje dłonie drżą, i wsunąłem je pod uda Evy, by tego nie spostrzegła. Błądziłem wzrokiem, usiłując znaleźć jakieś oparcie. Gdybyż tylko wiedziała, jak na mnie podziałało to jej wyznanie.

      Uściskała mnie.

      – Chcę, żebyś coś dla mnie zrobił – wymamrotała.

      – Dla ciebie wszystko.

      – Wydajmy przyjęcie.

      – Doskonały pomysł – zgodziłem się, uszczęśliwiony zmianą tematu. – Zorganizuję ubaw na medal.

      Eva trzepnęła mnie w ramię.

      – Nie takie przyjęcie, maniaku.

      – Koszmar – westchnąłem.

      Uśmiechnęła się szelmowsko.

      – Co powiesz na to, że zgodzę się na balangę w zamian za prawdziwe przyjęcie?

      – Dobra, negocjujmy. – Usadowiłem się wygodnie, co ją wyraźnie uradowało. – Powiedz mi, co masz na myśli.

      – Alkohol i przyjaciele, twoi i moi.

      – Dobrze – odparłem. – Spędzę trochę czasu z przyjaciółmi przy drinkach