Perwersyjny bogacz. Kuszący duet. Tom 1. Laurelin Paige

Читать онлайн.
Название Perwersyjny bogacz. Kuszący duet. Tom 1
Автор произведения Laurelin Paige
Жанр Эротика, Секс
Серия
Издательство Эротика, Секс
Год выпуска 0
isbn 978-83-66520-10-3



Скачать книгу

jego nastawiania? Czy to już była próżność?

      – A reklama była pomysłem Donovana. Znaliśmy Nate’a, który też był zainteresowany, więc został członkiem zarządu. Potem poznaliśmy Dylana Locke’a i Cade’a Warrena i stworzyliśmy drużynę. Na początku planowaliśmy zostać wszyscy w Nowym Jorku, każdy miał prowadzić inny oddział, ale po roku uznaliśmy, że wejdziemy również na zagraniczne rynki. Donovan zgłosił się do otwarcia biura w Tokio wraz z Cade’em. Dylan trafił do Londynu i w ten sposób działamy od czterech lat.

      Pod łóżkiem znalazłam drugi but i włożyłam go, jednocześnie myśląc o Donovanie znajdującym się po drugiej stronie globu. Jakimś cudem czułam się bezpieczna, wiedząc, że tam jest. Daleko. Daleko ode mnie.

      A jednak, pomimo dystansu, czułam jego przyciąganie. Czy na Westona też tak działał?

      Założyłam drugi but i przyjrzałam się mężczyźnie, który zapewnił mi niesamowity weekend.

      – Musi być ci ciężko, skoro ciebie i Donovana dzieli taka odległość. Na studiach mówiłeś o nim jak o bracie.

      Weston przyklęknął obok łóżka.

      – To nic przyjemnego. Często rozmawiamy o interesach przez Skype’a, ale nie będę kłamać – tęsknię za naszymi rozgrywkami pokera. – Uniósł falbanę zwisającą z ramy łóżka i zajrzał pod spód. – Gdybym zatrudnił cię jako pracownika, byłby pod ogromnym wrażeniem. A więc? – Zerknął na mnie. – Co ty na to?

      Stanęłam za nim i wzięłam kolczyki z szafki nocnej.

      – Już nie wiem, czy jesteś poważny, czy tylko próbujesz mnie naciągnąć na kolejnego loda.

      – A mogę odpowiedzieć, że jedno i drugie?

      Zapięłam kolczyki i po raz kolejny zastanowiłam się, czy powinnam traktować jego ofertę poważnie. Bo niektóre jej aspekty brzmiały kusząco. I on też wydawał się kuszący.

      – Aha! – krzyknął nagle. Wstał, a na jego wyciągniętych palcach kołysały się czarne koronkowe majtki, które najwyraźniej znalazł pod łóżkiem.

      – To nie moje – powiedziałam.

      Spojrzał na mnie, potem na majtki, a potem znowu na mnie. Kolory odpłynęły z jego twarzy, bo chyba dotarło do niego, co musiałam sobie pomyśleć.

      – Nie mam dziewczyny.

      – Wiem – odpowiedziałam spokojnie. – Masz wiele dziewczyn.

      I właśnie dlatego nie mogłam poważnie traktować jego oferty. Bo zawsze będzie jakaś inna kobieta i zawsze będzie jakaś inna oferta.

      On wiedział, że nie musi mi tego tłumaczyć, bo rozumiem.

      – Przepraszam – powiedział, bo Weston King był prawdziwym dżentelmenem.

      Nie czułam rozczarowania – niezupełnie. Ale miałam wrażenie, że utraciłam coś, co niemal odnalazłam. Jak ulotna myśl, którą prawie udaje się uchwycić, ale nie do końca i wtedy znika.

      Zaśmiałam się krótko.

      – Nie miałam żadnych oczekiwań co do tego spotkania, Westonie.

      Mówiłam szczerze. Może nawet zbyt szczerze.

      I wtedy to Weston wydał mi się rozczarowany.

      – A co, jeśli to by było coś więcej? – zapytał zdezorientowanym, lecz pełnym nadziei tonem. Nie wiedział, czy jestem kobietą, której pragnął. Był mężczyzną, który chciał spróbować.

      A ja nie chciałam być dla kogoś próbą. Chciałam mężczyzny, który wiedział na pewno.

      – Ale co, jeśli to jest dokładnie to, na co wygląda? – Wyciągnęłam rękę i pogłaskałam go po policzku. – Dobrze się bawiłam. Czy możemy rozstać się w takiej atmosferze? I tego nie niszczyć?

      Złapał mnie za rękę, przysunął moją dłoń do ust i pocałował ją.

      – A to już nie zostało zniszczone?

      – Nie. To był wyjątkowy weekend. Potrzebowałam tego. Dziękuję.

      Pocałował mnie na pożegnanie, a ja wyszłam, nie przejmując się tym, „co by było gdyby” i zostawiając tam swoje fiołkowe majtki, których nie znalazłam.

      A nowe myśli na temat Donovana zostały zakopane pod tymi starymi. Tymi, które towarzyszyły mi od studiów. Tymi, które ożywały – a przynajmniej tak sobie wmawiałam – tylko wtedy, gdy znajdowałam się sama w ciemności ze swoimi koszmarami. Myliłam się, sądząc, że Weston może je przegonić. On je tylko wywlekał na światło dzienne.

      Trzy

      I jeszcze jedno…

      Zamieszałam kawę i skinęłam głową, a Ashley dalej paplała o polityce wewnętrznej firmy. Zgadzałam się z nią w pełni, ale nie musiałam wyrażać swojego oburzenia.

      Uniosłam rękę i wierzchem dłoni zdusiłam ziewnięcie. Dzisiaj znowu śnił mi się koszmar, po którym obudziłam się zlana potem i przekonana, że okropny człowiek unieruchomił mnie i zmusił do czegoś, czego nie chciałam. Jak zwykle udało mi się zasnąć dopiero wtedy, kiedy wyobraziłam sobie, że tym zmuszającym mnie mężczyzną jest Donovan Kincaid, a nie Theodore Sheridan.

      Te sny dręczyły mnie od lat, od czasu, gdy na studiach Theo prawie mnie zgwałcił. Teraz nie pojawiały się tak często, jak na początku, ale śniły mi się dość regularnie. To już stało się dla mnie tak normalne, że za dnia przestałam o tym myśleć i martwić się, że te pokręcone rzeczy z udziałem Donovana, o których fantazjowałam, miały coś wspólnego z prawdziwą mną. Z tą „rozbudzoną” mną. Z tą, którą nie miała brudnych myśli i nie pragnęła perwersyjnych mężczyzn.

      Ale wszystko zmieniło się od weekendu spędzonego z Westonem. Z jakiegoś powodu coś we mnie sprowokował. Miałam wrażenie, że przeszłość, którą do tej pory tak dobrze ukrywałam, wypłynęła na powierzchnię i teraz nie mogłam zepchnąć jej tam, gdzie jej miejsce. Koszmary stały się częstsze, a wczoraj, siedząc w biurze, przypominałam sobie te wszystkie grzeszne rzeczy z udziałem Donovana, o których myślałam noc wcześniej, i musiałam zaciskać uda, bo mrowienie między nimi stało się tak silne.

      Co on teraz robił? Czy kiedykolwiek o mnie myślał? Czy kiedykolwiek żałował tego, jak sprawy się potoczyły? Czy kiedykolwiek żałował, że mnie uratował?

      Ashley przestała krążyć po biurze i padła na krzesło znajdujące się przed moim biurkiem, by skupić na sobie uwagę.

      – Nie przesadzam, Bri, Monahan oszalał. Wini każdego poza działem sprzedaży za wszystko, co poszło nie tak w trakcie każdej kampanii reklamowej z tego roku. To jakiś koszmar.

      Interesujący dobór słów. Wiedziałam co nieco o koszmarach.

      Ale ja też byłam wkurzona na naszego szefa.

      – Wiem, co masz na myśli. Monahan kazał mi poprawić arkusz strategii dla Dove. Znowu. To już będzie trzeci raz. Arkusz wyglądał dobrze za pierwszym razem. Wszystko jest z nim w porządku.

      Monahan, nasz obecny prezes, zmienił nasze przyjazne biuro w strefę wojny. Zanim awansował, chętnie faworyzował zespoły, z którymi pracował. Ostatnio nie mogłam znaleźć motywacji, by dać z siebie wszystko, a parę razy nawet rozważałam zmianę pracy.

      – Wiesz, dlaczego on to robi? Oczywiście poza faktem, że po prostu jest dupkiem. – Ashley była zmotywowana, by nakłonić mnie do narzekania razem z nią. – To dlatego że nie dostanie premii, jeśli w tym kwartale nie zaoszczędzi dziesięciu procent. A to chyba nie jest możliwe.

      –