Название | Odwet |
---|---|
Автор произведения | Vincent V. Severski |
Жанр | Современные детективы |
Серия | |
Издательство | Современные детективы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788381430050 |
– To może ja zobaczę – wtrącił się konsul, z nadzieją że podrzuci telefon pod łóżko.
– Nie trzeba. To nie jest pana mieszkanie. Może niech gospodyni sprawdzi jeszcze raz. A najlepiej, jeśli poda mi pani numer telefonu zmarłego. Zadzwonimy i po sprawie.
– Nie ma pan litości! – oburzył się Majewski. – Poskarżę się…
– Dobrze… sprawdzę, skoro to takie ważne. – Ewa podniosła się z fotela.
Inspektor nie spuszczał wzroku z Majewskiego.
Kurwa, wie, że go mam, no wie, kurwa mać – pomyślał zdenerwowany konsul i w tym momencie telefon Roberta zadzwonił mu w kieszeni.
– Nie odbierze pan? – zapytał inspektor po chwili.
– Nie teraz. – Chciał się wytłumaczyć, lecz był jak sparaliżowany. – Pan wybaczy… ale…
Telefon zamilkł i niemal natychmiast dał się słyszeć sygnał przychodzącego esemesa. Majewski wyjął z kieszeni komórkę i kryjąc ją w dłoni, spojrzał na ekran. W aplikacji WhatsApp pojawił się napis Magda – nieodebrane połączenie, a pod tym wiadomość Dlaczego nie odbierasz? i pęknięte czerwone serce.
– Magda? – powiedział na głos i poczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego.
Magda? – powtórzył w myślach. Moja Magda? Jednak?! Niemożliwe… nie wierzę… nie wierzę, nie…
Poczuł, że zaraz napłyną mu do oczu łzy, więc żeby je zdusić, wziął kilka głębokich oddechów.
Już od jakiegoś czasu podejrzewał, że żona go zdradza, ale nie wiedział z kim i wypierał to ze swojej świadomości. Nacisnął, żeby zobaczyć numer, z którego przyszła wiadomość, ale telefon był zabezpieczony odciskiem palca. Odruchowo wyłączył dźwięk.
– Jakieś problemy, panie konsulu? – zapytał inspektor z uśmieszkiem pod czarnosiwymi wąsami.
– Nie… skąd? – odparł Majewski.
Wydął usta i wzruszył ramionami, mimo to wyglądał na przybitego i Gasimow od razu to zauważył.
– Nie ma go – odezwała się Ewa.
– Nie wiem, gdzie jest – przetłumaczył konsul na rosyjski.
– Aha… nie ma… – Inspektor wpatrywał się w Majewskiego. – Aha… no to mamy problem, ale oczywiście go rozwiążemy. Może mi pan podać numer telefonu denata? Zadzwonimy, a jak się nie odezwie w jakiejś kieszeni, to zaraz namierzymy go przez stację BTS. Wie pan, panie konsulu, bez tego telefonu nie możemy zakończyć procedury, a co więcej, musimy wszcząć śledztwo. Sprawa zrobi się podejrzana, mocno podejrzana.
– Co pan ma na myśli? – zapytał z udawanym spokojem Majewski.
– Poda mi pan ten numer czy nie? Ma pan z tym jakiś problem? – Gasimow wyjął swój telefon i czekał, żeby wybrać numer Roberta. – Tak?
Majewski bardzo kochał żonę, więc był to najgorszy moment w jego życiu. Spojrzał na otwarte okno i przyszła mu do głowy głupia myśl. Pożałował, że wszedł w tę sprawę i spowodował katastrofę, a mógł przecież działać zgodnie z przepisami i byłoby już po problemie. Nie dowiedziałby się jednak wcześniej o romansie Magdy z Robertem. Ale policja, mając ten telefon, ustaliłaby to bez problemu. Protokoły śledztwa, zeznania świadków prześwietliłyby na wskroś życie Roberta i prędzej czy później wszystko by wyciekło. Także i to, że próbował zatrzeć ślady i namówił Ewę do fałszywych zeznań. Nic jednak nie bolało mocniej niż zdrada Magdy.
Majewski nie pamiętał numeru Roberta, więc musiałby wyjąć swój telefon i poszukać w kontaktach. Ale wówczas Gasimow by się zorientował, że ma w kieszeniach dwa telefony.
– Ewo, jaki jest numer do Roberta? – zapytał, próbując wybrnąć z sytuacji.
Na szczęście pamiętała. Majewski tłumaczył na rosyjski, ale inspektor najwyraźniej rozumiał i wbijał cyfry szybciej, niż on mówił. Wydawało się, że znał ten numer, a teraz robi tylko przedstawienie, żeby ich sprowokować.
Przez chwilę Gasimow nasłuchiwał wyprostowany w fotelu, jakby chciał zaakcentować komizm sytuacji. Wstał i jak poprzednio Majewski, nasłuchując, zaczął obchodzić mieszkanie. Po chwili wrócił, wciąż trzymając swój telefon w dłoni.
– No i nie ma komórki albo ma wyłączony dźwięk – oznajmił z poważną miną. – W takim razie przekażę numer do naszego stanowiska dowodzenia, żeby ustalili ostatnią lokalizację aparatu. Niestety, musi mi pani wybaczyć, ale to bardzo ważne. – Zmienił ton. – Jestem przekonany, że za chwilę rozwiążemy problem, zakończymy procedurę i nie będziemy sprawiać więcej kłopotów. Sama pani rozumie.
– Rozumiem – odparła zrezygnowana Ewa. – Chcę, żeby to jak najszybciej się skończyło. – I zwracając się do Majewskiego, poprosiła: – Niech pan coś zrobi.
Gasimow, spoglądając uważnie na konsula, zaczął wybierać jakiś numer.
– Panie inspektorze, może porozmawiajmy… – rzucił instynktownie Majewski i podniósł się na znak, by wyszli z pokoju.
– Hm… rozumiem… – zamruczał inspektor, chowając telefon do kieszeni.
Przeszli do sypialni. Konsul zamknął drzwi, ale Ewa nawet nie zwróciła na to uwagi. Gasimow stanął przy oknie z rękami w kieszeniach.
– W czym problem, panie inspektorze? – zaczął niepewnie Majewski. – Wszystko jest przecież jasne. Pani Ewa przeżywa straszne chwile, a wy z tym telefonem. Może go ktoś ukradł, a może wdowa ma powody, by go zatrzymać. Wie pan, jak to jest w małżeństwie. Chyba znajdzie się sposób, by to szybko i po ludzku załatwić?
Gasimow wyglądał przez okno i pykał ustami. Majewski postanowił chwycić się ostatniej deski ratunku i zaproponować inspektorowi łapówkę. To z reguły dobrze się sprawdzało w Azerbejdżanie i nigdy nie było specjalnie podejrzane. Jednak w tym wypadku ryzykował, bo nie wiedział, w co gra inspektor. Czy to jest zwykła prywata, czy jakiś głębszy plan? W końcu Gasimow miał martwego szpiega w wannie i drugiego, który wyraźnie coś kręci w sprawie śmierci pierwszego. Jeśli tak to widział, to nic nie pomoże albo cena będzie kosmiczna.
Postanowił zaryzykować. Chciał ratować swoje małżeństwo, Magdę i siebie. Tym bardziej że Robert właśnie zmarł – pomyślał. Pojawiła się zatem nadzieja, że wszystko będzie można naprawić, zacząć od początku. Sprawa jakby sama się rozwiązała. Znał Magdę, jej słabości, szczególnie nadpobudliwość seksualną, więc wiedział, jak ją ratować. I nagle w tym ponurym miejscu, ze zwłokami kochanka jego żony w wannie, zrozumiał, że kocha ją jeszcze bardziej niż wcześniej.
– Trzy tysiące euro? – zapytał niepewnie.
Gasimow nawet nie drgnął. Stał, czekał i pykał ustami.
– Cztery? – Majewski podniósł ofertę.
– Sześć – wycedził z siebie inspektor.
Konsul nagle poczuł, że chmury się rozstąpiły, wzeszło słońce, a kometa minęła Ziemię. There should be sunshine after rain… – zanucił w duszy.
Gasimow nie rzucił wygórowanej ceny. Oznaczało, że całe to zajście było typowym wyłudzeniem w kaukaskim stylu. Zwykła sprawa.
Majewski natychmiast zrozumiał, że od początku nie obchodziły ich prawdziwe okoliczności