Название | Ostatnia wdowa |
---|---|
Автор произведения | Karin Slaughter |
Жанр | Крутой детектив |
Серия | |
Издательство | Крутой детектив |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-276-4454-1 |
Tak czy owak jesteśmy skazani na powtarzanie błędów przeszłości. Właśnie na tym polega życie.
CZĘŚĆ PIERWSZA
PROLOG
Michelle Spivey biegała po sklepie jak szalona, zaglądając w każdą alejkę w poszukiwaniu córki, a w głowie kłębiły jej się natrętne myśli: Jak mogłam stracić ją z oczu? Jestem beznadziejną matką! Moje dziecko porwał pedofil albo handlarz ludźmi. Zawiadomić ochronę sklepu czy lepiej od razu dzwonić na policję?
Ashley.
Michelle zatrzymała się tak gwałtownie, że omal nie straciła równowagi. Wciągnęła haust powietrza, usiłując wyrównać oddech i uspokoić serce. Jej córka nie została sprzedana handlarzom żywym towarem. Stała przy stoisku z kosmetykami do makijażu i testowała próbki.
Uczucie ulgi ustąpiło miejsca panice.
Jedenastolatka.
Wśród kosmetyków do makijażu.
I to po tym, jak powiedziały Ashley, że do dwunastych urodzin absolutnie nie może się malować, a gdy już osiągnie ten wiek, wolno jej będzie używać wyłącznie błyszczyku do ust i różu bez względu na to, co robią jej koleżanki. Koniec kropka.
Michelle przycisnęła dłoń do piersi. Ruszyła wolnym krokiem alejką, dając sobie czas na przeistoczenie się w racjonalną i rozsądną osobę.
Ashley stała plecami do Michelle i z uwagą oglądała szminki. Odkręcała je zręcznym ruchem, ponieważ u koleżanek testowała już ich kosmetyki. Nabierały wprawy, malując jedna drugą, bo właśnie tak robią dziewczynki.
Przynajmniej niektóre dziewczynki. Michelle nigdy nie ciągnęło do fiokowania się i makijażu. Wciąż pamiętała reakcję matki, gdy odmówiła golenia nóg:
– Nigdy nie będziesz mogła nosić rajstop!
– I dzięki Bogu – odparła mała Michelle.
To było lata temu. Jej matka już dawno nie żyła, Michelle była dorosłą kobietą, miała dziecko i jak każda kobieta przyrzekła sobie, że nie powieli błędów własnej matki.
Czyżby przesadziła?
Czy obdarzona naturą chłopczycy nie odbierała czegoś córce? Czy Ashley była już wystarczająco duża na makijaż? Czy nie wykazując najmniejszego zainteresowania kredkami do oczu, tuszami do rzęs, samoopalaczami i całą resztą, którą Ashley godzinami oglądała na YouTubie, pozbawiała córkę uczestnictwa w swoistym rytuale przejścia z dziewczęcości w kobiecość?
Sumiennie zgłębiła temat etapów rozwoju. Wiek jedenastu lat to ważny moment w życiu dziecka. Właśnie wtedy osiąga ono mniej więcej połowę siły dorosłego człowieka, a jeśli chodzi o rozwój psychiczny, to właśnie wtedy powinno się zacząć z dzieckiem negocjować, a nie tylko wydawać polecenia. W teorii brzmiało to przekonująco, ale okazało się niezmiernie trudne do zastosowania w praktyce.
– Och! – Na widok matki Ashley nerwowym ruchem odłożyła szminkę na półeczkę. – Ja tylko…
– W porządku. – Pogładziła córkę po długich włosach. Tyle butelek szamponu i odżywek do włosów pod prysznicem, mydeł i balsamów, a dbałość Michelle o urodę ograniczała się do odpornego na pot filtra przeciwsłonecznego.
– Przepraszam. – Ashley zaczęła wycierać błyszczyk z ust.
– Jest ładny.
– Naprawdę? – Obdarzyła matkę promiennym uśmiechem, który zawsze poruszał czułą strunę w sercu Michelle. – Widziałaś? – wskazała półkę z błyszczykami. – Mają taki z kolorem, więc pewnie dłużej się trzyma. Ale ten ma smak wiśni, a Hailey mówi, że chło… Chłopcy to lubią, w duchu dopowiedziała Michelle.
Różne złote myśli na ścianach sypialni Ashley nie uszły jej uwagi.
– Którą wolisz? – zapytała.
– Hm… – Ashley wzruszyła ramionami, ale niewiele było tematów, na które jedenastolatka nie miałaby własnego zdania. – Te kolorowe są trwalsze, prawda?
– To ma sens – odparła Michelle.
– Ten wiśniowy smakuje chemią, prawda? – z coraz większym zapałem mówiła Ashley. – Ja zawsze oblizuję… to znaczy pewnie bym ciągle oblizywała wargi, gdybym smarowała je błyszczykiem, bo on by je podrażniał, prawda?
Michelle skinęła głową, gryząc się w język, by nie powiedzieć córce: „Jesteś piękna, mądra, zabawna i utalentowana. Powinnaś robić tylko to, co cię uszczęśliwia, bo to przyciąga wartościowych chłopców, którym właśnie szczęśliwe i pewne swojej wartości dziewczyny wydają się interesujące”.
Ale zamiast tego powiedziała:
– Wybierz tę, która ci się podoba, a ja dam ci zaliczkę na twoje kieszonkowe.
– Mamo! – krzyknęła Ashley tak głośno, że zwróciła uwagę innych klientów. Taniec, jaki potem nastąpił, bardziej przypominał szaleństwo Tygryska niż pląsy Shakiry. – Serio? Przecież mówiłyście, że…
„Przecież mówiłyście”. Michelle jęknęła w duchu. Jak wyjaśnić tę nagłą zmianę zdania, skoro uznały, że Ashley nie może się malować przed ukończeniem dwunastu lat? Niedawno odbyły taką rozmowę:
– To tylko błyszczyk!
– Skończy dwanaście lat za pięć miesięcy!
– Wiem, że miała czekać do urodzin, ale ty pozwoliłaś jej na iPhone’a!
Tego argumentu użyje. Odwróci kota ogonem i poda przykład iPhone’a, ponieważ w tej kwestii pozostawała niewzruszona.
Dlatego powiedziała do córki:
– Wyjaśnienia biorę na siebie, ale kupujesz tylko błyszczyk. Nic innego. Wybierz ten, który cię uszczęśliwi.
I błyszczyk uszczęśliwił Ashley. Uszczęśliwił tak bardzo, że Michelle uśmiechnęła się do kasjerki, która na pewno się domyśliła, że błyszcząca tubka jaskraworóżowego Sassafras Yo Ass! nie jest przeznaczona dla trzydziestodziewięciolatki w spodenkach do biegania i z przetłuszczonymi włosami ukrytymi pod bejsbolówką.
– To… – Ashley była tak wniebowzięta, że ledwie mogła wykrztusić słowo. – To cudowne, mamo. Bardzo cię kocham. Będę odpowiedzialna. Bardzo odpowiedzialna.
Uśmiech Michelle wykazywał już chyba pierwsze objawy stężenia pośmiertnego, gdy ładowała zakupy do płóciennych toreb.
iPhone. Musi nawiązać do iPhone’a, ponieważ obie w tej sprawie także doszły do porozumienia, ale wtedy wszystkie koleżanki Ashley pojawiły się na obozie letnim z iPhone’ami i kategoryczne „Nie, absolutnie wykluczone” przeszło w: „Nie mogłam pozwolić, żeby była jedynym dzieckiem bez iPhone’a”. Zresztą zdarzyło się to pod nieobecność Michelle, która wyjechała na konferencję.
Ashley radośnie zgarnęła torby, ruszyła do wyjścia, błyskawicznie wyjęła iPhone’a i zaczęła posuwać kciukiem po ekranie, powiadamiając koleżanki o błyszczyku. Co czyniło wielce prawdopodobnym, że za tydzień ma szansę na niebieskie cienie do powiek i zrobienie tych kresek w kącikach oczu, które upodabniały dziewczęta do kotów.
Michelle dopadła katastroficzna wizja.
Od wspólnego używania środków do malowania oczu Ashley mogła nabawić się zapalenia spojówek, jęczmienia lub chronicznego zapalenia powiek. Opryszczki lub zapalenia wątroby typu C od błyszczyka do ust lub kredki, nie mówiąc o podrażnieniu rogówki szczoteczką do tuszu. A czy niektóre szminki nie zawierają metali ciężkich i ołowiu?
Gronkowiec, streptokoki, E.coli. Co ją omamiło? Przecież może otruć własną córkę! Są setki tysięcy udokumentowanych badań nad chorobotwórczym wpływem zanieczyszczeń różnych powierzchni w przeciwieństwie do względnie nielicznych wskazujących na pośredni