Название | Zastępcza miłość |
---|---|
Автор произведения | Beata Majewska |
Жанр | Любовно-фантастические романы |
Серия | |
Издательство | Любовно-фантастические романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-66229-53-2 |
Na szczęście nie musiał daleko sięgać, albo co gorsza, wstawać i wychodzić z sypialni, zostawiając rozgrzaną do czerwoności Julię choćby na moment. Znalazł porzucone przy łóżku spodnie, a w tylnej kieszonce opakowanie z prezerwatywą. Jeśli sądził, że nałoży ją dyskretnie i bez podglądania, grubo się mylił. Panna Juliette podniosła się na przedramionach i wlepiła w niego oczy, śledząc każdy ruch dłoni rozszerzonymi z pragnienia źrenicami. Bardzo chciała powrotu Diamonda, nawet przez tę krótką chwilę zdążyła zatęsknić za jego wielkim, umięśnionym i twardym ciałem. Już zapomniała o swoich lękach i wstydzie, a gdy odwrócił twarz w jej stronę, przełknęła ślinę, wzbudzając natychmiast reakcję mężczyzny, tego absolutnie idealnego i pięknego ciemnoskórego wielkoluda, który już za chwilę miał ją zdobyć.
Położył się, jak przedtem, ale jego dłoń powędrowała w inne rejony.
– Dobrze ci? – spytał Julię, muskając ostrożnie szczyt jej łechtaczki.
Dziewczyna nie była w stanie mu odpowiedzieć. Wygięła się, podnosząc biodra i nacierając na opuszkę męskiego palca, która zataczała kółka, krążyła i co pewien czas leciutko uderzała w najbardziej spragnione dotyku miejsce.
– Jesteś mokra. – Prześlizgnął palcem po wąskiej szczelinie. – Bardzo mokra, gorąca i otwarta. Czujesz to?
– Co? – odpowiedziała półprzytomna.
– Nic – mruknął Diamond.
– Dotykaj mnie – jęknęła, ledwie zabrał dłoń.
– Spokojnie.
– To już... – Otworzyła oczy, zdając sobie nagle sprawę, że zaraz nastąpi najważniejszy moment, a ona chyba znów się go boi.
– Tak, już, bo jeszcze chwila zbędnej zwłoki i moje jaja eksplodują, maleńka.
– E...
– Nie ma żadnego eee... – Uśmiechnął się do niej jednocześnie krzepiąco i lubieżnie. – Za to będzie aaa...
– Aaa?
– Tak, bardzo głośne aaa..., mam nadzieję, a nawet pewność. – Pomyślał o swoich gabarytach, o wymiarach Julii i jego brwi zjechały na sekundę ku sobie, a twarz okrasił szeroki uśmiech zwycięzcy. Zanim dziewczyna zdążyła mrugnąć, wsunął dłoń pod jej pośladki, drugą nakierował penisa we właściwe miejsce i natarł bezlitośnie, nie tracąc ani na moment uwagi i skupienia na swojej zdobyczy. – To już – powiedział cicho, czując, jak Julia zadrżała, wstrząśnięta krótkim spazmem bólu. – Już masz to za sobą. – Przywarł ustami do jej ucha i zaczął czule szeptać, jednocześnie łagodnie przesuwając biodra do przodu i do tyłu. – Kręcisz mnie, maleńka. Jesteś słodka i pachniesz tak, że można stracić przy tobie resztki rozumu.
– Diamond... – Jej głos był prawie niesłyszalny.
– Tak, moje słodkie maleństwo z najlepszą, najmilszą i najbardziej wilgotną dziewiczą cipką, jaką widziałem.
Jego gardłowy tembr zafundował Julii kolejną falę wrzącej krwi, która natychmiast przepłynęła przez całe jej ciało.
– Ja... – Westchnęła.
– Mam przestać? – Zastygł na moment w zupełnym bezruchu.
– Nie.
– Więc nic nie mów, okej? – Otarł wargą o jej ucho, wzbudzając tym kolejną mikroeksplozję w jej ciele. Chwycił nogę Julii pod kolanem i pociągnął w górę. – Opleć mnie nimi, obłap mocno za szyję i trzymaj z całych sił, bo zaraz odlecimy. Oboje. Zobaczysz, jakie to przyjemne. – Pociągnął nosem, by wypełnić płuca uzależniającą słodką wonią, którą chciał czuć jeszcze bardzo długo.
Julia nie mogła nawet drgnąć, gdy jego ręce wzięły ją w ucisk. Miała wrażenie, że Diamond zaraz ją pochłonie. Sprośne słówka, którymi ją raczył, odbierały dech, a gdy próbowała głębiej zaczerpnąć powietrza, męski piżmowy zapach obezwładniał ją jeszcze bardziej. Zafascynowana intensywnością chwili i doznań, odpływała powoli, tracąc resztki wstydu oraz lęku, że jej pierwszy raz, tak długo odkładany i – co musiała przyznać – niezbyt przez nią oczekiwany, okaże się zupełną katastrofą.
Było przeciwnie. Utonęła w oceanie rozkoszy, a gdy Diamond zintensyfikował swoje ruchy, chociaż nadal ją bardzo bolało w miejscu, gdzie przed chwilą jego wielki penis ostatecznie rozprawił się z błoną dziewiczą, czuła coś jeszcze: nadciągające spełnienie. To było jak miliony małych mrówek albo szpileczek, miliardy bardzo, ale to bardzo delikatnych ukłuć, nieznośne mrowienie, niosące ze sobą obietnicę czegoś nowego, co wstrząśnie całym jej ciałem. I przyszło.
Pierwszy w jej życiu orgazm zostawił ją bez tchu.
* * *
Diamond usiadł, dyskretnie zdjął prezerwatywę i spojrzał na leżącą tuż obok Julię.
– I jak, maleństwo? Żyjesz?
– Yhy – mruknęła, zadowolona.
– Nie wstawaj, coś trzeba załatwić. – Mrugnął do niej. Podniósł się z łóżka i wyszedł z pokoju, dając Julce możliwość bezkarnego podziwiania swoich jędrnych pośladków.
– Po co to? – Julia uniosła się na przedramionach, gdy przyniósł z łazienki częściowo zmoczony ręcznik.
– Zgadnij. – Wskazał brodą na jej podbrzusze.
– Ups. – Zauważyła trochę krwi.
– Nie jest źle.
– Bywało gorzej?
– Nie żebym miał jakieś wielkie doświadczenie, ale bywało. Jazda konna, a może gimnastyka artystyczna? – Dociekał przyczyn bardzo małego krwawienia.
– Ani to, ani to. Widocznie marna ze mnie dziewica. – Julia zachichotała, bo miękka frotté załaskotała ją w skórę po wewnętrznej stronie ud. – Jesteś bardzo delikatny. I miły. Mogłam iść pod prysznic.
– Ja narobiłem bałaganu, ja posprzątam. – Spojrzał krytycznie na swoje dzieło i uznał, że jego kochanka wygląda czysto, świeżo i tak apetycznie, że znów czuł narastające podniecenie. – Piękna jesteś. Jasna. I różowa. – Kilka razy uniósł brwi.
– U nas w Polsce mówi się na taką cerę krew z mlekiem.
– Trafnie. Twoja krew z moim mlekiem. – Rzucił na podłogę lekko zabrudzony ręcznik i ułożył się przy Julii. – Czemu tak się przyglądasz?
– To raczej ty jesteś piękny – powiedziała, szczerze zachwycona jego muskularnym ciałem. – Wyglądasz jak żywy posąg. – Dotknęła wypukłej żyłki, biegnącej tuż pod połyskującą z potu czekoladową skórą. Gdy oderwała opuszkę, naczynie natychmiast znów się wypełniło. – Dużo ćwiczysz czy to prezent od natury, farciarzu?
– Rzadko dostaję prezenty. – Chwycił jej dłoń i lekko pocałował wierzch. – A już takie wspaniałe, jak ten dzisiejszy, prawie wcale.
– Blagier.
– Czemu? Nie wierzysz w siebie?
– Wierzę.
– Więc o co chodzi?
– Och... – Spojrzała w sufit. – Nie wiem. Skołowana jestem jak ten wiatrak. – Patrzyła na nieruchomy wentylator. – Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
– O czym dokładnie?
– O nas? O mnie, o tobie? – wyznała.
„Cholera