Zastępcza miłość. Beata Majewska

Читать онлайн.
Название Zastępcza miłość
Автор произведения Beata Majewska
Жанр Любовно-фантастические романы
Серия
Издательство Любовно-фантастические романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-66229-53-2



Скачать книгу

kawy i odstawił pustą szklankę. – Muszę to skonsultować z Matthew. Teraz ja o coś spytam: czy mogę poznać przyczyny, które skłoniły cię do zmiany decyzji?

      – Musimy... muszę kupić mieszkanie. Mam trochę oszczędności. Niewiele. Troszkę ponad dziesięć tysięcy. To byłaby zaliczka, a resztę sumy muszę dostarczyć w ciągu dwunastu miesięcy od wpłaty zadatku. W przeciwnym razie mieszkanie przepadnie. To okazja, bo apartament jest przeceniony.

      – Nie orientuję się w cenach nieruchomości we Wrocławiu, ale czy nie mogłabyś poszukać tańszej oferty?

      – Mieszkanie jest...

      – Tak?

      – W innym mieście.

      – A ty nie będziesz w nim mieszkać sama – poddał jej.

      – Nie.

      – Z kim?

      – Z mamą.

      – Dlaczego twoja matka go nie kupi?

      – Nie stać nas, a mama nie dostanie kredytu.

      – A potrzebujecie mieszkania, bo...?

      – Wolałabym o tym nie mówić. – Julia uciekła wzrokiem przed świdrującym spojrzeniem Diamonda.

      – W umowie jest klauzula mówiąca o tym, że musisz nam przedstawić bardzo dokładnie sytuację rodzinną. To samo dotyczy wszelkich zagadnień związanych ze zdrowiem twoim i twojej rodziny.

      – A po co? – Zaniepokoiła się. – Mam być tylko wynajętą macicą.

      – Owszem, ale zdrowie dziecka zależy również od jakości tej macicy. Od zachowania jej właścicielki podobnie. Chyba nie zaprzeczysz?

      Poczuła się jak niewolnica wystawiona na sprzedaż, ale czy miała inne wyjście? Mogła zrezygnować z jedynej szansy? Wzięła głęboki wdech.

      – Mój ojciec jest w więzieniu. Skrócono mu wyrok i musimy z mamą opuścić dom. Znęcał się nad mamą, dlatego go wsadzili – powiedziała, patrząc Diamondowi prosto w oczy i nie mrugając swoimi ani razu. – Nie obawiaj się, to dla mnie obcy człowiek. Mój prawdziwy ojciec biologiczny zginął w wypadku, gdy mama była ze mną w ciąży. Mama jest... mama jest... – Nagle wzruszenie zbyt mocno zacisnęło swoje dłonie na gardle Julii. Dziewczyna zamilkła i rozpłakała się jak dziecko. – Przepraszam – wychlipała, szukając chusteczki.

      – Proszę. – Ujrzała przed sobą męską dłoń z dużą batystową chustką ozdobioną fantazyjnym monogramem DK. – Przykro mi.

      – Mama nie zasłużyła na takie traktowanie.

      – Żadna kobieta nie zasłużyła.

      – Mogę ją zachować? A przynajmniej pożyczyć? – spytała po chwili Julia, patrząc na zmiętą i mokrą szmatkę.

      – Jest twoja.

      – Co teraz?

      – Nic. Wróć do domu, przeczytaj umowę, później jeszcze raz ją przeczytaj, skonsultuj z kimś i podejmij decyzję.

      Spojrzała na wypchaną kopertę.

      – To zrozumiałe, że masz wątpliwości. – Diamond trafnie odgadł, co kłębi się w głowie Julii. – Też bym miał.

      – Czemu nie mam tyle szczęścia co ty?

      – Szczęścia?

      – Masz dobrą pracę, na pewno zarabiasz kokosy, a ja...

      – Dopiero zaczynasz, prawda? Jesteś na drugim roku studiów?

      – Owszem. Skąd wiesz? – Zmrużyła oczy.

      – Wspominałaś, że masz dziewiętnaście lat.

      – Poszłam rok wcześniej do szkoły.

      – Naprawdę? – Julia miała wrażenie, że Diamond leciutko się zmieszał. – To nie tak z tym szczęściem. Moja rodzina nie narzekała na jego nadmiar. Ojciec pracował u ojca Matthew jako ogrodnik, a ja razem z nim. Któregoś dnia jego boss pożalił się, że Matt ma w nosie szkołę. Tata wpadł na niezły pomysł. Wykorzystał to, że ja i Matthew bardzo się zaprzyjaźniliśmy, i odbył ze mną rozmowę o duchu rywalizacji. Green senior przystał na propozycję, opłacił mi bardzo drogi koledż, do którego zaczął uczęszczać jego syn, i tak to się właśnie zaczęło.

      – Jesteś w wieku Matthew?

      – Dzieli nas zaledwie miesiąc różnicy, on jest młodszy.

      – Aha.

      – Plan taty wypalił. Uczyliśmy się jak wariaci. Rywalizacja na śmierć i życie, a jednocześnie coraz większa przyjaźń. I tak jest do teraz.

      – Rywalizacja na śmierć i życie?

      – Przyjaźń. – Diamond mrugnął do niej porozumiewawczo. – Trzeba znać swoje miejsce w szeregu.

      – Czujesz się od niego gorszy?

      – Raczej inny. Jeśli sądzisz, że w moim kraju nie ma rasizmu, jesteś w błędzie. Jest i ma się dobrze.

      – A prezydent Obama?

      – Wyjątek potwierdzający regułę? – Diamond się zaśmiał. – Bez obaw, naprawdę nie widzę problemu w kolorze mojej skóry. Lubię go.

      – Ja też.

      – Swój?

      – Swój i twój.

      – Czy ty mnie podrywasz?

      – Nie. – Julia chrząknęła, zdziwiona, że tak szybko się rozpogodziła.

      – I dobrze.

      – Masz coś przeciwko...

      – Białym kobietom? Nie. – Rozciągnął usta w szerokim uśmiechu. – Ale już białe kobiety w ciąży, nawet takie laski jak ty, nieszczególnie mnie kręcą.

      – Nie jestem w ciąży. – Julia udała, że robi groźną minę.

      – Oby szybko to się zmieniło. Oczywiście jeśli się zdecydujesz.

      – Zależy ci na tym? – Domyśliła się. – Dlaczego? To nie twoja sprawa.

      – Poniekąd moja. To właśnie mi Matthew zlecił odnalezienie właściwej kandydatki. Tylko mnie ufa w pełni. I wierzy w moją dyskrecję. Gabrielle podobnie.

      – A w moją dyskrecję?

      – Chyba nikomu nie powiedziałaś o propozycji? – Diamond odchylił się na fotelu i spojrzał z dystansu na Julię.

      – Mamie. – Zagryzła wargę, wystraszona, że właśnie przekreśla swoje szanse.

      – W porządku. Komuś jeszcze?

      – Nie. – Odetchnęła z ulgą, że powstrzymała się ze szczerością wobec Majki.

      – Jeśli przystaniesz na propozycję, będziesz mogła bez problemów wprowadzić we wszystko mamę.

      – To znaczy?

      – W umowie dopuszczamy stałą obecność kogoś, z kim masz największy związek emocjonalny. Na przykład mama czy siostra.

      – Nie mam rodzeństwa.

      – No to mama. Chodzi o obecność przy badaniach lekarskich, wizytach w klinice, a nawet przy zabiegu. Wszędzie tam będziesz mogła zabrać mamę, a my sfinansujemy koszty związane z jej pobytem.

      – Super. Dziękuję. Nie pomyślałam o tym. – Potrząsnęła głową, uznając się za bardzo naiwną, o ile nie głupiutką. – To naprawdę miło z waszej strony.

      – Na pewno będziesz się