Opcja niemiecka. Piotr Zychowicz

Читать онлайн.
Название Opcja niemiecka
Автор произведения Piotr Zychowicz
Жанр Документальная литература
Серия Historia
Издательство Документальная литература
Год выпуска 0
isbn 9788378183167



Скачать книгу

słynny czekista Paweł Sudopłatow oraz syn Berii, Sergo.

      W rzeczywistości jednak poza tym jednym listem Radziwiłł nie nawiązał żadnych kontaktów z NKWD. Niewykluczone więc, że dokument zawierał tylko zdawkowe pozdrowienia i ogólniki. Radziwiłł mógł go wysłać jako człowiek honoru (dał słowo, że napisze) i polityk (znajomość z Berią mogła się jeszcze przydać). Zresztą dalsze losy księcia zdają się wykluczać możliwość jego pracy dla Sowietów, po wojnie został bowiem uwięziony przez bolszewików w łagrze.

      Spotkanie z dowódcą Luftwaffe odbyło się 10 stycznia 1940 roku. Janusz Radziwiłł został przyjęty przez Göringa w jego willi przy Prinz-Leopold-Straße. Rozmowa trwała trzy godziny, a dostojnik III Rzeszy zachowywał się wobec polskiego arystokraty „nie tylko uprzejmie, ale wręcz nadskakująco”. Radziwiłł odczytał mu memoriał, którego treść uzgodnił z polskim podziemiem. Zawierał on ostrą krytykę brutalnej polityki okupacyjnej i szereg bulwersujących przykładów niemieckich zbrodni.

      Słysząc to, Göring dostał szału. Jak pisał Jarosław Durka, Niemiec „chodził po pokoju, krzyczał i bił pięścią w stół”. Oburzył się szczególnie na wieść o podstępnym aresztowaniu i umieszczeniu w obozie profesorów krakowskich. W obecności polskiego księcia kazał się połączyć z Himmlerem i przez telefon udzielił mu ostrej reprymendy. Gdy jednak Radziwiłł poprosił go o pomoc w zorganizowaniu audiencji u Hitlera, Göring powiedział, że nie ma na to najmniejszych szans, bo Führer „w ogóle słuchać nie może o Polakach”.

      Göring obiecał, że Niemcy zaprzestaną wywózek młodzieży do Rzeszy, i zapowiedział, że surowy kurs władz okupacyjnych wobec Polaków zostanie złagodzony. Jak wiadomo, stało się odwrotnie. Czy Göring kłamał, czy też nie miał większego wpływu na sytuację w Polsce – trudno ocenić. Wiadomo jednak, że interwencja Radziwiłła doprowadziła do wściekłości niemieckich władców okupowanej Polski.

      Po powrocie księcia Janusza gubernator warszawski Ludwik Fischer miał mu oświadczyć, że jeżeli jeszcze raz spróbuje pojechać na skargę do Berlina, może trafić do „jednej z tych miejscowości, z których często w ogóle się nie powraca”. Radziwiłł nie przejął się jednak tymi groźbami. Jako prawnuk Luizy Hohenzollern podejmował liczne interwencje na rzecz aresztowanych. A niemieckich urzędników strofował znakomitą niemczyzną.

      Jednocześnie – w przeciwieństwie do większości polskich polityków, którym podczas II wojny światowej przyszło decydować o losach narodu – zachował trzeźwą ocenę sytuacji politycznej. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że Związek Sowiecki jest śmiertelnym wrogiem Polski. „Ośrodki komunistyczne są energicznie likwidowane przez okupantów, co zdaje się stanowi jedyną dodatnią stronę ich działalności” – pisał w jednym z listów i trudno mu w tym nie przyznać racji.

      Kierujący się zdrowym rozsądkiem konserwatywny polityk był przeciwnikiem decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego, polegającą na wspieraniu bolszewików akcję „Burza” uważał za aberrację. Według arystokraty nadzieje Komendy Głównej AK i rządu w Londynie na to, że można osiągnąć kompromis ze Stalinem, były mrzonką. Szkoda, że książę Janusz Radziwiłł nie miał w latach 1939–1944 większego wpływu na sprawy polskie. Być może uniknęlibyśmy wtedy szeregu błędnych decyzji. Decyzji, które kosztowały nas tak dużo, a dały tak niewiele.

      Rozdział 9

      Studnicki pisze do Hitlera

      Nigdy, podczas całej II wojny światowej, żaden Polak nie ośmielił się mówić w ten sposób do Niemców. Żaden Polak nie wywołał również takiego zamieszania i tak zażartych sporów na szczytach machiny władzy III Rzeszy. W sporach tych brał bowiem udział Joachim von Ribbentrop, Joseph Goebbels, Reinhard Heydrich, dwa ministerstwa i Gestapo. A w końcu do całej awantury wciągnięty został Adolf Hitler. Mowa o berlińskiej wizycie Władysława Studnickiego na początku 1940 roku.

      Studnicki przyjechał do Berlina z Generalnego Gubernatorstwa 28 stycznia. Zatrzymał się w jednym z najlepszych stołecznych hoteli – Central przy Friedrichstraße. Tam oddano do jego dyspozycji tłumacza i maszynistkę. Wizytę Studnickiego poprzedził artykuł na jego cześć opublikowany w prestiżowym periodyku „Monatshefte für Auswärtige Politik”, oficjalnym organie Ministerstwa Spraw Zagranicznych III Rzeszy. Właśnie ten resort sprowadził Polaka do Berlina.

      Wśród urzędników Auswärtiges Amt znajdowała się bowiem spora grupa rozsądnych i przyzwoitych ludzi, przerażonych tym, co mordercy z Gestapo wyrabiają w okupowanej Polsce. Uważali, że terror wprowadzony w Generalnym Gubernatorstwie jest nie tylko niemoralny, ale i poważnie szkodzi Niemcom – zamienia bowiem okupowaną Polskę w tykającą bombę. Jedną z czołowych postaci tego stronnictwa był Hans von Moltke.

      Według byłego ambasadora w Warszawie i jego stronników rozwiązanie mogło być tylko jedno: natychmiastowa liberalizacja polityki okupacyjnej i powrót do koncepcji odtworzenia państwa polskiego pod skrzydłami Rzeszy. Należy porozumieć się z Polakami, dopóki nie jest za późno. Dopóki nie przelano zbyt wiele krwi. Osobą, z którą powinno się na ten temat rozmawiać – uważali rozsądni dyplomaci – był zaś właśnie Studnicki. Wygląda na to, że udało im się skłonić do rozważenia tej koncepcji samego Joachima von Ribbentropa.

      Władysław Studnicki po przybyciu do Berlina nie chciał być jednak tylko narzędziem w rękach niemieckich dyplomatów i potulnie czekać, aż minister raczy się z nim spotkać. Studnicki z charakterystyczną dla siebie odwagą i brawurą przywiózł memoriał, który był jednym wielkim aktem oskarżenia wymierzonym w niemieckie rządy w Polsce. Czytając go dzisiaj, trudno wręcz uwierzyć, że ten siedemdziesięciotrzyletni mężczyzna odważył się na coś podobnego.

      W memoriale wyliczał zbrodnie i niegodziwości dokonywane przez Niemców w Polsce, pisząc o nich wprost jako o „bandytyzmie”. Opisywał ze szczegółami konfiskaty, deportacje, tortury Gestapo, skrytobójcze mordy i masowe rozstrzeliwania zakładników, haniebne deptanie godności Polaków i Żydów. Protestował przeciwko aresztowaniom profesorów. „Generalne Gubernatorstwo to nie jest żaden Lebensraum dla polskiego narodu. Jest to tylko Sterbensraum” – pisał, ostro ganiąc przy tym gestapowców i niemieckich urzędników. Domagał się, żeby Führer się opamiętał i wystąpił z uroczystą pojednawczą deklaracją do Polaków.

      Ten oskarżycielski memoriał Studnicki nie tylko przywiózł do jaskini lwa, do samego serca totalitarnej III Rzeszy, ale jeszcze natychmiast po przyjeździe przesłał go Adolfowi Hitlerowi, Hermannowi Göringowi i do sztabu Wehrmachtu. W dołączonych do memoriału listach w tonie nie znoszącym sprzeciwu domagał się udzielenia mu natychmiastowych audiencji.

      Trzy lata temu – pisał do Hitlera – gdy byłem gościem na Parteitagu w Norymberdze, wysłałem Panu moją książkę z następującą dedykacją: „Dla wodza niemieckiego narodu i przyszłego wodza Europy”. Wodzostwo to nie miało polegać jednak na uciskaniu narodów Europy, ale na pokojowym zjednoczeniu Europy w jeden ekonomiczny i polityczny blok. Najpierw Europy Środkowej, a potem reszty kontynentu, oczywiście bez Wielkiej Brytanii i Rosji. W imię idei Centralnej Europy wzywam Pana teraz do zmiany polityki okupacyjnej wobec Polski. Jako dziennikarz i polityk, przez wiele lat, mimo licznych przeciwności, walczyłem o polsko-niemieckie przymierze. Dzięki mojej długiej, pełnej poświęceń pracy dla mojego narodu i dzięki temu, że prowadziłem energiczną walkę przeciwko wojnie z Niemcami, cieszę się obecnie wśród rodaków wielkim zaufaniem. Wszystko to uprawnia mnie do wystąpienia o audiencję. Podczas niej będę mógł osobiście wytłumaczyć panu, dlaczego postępowanie Niemców wobec Polaków musi zostać zwekslowane.

      Niestety Studnicki popełnił poważny błąd. Kopię memoriału przeznaczoną dla Goebbelsa, zamiast posłać pocztą, postanowił przekazać osobiście. W Ministerstwie Propagandy przy Wilhelmplatz, przyjęty