Kod Leonarda da Vinci. Дэн Браун

Читать онлайн.
Название Kod Leonarda da Vinci
Автор произведения Дэн Браун
Жанр Поэзия
Серия
Издательство Поэзия
Год выпуска 0
isbn 978-83-7508-803-8



Скачать книгу

jego działania… – Sophie nie dokończyła myśli. Zamiast tego wyciągnęła krążek z dłoni Langdona i wsunęła go z powrotem do kieszeni jego tweedowej marynarki. – Ta pluskwa zostaje z panem. Przynajmniej na razie.

      Langdon czuł się zagubiony.

      – Jakim cudem Fache mógł uwierzyć, że zabiłem Jacques’a Saunière’a?!

      – Ma dosyć przekonujące poszlaki, żeby pana podejrzewać – mówiła Sophie z chmurnym wyrazem twarzy. – Istnieje pewien dowód, którego pan jeszcze nie widział. Fache starannie to przed panem ukrywa.

      Langdon patrzył na nią bez słowa.

      – Przypomina pan sobie tekst, który Saunière napisał na podłodze?

      Langdon skinął głową. Cyfry i słowa były wyryte w jego pamięci.

      Sophie mówiła teraz szeptem.

      – Niestety to, co pan zobaczył, to nie jest pełna wiadomość. Była jeszcze jedna linijka, którą Fache sfotografował, a potem wytarł do czysta, zanim pan przyszedł.

      Chociaż Langdon wiedział, że ślad pisaka wodnego można łatwo usunąć, nie mógł sobie wyobrazić, dlaczego Fache miałby niszczyć dowody.

      – Ostatnia linijka tej wiadomości – powiedziała Sophie – to coś, o czym miał pan nie wiedzieć. Przynajmniej do momentu, kiedy Fache z panem nie skończy.

      Wyciągnęła z kieszeni swetra wydruk komputerowy zdjęcia i zaczęła go rozwijać.

      – Dziś wieczorem Fache wprowadził obraz z miejsca zbrodni do naszej wewnętrznej sieci i przesłał do komputera Wydziału Kryptografii, mając nadzieję, że zorientujemy się, co chciał powiedzieć Saunière. Oto zdjęcie całej wiadomości. – Podała kartkę Langdonowi.

      Langdon patrzył na fotografię, nie mogąc wyjść ze zdumienia. W zbliżeniu widać było jaśniejącą na parkiecie Luwru wiadomość. Ostatnia linijka uderzyła go jak cios prosto w splot słoneczny.

      13-3-2-21-1-1-8-5

      Miano czorta li dolina na video.

      PS. Znajdź Roberta Langdona.

      Rozdział 13

      Przez kilka sekund Langdon wpatrywał się w komputerowy wydruk fotografii z postscriptum Saunière’a. PS. Znajdź Roberta Langdona. Miał uczucie, że podłoga kołysze się pod jego stopami. Saunière zostawił postscriptum, a w nim moje nazwisko? W najśmielszych snach Langdon nie potrafił sobie wyobrazić dlaczego.

      – Teraz już pan rozumie – powiedziała Sophie, nie spuszczając z niego wzroku – dlaczego Fache kazał panu tutaj dzisiaj przyjechać i dlaczego jest pan jego głównym podejrzanym.

      Jedyne, co Langdon w tej chwili rozumiał, to zadowolenie, z jakim Fache przyjął jego sugestię, że Saunière mógł przecież oskarżyć zabójcę, podając nazwisko.

      Znajdź Roberta Langdona.

      – Dlaczego Saunière miałby to napisać? – dociekał Langdon, a jego niepewność zaczęła się przeradzać w złość. – Dlaczego miałbym chcieć zabić Jacques’a Saunière’a?

      – Fache musi jeszcze znaleźć motyw, ale nagrywał całą rozmowę z panem, sądząc, że coś wyjdzie na jaw.

      Langdon otworzył usta, ale nie mógł wydusić ani słowa.

      – Ma przy sobie miniaturowy mikrofon – wyjaśniła Sophie. – Jest połączony z przekaźnikiem w kieszeni, który przekazuje sygnał radiowy do punktu dowodzenia.

      – To niemożliwe – wymamrotał Langdon. – Mam alibi. Od razu po wykładzie poszedłem do hotelu. Można przecież zapytać w recepcji.

      – Fache już to zrobił. Jego raport mówi, że wziął pan klucz do pokoju z recepcji około dziesiątej trzydzieści. Niestety, zabójstwa dokonano bliżej jedenastej. Mógł pan bez problemu wyjść z hotelu niezauważony.

      – To jakieś szaleństwo! Fache nie ma żadnych dowodów.

      Sophie otworzyła ze zdziwienia oczy, jakby chciała powtórzyć za nim „żadnych dowodów”.

      – Panie Langdon, pańskie nazwisko jest umieszczone na podłodze tuż obok ciała, a w kalendarzu Saunière’a jest napisane, że miał się pan z nim spotkać mniej więcej o tej godzinie, o której popełniono morderstwo. Fache ma dostatecznie dużo dowodów, by pana aresztować i przesłuchać.

      Langdon nagle zrozumiał, że będzie potrzebował dobrego adwokata.

      – Ja tego nie zrobiłem.

      Sophie westchnęła.

      – To nie amerykańska telewizja, panie Langdon. We Francji prawo chroni policję, nie przestępców. Niestety, w tym wypadku trzeba również wziąć pod uwagę, co powiedzą media. Jacques Saunière był postacią wybitną i kochaną przez paryżan, a jego śmierć znajdzie się na pierwszych stronach gazet i we wszystkich porannych programach telewizyjnych i wiadomościach radiowych. Fache’a będą naciskać, żeby wydał oświadczenie, a zaprezentuje się znacznie lepiej, mając podejrzanego w areszcie. To, czy pan jest winny, czy nie, nie ma znaczenia, bo będzie pan przecież przetrzymywany przez DCPJ do momentu, aż policja ustali, co się naprawdę stało.

      Langdon czuł się jak zwierzę w potrzasku.

      – Czemu pani mi o tym wszystkim mówi?

      – Ponieważ, panie Langdon, wierzę, że pan jest niewinny. – Sophie odwróciła na chwilę wzrok, po czym spojrzała mu prosto w oczy. – A także dlatego, że to częściowo moja wina, że znalazł się pan w takich tarapatach.

      – Co takiego? Pani wina, że Saunière chciał mnie wrobić?

      – Saunière nie chciał pana wrobić. To pomyłka. Ta wiadomość na podłodze była przeznaczona dla mnie.

      Całą minutę zajęło Langdonowi przetrawienie tej informacji.

      – Mogłaby pani powtórzyć?

      – To nie była wiadomość dla policji. Napisał ją dla mnie. Był chyba zmuszony robić wszystko w takim pośpiechu, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak to będzie wyglądało w oczach policji. – Przerwała. – Kod numeryczny jest bez znaczenia. Saunière napisał go, żeby się upewnić, że do śledztwa zostaną zaangażowani kryptolodzy, żeby mieć pewność, że ja się dowiem, co się z nim stało, najszybciej, jak to możliwe.

      Langdon czuł, że traci kontakt z rzeczywistością. Kwestia, czy Sophie Neveu zwariowała, czy nie, czeka jeszcze na rozstrzygnięcie, ale przynajmniej wie teraz, dlaczego próbuje mu pomóc. PS. Znajdź Roberta Langdona. Widać uważa, że kustosz zostawił jej zaszyfrowane postscriptum po to, żeby znalazła Langdona.

      – Ale dlaczego myśli pani, że ta wiadomość jest dla pani?

      – Człowiek witruwiański – powiedziała głucho. – Ten szkic zawsze był moją ulubioną grafiką Leonarda da Vinci. Dziś wykorzystał ten fakt, żeby przykuć moją uwagę.

      – Chwileczkę. Mówi pani, że kustosz wiedział, jaką grafikę lubi pani najbardziej?

      Sophie skinęła głową.

      – Przepraszam. Mówię trochę bezładnie… Jacques Saunière i ja…

      Głos Sophie się załamał, a Langdon usłyszał w nim nagle nutę melancholii, zobaczył bolesną przeszłość, która pulsuje tuż pod powierzchnią. Sophie i Jacques Saunière musieli być blisko związani. Langdon przyglądał się pięknej kobiecie stojącej przed nim, wiedząc doskonale, że we Francji starzejący się mężczyźni często znajdowali sobie młode kochanki. Ale Sophie Neveu nie pasowała jakoś do obrazu „utrzymanki”.

      – Pokłóciliśmy