Название | Zwodniczy punkt |
---|---|
Автор произведения | Дэн Браун |
Жанр | Поэзия |
Серия | |
Издательство | Поэзия |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-7999-258-4 |
Realizator chyba nie mógł się doczekać krwawego starcia.
– Proszę tędy, senatorze.
Gdy Sexton szedł do studia, Gabrielle złapała go za rękaw.
– Wiem, co myślisz – szepnęła. – Ale bądź rozsądny. Nie popadaj w przesadę.
– W przesadę? Ja? – Senator uśmiechnął się szeroko.
– Pamiętaj, ta kobieta jest bardzo dobra w tym, co robi.
– Ja również – szepnął Sexton ze znaczącym uśmiechem.
Rozdział 21
Olbrzymia habisfera NASA wyglądałaby dziwnie w dowolnym miejscu na Ziemi, ale tutaj, na arktycznym lodowcu, szczególnie trudno było pogodzić się z faktem jej istnienia.
Patrząc w górę na futurystyczną kopułę zbudowaną z białych trójkątnych poduszek, Rachel czuła się jak w kolosalnej izolatce. Ściany schodziły do lodowej podłogi otoczonej rzędami jasnych lamp halogenowych, które wypełniały całą komorę efemerycznym blaskiem.
Po lodowej podłodze, wśród roboczych stanowisk naukowców, wiły się czarne piankowe chodniki. Aparaturę obsługiwało trzydziestu lub czterdziestu ubranych na biało pracowników NASA, rozmawiających między sobą z podnieceniem. Rachel natychmiast zorientowała się, co wisi w powietrzu.
Entuzjazm towarzyszący nowemu odkryciu.
Gdy wraz z administratorem okrążała główną komorę, zauważyła zaskoczone, nieprzyjazne spojrzenia tych, którzy ją rozpoznali. Ich szepty niosły się wyraźnie dzięki pogłosowi.
Czy to córka senatora Sextona?
Do licha, co ona tu robi?
Wierzyć się nie chce, że Ekstrom z nią rozmawia!
Rachel niemal spodziewała się, że zobaczy rozwieszone wszędzie lalki wudu wyobrażające jej ojca. Ale wrogość nie była jedyną emocją. Wyraźnie wyczuwała zadowolenie – jak gdyby pracownicy NASA dobrze wiedzieli, kto będzie śmiał się ostatni.
Administrator prowadził ją w kierunku stołu, przy którym siedział mężczyzna. W odróżnieniu od jednakowo ubranych pracowników NASA, miał na sobie czarny golf, grube sztruksy i ciężkie buty. Siedział plecami do wszystkich.
Ekstrom poprosił ją, żeby zaczekała, a sam poszedł, by porozmawiać z nieznajomym. Po chwili mężczyzna w golfie przyjaźnie pokiwał głową i wyłączył komputer. Administrator wrócił.
– Pan Tolland zajmie się panią. Jest jednym z rekrutów prezydenta, więc powinniście się dogadać. Dołączę do was później.
– Dziękuję.
– Przypuszczam, że słyszała pani o Michaelu Tollandzie?
Rachel wzruszyła ramionami, wciąż skupiona na rozglądaniu się po tym niewiarygodnym pomieszczeniu.
– Nazwisko nic mi nie mówi.
Mężczyzna w golfie podszedł do nich z uśmiechem.
– Nic nie mówi? – Głos miał dźwięczny i życzliwy. – To najlepsza wiadomość dnia. Chociaż raz będę miał okazję zrobić pierwsze wrażenie.
Rachel popatrzyła na niego i wrosła w ziemię. W jednaj chwili rozpoznała przystojną twarz. Znali ją wszyscy w Ameryce.
– O rany – jęknęła i zarumieniła się, podając mężczyźnie rękę. – Ten Michael Tolland.
Kiedy prezydent powiedział, że w celu zweryfikowania odkrycia NASA zwerbował pierwszorzędnych naukowców, Rachel wyobraziła sobie pomarszczonych jajogłowych wyposażonych w kalkulatory z monogramami. Michael Tolland stanowił antytezę tego wyobrażenia. Będąc jedną z największych „medialnych sław naukowych” w Ameryce, prowadził cotygodniowy program dokumentalny Niezwykły świat oceanów i przybliżał telewidzom wiedzę o groźnych zjawiskach oceanicznych, takich jak erupcje podwodnych wulkanów czy zabójcze fale tsunami. Opowiadał także o interesującej faunie, na przykład trzymetrowych pierścienicach. Media nazywały Tollanda skrzyżowaniem Jacques’a Cousteau z Carlem Saganem, wychwalając jego erudycję, bezpretensjonalny entuzjazm, żądzę przygód oraz formułę, która wyniosła Niezwykły świat na szczyty oglądalności. Oczywiście, przyznawała większość krytyków, surowa męska uroda i nienarzucająca się charyzma prawdopodobnie nie szkodziły odbiorowi jego osoby przez żeńską część widowni.
– Panie Tolland… – powiedziała Rachel, lekko się zacinając – jestem Rachel Sexton.
Tolland miał miły, asymetryczny uśmiech.
– Cześć, Rachel. Mów mi Mike.
Rachel, co było dość nietypowe, nie mogła wyksztusić słowa. Za dużo wrażeń… habisfera, meteoryt, tajemnice, niespodziewane spotkanie z gwiazdą telewizyjną.
– Jestem zaskoczona – przyznała, próbując odzyskać równowagę. – Kiedy prezydent powiedział mi, że zwerbował niezależnych naukowców do uwierzytelnienia odkrycia NASA, spodziewałam się chyba… – Zawahała się.
– Naukowców z prawdziwego zdarzenia? – Tolland uśmiechnął się szeroko.
Rachel oblała się rumieńcem.
– Nie to miałam na myśli.
– Nie przejmuj się. Ciągle to słyszę, odkąd tu jestem.
Administrator przeprosił i odszedł, obiecując spotkać się z nimi później. Tolland z zaciekawieniem popatrzył na Rachel.
– Administrator powiedział, że jesteś córką senatora Sextona.
Przytaknęła. Niestety.
– Jego szpiegiem za liniami wroga?
– Front nie zawsze przebiega tam, gdzie się wydaje.
Zapadło krępujące milczenie. Rachel szybko je przerwała:
– Powiedz mi, co oceanograf o światowej sławie robi na lodowcu z gromadą speców rakietowych NASA?
Tolland zaśmiał się.
– Szczerze mówiąc, pewien facet ogromnie podobny do prezydenta poprosił mnie o przysługę. Już otworzyłem usta, żeby posłać go do diabła, ale zamiast tego wyrwało mi się: „Tak jest, oczywiście”.
Rachel roześmiała się po raz pierwszy tego dnia.
– Witamy w klubie.
Choć większość znanych z telewizji sław w rzeczywistości była niższa niż na ekranie, Rachel pomyślała, że Michael Tolland wydaje się wyższy. Jego brązowe oczy były tak samo żywe i pełne pasji jak w telewizji, a w ciepłym głosie pobrzmiewał niekłamany entuzjazm. Ogorzały i wysportowany czterdziestopięciolatek, miał proste czarne włosy, które opadały niesforną grzywką na czoło. Jego zdecydowanie zarysowana szczęka i swobodne ruchy świadczyły o dużej pewności siebie. Kiedy wymieniali uścisk dłoni, szorstka, stwardniała ręka przypomniała Rachel, że Tolland nie jest typową „miękką” gwiazdą, lecz znakomitym żeglarzem i badaczem pracującym w terenie.
– Sądzę, że zostałem zwerbowany nie tyle z uwagi na wiedzę, ile na medialność – przyznał skromnie. – Prezydent poprosił, żebym nakręcił