Название | Elena wie/Twoja |
---|---|
Автор произведения | Claudia Piñeiro |
Жанр | Современная зарубежная литература |
Серия | |
Издательство | Современная зарубежная литература |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8110-889-8 |
5
Siedzi na ławce na stacji i czeka. Chłód betonu przenika przez spódnicę. Na stoisku z hot dogami sprzedawca podgrzewa wodę. Nie ma za dużo ludzi, jest więcej, niżby chciała, ale nie tyle, żeby nie można było znaleźć miejsca w wagonie, jak już podjedzie pociąg, a ona wsiądzie. We wcześniejszych pociągach, z siódmej, ósmej i nawet z dziewiątej, Elena to wie, miałaby problem nie do przejścia, za dużo ludzi na peronie, za dużo wsiada tymi samymi drzwiami co ona, za dużo pasażerów w środku. No ale dla tamtych ludzi pociąg z dziesiątej jest już za późno, oni muszą zdążyć na określoną godzinę do pracy, wstają każdego ranka, żeby zjawić się na miejscu w biurze, szkole czy w banku. Nie nadałby się nawet dla tych, co pracują w handlu, bo przecież pociąg zajedzie na plaza Constitución jakoś po jedenastej, a o tej porze miasto, do którego zmierza, jest już zmęczone tym ciągłym ruchem tam i z powrotem. Jak się odliczy tych wszystkich, którzy muszą wcześnie wstać, to pozostali, czyli ci, co mogą zacząć dzień później i jechać tym samym pociągiem co Elena, nie są już tak liczni. Kilkoro młodych, którzy zaraz osiągną dorosłość, zaśmiewa się z tymi swoimi teczkami pod pachami i popycha co chwilę, żeby podkreślić puentę żartu. Dwaj mężczyźni w garniturach, dokładnie po przeciwnych stronach peronu, obaj pochłonięci lekturą tej samej gazety, być może czytają ten sam artykuł, to samo słowo i nie są tego świadomi. Małżeństwo sprzeczające się o cenę pigułek, które właśnie kupił mąż. Pociąg na plaza Constitución, planowany przyjazd dziesiąta jeden, wjedzie na tor przy peronie drugim, wypluwa niewyraźny głos dobywający się z głośników. Na ławce obok Eleny przysiada kobieta z córką. Dziewczynka nie sięga stopami do ziemi, Elena patrzy, jak wymachuje nimi w powietrzu. Wie, że mała też ją obserwuje. Wie, że przysuwa się do matki i coś jej szepcze do ucha, potem ci wytłumaczę, odpowiada matka, więc dziewczynka znów zaczyna wymachiwać nogami, jeszcze szybciej niż przedtem. Elena patrzy przed siebie, dostosowując się do wysokości, na jaką Ona pozwala jej unieść głowę; pod przeciwległym peronem gromadzą się śmieci, niektóre z czasem się rozłożą, Elena wie, inne ją przeżyją, plastikowe butelki, styropianowe kubki, popękane płyty betonowe. Elenę mija ktoś, kto pogwizduje. Gwizd stopniowo cichnie, aż całkiem niknie zagłuszony odległym łoskotem. Nogi Eleny drżą, a ona się zastanawia, czy to od podłoża czy też Ona wprawia je w ten dygot, i choć odpowiedzi nie zna, łapie się za krawędź ławki, niemal instynktownie, bo przecież wie, że nic złego się nie może stać, że ten peron, ta ławka, te ściany trzęsą się co chwilę, aż do znudzenia, i nic im się nie dzieje, nikt tego nawet nie zauważa oprócz Eleny. Kobieta z dziewczynką wstają i przechodzą na koniec peronu. Matka trzyma dziecko za rękę, ciągnie je i powtarza pośpieszże się, ale dziewczynce plączą się nogi, bo idzie przed siebie, ale wciąż ogląda się do tyłu, na Elenę próbującą wstać z tej samej ławki, na której dziecko przed chwilą majtało nogami, co tej pani jest, mamo? pyta, potem ci wytłumaczę, odpowiada znów matka. Wagony przejeżdżają przed Eleną, jeden przyczepiony do drugiego, jak podmuch wiatru, łoskot kół o szyny jest taki, że jedyne, co słychać, to zgrzyt metalu o metal. Aż stopniowo powiew zaczyna tracić swój pęd, rumor ustaje i dają się słyszeć inne hałasy, odsłaniają się widoki wcześniej przytłoczone przez pęd, ukazują się okna, a za nimi ludzie podróżujący tak, jak zaraz podróżować będzie Elena, kiedy wreszcie uda się jej wgramolić do środka. Drzwi się odsuwają z sykiem spuszczanego powietrza, Elena stara się szybko stawiać swoje powłóczyste kroki, żeby zdążyć, zanim drzwi znów się zasuną i zostawią ją na zewnątrz. Sporo osób chce wsiąść, więc Elena uczepia się pleców, które widzi przed sobą, żeby wejść za nimi. Rozbrzmiewa gwizdek, ktoś z tyłu popycha ją, za co jest wdzięczna. Już w środku rozgląda się za siedzeniem, jakimkolwiek, najbliższym, i rusza w jego stronę. Wagon zaczyna się lekko kołysać, jakby chciał ją uśpić. Pociąg nabiera tempa, im szybciej jedzie, tym mniej się kołysze. Mija ją młody chłopak, niecierpliwy, ociera się o nią