Wesele. Stanisław Wyspiański

Читать онлайн.
Название Wesele
Автор произведения Stanisław Wyspiański
Жанр Драматургия
Серия
Издательство Драматургия
Год выпуска 0
isbn 978-83-8119-012-1



Скачать книгу

oblewa całe czółko;

      możesz się zaziębić wnet

       MARYNA

      a tak – teraz to sobie myślę:

      co insze złoto, a co insze miedź

        RADCZYNI

      nie pleć, spocznij, cicho siedź

       MARYNA

      a myśl moja het, het, het....

      SCENA 15. MARYNA, POETA

       POETA

      Elektryczność z oczu bije

       MARYNA

      zgrzałam się przy tańcowaniu

       POETA

      Pani marzy o kochaniu, —

      co tam pani serce czyje

       MARYNA

      Może pańskie serce zatem, – —  POETA

      Umie pani strzelać batem – —?

       MARYNA

      Jakto, co to, – tak przez kogo?

       POETA

      Tak w powietrze, a szeroko

       MARYNA

      Co tam panu serce czyje; —

      a umie pan kopnąć nogą – —?

       POETA

      tak przez kogo

       MARYNA

       Nie tak srogo, —

      tak w powietrze, a wysoko

       POETA

      Na, co, po co

       MARYNA

       dla niczego

       POETA

      to nic złego

       MARYNA

       I nic z tego

       POETA

      to zagadka

       MARYNA

       Sfinx

       POETA

       Meduza.

       MARYNA

      Może z tego pan odgadnie

      nowoczesny styl harbuza;

      tak, jak ja odgadłam snadnie:

      próżność na wysokiej skale,

      w swojej własnej śpiącą chwale

       POETA

      Zeus i Pan Bóg mieszka w niebie,

      przedsię obaj są u siebie.

      Psyche to najczulej pieści. —

      O tem, gdzie kto śpi wysoko,

      pani wie coś z głuchych wieści;

      nie dosięgło jeszcze oko.

       MARYNA

      Rozumiem coś z wielką biedą;

      nie dosięgło jeszcze oko,

      nie zawlokłam się na turnie;

      tak tam dumnie, szumnie, chmurnie.

      Bałamuctwa w wielkim stylu,

      które już przeżyło tylu,

      różni więksi, mniejsi, nizcy;

      wszystko bardzo wyjątkowe,

      bardzo dziwne, bardzo nowe,

      tylko że tak robią wszyscy

       POETA

      Słucham, co to za wymowa

       MARYNA

      Słowa, słowa, słowa, słowa

       POETA

      ale gdzieta, ale gdzieta,

      to uczucia tak się garną;

      szkoda, żeby szły na marno

       MARYNA

      pan poeta, pan poeta;

      pan myśli, że ja zajęta

       POETA

      widzę, że pani pamięta,

      jaka komu etykieta

      przylepiona i przypięta

       MARYNA

      Szkoda, żeby szły na marno

      te uczucia, co się garną:

      Pan poeta, pan poeta

       POETA

      otóż to, to etykieta

      SCENA 16. ZOSIA, HANECZKA

       ZOSIA

      Chciałabym kochać, ale bardzo,

      ale tak bardzo, bardzo, mocno

        HANECZKA

      to ta muzyka gra tak skoczno

      i pewno serce tobie skacze.

      Jeszcze się dosyć, dość napłacze,

      nim go kochanie ułagodzi.

      Pociesz się serce, pociesz miła,

      jeszcze niejedna łza, mogiła

      od tej miłości ciebie grodzi

       ZOSIA

      że to tak losy szczęściem gardzą,

      że tak nie sypią szczęściem w oczy,

      tylko tak zaraz błyski gasną,

      ledwo się w oczach świt roztoczy

        HANECZKA

      musi przyjść wprzódy cierpień koło;

      przejść musi wprzódy, nędzę, bole,

      a potem kiedyś będzie wesoło,

      jak ci ból serce dość nakole

       ZOSIA

      ja gdybym była losów panią,

      naprzykład taką, wiesz: Fortuną,

      tobym odarła złote runo,

      żeby dać wszystko ludziom tanio;

      żeby się tak nie umęczali,

      w takiem gonieniu ciężkiem, długiem:

      każden jak więzień za swym pługiem;

      żeby się syto nakochali,

      żeby się wszystko im kręciło:

      jakby się złote nitki wiło

        HANECZKA

      A tu są takie Parki stare,

      co nożycami tną przędziwo

       ZOSIA

      A chyba