Название | Otoczeni przez idiotów |
---|---|
Автор произведения | Thomas Erikson |
Жанр | Учебная литература |
Серия | |
Издательство | Учебная литература |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8032-195-3 |
Stary dowcip mówi, jacy są najlepsi prawnicy. To tacy, którzy nie wierzą w zabobony, bo nigdy nie powiedzą: na dwoje babka wróżyła. W życiu różnie się to objawia. Niebiescy są bardziej zainteresowani drogą niż dotarciem do celu – zupełnie inaczej niż Czerwoni. Może to skutkować brakiem decyzji, ale oznacza też, że Niebiescy rzadko ryzykują… Kto nie ryzykuje, ma zapewnione spokojne, przewidywalne życie – każdy z tym się zgodzi. Nie przesądzam, jak ekscytujące byłoby takie życie dla innych, nic z tych rzeczy! Po prostu stwierdzam fakt.
Bywa, że Niebieski całkowicie powstrzymuje się od działania, ponieważ nie potrafi ocenić ryzyka. Poznałem kiedyś takiego Niebieskiego, sprzedawcę z tytułem inżyniera. Wyznawał zasadę, że niekiedy najlepszy interes to taki, którego nie ubiłeś. Ocena ryzyka jest złożonym zagadnieniem: kto może przewidzieć, czy gdzieś nie czai się niebezpieczeństwo? Niebieski tworzy skomplikowane systemy zarządzania wszelkim potencjalnym ryzykiem. Nastawia kilka budzików. Wyrusza dwie godziny przed czasem, gdy godzina starczyłaby aż nadto. Po kilka razy sprawdza plecaki dzieci w dniu wycieczki, chociaż sam spakował je poprzedniego wieczora, a w międzyczasie nikt nawet się do nich nie zbliżył. Dziesięć razy upewnia się, że ma klucze w kieszeni. Ma. Przecież nie wyparowały!
Płyną z tego oczywiste korzyści. Nieoczekiwane wydarzenia nie zaskoczą żadnego Niebieskiego. A innych – tak. Więc na dłuższą metę oszczędzają sobie dużo czasu.
CO Z TEGO, ŻE MOŻNA PROŚCIEJ? PRZECIEŻ TO NIEWŁAŚCIWE
Nie można pozwolić, by coś poszło nie tak. Nie trzeba mówić nic więcej. Liczy się tylko jakość.
Kiedy Niebieski dostrzega ryzyko pogorszenia jakości własnej pracy, zamiera. Wszystko trzeba zaraz sprawdzić. Skąd ten spadek jakości?
Narażając się na ryzyko uogólnienia, odważę się stwierdzić, że wielu inżynierów jest mocno naznaczonych kolorem niebieskim. Są dokładni, systematyczni, skupiają się na faktach i dbają o jakość. Pewności nie mam, ale zakładam, że Toyota – japońska firma samochodowa – zatrudnia sporo Niebieskich. Oni też muszą zadawać niekończące się pytania, dbając o jakość. Typowe dla Niebieskich. (A jeśli dodamy do tego japońską mentalność, dalekowzroczną i raczej niebieską w wyrazie…).
Weźmy taką sytuację. Na podłodze jest plama oleju. Czerwony zmiesza z błotem osobę stojącą najbliżej, a następnie każe jej posprzątać. Żółty zauważy plamę i natychmiast o niej zapomni, a dwa dni później poślizgnie się na niej i bardzo się zdziwi. Zielony też dostrzeże plamę i zacznie go ściskać w dołku, bo może się pojawić problem. Ale nic się nie dzieje.
A Niebieski? Zacznie od pytania:
– Skąd się wzięła ta plama?
Może usłyszeć, że uszczelka puściła. Ale przecież taka odpowiedź nie zadowoli Niebieskiego!
– Dlaczego uszczelka puściła?
– Bo jest kiepskiej jakości.
– Jak możemy mieć uszczelki złej jakości?
– Bo dział zakupów dostał nakaz szukania oszczędności. I kupiliśmy najtańsze zamiast najlepszych.
– Kto kazał oszczędzać kosztem jakości?
I tak dalej.
Może problem sam się rozwiąże? Może przybliżymy się do wyjaśnienia, co nawaliło – ale nie podjęliśmy żadnych działań. W końcu dojdziemy do wniosku, że powinniśmy zastanowić się nad strategią zakupów zamiast po prostu wytrzeć plamę!
Widzę to tak: Niebieski jest gotowy na wiele, byle tylko mieć gwarancję, że wszystko odbędzie się w stu procentach poprawnie.
Niebiescy powiedzą, że skoro powierzono im wykonanie jakiegoś zadania, muszą wykonać je właściwie. I odwrotnie: jeśli nie warto porządnie zająć się danym projektem, to wcale nie warto go prowadzić. Niebiescy nie potrafią kłamać, zawsze wytkną wszelkie defekty, które dostrzegą, nawet takie, które mogą im zaszkodzić.
Z dzieciństwa zapamiętałem spór rodziców. Co pewien czas się przeprowadzaliśmy, zwykle trzeba było sprzedać dom. Tata, z zawodu inżynier, oczywiście sam przygotowywał wszystko do sprzedaży i osobiście zajmował się oprowadzaniem potencjalnych nabywców.
Mamę złościło, że zawsze zaczynał obchód od pokazywania niedoróbek i braków. Tu przecieka, tam trzeszczy, a za kanapą na pewno farba już odpada.
– Czemu mówisz im to wszystko? – spytała.
– Bo to i tamto nie działa – odparł tata.
– Pewnie, ale czy musisz to pokazywać potencjalnym kupcom? Przecież mogą zrezygnować!
Tata nie pojmował, o co mamie chodzi. Był uczciwy i prostolinijny i nie umiał zatajać usterek, o których wiedział. Przecież tu i ówdzie czegoś brakowało. Umiał za to spokojnie znosić fakt, że rzadko zarabialiśmy na jego interesach. Ważne, że jasno powiedział, jak jest. Bo tak się robi.
JEŚLI OKOLICA NIE ZGADZA SIĘ Z MAPĄ, TO Z OKOLICĄ JEST COŚ NIE TAK
Logika i racjonalne myślenie to dla Niebieskiego najcenniejsze słowa. Żadnych uczuć – liczy się tylko to, co możliwe tu i teraz, na sto procent. Oczywiście nawet Niebieski nie może kompletnie wyłączyć emocji, ale lubi podkreślać, że przy podejmowaniu decyzji kieruje się wyłącznie rozsądnymi argumentami. Niebiescy wysoko cenią logiczne rozumowanie, ale łatwo wpadają w przygnębienie, jeśli nie wszystko toczy się po ich myśli. A depresja nie ma nic wspólnego z logiką, tylko z odczuciami.
Niewielu ludzi potrafi w nieskończoność powtarzać dokładnie te same czynności. A Niebieskim to wychodzi. Są obdarzeni niezwykłą umiejętnością szczegółowego wypełniania poleceń i nie zadają pytań – pod warunkiem że wszystko rozumieją i od początku uznają, że instrukcje są właściwe. To wszystko.
Jak tak mogą? To logiczne. Skoro coś dobrze działa, to po co to zmieniać? Żółty albo Czerwony szukałby czegoś nowego, po prostu z nudy. A Niebieski robi swoje, raz za razem stosując się do tych samych procedur.
Weźmy na przykład składanie mebli z IKEI. Jeśli mamy instrukcję, należy ją dokładnie przeczytać przed rozpoczęciem pracy. Czerwony, przekonany, że zawsze sobie poradzi, zaczyna skręcać poszczególne elementy, nie zawracając sobie głowy sprawdzaniem, co jeszcze kryje się w paczce. Żółty rozdziera wszystkie opakowania, zachwycony wspaniałą zabawą, jaką ma przed sobą – żyje przyszłością i w rogu sypialni, po prawej, już widzi tę nową komodę, nakrytą serwetą po babci, a na niej wazon z tulipanami. Łączy poszczególne części ciut na chybił trafił, specjalnie się nie wysilając. Wkręca śruby tam, gdzie mu pasuje, przeskakuje z jednej części do drugiej. Zielony – czyli „Zrób-To-Sam” – stawia paczkę pod ścianą i idzie na kawę. Po co się spieszyć?
A Niebieski? Dwa razy przeczyta instrukcję, popatrzy, jak wszystko wygląda, upewni się, że poszczególne części nowej komody pasują do rysunków z instrukcji. Wilgotną – ale nie za mokrą – ściereczką przetrze wszystkie elementy, bo przecież mogą być zakurzone. Następnie przeliczy śrubki, żeby uniknąć przykrej niespodzianki na końcu – a nuż okaże się, że czegoś brakuje (a jeśli coś mu zostanie, rozmontuje mebel i zacznie składać od nowa).
Fakt, to może potrwać, ale kiedy Niebieski już skręci tę piekielną komódkę, masz gwarancję, że będzie stała przez całe wieki.
DIABEŁ TKWI W SZCZEGÓŁACH
Kilka lat temu chciałem wprowadzić