Cudzoziemiec oraz inne przypadki. Roman Staniek

Читать онлайн.
Название Cudzoziemiec oraz inne przypadki
Автор произведения Roman Staniek
Жанр Сказки
Серия
Издательство Сказки
Год выпуска 0
isbn 978-83-7856-209-2



Скачать книгу

szafka na dokumenty.

      – Po lewej stronie są jeszcze dwa pokoje. Następnie po prawej, to co nas dzisiaj najbardziej interesuje; sypialnia z wejściem na balkon i do łazienki. – Sypialnia nie ustępowała wielkością jego pokojowi gościnnemu, czyli około trzydziestu pięciu metrów kwadratowych. Duże, podwójne łoże zasłane z dwóch stron jedwabną pościelą. Na jednej stronie leżała jej koszula nocna. Nie miał odwagi zapytać, kto śpi z drugiej strony. Nie chciał być zbyt dociekliwym.

      Na przeciw łóżka stał sekretarzyk z kosmetykami a nad nim ogromne lustro. Z boku rozsuwane drzwi.

      – To jest moja garderoba, zaraz ci pokażę. – Zapaliła światło. Weszli do środka. Pomieszczenie to było wielkości jego małego pokoju w którym spał Bruno. Spełniało rolę ogromnej szafy z mnóstwem regałów na obuwie, wieszaków z ubraniami i półek z bielizną.

      – O Boże, to jest przecież cały butik!

      – No, nie przesadzaj.

      Weszli z powrotem do sypialni. Manuela pokazała głową na łóżko.

      – Tutaj spędzisz dzisiejszy wieczór. Chyba, że masz coś lepszego w planie?

      Zaprzeczył tylko głową, znowu to okropne gardło, nie może wypowiedzieć słowa.

      Trzymając go cały czas za rękę weszli do łazienki. Z rozbawieniem patrzyła na jego twarz, otwarte usta i szeroko rozszerzone oczy.

      – Tylko proszę nie mów, że ty u nas w firmie tyle zarabiasz?

      – Dobrze by było. Mój ojciec ma swoją firmę budowlaną. Urządził nam to mieszkanie. Mamy bardzo dobre kontakty, jestem jedynaczką i jego oczkiem w głowie.

      – Urządził nam mieszkanie?

      – Mam dwudziestoletnią córkę. Studiuje w Stuttgarcie. Widzimy się w każdy weekend. Ja jadę do niej lub ona przyjeżdża do domu.

      Łazienkę oceniał na około osiemdziesiąt tysięcy. Znał się na cenach materiałów, gdyż sam je sprzedawał po hurtowniach, ale wiedział również, jakie są ceny detaliczne tych rzeczy.

      Wszystko, co człowiek potrzebował do codziennej higieny, znajdowało się tutaj. Nie wspominając o saunie parowej, bidecie, wannie, w której Bruno mógłby pływać, czy też podwójnej umywalki. Jednym słowem luksus.

      – Rzeczy możemy tutaj zostawić. – Zaczęła go rozbierać. Chciał jej pomóc, ale odsunęła mu ręce. – Zostaw, ja to zrobię. Już dawno nie miałam okazji takiego młodego i uroczego mężczyznę rozbierać. Masz wspaniałą skórę! – Całowała go po szyi, w międzyczasie była gotowa z koszulą. Jej język przesuwał się coraz niżej. Teraz więcej czasu poświęciła jego sutkom, jednocześnie dwoma rękami rozpięła i ściągnęła mu spodnie razem ze spodenkami do kostek. W tym momencie przypomniał mu się Bruno i jego jęzor dzisiaj rano przed pracą. Boże, w ciągu tak krótkiego czasu tyle się wydarzyło… A dzień jeszcze się nie skończył. Wyciągnął nogi ze spodni. Musiał przy tym pocierać nogą o nogę.

      – No patrz, bez rąk człowiek jest bezbronny. Nawet nie mogę dać sobie rady z głupimi spodniami. Poczekaj chwilę, skarpetki ściągnę sam.

      – Nic z tego, zostaw, ja to zrobię. – Tomasz dał za wygraną. Manuela była równie podniecona jak on. Czuł, jak cała drży. Chciał się jej zapytać, kiedy miała ostatnio mężczyznę, ale nagle wydało się mu to wszystko tak banalne. Ona miała go w garści.

      – Teraz moja kolej, kochana, czy chcesz czy nie. Zostaw! Ręce na bok! Bądź grzeczna. – Nie myślała być grzeczną, nie chciała go puścić.

      To już tyle czasu upłynęło odkąd ostatnio dotykałam podnieconego mężczyznę. Jesteś tak wspaniale zbudowany. Nie to, co mój mąż. Muszę się tobą nacieszyć.

      Powoli dotarły do niej jego słowa. Puściła go i pozwoliła się rozebrać.

*

      – Prysznic jest jednorazowy! Czegoś takiego nie widziałem. Woda leci z sufitu niczym deszcz z nieba. Miejsca masz tutaj na co najmniej jeszcze jedną parę.

      – Cieszę się, że ci się podoba, ale orgii dzisiaj nie robimy… I w ogóle nie wyobrażam sobie czegoś takiego.

      – Ja tak, zrób ze mną orgię, proszę!

      – No dobrze, ale tylko dlatego, że to ty jesteś! Patrz, co teraz z tobą zrobię.

      – Patrzę. – Manuela zakręciła wodę, wylała na dłoń odrobinę płynu pod prysznic o miłym zapachu konwalii i rozsmarowała go dokładnie po całym jego ciele nie omijając żadnego miejsca. – Turecki hammam może się przy tobie schować.

      Bez obuwia wcale nie jest znowu taka wysoka.

      Przyglądał się jej teraz dokładnie, jak stała przed nim rozebrana.

      Pomimo czterdziestu dwóch lat jest niesamowicie atrakcyjną kobietą!

      Naturalne, ładne piersi z twardymi, stojącymi sutkami. Szczupłe, kształtne biodra, ładne nogi. Skóra pokryta piegami typowymi dla rudych osób, które o dziwo dodawały jej jeszcze więcej urody. Musiał to szczerze przyznać, pomimo, iż nie podobały mu się piegowate kobiety. Tylko pasemko słomkowych włosów zdobiło jej łono. Wszystkie inne starannie usunięte. Perfekt!

      Tomasz również dbał o to, by nie zarosnąć jak Neandertalczyk. Elektryczną maszynką do skracania zarostu na twarzy obcinał włosy na klatce piersiowej i… wszędzie tam, gdzie uznawał to za stosowne.

      – Teraz ja! – Wziął od niej płyn. Namydlił całe jej ciało. Niektórym miejscom poświęcił więcej uwagi niż to było naprawdę konieczne. – Wyobraź sobie, że jestem ślepy i muszę cię wszędzie dotykać, aby stworzyć sobie twój obraz, o na przykład teraz!

      – Powiedz prawdę! Podobam ci się?

      – Jestem rozczarowany!

      – Dlaczego? Przecież wszystko jest na swoim miejscu!

      – Niezupełnie. Ty, jak miałem okazję teraz osobiście się przekonać, nie jesteś już… dziewicą!

      – Ty, żartowniś! – Uchwyt za jądra był tak samo nieoczekiwany jak i bolesny. – Od tej chwili robisz to, co ja ci każę. On rozumie?

      – Tak, tak pani kierowniczko!

      – Ja ci dam kierowniczkę! – Przyciągnęła go do siebie.

      – Jesteś śliska, niczym żmija! – Ocierali się przez chwilę o siebie. Manuela objęła go dłonią i przesuwała ją tam i z powrotem.

      – Podoba ci się?

      – Co mi się podoba? W ten sposób to i ja potrafię. Żartuję. Bardzo mi się podoba. Naprawdę, sama widzisz, co się ze mną dzieję.

      Odkręciła wodę, która od razu miała odpowiednią temperaturę. Nie tak jak u niego w domu, najpierw zimna jak lód, a później gorąca jak ukrop. Spłukali z siebie mydło. Chciał otworzyć kabinę i podać ręczniki.

      – Nie tak szybko, kochany! – Oparła go o ścianę i osunęła się na kolana. – Widziałeś już szefową na kolanach?

      – Nnnie! Uważaj tylko, ja zaraz eksploduję.

      – A to, co ci się stało? – Wskazała na czerwony punkt powyżej kolana. – Coś chyba w środku jest! Popatrz, wygląda na grafit od ołówka. – Wyskrobała go spod skóry paznokciem. Był może wielkości jednego milimetra. Podsunęła Tomaszowi pod oczy wskazujący palec, na czubku którego leżał odłamek ołówka.

      – Biliśmy się na ołówki i… się skaleczyłem. – Brzmiało nieprawdopodobnie, ale cóż można tak na poczekaniu wymyślić.

      – Janowski! Tego mi nie sprzedasz, ale o tym pogadamy później. – Zajęła