Название | Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki |
---|---|
Автор произведения | Kennedy Hudner |
Жанр | Зарубежная фантастика |
Серия | |
Издательство | Зарубежная фантастика |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-65661-37-1 |
Każdy z tych obiektów przyśpieszał do dwustu dwudziestu pięciu g, czyli w granicach normy dla jednostek militarnych.
– Szlag! – warknęła Zahiri. Kapitan Tilleke wzbudził jej podziw. Sama niedawno, zaledwie parę miesięcy temu, posłużyła się podobną taktyką, żeby zmylić wrogów. Tyle że jej wrogami byli wtedy Dezeci. Sadia uśmiechnęła się ironicznie. Cóż, wojna…
Na holoekranach pojawiły się dwa nowe obiekty. Tym razem poruszały się w kierunku przeciwnym niż poprzednie i utrzymywały przyśpieszenie dwustu dwudziestu pięciu g. Nieoczekiwanie jeden z sygnałów rozpadł się na dwa, a tymczasem drugi obiekt skierował się między okręty Floty Victorii.
– Pociski! – zawołała oficer detekcji z „Sowy Śmieszki”. – Wystrzelili w nas pociski!
Sowa w odpowiedzi wystrzeliła chmurę maskującą i pociski przeciwrakietowe.
Sadia Zahiri zaczęła przeklinać w czterech językach, którymi płynnie władała. No i po maskowaniu.
– Mildred, przyśpieszenie tego ostatniego obiektu?
Sztuczna inteligencja odpowiedziała po paru sekundach:
– Tysiąc czterysta g, zgodność z dronem do wysyłania kodu Omega. Prawdopodobnie konstrukcja pochodzi z Zakładów Produkcji Urządzeń Obronnych w Dresden na Arkadii, na licencji z…
– Dość! – przerwała nawał informacji kapitan Zahiri, potem zastanowiła się nad tym, co usłyszała.
– Wszystkie jednostki, ignorować pociski. To tylko drony z kodem Omega. Tilleke wykorzystali je, aby nas wypłoszyć.
„I doskonale im się udało” – pomyślała z niechęcią.
Hiram Brill pojawił się na ekranie łączności.
– Wszystkie jednostki, zacieśnić szyk i rozpocząć aktywne skanowanie. Poradzimy sobie.
Zanim jednak okręty włączyły detektory, „Sowa Śmieszka”, „Puszczyk” i „Puchacz” zniknęły nagle z ekranów. Jeszcze przed chwilą były widoczne i przekazywały dane o swoim statusie oraz telemetrię, a zaraz potem wszystko się urwało.
***
Gdy trzy okręty Victorii pojawiły się w jego zasięgu, kapitan Nejem skinął głową.
– Pora zrobić dziurę. Odpalić tarczę cesarską!
„Furia” rozbłysła szkarłatem, poświata rozpostarła się zwodniczo powoli, lecz szybko objęła trzy okręty Victorii. Ich napęd i źródła zasilania natychmiast przestały działać. Okręty zaczęły bezradnie dryfować.
– Jak najszybciej naładować tarczę ponownie. Pilocie, przyśpieszenie do dwustu dwudziestu pięciu g. Przeleć obok nich – rozkazał krótko Nejem.
„W imię cesarza i dla jego chwały – pomyślał oschle – zabierajmy się stąd”.
– Detekcja, wystrzelić pozostałe przynęty. Niech Wiktowie szukają igły w stogu siana. Uzbrojenie, przygotować się do ataku, jeżeli któraś z jednostek wroga zacznie się nami interesować. – Kapitan rozparł się w fotelu, zadowolony, że zrobił wszystko, co trzeba w obecnej sytuacji. Na holoekranie obserwował, jak jego okręt mija obezwładnionych i bezradnych wrogów. Kusiło go, żeby posłać im śmiertelną salwę pocisków, ale wtedy zdradziłby swoją pozycję. Lepiej nie, najważniejsze, żeby uciec. Wytęskniona ucieczka. Trzy okręty Victorii oddalały się wolno, nim wreszcie zniknęły z ekranów.
I właśnie wtedy znikąd pojawił się kolejny okręt, dokładnie przed „Furią”, zaledwie tysiąc kilometrów dalej. Kapitan Nejem w ostatniej chwili pomyślał z goryczą, że nie tylko Tilleke posiadają naprawdę dobre systemy maskujące.
***
Kapitan Astrid Drechsher na pokładzie „Draugra” roześmiała się z satysfakcją.
– Ognia! – rozkazała. – Pokażmy tym jogurtowym żołnierzykom, jak się walczy! Ognia!
Cztery specjalne pociski z głowicami o niskiej wydajności pomknęły z fregaty i eksplodowały wokół okrętu Tilleke. Pozbawiły go czujników dziobowych, zniszczyły wyrzutnie rakiet i przebiły kadłub, a jego trzy sekcje zostały zdehermetyzowane. „Furia”, oślepiona i poważnie uszkodzona, zeszła z kursu, a przez pokład przetoczyły się syreny alarmowe.
Kapitan Drechsher uruchomiła komunikator.
– Tu „Draugr”! Obezwładniłam okręt Tilleke. Lepiej się pośpieszcie, zanim się ocknie i ucieknie. Drechsher, bez odbioru. – Uśmiechnęła się z zadowoleniem do załogi mostka. – Dziś wieczorem, jak mi się zdaje, wszyscy będą nam stawiać, co? Jogurtowe żołnierzyki do niczego innego się nie nadają.
***
Na holowyświetlaczu kapitan Zahiri pojawiły się trzy kolejne odczyty z detektorów, bardzo blisko, zapewne wystarczająco, żeby zrobić szybkie analizy.
– Fatima! – zawołała do swojej specjalistki od detekcji. – Założę się o porządny obiad w wybranej przez ciebie knajpie, że dwa z tych odczytów noszą ślady napędu chemicznego, a jeden rzyga antymaterią.
Fatima Binissa sprawdziła odczyty.
– Nici z zakładu, kapitanie. Wykrywam ślady po antymaterii u obiektu, który kieruje się w dół od naszej płaszczyzny lotu.
– Czyli to nasz uciekinier – uśmiechnęła się Sadia. – Hod, prześlij, proszę, współrzędne do kraitów. Niech nie zwracają uwagi na pozostałe obiekty. To nasz cel.
A potem odwróciła się do pilota.
– Janson, skieruj nas prosto na tego drania, ale nie podchodź za blisko, najwyżej do granicy zasięgu ostrzału. Chcę mieć wroga w zasięgu na wypadek, gdyby tym wężojadom z Azylu nie wyszedł abordaż.
Wreszcie mogła się rozluźnić i usiąść wygodniej. Przez kilka lat dowodziła okrętem bez uzbrojenia, a teraz miała sześć pocisków, których nie wolno jej było użyć. Uśmiechnęła się w duchu. Co za szkoda, kusiło ją, żeby wypróbować nowe zabawki.
ROZDZIAŁ 12
Sektor Victorii
Pościg za okrętem szpiegowskim Tilleke
– Wciąż go wykrywasz? – zapytał Hiram w napięciu.
Specjalistka detekcji i łączności skinęła głową, a potem zaczęła mówić. W podnieceniu połykała niemal końcówki.
– O tak, komandorze, śliczna duża emisja ciepła. Zdaje się, że na pokładzie wybuchł pożar. Próbuje się oddalić w górę od naszej płaszczyzny podejścia, ale prędkość mu spada, na dodatek wyraźnie zatacza się na dziobie i rufie, więc zapewne ma uszkodzone stery. „Draugr” nieźle go uszkodził.
Hiram popatrzył na Eitana i pytająco uniósł brwi. Rafael krótko skinął głową.
– Gotowi do teleportacji na twój rozkaz.
Brill odwrócił się do Lori Romano, zesztywniałej z niepokoju. Pod spojrzeniem Hirama oblizała wargi, po czym sztywno skinęła głową.
– Ruszać! – rozkazał Brill.
„I oby tylko nic się nie zepsuło”.
Romano pochyliła się nad swoją konsolą, otworzyła plastikową osłonę nad przyciskiem uruchamiającym przesył. Nacisnęła raz, po czym podniosła wzrok na dwa rzędy po piętnaście foteli, na których siedzieli żołnierze z oddziałów specjalnych Azylu w pełnym rynsztunku bojowym.
Żołnierze zniknęli w smugach oślepiającego światła