Название | Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki |
---|---|
Автор произведения | Kennedy Hudner |
Жанр | Зарубежная фантастика |
Серия | |
Издательство | Зарубежная фантастика |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-65661-37-1 |
– Bogowie, co za nudy – narzekała Zahiri. – Fatima, powiedz, proszę, że masz coś na ekranach. Cokolwiek!
Fatima Binissa uśmiechnęła się i pokręciła głową.
– Gdyby nie Mildred, nie wiedziałabym nawet, że w pobliżu są inne sowy albo kraity. Detektory ich nie wykrywają.
– A możesz przynajmniej namierzyć „Draugr”? – Fregata Dominium była nieco większa niż jednostki zwiadowcze Victorii, więc czujniki powinny wychwycić jakieś ślady. Jednak Fatima znowu zaprzeczyła.
– Nic a nic. Ta fregata Dezetów też jest niezła. Mildred wskazała mi obszar, w którym znajduje się ta jednostka, więc przeczesałam go dokładnie, ale bez rezultatów.
– Drony zwiadowcze też nic nie zgłaszają? – jęknęła Zahiri. – Ani odrobiny kurzu? Żadnego jednorożca albo ducha?
Fatima pozwoliła sobie na szeroki uśmiech.
– Niestety, żadnych jednorożców, kapitanie.
***
Kapitan okrętu cesarskiego „Furia” zabębnił palcami w podłokietnik fotela. Przez dwa dni jego podwładni sprawdzali przestrzeń wokół satelity numer trzy, aby mieć pewność, że nie czają się gdzieś wrogie jednostki i można bezpiecznie zbliżyć się, aby ściągnąć dane. Był to już ostatni zbiór, potem „Furia” miała opuścić sektor Victorii i uciec na Tilleke. Uciec jak najszybciej.
Kapitan chciał już wrócić do domu. Jego okręt czaił się przy planecie Kornwalia od trzech miesięcy i mężczyzna tęsknił za widokiem pól, łoskotem fal rozbijających się na klifach i spacerami pod otwartym niebem.
Z natury był człowiekiem cierpliwym i rozważnym, nie ulegał lekkomyślnym impulsom, a jednak w sprzyjających okolicznościach budziła się w nim żyłka hazardzisty. Wszystkie te cechy charakteru czyniły go idealnym do wykonania powierzonej mu misji. Miał utrzymywać siatkę satelitów szpiegowskich wokół rodzimej planety wroga. A cesarz wysyłał go tutaj raz po raz.
Cesarz nie lekceważył przeciwnika.
Większość ludzi nie wytrzymałaby na tych misjach. Kapitan „Furii” rozmieszczał satelity wokół świata Dominium, Timora, a potem zinfiltrował Sułtanat i Cape Breton. Spędził nawet miesiąc, bawiąc się w kotka i myszkę ze Światłością, chociaż był to przerażający okres, ponieważ omal nie został wykryty. Mało brakowało. Bardzo mało.
Kłopot z talentem polega na tym, że zwierzchnicy zawsze wykorzystują bezlitośnie uzdolnionych podwładnych. I w końcu radość z własnych umiejętności zmienia się w obowiązek i posłuszeństwo, a pozostaje tylko znużenie.
Kapitan Nejem z goryczą popatrzył na monitory. Nie pokazywały nic niepokojącego. Nic podejrzanego. A jednak dręczył go niepokój. Może satelita został wykryty? Czy wokół czaiły się wrogie jednostki? Czy to była pułapka?
Odpędził te myśli. Był wolnym z urodzenia, lojalnym tylko wobec cesarza. Posłusznym. Lojalnym.
– Kapitanie Nejem? Kapitanie? – odezwał się pilot.
Nejem podniósł wzrok z poczuciem winy. Czasomierz na mostku wskazywał, że kapitan zamyślił się na prawie dwadzieścia minut. Skrzywił się na tę lekkomyślność.
– O co chodzi, wolny pilocie?
Na twarzy pilota odmalowało się zmieszanie i troska.
– Panie, detekcja pasywna niczego nie wykryła w najbliższym obszarze. Życzysz sobie kontynuować?
– Kontynuować? Oczywiście, że sobie życzę, pilocie! Jesteśmy grotem włóczni cesarza. Jego oczami i uszami. Spełniamy swój obowiązek ku większej chwale cesarza! – Kapitan Nejem spojrzał groźnie na pilota i resztę załogi mostka. – A naszym obowiązkiem jest odnieść sukces. Dlatego będziemy kontynuować ostrożnie, tak ostrożnie, że wrogowie cesarza nie zauważą, gdy się zbliżymy ani gdy odlecimy.
Potem odwrócił się do technika obsługi dronów, wyszkolonego savaka.
– Poślij drona komunikacyjnego niskiej mocy, żeby połączył się z satelitą.
Potrwa to dłużej, zapewne o wiele dłużej, ale dzięki temu „Furia” pozostanie w ukryciu o tysiąc kilometrów dalej i poczeka na powrót drona. Dron był mały i pobierał niewiele energii, więc nie zwróci na siebie uwagi. A gdyby jednak został wykryty, przynajmniej nie ściągnie uwagi na okręt, który będzie mógł w porę się wymknąć. Kapitan dostrzegł, że savak i pilot wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Wiedział, co pomyśleli: „Im dłużej tutaj przebywamy, tym większe jest ryzyko, że zostaniemy wykryci”.
– Wykonać – warknął kapitan Nejem. Zaraz potem dron odleciał. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, sonda dotrze w pobliże satelity za dwadzieścia minut. Ściąganie danych potrwa jeszcze pięć do siedmiu minut, a potem dron powróci na „Furię”. A tymczasem okręt poczeka nieruchomy i cichy, prowadząc obserwację wyłącznie przez detektory pasywne.
I będzie gotów do odlotu.
***
Na pokładzie kraita 5 Hiram zerknął na kapitana Rafaela Eitana. Wokół siedziało trzydziestu żołnierzy ze Specjalnych Sił Zwiadowczych Azylu i sprawdzało wyposażenie. Każdy miał standardowy M40B, krótkolufową wersję większego blastera sonicznego M-40, z dodatkowymi pięcioma magazynkami. Oprócz tego żołnierzy wyposażono w pistolety igłowe i zapasowe cztery magazynki nabojów, dwa granaty, apteczkę i zapas wody. I oczywiście hełmy z goglami, zapewniające łączność i programy optyczne. Obowiązkowym uzbrojeniem dodatkowym była broń pneumatyczna, wykonana całkowicie z plastiku, i plastikowe pociski.
Każdy żołnierz dostał również bardzo ostry, plastikowy miecz, noszony w pochwie na plecach. Kilku zabrało też włócznie z drewna lub plastiku o liściastych, dwusiecznych grotach. Oczywiście była to mało skuteczna broń w porównaniu z resztą uzbrojenia. Kilku wyróżniających się atletyczną posturą mężczyzn wolało zamiast mieczy wziąć ręcznie robione maczugi z odłamków granitu, przymocowanych do grubego drewnianego trzonka. Nazywali je „nokautkami”.
Jeżeli urządzenie teleportacyjne zadziała jak należy i żołnierze będą mogli przenieść na okręt Tilleke nowoczesną broń oraz sprzęt do łączności, za tym oddziałem przerzucone zostaną jeszcze trzy z sił specjalnych pod dowództwem Rafaela Eitana. Wśród nich znajdą się pszczelarze obsługujący piłki i ping-pongi, czyli sondy zwiadowcze, które potoczą się przez pokłady okrętu, żeby je zmapować i zlokalizować oddziały nieprzyjaciela.
– Wciąż nic – zabrzmiało w słuchawkach Hirama. Rafael Eitan również założył słuchawki i przewrócił oczyma, żeby pokazać, jak bardzo się nudzi. Kilkoro z jego ludzi spojrzało czujnie, ale Rafael tylko pokręcił głową. Sytuacja wciąż nie uległa zmianie. Żołnierze wrócili do sprawdzania ekwipunku, choć robili to już chyba po raz dziesiąty.
***
Dron Tilleke dotarł do satelity szpiegowskiego i zainicjował protokół łączności. Satelita udostępnił swój bank danych, sprawdził poprawność żądania, a potem zaczął przekazywać zapisy. Zadanie zostało wykonane w trzy minuty i satelita się rozłączył.
Dron zawrócił i ruszył kursem powrotnym w kierunku „Furii”.
***
– Mam! – Na pokładzie „Sowy Śmieszki” Fatima Binissa dostosowała czułość detektorów na konsoli. – Krótka wiadomość radiowa z satelity do odbiorcy, który