Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner

Читать онлайн.
Название Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki
Автор произведения Kennedy Hudner
Жанр Зарубежная фантастика
Серия
Издательство Зарубежная фантастика
Год выпуска 0
isbn 978-83-65661-37-1



Скачать книгу

– Pokręcił głową z uśmiechem. – Tak po prostu. Jednego dnia byliśmy niewolnikami, a następnego zostaliśmy uwolnieni.

      Uniósł głowę i przez chwilę wpatrywał się w chmury.

      – Marines zrobili mi psychoskan i od razu wysłali do izolatki. Lekarz zapytał, co mi się stało, więc mu opowiedziałem. Ze wszystkimi szczegółami. Wyglądał na skrępowanego, popatrzył na mnie, jakbym był brudny albo splugawiony. Już wcześniej czułem wstyd, ale wtedy do tego wstydu doszedł gniew. Wdałem się w parę bójek, zacząłem za dużo pić.

      – Pijany i wściekły – rzuciła Cookie z rozbawieniem. – Zupełnie jak wszyscy znani mi marines.

      Danny uśmiechnął się blado.

      – Dowódca kompanii wezwał mnie i powiedział, że mam wziąć półroczny urlop, żeby dojść do siebie. Pójść na terapię, jeśli trzeba. A gdy wrócę, zastanowi się, czy jeszcze nadaję się do służby.

      – Czyli albo się pozbierasz, albo wylecisz z marines – skomentowała Cookie. Wiedziała, jak to działa. Miała niewiarygodne szczęście, że Emily wmieszała się w jej sprawę.

      – Nie powiedział tego głośno, ale tak właśnie należało to rozumieć.

      – I co zrobiłeś?

      – Poleciałem tutaj, na Azyl. Ze wszystkich planet sprzymierzonych z Victorią ta wydawała się najmniej zaludniona. Wciąż panowała tu dzika przyroda i otwarte przestrzenie. Pomyślałem, że spędzę trochę czasu na łonie natury.

      Cookie odetchnęła głęboko i spojrzała w dolinę, gdzie shatah mallah kołysały się na wietrze.

      – A teraz przyszła kolej na mnie – stwierdziła w zamyśleniu.

      Danny nie odpowiedział. Dziewczyna spojrzała na niego.

      – Jak sobie poradziłeś?

      – Miałem szczęście. Amin i Aisza przyjęli mnie do pracy. Zajmowali się oprowadzaniem wycieczek po świątyni Ait Driss. Stare czasy. Byli nowożeńcami i nie mieli jeszcze dzieci. – Uśmiechnął się z rozrzewnieniem. – Niektóre z naszych wypraw w góry okazały się… nieoczekiwaną przygodą. Dzięki temu odzyskałem nieco pewności siebie.

      – A potem?

      – Miałem jeszcze więcej szczęścia. Pod koniec urlopu, gdy zdecydowałem się wrócić do armii, Aisza i Amin oświadczyli, że byliby dumni, gdybym dołączył do ich małżeństwa. – Danny uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Służyłem jeszcze przez piętnaście lat, ale na każdej przepustce gnałem do Azylu. A reszta jest historią.

      Cookie zmarszczyła brwi.

      – I tyle? – rzuciła z niedowierzaniem. – Wziąłeś ślub i już było ci lepiej? Koszmary, które przeżyłeś, po prostu zniknęły?

      Danny popatrzył na nią ze spokojem.

      – Nie wyciągaj pochopnych wniosków, dziewczyno. Małżeństwo dało mi coś, czego wcześniej nie miałem, coś, na czym mogłem się oprzeć. Nie było łatwo, a rezultaty nie pojawiły się od razu, ale z czasem pozbierałem się do kupy. Wymagało to mnóstwa pomocy Aiszy i Amina, ale dałem radę. Wszystko zaczęło się układać, gdy pokochało mnie dwoje dobrych ludzi. – Wzruszył ramionami. – Będziesz musiała sama odkryć, co działa na ciebie. A co ważniejsze, musisz chcieć to odnaleźć.

      Cookie już miała odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Resztę drogi do Ouididi przebyli w milczeniu. W osadzie czekały na nich matki.

      – Emily i Rafael musieli wracać do Victorii – powiedziała Leila do Cookie. – Możesz zostać jeszcze parę dni, a potem złapać jeden z frachtowców, które kursują codziennie z zaopatrzeniem. – Zmierzyła dziewczynę wzrokiem. – Wycieczka się udała?

      Pytanie było znaczące i obie doskonale o tym wiedziały. Leila była jednak kobietą, która okazała Cookie tylko życzliwość i wsparcie, dlatego dziewczyna odpowiedziała szczerze:

      – Zaczynam dostrzegać, że na świecie jest wiele piękna i równie wiele bólu.

      Leila pokiwała głową.

      – Owszem. – A potem wskazała na kuchnię. – Zostawiłam dla was kolację, lepiej zjedzcie, zanim zleci się szarańcza. To znaczy dzieci.

      Cookie jadła w zamyśleniu, wspominając całodniową wyprawę. Piękno gór. Majestatyczne sambary. Po kolacji przeszła się po domu i w końcu stanęła pod uchylonymi drzwiami do pokoju Nouar.

      Dziewczynka leżała w łóżku i przeglądała zdjęcia na tablecie. Początkowo Cookie sądziła, że to fotografie gwiazd filmowych albo sławnych sportowców, ale na jednej dostrzegła grogina, a potem sambara na skalistej turni.

      – Są wspaniałe, Nouar! Skąd je masz?

      Nouar podniosła wzrok, a na jej twarzy odmalowało się zmieszanie i duma.

      – Sama je zrobiłam – przyznała trochę nieśmiało.

      Cookie usiadła przy niej na łóżku.

      – Mogę zobaczyć? – Wskazała tablet.

      Nouar podała jej urządzenie i Cookie przez parę minut przeglądała kolejne zdjęcia. Kilka przedstawiało młode groginy podczas zabawy. Były bardzo wyraźne.

      – Niesamowita ostrość. Jak zdołałaś podejść tak blisko? To niebezpieczne.

      Zastanawiała się, czy Nouar nie dobrała się do wojskowego hełmu brata. Z dokładnie oczyszczonym wizjerem i odpowiednim oprogramowaniem można by zrobić takie fotografie z dużej odległości. Chyba…

      – Stryj Yael podarował mi nikona 951-DS – wyjaśniła dziewczynka. Cookie rozpoznała markę cywilnych gogli z wbudowanym sprzętem rejestrującym. Oczywiście w cywilnych goglach, podobnie jak w hełmie wojskowym, znajdowały się plastikowe soczewki pokryte kleistą substancją, którą można było zmieniać ogniskową, zupełnie jak w dawnych obiektywach aparatów fotograficznych. Obecnie jednak wystarczyło tylko spojrzeć na cel, dopasować ostrość i zbliżenie, aby uzyskać obraz pożądanego obszaru, a potem po prostu zrobić zdjęcie.

      Oprogramowanie w hełmie wojskowym, jaki nosiła Cookie, działało podobnie, ale zamiast robić zdjęcia, wykorzystywano je do rozpoznania zagrożenia ze strony wroga, wzywania artylerii i wsparcia powietrznego albo ustawienia natężenia ognia w broni.

      – DS jest całkiem niezły – pochwaliła się Nouar. – Można bardzo szybko robić zdjęcia nawet w słabym świetle, pamięć podręczna wystarcza na dwa tysiące obrazów albo godzinę filmu, ma stukrotne zbliżenie… – Skrzywiła się. – Spore zbliżenie, ale nawet filtr wirtualnej rzeczywistości nie zapobiega poruszeniom obrazu, więc potrzebny jest stelaż, żeby oprzeć podbródek…

      – Jasne – zgodziła się Cookie. – Rozumiem już, jak udało ci się zrobić takie ostre zdjęcia, ale nadal nie wiem, jak zdołałaś podejść tak blisko do groginów? Przecież mogły cię zaatakować!

      – Och, wcale nie – roześmiała się Nouar lekceważąco. – To nic trudnego, pożyczyłam po prostu strój maskujący Amina. Dopóki jestem okryta ziemią i liśćmi, które maskują mój zapach, mogę podejść do groginów niezauważona.

      Cookie zawsze uważała, że dzieci, które mówią do rodziców po imieniu, są dziwne.

      „Ale gdy się żyje z trzema ojcami, wołanie »tato« może okazać się nieco problematyczne” – pomyślała z ironią. A potem przypomniała sobie o sambarach, które widziała w górach, i majestatycznych drzewach na tle błękitnego nieba i białych, postrzępionych obłoków.

      – Nouar – odezwała się cicho – czy sfotografowanie