Hybryda. Tom 1. Joe E. Rach

Читать онлайн.
Название Hybryda. Tom 1
Автор произведения Joe E. Rach
Жанр Зарубежная фантастика
Серия
Издательство Зарубежная фантастика
Год выпуска 0
isbn 978-83-272-3203-8



Скачать книгу

swoje optymistyczne spojrzenie na świat.

      Rozkosznie zmęczona, miałam ochotę usiąść w bibliotece, w wygodnym fotelu i trochę poleniuchować. Poszukałam wzrokiem Mistrza. Schodził właśnie z bieżni. Starałam się nie patrzeć na niego wcześniej, ponieważ w momencie, gdy tylko przez chwilę spoglądałam w jego kierunku, widok cudownie pracujących, olbrzymich mięśni doprowadzał moje zmysły do szału. Przez ciało przelatywały mi dreszcze. Raz było mi zimno, raz gorąco. Moja wybujała wyobraźnia bez żadnego zawstydzenia podsuwała mi obrazy naszych ciał splecionych w miłosnych igraszkach. Dosłownie czułam, jak wchodzi we mnie z jękiem rozkoszy, napinając wszystkie swoje wspaniałe mięśnie. Na obrzeżach mojej świadomości pojawiły się sygnały ostrzegawcze, że wpadam po same uszy. Zignorowałam je z pełną świadomością. Chciałam „grzeszyć” z nim myślą, mową i uczynkiem. Zwłaszcza uczynkiem!

      Teraz patrzyłam na niego i skomlałam w myślach: błagam, nie odsyłaj mnie jeszcze, błagam, błagam!

      Wyglądało, jakby coś wyczuł, gdyż spojrzał na mnie uważnie. Natychmiast spuściłam oczy, nie chcąc go prowokować. Przez dłuższą chwilę czułam na sobie jego wzrok. Był bardzo intensywny. Czekałam w napięciu, co powie.

      – Skoro dzisiaj mamy czas odpoczynku, może ktoś ma ochotę obejrzeć ze mną jakiś film? – zapytał, a ja nie miałam pojęcia, czy należę do tych „ktosiów”.

      Oczywiście, wszyscy mieli ochotę.

      – KALO, jeśli chcesz, możesz iść z nami – zwrócił się do mnie.

      – Dziękuję. Z przyjemnością. – Odetchnęłam z ulgą.

      – Idź pierwsza – pokazał ręką.

      Ruszyłam do biblioteki, a on szedł tuż za mną, przyprawiając mnie o drżenie. Kiedy wreszcie stanęłam w intrygujących mnie wcześniej drzwiach, otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Pokój był bardzo duży. Ścianę na wprost wejścia zajmował olbrzymi telewizor. Na podłodze, wyłożonej jakąś matą, leżało dziewięć ogromnych poduch.

      – Wybierz sobie, gdzie chcesz usiąść – powiedział Mistrz.

      Podeszłam do pierwszego rzędu poduch i wybrałam środkową.

      – Możesz na niej siedzieć lub, jak ci będzie wygodnie – leżeć. Większość z nas leży. Wtedy są lepsze efekty. Mata przenosi drgania, więc odczucia są mocniejsze.

      Rozglądałam się zachwycona po pomieszczeniu. Oprócz telewizora, tuż pod sufitem dojrzałam zamocowany ekran, który WIKTOR właśnie rozwinął. Zajmował prawie całą ścianę. Sprzęt, który dostrzegłam wyglądał imponująco. Dookoła całego pokoju, stały lub wisiały różnej wielkości głośniki. Znałam się trochę na sprzęcie, ale takich bajerów jeszcze nie widziałam. Byłam zachwycona.

      – Imponujące – powiedziałam.

      – To wszystko zainstalował ARTUR – usłyszałam Mistrza. Zdziwiona zobaczyłam, że usadawia się na poduszce obok mnie. – Musi mieć wszystko, co najlepsze. Jest kompletnie zwariowany na punkcie nowoczesnych technologii. Muzyka brzmi tutaj również niesamowicie – objaśnił mi, po czym obejrzał się na pozostałych. – Co dzisiaj oglądamy?

      – Ostatnio ARTUR przyniósł nowy film: „Książę Persji”. Mówił, że dużo się dzieje i są dobre efekty – odpowiedział mu MIKON.

      – Dobrze, niech będzie „Książę Persji” – zgodził się. Popatrzył na mnie, wywołując ciarki na mojej skórze. – Oprzyj się swobodnie o poduszkę. Tak jest najwygodniej. Nie przestrasz się, kiedy poczujesz, że mata drży – ostrzegł mnie z lekkim rozbawieniem. – Nie wiem jak to działa, więc gdybyś była ciekawa, z wszystkimi pytaniami musisz zgłosić się do ARTURA.

      Pokiwałam głową, rozkojarzona. Chwilowo byłam zamroczona jego bliskością. Leżał na swojej poduszce jakieś pół metra ode mnie, lekko zwrócony w moją stronę. A ja czułam się tak, jakby ktoś „pieścił mnie” prądem!

      – Chyba zwariuję, jeśli będzie tak na mnie działał przez cały film – przeleciała mi przez głowę paniczna myśl.

      Nie wiem, czy odebrał moje emocje, czy może denerwowała go moja bliskość, bo odsunął się wraz z poduszką. Chociaż nie ucieszył mnie ten dystans, to przynajmniej fluidy płynące od niego były teraz słabsze. Trochę się odprężyłam, układając wygodnie. Zaraz jednak poczułam na sobie jego wzrok. Zerknęłam na niego zaniepokojona. I znów miał coś dziwnego w oczach. To samo, co wczoraj – burzę emocji. Pierwszy raz miałam takie trudności w odczytaniu czyichś uczuć. Tak jakby wyczuwał, że chcę się czegoś o nim dowiedzieć i włączał natychmiast blokadę. Pozostawałam skazana na domysły.

      Po mojej lewej stronie rozłożył się ARIEL. Ze swoją „anielską” urodą wyglądał uroczo na czarnej poduszce. Prawie platynowe, proste włosy rozsypały się swobodnie wokół jego głowy, tworząc świetlistą aureolę. Gdyby nie atletyczne ciało, trudno by było uwierzyć, że to jeden z najsilniejszych przedstawicieli naszej Rasy. Z tyłu, zaraz za mną, wyczuwałam ZEN.

      Ktoś zgasił główne światło, pozostawiając jedynie delikatne, niebieskie oświetlenie przy podłodze, wzdłuż wszystkich ścian. Wprowadziło to niesamowity, futurystyczny nastrój. Przekręcając się lekko dostrzegłam, że MIKON obsługuje projektor. Po chwili obraz pojawił się na olbrzymim ekranie.

      – Łał – powiedziałam w myślach na wszystko. Na dźwięk, na wielkość obrazu i na rewelacyjną jakość. Żadna sala kinowa nie mogła się równać z tym, co tu widziałam i słyszałam. Film rzeczywiście był pełen efektów, a drżąca podłoga przyprawiała o dreszcze. Pomyślałam o ARAGONIE. Jemu na pewno spodobałoby się tutaj. Ja bawiłam się doskonale. Przy tylu docierających do mnie efektach, przy tylu bodźcach, moje napięcie spowodowane bliskością Mistrza zostało przytłumione.

      – No, i jak się podobało? – usłyszałam zaraz po seansie głos ZENA.

      – Rewelka! – Odparłam z entuzjazmem. – Chapeau bas. Chciałabym tu posłuchać moich ulubionych kapel.

      – Jakich, jakich? – dopytywał.

      – Och, lubię raczej mocną muzykę. Metal, hard rock i podobne. Teraz ostatnio szaleję przy KASABIAN. Mam przy ich płycie „West Ryder Pauper Lunatic Asylum” kompletny odlot.

      – Nie znamy tego chyba – usłyszałam MIKONA. – Co to za muzyka?

      – Jak dla mnie: deliryczno-energetyczna. – Zaśmiałam się.

      Wstałam powoli, domyślając się, że na mnie już czas. Nie chciałam przedłużać swojego pobytu z nimi i zdenerwować tym Mistrza.

      – Co jeszcze lubisz? – Tym razem zapytał WIKTOR.

      – Lubię bardzo różną muzykę. Słucham po prostu tego, co mi się podoba. Muzyka musi zagrać w mojej duszy, jak to określam. Uwielbiam METALLICĘ i grupę SCORPIONS. Kocham Jeana Michela Jarre’a za jego „Oxygen” i „Equinox” – wymieniłam. – O reszcie powiem wam, gdy znów się tu spotkamy. Teraz domyślam się, że muszę wracać do celi. – Spojrzałam w kierunku Mistrza. Leżał dalej niedbale, podpierając się na łokciu i najwyraźniej słuchając tego, co mówiłam. Kiwnął ZEN, który stał obok mnie, żeby mnie odprowadził.

      – Dziękuję za wszystko – powiedziałam z wdzięcznością. – Do zobaczenia.

      Jak zwykle ukłoniłam się wszystkim przed wyjściem.

      – Wracaj szybko – rzucił Mistrz do ZEN. – Mamy jeszcze parę spraw do omówienia.

      – Wrócę migiem – odpowiedział ZEN.

      Kiedy weszliśmy do celi, ZEN nachylił się w moją stronę i znów intensywnie wciągnął mój zapach. Zesztywniałam i cofnęłam się o krok.

      – Śpij