Hybryda. Tom 1. Joe E. Rach

Читать онлайн.
Название Hybryda. Tom 1
Автор произведения Joe E. Rach
Жанр Зарубежная фантастика
Серия
Издательство Зарубежная фантастика
Год выпуска 0
isbn 978-83-272-3203-8



Скачать книгу

razie wszystko w porządku – uspokoiłam go. – Siedzę sobie w malutkiej celi i czekam, aż łaskawie za kilkanaście godzin wypuszczą mnie na trochę.

      – Nikt nie zrobił ci żadnej przykrości?

      – Nie – odpowiedziałam lekkim tonem. – Chyba zrobiłam na Wojownikach dobre wrażenie.

      – No, oczywiście! Nie mogło być inaczej – powiedział rozbawiony. – Nie udawaj, KALO, doskonale wiem, że jesteś w pełni świadoma, jakie wrażenie robisz na facetach. Tylko nie przesadź w okręcaniu ich sobie wokół palca. Rozkochasz ich w sobie i stracą głowy – marudził.

      – Przeceniasz, Panie, moje możliwości – udawałam skromnisię. – Wiem na pewno, że z Mistrzem nie będzie łatwo. Nie ukrywa złości w stosunku do mnie. Nie potrafię wyczuć go dokładniej, ponieważ bardzo się blokuje. Jest dla mnie ostry i surowy – poskarżyłam się trochę. – Nie odebrałam od niego ani jednego przyjaznego uczucia. Do tego uważa mnie za winną.

      – No tak, widzę, że masz to, co najbardziej lubisz: trudne wyzwanie. – Zaśmiał się.

      – Spróbuję sobie z nim poradzić. Z nim, z brakiem wolności, słońca i jedzenia. Trochę tego dużo, nawet jak dla mnie. – Teraz ja marudziłam.

      – Biedactwo. Tak mi przykro, że musisz tyle znosić dla mnie i przeze mnie! Chyba nigdy nie zdołam ci się odwdzięczyć za wszystko, co dla mnie robisz – mówił skruszony.

      – SETI-RISIE, nie opowiadaj bzdur! – warknęłam gniewnie. – Nie jesteś niczemu winien. Nie chcę słyszeć o żadnym odwdzięczaniu się. To, co robię, robię z własnej woli, bo tak jest słusznie i właściwie!

      – Oho! Zabrzmiało groźnie. Nie denerwuj się tak bardzo – uspokajał mnie. – Wiesz… uwielbiam jak mówisz do mnie po imieniu.

      – Uhm… – mruknęłam trochę udobruchana.

      Zaśmiał się cicho.

      – No dobrze – podjęłam po chwili. – Jutro ojciec przeszuka Paryż i okolice. Zapewne nie zjawi się w rezydencji. Wiesz, jakim jest dzikusem i odludkiem. Ale obiecał, że połączy się z tobą, Panie, jak czegoś się dowie.

      – To wspaniale – ucieszył się. – Nie spodziewałem się, że zrobi to tak szybko. Tylko ty, KALO, jesteś w stanie wyciągnąć go z jego samotni. A jak zareagował na twoje uwięzienie?

      – Na początku złością, ale potem wysłuchał wszystkiego spokojnie. Nie musisz się, Panie, niczego obawiać. Nikogo nie obwiniał.

      – To dobrze – odetchnął z ulgą. – Nie chciałbym odczuć na sobie jego gniewu. Wiesz, jaki jest czasami straszny.

      – Wiem – przyznałam.

      Byłam świadoma, co może zrobić wściekły ARAGON. Moc, którą posiadał, mogłaby zniszczyć olbrzymi teren z siłą wybuchu nuklearnego. Jednak nie zamierzałam myśleć o nim, jak o potwornej bestii. Dla mnie zawsze był najukochańszym ojcem i tylko to się liczyło. Jeśli robił w przeszłości rzeczy straszne, to nigdy bez powodu.

      – W takim razie życzę ci, KALO, powodzenia – usłyszałam po chwili. – Wiem, że dasz sobie radę, lecz w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia natychmiast kontaktuj się ze mną lub z ojcem. Jeśli będę ci potrzebny, odezwij się do mnie, bez względu na porę. Mimo, że teraz mam ciężki okres, dla ciebie jestem zawsze do dyspozycji. Pamiętaj o tym – dodał.

      – Dziękuję – szepnęłam z wdzięcznością.

      – Do usłyszenia, KALO. Kocham cię – powiedział szybko i zniknął z mojej głowy.

      Zostałam sama. Chwilowo nie zamierzałam o niczym myśleć. Mój mózg musiał odpocząć po nadmiarze wrażeń i emocji.

      Spojrzałam na książkę, którą wybrałam zupełnie przypadkowo. Jakaś powieść sensacyjna – stwierdziłam. To normalne przy tylu facetach. Ale ja też lubiłam taką tematykę. Dobra książka to dobra książka, bez względu na temat. Ma być interesująca, wciągać czytającego, rozwijać wyobraźnię i dawać mu do myślenia.

      Nigdy nie akceptowałam ludzkiego snobizowania się na temat, które książki wypada czytać, a których nie. Najlepsi autorzy pisali czasami takie gnioty, że zbierało się na wymioty przy ich lekturze.

      Zagłębiłam się w lekturę, zapominając o wszystkich problemach. Nawet nie zauważyłam, kiedy zbliżyło się południe. Wszyscy mieszkańcy tej twierdzy na pewno byli pogrążeni w letargu. Byłam teraz jedyną przytomną istotą w tych murach. I bardzo wkurzoną. Kiedy uświadomiłam sobie, że na dworze przepięknie świeci słońce, a ja muszę siedzieć uwięziona z powodu jakiegoś cholernego gnoja, krew we mnie zawrzała. Już chociażby za to czekał go marny los. Zadarł z trzema najpotężniejszymi istotami naszej Rasy i chyba nie miał o tym pojęcia.

      Byłam już prawie pewna, że przywódca spisku i ten, kto wysłał do mnie rozkaz stawienia się w sali przesłuchań, to jedna i ta sama osoba.

      Niewykluczone, że on również stał za śmiercią ADAMA. Musiał mnie bardzo nienawidzić, a ja nie wiedziałam, dlaczego? Przeszukiwałam swoją pamięć, chcąc znaleźć kogoś, komu się czymś naraziłam, ale jedyną osobą, z którą miałam konflikt, był XAWIER – administrator dworu Króla. Sam go wywołał, ale później przeprosił mnie za swoje zachowanie. Widywałam się z nim czasami na dworze Króla i nigdy nie poczułam od niego żadnej złej energii. Poza tym XAWIER nie posiadał takiej mocy, jaką dysponował spiskowiec. Chociaż miał ponad dwa tysiące lat, jego moc była przeciętna. Nie pracował prawie wcale nad jej zwiększaniem. Jego żywiołem było administrowanie dworem i trzeba przyznać, że robił to dobrze. Mimo, że od czasu naszego konfliktu nie znosiłam go, nie mogłam go podejrzewać, bo fakty świadczyły na jego korzyść. Oprócz niego, z nikim nie miałam nigdy na pieńku. Dlatego tożsamość zamachowca nadal pozostawała dla mnie tajemnicą.

      Znużona tymi przemyśleniami, poczułam senność. Wiedziałam, że powinnam się porządnie wyspać przed pierwszym, dłuższym spotkaniem z Wojownikami. Musiałam być przecież w formie. Skuliłam się na twardym i niewygodnym łóżku i mimo wszystko zasnęłam natychmiast.

      ROZDZIAŁ 7

      Obudziłam się dwie godziny przed północą. Byłam wypoczęta; spałam przecież ponad osiem godzin. Przeciągając się, rzuciłam okiem na moją „klatkę”. Przygnębiająca szarość nie zmieniła się ani na jotę. Wyspana czy nie, odbierałam ją tak samo. Nie zamierzając poddawać się przygnębieniu, wstałam szybciutko i wzięłam prysznic. – Odpręż się, oczyść umysł – powiedziałam do siebie w myślach. Gdyby nie odrobina frustracji, która drażniła mój mózg, byłabym całkiem rozluźniona. Skierowałam więc swoje myśli na przyjemniejsze tory, zaglądając do szafy i wybierając strój na dzisiejsze spotkanie. Przebrałam się w spodnie od dresu i czarną, bawełnianą koszulkę. Pozwoliłam sobie na odrobinę narcyzmu, oceniając swój wygląd. Dopasowane spodnie i koszulka ładnie podkreślały moje zgrabne kształty. Wiedziałam, że w tym zestawie wyglądam dobrze, ale nie prowokująco. Włosy przełożyłam do przodu przez lewe ramię, zaplatając je w bardzo luźny warkocz. Koło twarzy zostawiałam kilka niesfornych kosmyków. – Im ładniej będę wyglądała, tym łatwiej mi pójdzie z Wojownikami. Większość facetów to wzrokowcy – zaśmiałam się, mówiąc to na głos.

      Gotowa usiadłam przy stole i czekając, aż ktoś po mnie przyjdzie, sięgnęłam po książkę. Chwilkę przed północą usłyszałam zbliżające się kroki. Któryś z Wojowników otworzył pierwsze drzwi, a następnie odsunął sztabę z drzwi mojej celi. Zapukał lekko.

      – Proszę wejść – powiedziałam.

      W drzwiach stanął Wojownik MIKON. Popatrzył na mnie uważnie, trochę zaniepokojony. Nie zauważając jednak niczego podejrzanego, uśmiechnął się do mnie.

      Szybko