Название | Jesteś moja dzikusko |
---|---|
Автор произведения | Agnieszka Lingas-Łoniewska |
Жанр | Любовно-фантастические романы |
Серия | |
Издательство | Любовно-фантастические романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8083-102-5 |
– Jasne, odzywa się poczta głosowa, zadzwoniłbym do domu, ale nie chcę przyprawić mojej matki o zawał serca. Cholera, gdzie ona jest? – zdenerwowałem się.
– Stary, zaraz ci pomogę jej poszukać, moment, przecież nie zapadła się pod ziemię – powiedział Radek, puszczając nową płytę. – Chodźmy.
Przeszliśmy wszystkie pomieszczenia na dole, zajrzałem nawet do garażu, okrążyliśmy też dom i ogród. Nigdzie jej nie było, czułem, że zaraz dostanę pieprzonej apopleksji.
Zobaczyłem Martę tańczącą z jakimś kolesiem i patrzącą na mnie z głupim uśmieszkiem.
– Marta, nie widziałaś gdzieś Natalii? – zapytałem, podchodząc do niej.
– Natalii? Nie, nie widziałam – odpowiedziała, nadal głupio się uśmiechając.
– Daj spokój, nie mogę jej znaleźć. – Nie chciałem się z nią kłócić.
– Może postanowiła wykorzystać swe wątpliwe wdzięki na kimś innym – odpowiedziała złośliwie. – Może ktoś jej da to, czego ty jej nie dałeś – dokończyła, mrużąc oczy.
– Wiesz, zawsze wiedziałem, że jesteś małą zdzirą! – wysyczałem w jej kierunku.
Odwróciłem się do Radka.
– Radek, chodźmy na górę, może gdzieś tam jest, może się źle poczuła i poszła odpocząć, nie wiem…
– Dobra.
Pobiegliśmy po schodach na górę, mijając pary, które schodziły z piętra bądź wchodziły na górę w wiadomym celu. Bart miał tam pięć pokoi. Wpadłem do pierwszego z brzegu. Jakaś para była tak zajęta sobą, że nawet nie zauważyła intruza. Zamknąłem drzwi i ruszyłem do następnych. Tam nie było nikogo. Rado otworzył kolejne i szybko zamknął.
– Tu jej nie ma – powiedział, nie patrząc na mnie.
Coś mnie uderzyło w jego uciekającym wzroku.
– Odsuń się – warknąłem.
– Stary, nie chcesz tam wchodzić! – Próbował mnie powstrzymać, ale równie dobrze mógłby powstrzymywać pędzący pociąg.
Prawie wyrwałem drzwi z zawiasów, a to, co zobaczyłem, spowodowało, że na oczy spadła mi gęsta mgła. Natalia leżała z podniesioną powyżej ud sukienką, na niej leżał Roland, który zaczynał właśnie rozpinać spodnie. Jednym szarpnięciem poderwałem go w górę i rzuciłem na przeciwległą ścianę.
– Zostaw ją, ty skurwielu! – ryknąłem.
Ze strachem zauważyłem, że Nata była kompletnie nieprzytomna. Zacząłem nią potrząsać, żeby się obudziła, ale zupełnie nie kontaktowała. Poprawiłem jej sukienkę i zacząłem podnosić do góry. Roland zaczął się zbierać do kupy po drugiej stronie pokoju.
– Daj spokój, Tony, podziel się lasencją, ona by nawet nie wiedziała, że się z nią zabawiliśmy – powiedział z lubieżnym uśmieszkiem.
W tym momencie widziałem tylko czerwone plamy zalewającej mnie wściekłości. Oparłem Natalię o Radka, który próbował złapać mnie za rękę, krzycząc: „Stary, nie warto!”, wyrwałem się i rzuciłem na śmiejącego się Rolanda. Uderzyłem go pięścią w brzuch. Zgiął się wpół, z całej siły rzuciłem nim o podłogę, zacząłem okładać jego wredną mordę pięściami, aż zalał się krwią i zaczął pluć zębami. Chyba zabiłbym go tam w tym pokoju, gdyby mnie od niego nie odciągnęli kumple, którzy usłyszawszy zamieszanie, ruszyli na górę.
– Zabierzcie stąd tę kupę gówna – wysapałem.
Nie patrząc na nikogo, odwróciłem się do Radka, wziąłem Natalię na ręce i zszedłem na dół, położyłem ją na sofie w salonie i wezwałem taksówkę.
– Tony, ona jest nieprzytomna, a przecież nic nie piła – powiedział do mnie cicho mój przyjaciel.
– Cholera wie, może ma niską tolerancję na alkohol, teraz się muszę pogłowić, jak to wyjaśnię mojej matce!
– Ooo, widzisz, mówiłam, że z młodszym rodzeństwem są same kłopoty! – powiedziała stojąca obok Marta.
– Odpuść sobie, co? Powiedz mi lepiej, kto ją tak urządził. Niemożliwe, żeby w ciągu piętnastu minut się upiła! Zresztą ona nie pije – powiedziałem cicho.
– No, może nie pije w małych ilościach, ha, ha! – Marta w odpowiedzi zaśmiała się. – Widać będę musiała weryfikować listę ludzi, których zapraszamy na imprezy, ta mała nie ma klasy.
Całe szczęście nadjechała taksówka, wziąłem Natalię, która coś tam mamrotała pod nosem, i razem z Radkiem wyszliśmy na zewnątrz.
Całą drogę leżała oparta o mnie, a ja intensywnie myślałem o tym, co się stało, i o tym, co się stanie w domu. Nie mogłem uwierzyć, że mogłaby być na tyle głupia, żeby załatwić się w taki sposób, że nawet nie wiedziałaby, że przeleciał ją ten pieprzony mięśniak. Czułem się winny, że spuściłem ją z oczu, może faktycznie, nienauczona wcześniej zachowania na takich imprezach, postanowiła zaszaleć? Zwłaszcza że po naszym wspólnym tańcu zostawiłem ją i rozmawiałem z Martą? Może była zła na mnie i postanowiła się odegrać? Jeśli tak, to bardzo się co do niej myliłem i świetny sposób sobie znalazła, nie ma co. Ciekawe, jak ona się teraz pokaże w szkole? Ja sobie poradzę, gorzej z nią. Nawet jeśli ludzie sobie odpuszczą ze względu na mnie, to Marta na pewno nie. Jest zbyt dumna, aby tak łatwo się poddać. Potarłem oczy i poczułem, jakbym miał z dziesięć lat więcej.
– Stary, dojeżdżamy, co powiesz mamie? – zapytał cicho Radek.
– Nie mam pojęcia, może się nie obudzi – odpowiedziałem z nadzieją.
Wkrótce moje nadzieje okazały się płonne, gdyż drzwi otworzyła moja matka ze ściągniętymi brwiami.
– Dzwonili rodzice Rolanda, są z nim na pogotowiu, stracił dwa zęby, co możesz mi na ten temat powiedzieć, Anthony? – Kiedy mówiła do mnie pełnym imieniem, nie było dobrze. Było cholernie źle! – Spojrzała na słaniającą się Natalię, przytrzymywaną przez Radka, potem na mnie i wchodząc do salonu, rzuciła: – Połóżcie ją do łóżka, jutro porozmawiamy.
I wyszła.
– Świetnie – mruknąłem. – Rado, mam przejebane.
– Masz przejebane! – potwierdził Radek.
– Dzięki! Chodź, pomożesz mi.
Weszliśmy na górę, położyliśmy Natalię do łóżka. Nadal coś mamrotała.
– Dzięki, stary, jutro się zdzwonimy – powiedziałem do mojego przyjaciela.
– Antek, Antek… – mamrotała Natalia.
– Będziesz miał ciężką noc – mruknął Radek, klepiąc mnie w plecy.
– Na pewno lepszą od dnia.
– No pewnie. Dobra, idę, bo taksówka czeka, muszę wrócić po Ankę, jak coś, to jutro dzwoń. – Kiwnął głową i wyszedł.
Natalia nadal się kręciła i coś niewyraźnie mówiła. Stwierdziłem, że nie mogę jej tak zostawić, więc zmoczyłem ręcznik i przyłożyłem jej do twarzy. Zaczęła otwierać oczy i patrzeć wokół nieprzytomnym wzrokiem.
– No, wreszcie! – powiedziałem zniecierpliwiony. – Obudź się, dziewczyno!
– Co się stało? Gdzie ja jestem? –