Koniec historii. Luis Sepulveda

Читать онлайн.
Название Koniec historii
Автор произведения Luis Sepulveda
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788373927155



Скачать книгу

przekroczyli Ural. Anglicy skłamali, obiecując im, że będą mogli zostać w Austrii lub na ziemi chorwackiej czy słoweńskiej, gdy tylko zakończy się wojna. Po prostu skłamali lub dopasowali swą obietnicę do życzeń Stalina po konferencji w Jałcie. Pośród jego ludzi byli pogodzeni z klęską, gotowi powrócić do Rosji, inni w ostatniej próbie odwrócenia karzącej ręki historii odstrzeliwali sobie pół czaszki wystrzałem z lugera lub wieszali się na wysokich gałęziach topoli, które przypominały im daleką ojczyznę; niemało było również kobiet, które rzucały się w odmęty Drawy, trzymając w objęciach kawałek metalu.

      Ona ma swoje lata, ale nie jest z nią jeszcze tak źle, myśli; wszak nigdy nie opuściły jej siły, by przemierzać świat od krańca do krańca, dokądkolwiek zawiodą ją ślady wierzchowca atamana Krasnowa. Jest kobietą, tak, i dlatego była ślepo posłuszna rozkazom, by rozkładała nogi, rodziła, szyła i nie odzywała się choćby słowem, kiedy ataman czytał na głos swe pisma, opisując niezwykłą urodę swych żołnierzy o dziewczęcych twarzach, mundurów lepiej nadających się do pałaców Sankt Petersburga niż do bitew; nawet powstrzymała śmiech, gdy usłyszała, że będzie upokorzona podczas nocy poślubnej i że Kozak nie zna innej miłości, jak tylko do cara i swego atamana.

      W ten sposób przemierzyła całą Europę, po tym jak Lew Trocki, ten mały koszmarny Żyd, na rozkaz atamana zmusił ich do opuszczenia terytoriów nad Donem, wyjazdu na wygnanie do Paryża, a potem do Berlina, kiedy ataman zebrał swych kozackich oficerów, aby im oznajmić, że wracają do Rosji wraz z wojskami spod znaku swastyki.

      To kwestia kilku tygodni, zapewniał ataman, by odnieść zwycięstwo nad oddziałami bolszewików i odnowić święty porządek caratu Wszechrosji; niemieckie dywizje pancerne były nie do zatrzymania, lecz u bram Stalingradu zdarzyło się coś nieprzewidzianego, twardy opór Armii Czerwonej w połączeniu z jedną z najostrzejszych zim zatrzymał ofensywę, a partyzanci odcięli dostawy żywności. Zamknięty w swym berlińskim bunkrze Führer rozkazał, by sotnie kozackie, stuosobowe szwadrony, opuściły front wschodni i skierowały się na Bałkany, aby pokonać partyzanckie oddziały niejakiego Tity.

      Podczas podróży wojskowymi pociągami cuchnącymi już klęską wraz z innymi kobietami łatała mundury, opatrywała rany, zamykała oczy tym, którzy ostatecznie pozostawiali za sobą wojnę, kierując się do niepewnej ojczyzny zmarłych; była świadkiem zdumienia i oburzenia atamana, kiedy opowiadała, że w Rosji byli Kozacy, którzy walczyli po stronie bolszewików; nie mogła się dopatrzyć choćby cienia piękności u dumnych jeźdźców o dziewczęcych twarzach.

      W Chorwacji patrzyła na gwałtownie postarzałego atamana, zaślepionego wściekłością i bezradnego wobec ataków partyzantów, górskich bandytów, którzy stawali się niewidzialni i atakowali w małych grupkach, przyczyniając się do coraz większych strat w kozackich sotniach, w regularnych siłach wojskowych Mihailovicia, w bandach ustaszów Ante Pavelicia i w oddziałach niemieckich SS, które zaczęły wycofywać się w kierunku Włoch.

      Ataman Krasnow rozkazał, by za każdego poległego Kozaka spalić żywcem pięćdziesięciu wieśniaków podejrzanych o sympatyzowanie z partyzantami Tita; za przykładem ustaszów Kozacy ozdobili swe mundury językami i uszami wyrwanymi więźniom. Ataman, który miał już około siedemdziesięciu pięciu lat, przestał się chwalić urodą swych ludzi.

      Jest kobietą, tak, i dlatego nie powinna zadawać pytań. Jest jeszcze jednym cieniem losu atamana i wierna swemu przeznaczeniu podąża za nim do Włoch. Plotka o przegranej wojnie znajduje potwierdzenie w nieustających bombardowaniach alianckich. We Włoszech Kozacy przywdziewają mundury armii niemieckiej, podczas gdy prawdziwi Niemcy się wycofują. Ataman wygląda na wyczerpanego, włoscy faszyści pozbawieni są jakiejkolwiek dyscypliny, a regularne siły Duce marzą jedynie o tym, by poddać się Amerykanom, którzy nadchodzą z południa.

      W prowincji Udine ataman odnosi swoje jedyne zwycięstwo; zajmuje Tolmezzo i nie podporządkowując się rozkazom Berlina, postanawia utworzyć kozacką ojczyznę tam, gdzie się obecnie znajdują.

      Jest kobietą, naturalnie, i dlatego nie sprzeciwia się, kiedy ataman rozkazuje kobietom zająć się naprawą starych i szyciem nowych mundurów. Muszą się szczególnie postarać przy szyciu mundurów gwardii honorowej – dwudziestu czterech Kozaków, którzy eskortują atamana na grzbietach chabet, tępych osłów, upartych mułów i na rowerach skonfiskowanych miejscowym. To smutna sotnia, maszerująca pośród patetyzmu nieuchronnej porażki.

      Kobiety nie zdążyły jeszcze przyszyć złotych guzików do wszystkich mundurów, kiedy do kozackiej ojczyzny w Tolmezzo dociera wiadomość o zakończeniu wojny. Ponownie ruszają w drogę, tym razem droga odwrotu prowadzi ku Alpom; mają dotrzeć do Austrii. Podczas podróży są ustawicznie nękani przez włoskich partyzantów, dla których wojna skończy się dopiero, gdy wypędzony zostanie ostatni najeźdźca. Nie mają nawet czasu pogrzebać swych zmarłych i drapieżne ptaki sycą się kozackim mięsem.

      Jest kobietą, tak, i pod spokojnym monachijskim słońcem odkrywa, że mnie w dłoniach niewielki prostokątny kartonik. To bilet na pociąg z Monachium do Hesse. Nie ma pojęcia, gdzie znajduje się Hesse, ale nadała w dziwaczny sposób ważność temu biletowi, zamazując ołówkiem trzy litery i pozostawiając jedynie dwie, bardzo wyraźne litery „s”.

      Wówczas dostrzega księdza. Jest wysokim, szczupłym mężczyzną, a czarna, sięgająca kostek sutanna dodaje mu jeszcze wzrostu.

      – Pater Klaus? – pyta cicho.

      – Wer sind Sie? – odpowiada ksiądz, a ona pojmuje, że łączy ich ten sam brak zaufania, więc nie podaje mu nazwiska, wyciąga ku niemu jedynie bilet.

      Ksiądz ogląda bilet, chowa go starannie do kieszeni sutanny i gestem nakazuje, by poszła za nim.

      – Odessa? – odważa się zadać pytanie, lecz ksiądz unosi palec wskazujący do ust i rusza przed siebie.

      Kiedy podąża za nim przez zrujnowane ulice Monachium, myśli, że jeszcze tli się jakaś iskierka nadziei dla jej bliskich. Podróż z Karyntii do Bawarii była długa, w końcu znalazła się tutaj, obok ogniwa, które ma ją połączyć z „Odessą”, organizacją członków partii narodowo-socjalistycznej, która zdobywała tożsamości i listy żelazne, niezbędne do podróży do krajów o egzotycznych nazwach – Chile, Argentyna, Brazylia, Paragwaj.

      Później, przy filiżance herbaty, ksiądz wskazuje jej kolejne kroki. Tłumaczy, że „Odessa” nie tylko wyciąga z Niemiec pozostałych przy życiu członków SS ściganych za zbrodnie wojenne, lecz również tych, którzy współpracowali z siłami nazistowskimi w różnych krajach Europy, szczególnie Chorwatów i Rosjan, którzy byli wolontariuszami SS. Dowiaduje się również, że „Odessa” oznacza dużo więcej niż nazwę miasta na Ukrainie, jest skrótem od Organisation der Ehemaligen SS-Angehörigen, organizacji dawnych członków SS utworzonej przez Ottona Skorzeny przy poparciu Kościoła katolickiego.

      – Błogosławiony niech będzie arcybiskup Alois Hudal, kierownik duchowy wspólnoty katolików we Włoszech; błogosławiony niech będzie monsignore Karlo Petranović, biskup Zagrzebia; błogosławiony niech będzie monsignore Giuseppe Siri, arcybiskup Genui; błogosławiony niech będzie monsignore Karl Bayer, biskup Augsburga; błogosławiony niech będzie Jego Świątobliwość Pius XII, który nakazał ratować towarzyszy z SS – deklamuje ksiądz przy pożegnaniu.

      – Niech będą błogosławieni – powtarza kobieta, żegnając się na sposób prawosławny, mając już pewność, że wnuk atamana zdoła przeżyć na drugim brzegu Atlantyku.

      6

      Równoleżnik południowy 33°

      Aby znaleźć igłę w stogu siana, trzeba najpierw odnaleźć stóg, i to się robi całkiem spokojnie. W kopercie, którą mi wręczył Sława, był plik banknotów pięćset euro, nigdy wcześniej ich nie widziałem, i folio z kilkoma dosłownie informacjami. O dwóch ludziach, z którymi miałem się spotkać, napisane było, że