Название | Nasze niebo |
---|---|
Автор произведения | Sylwia Kubik |
Жанр | Любовно-фантастические романы |
Серия | |
Издательство | Любовно-фантастические романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8201-052-7 |
– Bo inne dzieci nie mówią do swoich tatusiów po imieniu. Gabrysia nie mówi „Wojtek”, tylko tato... A ja chciałbym mieć tatę tak jak Gabrysia – wyszeptał po chwili, patrząc smutnym wzrokiem na mamę.
Monikę zamurowało. Patrzyła zdumiona na syna, przyswajając powoli to, co powiedział. Spodziewała się wszystkiego, ale na pewno nie tego. Odwróciła głowę i spojrzała na Macieja, który w milczeniu przysłuchiwał się ich rozmowie. Widziała, że on również jest zszokowany takim obrotem spraw.
Zakasłała, próbując ukryć zmieszanie, i uśmiechnęła się do syna.
– Kuba, ale przecież ty masz tatę! Wiem, że on rzadko cię odwiedza, ale on... istnieje – Monika nie bardzo wiedziała, jak określić rolę Jacka w życiu chłopca. – I na pewno cię kocha – dodała po chwili, próbując nadać tonowi swego głosu choć cień pewności.
– Nie wiem, czy mnie kocha, bo nigdy mi tego nie powiedział – stwierdził Kuba, płacząc. – I go tu nie ma. A pan Maciej tu jest... I mieszka z nami. I w ogóle jest z nami. To przecież mógłbym mówić do niego tato, prawda?
Monika spojrzała z napięciem na Macieja, obawiając się jego reakcji. Uważała, że na takie deklaracje jeszcze za wcześnie. Ich związek trwał zaledwie od paru tygodni i bała się, że w razie jakiegoś niepowodzenia Kuba bardzo to przeżyje.
– Zaskoczyłeś mnie – odpowiedział po chwili Maciej. – Jest mi bardzo miło, że chcesz mnie nazywać tatą, i jeśli mama się zgodzi, to ja nie mam nic przeciwko temu.
– Mamo? – zapytał prosząco Kuba.
– No, nie wiem, czy to dobry pomysł... Kuba, zrozum... – Monika zaczęła się plątać, nie wiedząc, jak powinna zareagować.
– Zostawmy to na razie. Mama musi to przemyśleć. – Maciej mrugnął konspiratorsko do Kuby. – Porozmawiam z nią o tym wieczorem.
– Przekonasz ją, prawda? – zapytał z nadzieją Kuba, wierząc, że dla doktora Macieja nie ma rzeczy niemożliwych. Skoro potrafił założyć robaka na wędkę, to i mamę na pewno przekona. On sam nie miał żadnych wątpliwości. Dobrze wiedział, że ma już tatę, ale ponieważ nie było go przy nim prawie nigdy, nie widział nic złego w tym, by mieć też drugiego – takiego prawdziwego, obecnego na co dzień.
Inaczej do tego podchodziła Monika. Bała się, że takie rozmowy mogą nadwątlić jej kruchy jeszcze związek z Maciejem. Na razie było dobrze tak, jak było. Obawiała się, że gdy przyjdzie do jakichś deklaracji, Maciej ucieknie przed odpowiedzialnością. Wciąż w pamięci miała zachowanie Jacka i nie potrafiła jeszcze uwierzyć, że z Maciejem może być inaczej. Mimo że ten wspierał ją, jak tylko mógł. Choć miał tak wiele obowiązków, znajdował czas na wspólne zabawy z Kubą, spacery czy męskie wyprawy na ryby.
Zjedli kolację, a Maciej zgodnie z obietnicą poszedł Kubie poczytać. Monika specjalnie przeciągała sprzątanie w kuchni. Spędziła też więcej czasu niż zwykle w łazience. Nałożyła sobie maseczkę, na którą nigdy nie miała czasu, zrobiła peeling dłoni, nasmarowała się balsamem, a gdy już żaden zabieg upiększający nie przychodził jej do głowy, włożyła piżamę. Miała nadzieję, że Maciej, zmęczony po wczorajszym dyżurze, znudzi się czekaniem i pójdzie spać. Wyszła cicho z łazienki, chcąc dyskretnie zakraść się do łóżka. Nie była gotowa na żadne poważne rozmowy.
– Długo ci zeszło w tej łazience – usłyszała głos z półmroku. Stanęła niemal na baczność. Nie spodziewała się, że Maciej będzie na nią czekać.
– Myślałam, że już śpisz – odpowiedziała cicho, próbując ukryć zdenerwowanie.
– Chciałbym już spać, ale musimy porozmawiać – odpowiedział poważnie.
– O czym? Cały czas rozmawiamy. Jutro czeka mnie długi, męczący dzień. Przyjeżdża nowa pensjonariuszka, wszystko trzeba zorganizować. No i jeszcze zebranie u Kuby...
– Dobrze wiesz, o czym musimy porozmawiać – przerwał jej.
Odpowiedziało mu milczenie.
Wstał z fotela i delikatnie przyciągnął ją do siebie. Uwielbiał jej bliskość i jej zapach. Była bardzo delikatna i wrażliwa, dlatego traktował ją z wielką ostrożnością, nie chcąc jej spłoszyć. Łatwo było ją zranić, a ból i żal maskowała opryskliwością. Czekała ich trudna rozmowa, więc postanowił uzbroić się w cierpliwość i przeczekać jej opór.
– Myślę, że Kuba ma dobry pomysł. Trzeba jakoś sformalizować nasz związek – zaczął bez owijania w bawełnę. Od jakiegoś czasu czuł, że zbliża się moment na taką rozmowę. Kuba go tylko zmotywował.
– Maciej! Jesteśmy razem raptem od kilku tygodni. Dopiero się poznajemy. Nie chcę robić Kubie zbędnych nadziei. Co się stanie, jak ci się odwidzi?
– Nic mi się nie odwidzi. – Westchnął głośno, przytulając ją mocniej do siebie i całując w czubek głowy. – Kocham cię.
– Skąd możesz to wiedzieć? To wszystko dzieje się za szybko. Na początku zawsze jest pięknie, ale z czasem...
– Monika, ja wiem, że masz złe wspomnienia z ojcem Kuby, ale nie możesz mierzyć wszystkich mężczyzn jego miarą. Ja podchodzę do naszego związku poważnie i uważam, że właśnie ze względu na Kubę trzeba go jak najszybciej zalegalizować.
– Sama nie wiem... – wyszeptała, wtulona w jego pierś.
– Ty nie wiesz, ale ja i Kuba wiemy. A dziecku się nie odmawia... – zażartował, próbując w ten sposób nieco ją otworzyć na tę propozycję.
– To mają być oświadczyny? Bardziej przypomina to transakcję notarialną niż wyznanie miłości – prychnęła, rozbawiona.
– Nazwijmy to oświadczynami. Spokojnie, wszystko będzie, jak należy. Kuba mnie dzisiaj wziął z zaskoczenia, ale dopełnię wszelkich formalności.
– Formalności? – Monika zapytała, nieco zdezorientowana. – Chodzi ci o wizytę w kościele?
– W kościele? Nie... Chodziło mi raczej o uroczystą kolację i pierścionek. Tak to się zazwyczaj chyba odbywa.
– Przed chwilą sam mi proponowałeś ślub, a jak ślub to w kościele...
– Oczywiście, że proponowałem, ale ja myślałem o ślubie cywilnym. Przecież mówimy o zalegalizowaniu naszego związku, a związki legalizuje się w urzędzie...
– Ale ja nie chcę nic legalizować... – odpowiedziała ostro, wyraźnie akcentując ostatnie słowo, po czym odsunęła się od niego. – Ślub cywilny to tylko papier. Ja myślę o związku na całe życie. Dla mnie liczy się tylko przysięga przed Bogiem, a nie świstek z urzędu.
– Monika, daj spokój! Przecież ty nawet nie chodzisz do kościoła... Po co ci ten cały cyrk? – Maciej próbował ją ponownie przytulić, ale znów stanowczo się od niego odsunęła.
– Ślub nazywasz cyrkiem?
– Oj, przecież wiesz, że nie o ślub mi chodzi, tylko o tę całą szopkę z kościołem, księdzem i tym wszystkim. – Wzruszył ramionami, nieco poirytowany. Nie spodziewał się, że Monika postawi taki warunek.
– Ślub może być kameralny. I tak nie mam zbyt wielu osób, które chciałabym zaprosić. Ale jeśli mam się z tobą związać, to tylko porządnie. Przed księdzem – nie odpuszczała Monika. Maciej miał rację, mówiąc, że nie była zbyt gorliwą katoliczką. Z Jackiem tyle lat żyła bez ślubu, a Kubusia ochrzciła tylko dlatego, że rodzice nalegali. Podświadomie jednak czuła, że taki ślub kościelny daje większą