Название | Terapia |
---|---|
Автор произведения | Perez Kathryn |
Жанр | Контркультура |
Серия | |
Издательство | Контркультура |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788378894872 |
Sarkazm ucieka mi z ust prędzej niż zdążę pomyśleć i zastanawiam się, skąd to moje zamiłowanie do torturowania samej siebie. Jace nie odpowiada. Marszczy brwi i bez słowa odbiera zamówienie, kładąc je na siedzeniu. Wraca do złośliwych komentarzy, kiedy podaje mi kubek lodów.
– Proszę, twój dziwaczny deser.
Znowu jest zły. I znowu z mojej winy. Kiedy odjeżdżamy z restauracji, od razu rozpoznaję drogę do jego domu.
Dlaczego tam jedziemy?
– Gdzie będziemy jeść? – pytam, bo choć doskonale znam odpowiedź, mam nadzieję, że Jace choć trochę ją rozwinie.
– U mnie. Mama wróci pewnie po północy, więc mamy sporo czasu, żeby w spokoju porozmawiać. Sama chyba widzisz, że bez poważnej rozmowy się nie obejdzie.
Boże, nadal jest wściekły, ale wciąż chce porozmawiać. Mam złe przeczucia; to może się skończyć tragicznie.
Siadamy na tarasie przy wielkim, ogrodowym stole. Lampy migoczą, odbijając się od powierzchni wody w basenie, a wieczorną ciszę przerywa szum wodospadu.
Lepszy widok niż w najdroższej restauracji.
Kiedy Jace podaje mi jedzenie, niemal się na nie rzucam. Po drodze zjadłam już lody, ale nadal jestem głodna jak wilk.
– Nie wierzę, że zjadłaś deser przed obiadem – wyśmiewa mnie, z kawałkiem kurczaka w ustach.
– Nie wierzę, że mówisz z pełnymi ustami! – odpowiadam zaczepnie.
Zebrałam już chyba wystarczająco odwagi, żeby porozmawiać. A przynajmniej, niczego nie pragnę bardziej niż mieć całą sprawę za sobą. Nerwowe oczekiwanie całkowicie mnie wykańcza.
– Jace, o czym chciałeś pogadać? – pytam, odwracając wzrok.
Tchórz.
– Nie, Jess. Najpierw żarcie, potem rozmowa.
Maczając w sosie kawałek kurczaka, posyłam mu niepewne spojrzenie. – Dobrze – przytakuję.
Po posiłku Jace idzie wyrzucić śmieci, a kiedy wraca, w ręku trzyma pustą butelkę po piwie.
Hmm… okej?
– Po co to? – pytam zaniepokojona.
– Gramy w butelkę – odpowiada z poważną miną.
Gramy w pieprzoną butelkę? Serio? On chyba sobie ze mnie żartuje.
Jace kładzie butelkę na środku stołu i patrzy wyczekująco, ale ja nie potrafię utrzymać powagi. Wybucham śmiechem. Za dużo nerwowego napięcia.
– To nie to, co myślisz. Zasady są takie: jedna osoba kręci butelką i jeśli wylosuje drugą zadaje jej pytanie – jakiekolwiek – a druga osoba musi na nie szczerze odpowiedzieć. Jeśli butelka wyląduje gdzieś pomiędzy, a pewnie ciągle tak będzie, bo gramy tylko we dwójkę, ten kto nią zakręcił musi wyjawić o sobie jedną rzecz, której druga osoba nie wie.
Nawet jeszcze nie zaczęliśmy, a ja już kiepsko się bawię. Wolałabym grać w zwykłą butelkę, taką z całowaniem i głupimi wyzwaniami.
– Kobiety mają pierwszeństwo – mówi Jace, a kiedy kręcę, szyjka butelki wskazuje puste krzesło.
– Hmm… Jest mi bardzo przykro, że wcześniej cię zdenerwowałam – wyznaję, bo w tej chwili nie ma ważniejszej rzeczy, którą powinien wiedzieć. Choć nie dostaję odpowiedzi, mam chyba nieco spokojniejsze sumienie.
Jace bez słowa sięga po butelkę. I znów szyjka butelki wskazuje na puste krzesło. Mój przyjaciel ma poważny, trochę przerażający wyraz twarzy.
– Cieszę się, że ci przykro, ale nadal jestem nieźle wkurzony – oświadcza, a ja bezwiednie składam usta w podkówkę. Teraz moja kolej. Kręcę, a butelka wskazuje prosto na niego.
– Za co dokładnie jesteś na mnie zły? – chcę wiedzieć.
Jace głośno wzdycha, opierając łokcie na stole.
– Po prostu nie rozumiem, co ci odwaliło, Jess. Tak nagle stałaś się dla mnie jakaś wredna, wściekła z chuj wie jakiego powodu… Nie kumam, o co ci chodziło, rozumiesz? W jednym momencie wszystko jest super, a zaraz potem zachowujesz się jak suka. Rzucasz mi jakieś dziwne teksty o seksie i odjeżdżasz praktycznie w środku rozmowy, a ja co?! Mogłem tylko stać, gapić się za tobą i zastanawiać, co ci odjebało.
Milknie na chwilę, po czym kilka razy otwiera i zamyka usta. Widzę tę wewnętrzną walkę, którą ze sobą prowadzi. Nie wie jak ubrać myśli w słowa, albo czy w ogóle warto.
– Wiesz co, po prostu o to zapytam. Powiedz, jeśli nie mam racji, ale muszę w końcu mieć pewność. Chciałabyś, żebyśmy byli kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, prawda, Jess?
Czuję jak jego pytanie zaplata mi się wokół szyi i zaciska, dusi z całych sił. Nadszedł ten moment. Czas na wybór. Mogę skłamać lub powiedzieć prawdę.
I chociaż jestem na rozdrożu, mam wrażenie, że którąkolwiek ścieżkę wybiorę, na końcu i tak czeka mnie ta sama tragedia.
Żeby powstrzymać łzy, ukrywam twarz w dłoniach. Jace nie może znów zobaczyć tej obolałej, rozbitej sierotki, którą poznał na parkingu pod wieżą ciśnień. Nie chcę, aby oglądał taką Jessicę nigdy więcej. A jednak płaczę. Płaczę coraz rzewniej, bo czuję, że łączące nas uczucie bezpowrotnie ucieka. Jak zwykle przesadziłam, wybuchając złością bez powodu. Zawsze tak jest. Jeden głupi wybuch prowadzi do kolejnego, aż ostatecznie wszystko co wartościowe, leży doszczętnie zrujnowane.
– Jess, wyglądasz na przerażoną? Proszę, nie rób tego, przysięgam, że cokolwiek powiesz, nie wyśmieję cię, ani nie będę zły! Ja tylko chcę, żeby wszystko było pomiędzy nami jasne. Proszę, po prostu mi powiedz. Cholera. Nigdy nic mi nie mówisz! Otworzyłem się przed tobą i wyznałem więcej rzeczy niż komukolwiek wcześniej, a ty nadal nie chcesz odwdzięczyć się tym samym. To jest kurewsko frustrujące, wiesz?
Kiedy podnoszę twarz, po moim policzku spływa łza, nieczuła na wszystkie próby powstrzymania jej. Patrząc na Jace’a, wyczuwam rozczarowanie i złość, ale przede wszystkim widzę, że jest szczery i naprawdę chce naprawić to, co się pomiędzy nami zepsuło.
– Proszę, Jess, nie płacz. Kurwa, nienawidzę tego! Przecież widzę, że cierpisz, widzę to w twoich oczach, wcale nie z powodu łez! Jest w nich jakiś ból, do którego nie daję rady dotrzeć. – Bierze głęboki oddech i kontynuuje, teraz już spokojniej. – Musisz mi powiedzieć o co chodzi, Jess, albo ta niewiedza zeżre mnie od środka. Co się stało? Dlaczego płaczesz?
Od początku czułam, że Jace potrafi bez większego problemu przeniknąć do mojego wnętrza i odczytać każdą emocję. Ma rację. Ukrywam ból, nawet nie ma pojęcia, w jakich ilościach. Problem polega na tym, że nie wiem jak wytłumaczyć swoje cierpienie drugiej osobie. Nawet ja sama nie potrafię tego rozumieć. Chciałabym powiedzieć mu, co jest nie tak i nie brzmieć przy tym jak niestabilna emocjonalnie, błagająca o uwagę wariatka, ale nie jestem w stanie.
Jeśli dziś nie wyznam mu co do niego czuję, będę zmuszona wpisać to na długą listę moich życiowych błędów. Cokolwiek ma się teraz z nami stać, chcę żeby wiedział jak wiele mu zawdzięczam i o ile więcej od niego wymagam. Wypowiadam więc słowa, skrywane przed nim całymi tygodniami.
– Jace, przepraszam, że tak się zachowałam. Przepraszam