Romeo i Julia. Уильям Шекспир

Читать онлайн.
Название Romeo i Julia
Автор произведения Уильям Шекспир
Жанр Драматургия
Серия
Издательство Драматургия
Год выпуска 0
isbn 978-83-63720-23-0



Скачать книгу

gdybyś upadł z nią, ją byś obrzemił.

      Tak delikatną rzecz przygniótłbyś srodze.

      ROMEO

      Nazywasz, miłość rzeczą delikatną?

      Zbyt, owszem, twarda, szorstka i koląca.

      MERKUCJO

      Twardali dla cię, bądź i dla niej twardy;

      Kol ją, gdy kole, a zwalisz ją łatwo.

      Hola! podajcie mi na twarz pokrowiec!

      Maskę na maskę!

      wkłada maskę

      Niechaj sobie teraz

      Ciekawe oko nicuje mą szpetność!

      Ta larwa za mnie będzie się rumienić.

      BENWOLIO

      Idźmy, panowie; zadzwońmy, a potem

      Ostro już tylko polećmy się nogom.

      ROMEO

      Niech trzpioty łechcą nieczułą posadzkę!

      Pochodni dla mnie! bom ja dziś skazany,

      Jak ów pachołek, co świeci swej pani,

      Stać nieruchomie i martwym być widzem.

      MERKUCJO

      Stój, jak chcesz, byłeś tylko nie stał o to,

      Co cię tak martwi, a w czym (z całym winnym

      Uszanowaniem dla twojej miłości)

      Jak w błocie, widzę, po uszy zagrzązłeś.

      Nuże, nie palmy świec w dzień.

      ROMEO

      Palmyż teraz,

      Bo noc jest.

      MERKUCJO

      Mniemam, panie, że czas tracąc

      Zarówno psujem świece bez potrzeby,

      Jak w dzień je paląc. Przyjmij tę uwagę;

      Bo w niej pięć razy więcej jest logiki

      Niż w naszych pięciu zmysłach.

      ROMEO

      Uważamy

      Za rzecz stosowną pójść tam na ten festyn,

      Chociaż logiki w tym nie ma.

      MERKUCJO

      Dlaczego?

      ROMEO

      Miałem tej nocy marzenie.

      MERKUCJO

      Ja także.

      ROMEO

      Cóż ci się śniło?

      MERKUCJO

      To, że marzyciele

      Najczęściej zwykli kłamać.

      ROMEO

      Przez sen, w łóżku,

      Gdy w gruncie marzą o rzeczach prawdziwych.

      MERKUCJO

      Snadź się królowa Mab widziała z tobą;

      Ta, co to babi wieszczkom i w postaci

      Kobietki, mało co większej niż agat

      Na wskazującym palcu aldermana,

      Ciągniona cugiem drobniuchnym atomów,

      Tuż, tuż śpiącemu przeciąga pod nosem.

      Szprychy jej wozu z długich nóg pajęczych;

      Osłona z lśniących skrzydełek szarańczy;

      Sprzężaj z plecionych nitek pajęczyny;

      Lejce z wilgotnych księżyca promyków;

      Bicz z cienkiej żyłki na świerszcza szkielecie;

      A jej forszpanem mała, szara muszka

      Przez pół tak wielka jak ów krągły owad,

      Co siedzi w palcu leniwej dziewczyny;

      Wozem zaś próżny laskowy orzeszek;

      Dzieło wiewiórki lub majstra robaka,

      Tych z dawien dawna akredytowanych

      Stelmachów wieszczek. W takich to przyborach

      Co noc harcuje po głowach kochanków,

      Którzy natenczas marzą o miłości;

      Albo po giętkich kolanach dworaków,

      Którzy natenczas o ukłonach marzą;

      Albo po chudych palcach adwokatów,

      Którym się wtedy roją honoraria;

      Albo po ustach romansowych damul,

      Którym się wtedy marzą pocałunki;

      Często atoli Mab na te ostatnie

      Zsyła przedwczesne zmarszczki, gdy ich oddech

      Za bardzo znajdzie cukrem przesycony.

      Czasem też wjeżdża na nos dworakowi:

      Wtedy śnią mu się nowe łaski pańskie;

      Czasem i księdza plebana odwiedzi,

      Gdy ten spokojnie drzemie, i ogonem

      Dziesięcinnego wieprza w nos go łechce:

      Wtedy mu nowe śnią się beneficja.

      Czasem wkłusuje na kark żołnierzowi:

      Ten wtedy marzy o cięciach i pchnięciach,

      O szturmach, breszach, o hiszpańskich klingach

      Czy o pucharach, co mają pięć sążni;

      Wtem mu zatrąbi w ucho: nasz bohater

      Truchleje, zrywa się, klnąc zmawia pacierz

      I znów zasypia. Taka jest Mab: ona,

      Ona to w nocy zlepia grzywy koniom

      I włos ich gładki w szpetne kudły zbija,

      Które rozczesać niebezpiecznie; ona

      Jest ową zmorą, co na wznak leżące

      Dziewczęta dusi i wcześnie je uczy

      Dźwigać ciężary, by się z czasem mogły

      Zawołanymi stać gospodyniami.

      Ona to, ona…

      ROMEO

      Skończ już, skończ, Merkucjo;

      Prawisz o niczym.

      MERKUCJO

      Prawię o marzeniach,

      Które w istocie niczym innym nie są

      Jak wylęgłymi w chorobliwym mózgu

      Dziećmi fantazji; ta zaś jest pierwiastku

      Tak subtelnego właśnie jak powietrze;

      Bardziej niestała niż wiatr, który już to

      Mroźną całuje północ, już to z wstrętem

      Rzuca ją, dążąc w objęcia południa.

      BENWOLIO

      Coś ten wiatr zawiał, zdaje się, i na nas.

      Wieczerza stoi, spóźnimy się na nią.

      ROMEO

      Boję się, czyli nie przyjdziem za wcześnie;

      Bo moja dusza przeczuwa, że jakieś

      Nieszczęście,