Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12). Amy Blankenship

Читать онлайн.
Название Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12)
Автор произведения Amy Blankenship
Жанр Ужасы и Мистика
Серия
Издательство Ужасы и Мистика
Год выпуска 0
isbn 9788835425984



Скачать книгу

gdy nagle drzwi do łazienki wleciały do środka a Ren stał w progu z Gypsy bezpośrednio za nim. Lacey spojrzała na lustro i chciała krzyknąć z frustracji, gdy zobaczyła, jak obraz 3D demona zniknął, a lustro pokryła cienka warstwa kryształków lodu.

      Oddech Rena zamarł w jego piersi, gdy zauważył jej przemianę z brudnego chłopca z ulicy w miękką, elastyczną skórę, czyste, jedwabiste włosy i ciało, które sprawiło, że żałował, iż nie jest mydłem. Wiedział, że jest piękna, ale znów jej nie docenił. Jego wzrok natychmiast skupił się na ręczniku, który był częściowo otwarty i odsłaniał zwróconą ku niemu stronę Lacey, zatrzymując się tuż przy jej sutku i gładkim wzgórku.

      Szybko zmusił się do odwrócenia wzroku, podążając za jej spojrzeniem do lustra i zmarszczył brwi, widząc warstwę lodu, która się tam utworzyła. Lustro wybrało ten dokładny moment, aby rozbić się od niskiej temperatury, a jego dźwięk rozniósł się złowieszczym echem w nagłej ciszy.

      Lacey wytrzeszczyła oczy, widząc podejrzliwe spojrzenie na twarzy Rena i szybko wymyśliła sposób na odwrócenie jego uwagi od lustra.

      "Co ty sobie myślisz, do cholery, że wpadasz przez drzwi do łazienki, kiedy ja tu jestem, zboczeńcu?" krzyknęła na niego, prostując się i próbując poprawić swój przekręcony ręcznik.

      "Myśleliśmy, że masz kłopoty," powiedziała łagodnie Gypsy zza jego pleców.

      Lacey westchnęła dramatycznie: "Cóż, jak widzicie, nic mi nie jest. Myślałam, że zobaczyłam coś w lustrze, to wszystko. A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko," i ponownie zatrzasnęła Renowi drzwi przed nosem. "Mówiłam Ci, że nie będziesz w stanie powstrzymać się od podglądania," zadrwiła z niego przez drzwi.

      " Skoro tak twierdzisz," odparł Ren. "To nie ja krzyczałem na własne odbicie".

      "Ren," upomniała go Gypsy, po czym zamknęła usta, widząc twardy, zdecydowany wyraz jego twarzy.

      Lacey otworzyła usta, żeby coś odkrzyczeć, ale zdała sobie sprawę, że całkowicie straciła wątek. Wypowiedziała mu osobistą wojnę, ale nigdy nie mogła wymyślić niczego, co byłoby warte powiedzenia i co mogłoby go przebić.

      "Cholera, jest niezły" - wyszeptała, po czym nerwowo spojrzała z powrotem w stronę lustra. Nie czując się już bezpiecznie, prędko zaczęła się ubierać.

      Ren z uśmiechem przyjął jej komplement, ale nie trwało to długo, bo jego myśli wróciły do lustra i dziwnej formacji lodowej. Sprawił, że woda w rurach była zimna, ale nie miało to wpływu na lustro ani na nic innego w łazience. Nie.… jej krzyk był tak samo prawdziwy jak strach, który zobaczył na jej twarzy, gdy po raz pierwszy otworzył drzwi.

      Chcąc dać Renowi więcej czasu sam na sam z Lacey, by rozpalić iskrę, o której mógł powiedzieć, że zdecydowanie jest, Nick spojrzał na godzinę w swoim telefonie komórkowym i wrócił do Gypsy: "Jesteś gotowa? Jest prawie dziewiąta."

      Rozpromieniona Gypsy uśmiechnęła się do niego, ciesząc się na swój pierwszy dzień po powrocie do pracy. Była nieco bardziej niż ciekawa, jak poradzi sobie z wpuszczaniem nie-ludzkich klientów do sklepu, gdy ci zetkną się z jej barierką. Będzie też zabawnie, gdy ktoś, kogo zna od lat, spróbuje wejść, a nie będzie mógł... zdradzając się jako paranormalny. Tak więc... dzisiejszy dzień będzie bardzo pouczający.

      "Cóż, to powinno okazać się interesujące. Cieszę się, że zwykli ludzie mogą wchodzić bez zaproszenia, bo inaczej musiałbym stać cały dzień przy drzwiach niczym naganiacz w Wal-Marcie. 'Dzień dobry, proszę wejść', zachichotała, wyciągając przed siebie rękę z zaproszeniem, co sprawiło, że Nick się uśmiechnął.

      Gypsy spojrzała przez ramię na Rena: " Teraz zachowujcie się grzecznie". Zanim Ren zdążył powiedzieć cokolwiek, by ją powstrzymać, szybko ruszyła schodami w górę.

      Nick miał ochotę skomentować, ale nie zrobił nic, gdyż Ren był już mocno speszony. Wsunąwszy ręce głębiej do kieszeni, podążył za Gypsy na górę, by móc postawić znak Halloween, który sam zrobił. Większość pomyślałaby, że to zwykła dekoracja, ale on wyraźnie mówił: "Wszyscy paranormalni muszą prosić o pozwolenie przed wejściem". Zamierzał umieścić go na drzwiach na wysokości oczu, żeby nie można było go nie zauważyć.

      Ren potarł podbródek, wpatrując się w drzwi łazienki. Miał rację, sądząc, że Lacey miała na sobie mgiełkę maskującą jej prawdziwy zapach, kiedy włamała się tu zeszłej nocy. Teraz, kiedy zmyła to wszystko z siebie, czuł w końcu jak pachnie. Prawdopodobnie dzięki miłości do chorej kotki, która właśnie poszła za Gypsy na górę, otrzymał tę małą i przydatną moc. Czuł teraz jej strach, połączony z przyspieszonym oddechem, gdy w pośpiechu się ubierała. Znów go okłamała. Cokolwiek zobaczyła w lustrze, naprawdę ją przeraziło, a on doskonale zdawał sobie sprawę, że pytanie jej o to nie przyniesie nic dobrego. Wtedy właśnie zdecydował, że ma już dość.

      Wyciągając komórkę, Ren odruchowo wybrał numer Storma, który odebrał w połowie pierwszego dzwonka.

      "Zobaczę, czy uda mi się złapać dla ciebie Zacharego", powiedział Storm i nagle się rozłączył, zanim Ren zdążył cokolwiek powiedzieć. Nie zdziwiło również Rena, gdy obaj mężczyźni natychmiast zjawili się w salonie Gypsy.

      "Co do cholery Storm," narzekał Zachary, wkładając rozpiętą koszulę z powrotem do rozpiętych spodni. Miał zamiar porozmawiać z Wędrowcem Czasu na temat takiego wpadania do i wypadania z jego sypialni. Wystarczająco złe było to, że Nocny Jastrząb miał w zwyczaju wyczyniać takie małe wybryki. "Byłem właśnie czymś bardzo ważnym, jak zresztą dobrze widać, zajęty."

      "To nie potrwa długo," powiedział Ren i uśmiechnął się przebiegle, wiedząc dokładnie, co Zachary miał na myśli. Znał poczucie humoru Storma na tyle dobrze, by wiedzieć, że dla Wędrowca w Czasie... wyczucie czasu było wszystkim.

      Zdjął swoje przeciwsłoneczne okulary i wsunął je do kieszeni, wiedząc, że przez chwilę będzie musiał spojrzeć Lacey prosto w oczy, używając mocy Feniksa.

      Rozdział 4

      Lacey skończyła się ubierać, unikając lustra jak tylko mogła, cicho pomrukując. Dlaczego, do cholery, ten facet uparcie przychodził jej na ratunek... nic jej nie było, dziękuję bardzo. Jasne, miała swoje momenty, w których była przerażona, ale nic, z czym nie mogłaby sobie poradzić. Irytacja opadła z niej, wiedząc, że teraz, gdy demony ją znalazły, nie będzie żyła wystarczająco długo, by się z nim pogodzić.

      Zamknęła kufer i odstawiła go w kąt, po czym ruszyła w stronę drzwi starając się uniknąć odbicia w lustrze.

      Uśmiech Rena stał się wręcz nikczemny, gdy klamka od drzwi zaczęła się obracać, a on sam teleportował się tuż przed nie. Nie pozwolił jej na zrobienie więcej niż jednego kroku, szybko wyciągnął rękę i pogładził ją po czole, jednocześnie drugą ręką obejmując tył jej głowy, by nie mogła się poruszyć.

      Przechylając ją lekko do tyłu, pochylił się nad nią i połączył swoje rtęciowe spojrzenie z jej spojrzeniem.

      Lacey rozchyliła wargi, by na niego krzyknąć, ale głos ją zawiódł, gdy zobaczyła ciemne płomienie wybuchające w jego pięknych srebrnych oczach. W jednej chwili, szczegółowe przebłyski minionego roku zaczęły przebijać się przez jej umysł tak szybko, że ledwo mogła za nimi nadążyć. Powódź emocji, która nastąpiła po tych wizjach, przytłoczyła ją.

      Przerażona tym, co się działo, próbowała wyrwać się z ciasnego uścisku Rena, ale z powodu przeciążenia umysłu jej ciało zdrętwiało i nie mogła się ruszyć.

      Ren trzymał Lacey nieruchomo, gdy mnóstwo wspomnień zalewało jego umysł, pozwalając