Republika Smoka. Rebecca Kuang

Читать онлайн.
Название Republika Smoka
Автор произведения Rebecca Kuang
Жанр Боевая фантастика
Серия Wojna makowa
Издательство Боевая фантастика
Год выпуска 0
isbn 9788379646234



Скачать книгу

z łuku. Ramsa natomiast, wraz ze swym wodoszczelnym workiem materiałów wybuchowych, miał zaszyć się tam, gdzie ewentualna eksplozja mogła wywołać największe zamieszanie.

      To ostatnie przynosiło Rin niewielką pociechę. Nawet gdyby nie udało im się Pałacu Jesiennego zdobyć, prawdopodobnie zdołają przynajmniej wysadzić go w powietrze.

      Ledwie Rin z Vaisrą przekroczyli próg sali rady, w pomieszczeniu zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Zebrani możnowładcy zwrócili się jak jeden mąż ku dziewczynie. Na ich twarzach malowała się cała paleta emocji, od zaskoczenia przez ciekawość aż po lekkie zniesmaczenie. Spojrzenia arystokratów wędrowały po ciele Rin, przystawały na jej dłoniach i udach, szacowały wzrost i budowę. Patrzyli wszędzie, tylko nie prosto w jej oczy.

      Przestąpiła niepewnie z nogi na nogę. Taksowali ją tak, jak ocenia się wartość wystawionej na wiejskim targu krowy.

      Jako pierwszy odezwał się możnowładca Wołu. Rin pamiętała go jeszcze z Khurdalain: zaskoczyło ją, że mężczyzna zdołał przeżyć.

      – I to ta dziewczynka zatrzymała cię na tyle tygodni?

      – Czas straciłem na poszukiwania, nie na jej pojmanie – zachichotał Vaisra. – Znalazłem ją w Ankhiluun. Moag zdążyła położyć na niej łapę wcześniej.

      – Królowa piratów? – W oczach arystokraty pojawiło się zdziwienie. – Więc jak wydostałeś od niej tę małą?

      – Kupiłem. Zaproponowałem Moag coś bardziej atrakcyjnego – odparł Vaisra.

      – Dlaczego sprowadzasz ją tutaj żywą? – spytał ostro mężczyzna zasiadający po przeciwnej stronie stołu.

      Rin rzuciła na niego okiem i niemal podskoczyła. W pierwszej chwili zupełnie go nie poznała. Mistrz Jun nosił teraz znacznie dłuższą brodę, a w jego włosach pojawiły się nieobecne przed wojną popielate pasemka. W wyciosanych na twarzy starego nauczyciela walki rysach dostrzegła jednak tę samą co dawniej arogancję. Arogancję i nieskrywaną pogardę dla jej osoby.

      – Zdrada winna być karana śmiercią – podjął, świdrując Vaisrę niechętnym spojrzeniem. – A ona jest zbyt niebezpieczna, by zachować ją przy życiu.

      – Nie bądź pochopny – wtrącił możnowładca Konia. – Dziewczyna może się przydać.

      – Przydać? – powtórzył Jun jak echo.

      – Jest ostatnią przedstawicielką swego plemienia. Pozbywając się tak potężnej broni, okazalibyśmy się głupcami.

      – Przydatna jest tylko taka broń, którą można bez przeszkód władać – stwierdził możnowładca Wołu. – A coś mi podpowiada, że z okiełznaniem tej bestii możemy mieć poważny kłopot.

      – Jak sądzisz, co sprawiło, że zeszła na złą drogę? – Możnowładca Koguta pochylił się nad blatem, by przyjrzeć się Rin dokładniej.

      W duchu była bardzo tego spotkania ciekawa. Gong Takha pochodził z tej samej prowincji co ona. Posługiwali się identycznym dialektem, a jego cera była niemal tak ciemna jak jej. Na pokładzie „Pielgrzyma” krążyła plotka, że to właśnie możnowładca Koguta najbardziej ze wszystkich skłaniał się ku poparciu republiki. Jeśli jednak lokalna solidarność miała dla arystokraty jakiekolwiek znaczenie, w żaden sposób tego nie uzewnętrznił. Obserwował Rin z tą specyficznie lękliwą ciekawością, z jaką ludzie oglądają zamkniętego w klatce tygrysa.

      – W jej spojrzeniu widać dzikość – ciągnął. – Myślisz, że to skutek mugeńskich eksperymentów?

      Ja tu stoję! – miała ochotę syknąć Rin. Przestańcie rozmawiać o mnie, jakby mnie tu nie było.

      Vaisra jednak chciał, by była potulna. „Udawaj głupią” – powiedział. „Nie chcemy, żeby pomyśleli, że jesteś zbyt inteligentna”.

      – Prawda nie jest aż tak wysublimowana – odpowiedział Vaisra. – To Speerytka i szarpie się na smyczy. Pamiętacie przecież, jakie mieli charaktery.

      – Kiedy moje psy dostają wścieklizny, po prostu je zabijam – wtrącił Jun.

      – Małe dziewczynki to nie psy, Loran – od strony drzwi rozległ się głos cesarzowej.

      Rin zamarła.

      Su Daji zrezygnowała z odświętnych szat na rzecz zielonego wojskowego munduru. Naramienniki wzmocnione miała płytkami nefrytowej zbroi, a do pasa przytroczyła długi miecz. Dziewczyna zrozumiała, że w tym stroju zawiera się przesłanie. Władczyni uświadamiała wszem wobec, iż jest nie tylko cesarzową, ale i marszałkiem wielkim cesarskiej milicji. Już raz objęła władzę w Nikan przemocą. Była w pełni gotowa ten wyczyn powtórzyć.

      Daji uniosła rękę i musnęła palcami kaganiec Rin. Dziewczyna panowała nad oddechem z rosnącym trudem.

      – Ostrożnie – rzucił Jun. – Ona kąsa.

      – Och, nie wątpię – odparła Daji omdlewającym tonem, ktoś mógłby pomyśleć, że temat jej nie interesuje. – Opierała się?

      – Próbowała – powiedział Vaisra.

      – Wyobrażam sobie, że nie obeszło się bez ofiar.

      – Nie tylu, ilu można się było spodziewać. Jest słaba. Wykończyły ją narkotyki.

      – Naturalnie. – Daji wydęła wargę. – Wszyscy Speeryci mieli niefortunną predylekcję do opium. – Dłoń władczyni przeniosła się wyżej, łagodnie poklepała Rin po głowie.

      Palce dziewczyny zwinęły się w pięści.

      Spokojnie, napomniała się w duchu. Działanie narkotyku wciąż nie ustało. Próbując sięgać po ogień, czuła jedynie tępy nacisk w potylicy.

      Daji jeszcze długo nie odrywała od Rin oczu. Dziewczyna zastygła w przerażeniu. Śmiertelnie się bała, iż cesarzowa już teraz zechce odprowadzić ją na stronę, co przewidywał Vaisra. Za wcześnie. Gdyby znalazły się sam na sam w tej chwili, byłaby w stanie najwyżej zamachnąć się na cesarzową osłabionymi, niepewnymi rękoma.

      Daji jednak uśmiechnęła się, pokręciła głową i podeszła do stołu.

      – Mamy wiele do omówienia. Czy możemy zaczynać?

      – A co z dziewczyną? – zapytał Jun. – Powinna gnić w celi.

      – Owszem – Daji rzuciła Rin jadowity uśmiech – ale z przyjemnością popatrzę, jak się poci.

      Następne dwie godziny okazały się najdłuższymi w całym życiu Rin. Kiedy możnowładcy zaspokoili już ciekawość dotyczącą jej osoby, poświęcili uwagę olbrzymiemu katalogowi problemów natury ekonomicznej, rolnej i politycznej. Trzecia wojna makowa doprowadziła do ruiny niemal wszystkie prowincje. Żołnierze Federacji zniszczyli większość infrastruktury okupowanych na kontynencie miast, spalili ogromne połacie pól uprawnych i zmietli z powierzchni ziemi niezliczone wioski. Masowe przepływy uchodźców zmieniły gęstość i strukturę zaludnienia na obszarze całego kraju. Katastrofa osiągnęła takie rozmiary, że uśmierzenie jej skutków wymagało prawdziwie astronomicznego wysiłku ze strony zjednoczonego, centralnego rządu. Tymczasem złożoną z tuzina możnowładców radę można było określić wieloma mianami, lecz z pewnością nie tym.

      – Panuj, cholera, nad poddanymi! – rzucił możnowładca Wołu. – Kiedy my tu siedzimy, przez moje granice przelewają się kolejne tysiące waszych uchodźców. Już nie mam ich gdzie pomieścić.

      – A co mam niby zrobić? Powołać straż graniczną? – W głosie możnowładcy Zająca pobrzmiewała