Republika Smoka. Rebecca Kuang

Читать онлайн.
Название Republika Smoka
Автор произведения Rebecca Kuang
Жанр Боевая фантастика
Серия Wojna makowa
Издательство Боевая фантастика
Год выпуска 0
isbn 9788379646234



Скачать книгу

się. Nie przywiodłam cię tu po to, by cię zabić. Jesteś wiele warta, a podobnych atutów nie zostało mi wiele. Niemądrze byłoby wypuścić cię z ręki. – Daji stanęła tuż przed dziewczyną. Rin pospiesznie odwróciła spojrzenie. – Moja droga, wybrałaś nie tego wroga, którego powinnaś. Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć?

      Rin spięła mięśnie, próbując wyrwać się spod władzy cesarzowej, na karku dziewczyny zalśniły kropelki potu.

      – Co takiego obiecał ci Vaisra? Musisz wiedzieć, że on cię wykorzystuje. Czy to ci się opłaca? Chodzi o pieniądze? Majątek ziemski? Nie… Nie wydaje mi się, że można cię kupić bogactwami… – Daji postukała palcami z polakierowanymi paznokciami o pociągnięte szminką wargi. – Nie, nie wmówisz mi chyba, że mu uwierzyłaś? Obiecał, że zaprowadzi w kraju demokrację? I ty mu zaufałaś?

      – Zapowiedział, że pozbędzie się ciebie – szepnęła Rin. – Więcej nie potrzebuję.

      – Czyżby? – westchnęła Daji. – Czym takim chcecie mnie zastąpić? Nikaryjczycy nie są gotowi na demokrację. To stado owiec. Prości, niewykształceni durnie. Potrzebują kogoś, kto będzie im mówił, co robić, nawet jeśli miałoby to oznaczać tyranię. Jeżeli u steru tego państwa stanie Vaisra, wprowadzi je na rafy. Poddani sami z siebie nie mają pojęcia, za czym głosować. Nie rozumieją nawet, na czym głosowanie polega. A ponad wszystko ludzie nie wiedzą, co jest dla nich dobre.

      – Ty też nie wiesz, co dla nich dobre – prychnęła Rin. – Pozwoliłaś, by masowo ginęli. To ty sprowadziłaś tutaj Mugeńczyków, nikt inny. I to ty wydałaś im cike.

      Ku zaskoczeniu dziewczyny cesarzowa wybuchnęła śmiechem.

      – Tak myślisz? Człowiek nie powinien wierzyć we wszystko, co usłyszy.

      – Shiro nie miał powodu kłamać. Wiem, co zrobiłaś.

      – Niczego nie rozumiesz. Niczego. Przez długie dziesięciolecia ciężko pracowałam, by nasze cesarstwo miało szansę przetrwać. Sądzisz, że chciałam tej wojny?

      – Sądzę, że połowę kraju potraktowałaś jak balast, z którym można się bez żalu pożegnać.

      – Wykalkulowane poświęcenie. W reakcji na poprzedni najazd Federacji możnowładcy zjednoczyli się pod sztandarem Smoczego Cesarza. Ale Smoczy Cesarz nie żyje. A Mugeńczycy gotowali się do trzeciej inwazji. Uderzyliby tak czy inaczej. Nie byłam w stanie ich powstrzymać, a nie mieliśmy dość sił, by stawić skuteczny opór. Wynegocjowałam więc pokój. Zaoferowałam im część wschodu w zamian za wolność centralnej części kraju.

      – Ach, czyli radośnie przystałaś na częściową okupację – fuknęła z oburzeniem Rin. – I nazywasz to mądrymi rządami?

      – Okupację? Nawet jeśli, to jedynie tymczasową. Pozorowana uległość bywa niekiedy początkiem najbardziej skutecznych ofensyw. Miałam plan. Chciałam zbliżyć się do Ryohaia. Zdobyć jego zaufanie. Sprawić, by poczuł się bezpieczny i pewny siebie, zbyt pewny. A wtedy bym go zabiła. Wcześniej jednak, ponieważ ich armia była zbyt potężna, chciałam udawać potulną. Po to, by zachować poddanych przy życiu.

      – Dopóki nie wyrżnęliby ich Mugeńczycy.

      – Nie bądź naiwna. – W tonie Daji zabrzmiała twardsza nuta. – Co miałam robić? Wiedziałam, że wojna jest nieunikniona. Kogo miałam ocalić?

      – A jakiej reakcji spodziewałaś się po nas? – spytała Rin ostro. – Sądziłaś, że będziemy się bezczynnie przyglądać, jak obcy plądrują nasze ziemie?

      – Lepiej rządzić krajem podzielonym niż żadnym.

      – Skazałaś na pewną śmierć miliony ludzi, miliony takich jak ja.

      – Próbowałam was ratować. Gdyby nie ja, skala zniszczeń i strat byłaby dziesięć razy większa.

      – Gdyby nie ty, mielibyśmy przynajmniej wybór!

      – Wybór, który nie byłby wyborem. Uważasz, że Nikaryjczycy są aż takimi altruistami? Jak myślisz, co byś usłyszała, gdybyś poprosiła mieszkańców dowolnej wioski, by porzucili swe domy po to, by tysiące innych pozostały przy życiu? Naprawdę jesteś przekonana, że by się zdecydowali? Nikaryjczycy są egoistami. Cały ten kraj jest egoistyczny. Ten lud składa się z samych egoistów. Władze prowincji są i od zawsze były tak kurewsko zaściankowe, że własny, wąsko pojęty interes nie pozwala im na podjęcie jakichkolwiek wspólnych działań. Słyszałaś dzisiaj, jak się zachowują ci idioci z rady. Nie bez powodu pozwoliłam ci obserwować posiedzenie. Nie mogę z nimi pracować. Ci durnie nie chcą mnie słuchać. – Przy ostatnich słowach w głosie Daji pojawiło się drżenie, ledwie dosłyszalne, lecz Rin nie miała wątpliwości.

      I właśnie wtedy, przez jedno mgnienie, zobaczyła, co kryje się za fasadą zimnej, pewnej piękności. Zrozumiała, kim – być może – w istocie jest Daji: wcale nie niepokonaną cesarzową, nie zdradliwym potworem, lecz raczej kobietą dźwigającą na barkach przytłaczający ciężar państwa, którym nie potrafi rządzić.

      Ona jest słaba, uświadomiła sobie Rin. Chciałaby podporządkować sobie możnowładców, lecz nie jest w stanie.

      Przecież gdyby Daji mogła przekonać możnowładców do posłuszeństwa, uczyniłaby to już dawno. I już dawno zniosłaby system oparty na samodzielnych rządach prowincji i zaprowadziła zamiast niego rządy scentralizowane, realizowane lokalnie przez cesarskich namiestników. Możnowładcy wciąż jednak trwali, ponieważ władczyni nie miała dość siły, by wysadzić ich z siodła i zająć ich miejsce. Była osamotniona. Nie mogła wystąpić przeciwko połączonym armiom prowincji. Z najwyższym trudem utrzymywała się przy władzy dzięki szczątkowemu, gasnącemu dziedzictwu drugiej wojny makowej.

      Teraz kiedy Federacja przestała istnieć, gdy możnowładcy nie mieli już czego się obawiać, zarysował się nowy i bardzo prawdopodobny scenariusz: mogli dojść do wniosku, iż Daji nie jest im do niczego potrzebna.

      Słowa cesarzowej nie brzmiały jak wystudiowane, wypowiadane z premedytacją kłamstwa. Rin była przekonana, że Daji rozmawia z nią szczerze.

      Tylko… co z tego? Szczerość władczyni nie zmieniała absolutnie niczego.

      Daji zdradziła cike, sprzedała ich Mugeńczykom. Przez Daji zginął Altan. Poza tym nie liczyło się nic.

      – Nikan się rozpada – podjęła Daji z naciskiem. – Państwo słabnie, widziałaś to na własne oczy. Lecz pomyśl, gdybyśmy złamały możnowładców i poddały ich swojej woli? Wyobraź sobie, czego mogłabyś dokonać pod moją wodzą. – Ujęła policzek Rin w dłoń i przysunęła twarz do oczu dziewczyny. – Tylu rzeczy musisz się jeszcze dowiedzieć. Mogłabym cię wszystkiego nauczyć.

      Gdyby Rin mogła ruszyć głową, odgryzłaby Daji palce.

      – Nie możesz mnie niczego nauczyć.

      – Nie bądź głupia. Potrzebujesz mnie. Czujesz jego zew, prawda? Pożera cię. Twój umysł nie należy już do ciebie.

      – Ja nie… – Rin drgnęła. – Nie jesteś…

      – Boisz się zamknąć oczy. – Daji obniżyła głos. – Łakniesz opium, ponieważ tylko dzięki niemu odzyskujesz panowanie nad własną głową. Toczysz walkę przeciwko swojemu bogu, zmagasz się z nim w każdej sekundzie życia. W każdej chwili, kiedy nie podpalasz wszystkiego wokół siebie, umierasz. A ja mogę ci pomóc. – Ton władczyni był tak łagodny, tak czuły i kojący, że Rin poczuła przemożną ochotę, by jej uwierzyć. – Dzięki mnie mogłabyś odzyskać umysł.

      – Panuję nad sobą – rzuciła ochrypłym głosem dziewczyna.

      – Kłamczucha. Kto miałby cię tego nauczyć? Altan? Przecież on sam ledwie utrzymywał się przy zdrowych zmysłach. Myślisz,