Название | Zapisane w pamięci |
---|---|
Автор произведения | Ewa Pirce |
Жанр | Эротика, Секс |
Серия | |
Издательство | Эротика, Секс |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788378899327 |
– Dokąd mnie prowadzisz?
– Jedziemy do mnie – oznajmiłem.
Zatrzymała się nagle i zesztywniała.
– Czy coś się stało? – zaniepokoiłem się i również przystanąłem.
Spojrzałem na nią.
– Nie mogę… Nie mogę do ciebie jechać – odpowiedziała łamiącym się głosem.
RUNDA 11
Chłopcze, słyszę cię w moich snach, słyszę twój szept poprzez morze. Zostaniesz w moim sercu, dzięki tobie wszystko staje się prostsze […] Oni nie wiedzą, jak długo czeka się na miłość taką jak ta.
Wiedziałam, że dobrowolnie skazuję się na cierpienie. To, co zrobiłam, było straszne i okrutne. Chciałam, żeby Alex się ode mnie odczepił, ale nie powinnam zbywać go w taki sposób. Sumienie dawało o sobie znać, torturując mój umysł i kalecząc serce. Szłam szybko ze wzrokiem wbitym w chodnik. Łzy płynęły po moich policzkach, łącząc się z kapiącymi z nieba kroplami deszczu. Z powodu nękającego mnie wstydu i żalu nie mogłam podnieść głowy. Nie chciałam, by ktokolwiek zobaczył wymalowane na mojej twarzy poczucie winy. Bałam się również, że spojrzę niechcący na wystawę sklepową i w jej szybie zobaczę największego tchórza, jakiego nosiła ta ziemia.
Nie zwracałam uwagi na przechodniów, skupiając się na tym, by jak najszybciej dotrzeć do domu. By skryć się w swoim bezpiecznym pokoju. Tylko jak miałam uciec od tego, co działo się w moim sercu? Jak miałam tego dokonać, skoro każda cząsteczka mnie rwała się do Aleksa?
Błąkam się po ulicach, rozmyślając o swoim nędznym, pozbawionym normalności życiu. Dlaczego spotkałam go akurat teraz? Czy to kara za to, co robiłam w przeszłości? Czy los szydził ze mnie, stawiając na mojej drodze mężczyznę, dzięki któremu mogłabym być szczęśliwa, czy też drwił, wiedząc, że nie mogłam z nim być?
Boże, dlaczego tak się nade mną pastwisz?! – krzyczałam w duchu.
Rażący jasnością błysk przeciął niebo, a towarzyszący mu grzmot wywołał ciarki na całym moim ciele. Przystanęłam i uniosłam głowę ku czarnemu jak smoła sklepieniu, pozwalając, by krople deszczu obmyły mi twarz. Marzyłam o tym, aby spłukały z mojego ciała i duszy brud, który nieustannie na sobie i w sobie czułam. Wyobrażałam sobie, że lecąca z góry woda usuwa ze mnie niczym chirurg plastyczny każdą bliznę i oczyszcza moje serce, pozostawiając je silnym i zdrowym.
Ale to była tylko mrzonka. Nierealne marzenie, niemające racji bytu. John zniszczył we mnie wszystko, co piękne i dobre. Naznaczył mnie w taki sposób, że już nigdy nie uda mi się wymazać tych okropieństw ze świadomości. To, co ze mną robił, wyżłobiło w mojej duszy wyrwę wielkości krateru, a także zabiło dziewczęcą niewinność i radość – coś, czego nie potrafiłam docenić, dopóki nie było za późno.
Głośny szloch wyrwał mi się z piersi i już nie byłam w stanie pohamować emocji, które zaczęły wylewać się ze mnie wraz ze łzami. Nogi miałam sztywne jak kołki, więc ledwo udało się mi się przejść parę kroków i oprzeć o najbliższy budynek. Nie minęło dużo czasu, zanim osunęłam się na ziemię. Pierwszy raz od dawna pozwoliłam sobie na chwilę słabości i współczucia wobec tej beztroskiej, naiwnej dziewczyny, jaką niegdyś byłam. Ciężar żałoby po niej przygniótł mi barki z siłą tysiąca słoni. Oplotłam rękoma kolana, chowając głowę pomiędzy ramionami. Rozpaczałam nad tym, co utraciłam i co mogłabym zyskać, gdybym nie była tak skrzywiona psychicznie i poharatana nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz.
Użalałam się nad sobą, aż straciłam poczucie czasu. Z odrętwienia wyrwał mnie dopiero czyjś cichy głos.
– Przepraszam. – Pomarszczona dłoń dotknęła mojego przedramienia.
Wzdrygnęłam się i odsunęłam jak spłoszony kociak. Uniosłam ostrożnie głowę. Mój wzrok spoczął na starej kobiecie. Trzymała w ręku sfatygowany parasol, wlepiając we mnie zatroskanie spojrzenie, ocieplane łagodnym uśmiechem.
– Coś się stało, dziecinko? – zapytała, jakby naprawdę ją to interesowało.
Chciałam odpowiedzieć, ale od płaczu miałam w ustach tak sucho, że głos utknął mi w gardle. Zaprzeczyłam jedynie głową i podjęłam próbę stanięcia w pionie.
– Potrzebujesz pomocy? – zaproponowała, kiedy się zachwiałam.
– Nie – odparłam słabo.
Odchrząknęłam i dodałam:
– Dziękuję za zainteresowanie, ale nic mi nie jest.
– Och, widzę, że cię coś gnębi.
Staruszka nie ustępowała. Nie spuszczała ze mnie przenikliwego wzroku, co zaczęło mnie krępować.
– Czy on jest wart twoich łez?
Jej pytanie wprawiło mnie w zaskoczenie do tego stopnia, że całkiem odjęło mi mowę. Skąd tej kobiecie przyszło do głowy, że sprawcą moich łez jest mężczyzna? Miałam to wypisane na czole czy świecił nade mną wielki neon?
Milczałam, więc odezwała się ponownie:
– Jeśli nie potrafi cię docenić, to jego strata. – Uśmiechnęła się, jakby mówiła z autopsji.
– To nie tak… – wychrypiałam. – Nie płaczę przez mężczyznę – skłamałam, ale tylko po części. – Płaczę głównie przez siebie. – Pociągnęłam nosem. – Chyba właśnie zniszczyłam coś, co mogło mi dać największe szczęście.
Te słowa zmroziły mnie do szpiku kości. Musiałam wypowiedzieć je na głos, żeby poczuć ich prawdziwą wagę.
Kobieta zbliżyła się do mnie o krok i wzięła mnie za rękę. Tym razem jej nie odtrąciłam.
– Posłuchasz rady kobiety, która przeszło czterdzieści lat temu straciła ukochanego i już nigdy więcej nie związała się z nikim innym?
Pocierała moje zziębnięta palce, żeby pobudzić w nich krążenie krwi. Ten prosty gest podniósł mnie na duchu.
Pokiwałam głową. Na wolną dłoń naciągnęłam mokry rękaw swetra. Zimny dreszcz, który przeszył moje ciało, poczułam od palców u stóp po czubek głowy.
– Nigdy nie cofniesz czasu i nie odzyskasz straconych dni. – W jej spojrzeniu coś się zmieniło, a oczy straciły blask. – Możesz jednak sprawić, aby te, które są jeszcze przed tobą, były pełniejsze i radośniejsze. Możesz spędzić je z mężczyzną, na którym tak bardzo ci zależy. O ile, oczywiście, on jest zainteresowany, a coś mi się zdaje, że jest.
– To raczej niemożliwe – wyszeptałam z trudem. – Nie jestem dla niego odpowiednią osobą. To, co przeżyłam, kim byłam i jak postępowałam, może zniszczyć to, kim jest i co zbudował. – Te słowa paliły mnie jak kwas. – Nie chcę nikomu zaszkodzić ani stać się ciężarem. On na to nie zasługuje.
Kobieta uśmiechnęła się słabo. Poklepała mnie po dłoni i zapatrzyła się w dal, odpływając myślami w nieznane.
– Kiedyś myślałam podobnie – podjęła po upływie parudziesięciu sekund. – Jeżeli jesteś mądrą dziewczyną, zrozumiesz, że jeśli nie zawalczysz o to, czego pragniesz, kiedyś obudzisz się ze świadomością,