Название | Królowa nocy |
---|---|
Автор произведения | Izabela Zawis |
Жанр | Эротика, Секс |
Серия | |
Издательство | Эротика, Секс |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8147-899-1 |
Nie rzucał słów na wiatr. Język Leona bawił się i drażnił, dłonie wędrowały po całym ciele. Wyczuła zmianę, gdy chwycił ją za pupę i lizał ją długimi płynnymi ruchami, by po chwili wsunąć język do środka, aż Oliwia wiła się pod nim, rozpaczliwie pragnąc, żeby wziął ją mocniej i głębiej, aż do utraty świadomości.
Leżała bezwstydnie naga przed dopiero co poznanym mężczyzną, który klęcząc przed nią, wciąż chłonął ją swoimi ustami, a ona chciała więcej wszystkiego co tylko mógł jej ofiarować.
Złapał za jej kolana, rozchylając je jeszcze bardziej, aż jego twardy i gładki penis naciskał na jej nabrzmiałą kobiecość. Wszedł w nią jednym mocnym pchnięciem. Oliwia cicho krzyknęła. Zatrzymał się na chwilę w skupieniu, przyglądając się dziewczynie. Ich spojrzenia się spotkały, zamglone przez pożądanie.
– Oliwia – wyszeptał.
Zamknęła oczy, głęboko wzdychając.
– Proszę… – w ciszy zabrzmiał jej błagalny głos.
Leon zaczął się poruszać. Najpierw powoli, wypełniając jej jedwabiste wnętrze aż do samego końca, a po chwili tracąc nad sobą kontrolę, przyśpieszył. Nogi Oliwii zacisnęły się na jego biodrach, ponaglając go i jednocześnie wychodząc mu naprzeciw.
Czuła jego ciężar na sobie. Czuła, jak ją wypełniał. Miała wrażenie, że balansuje na krawędzi, a jeśli ktoś jej nie złapie, wpadnie w ciemną otchłań. Brakowało jej oddechu. Czuła, jak czysta rozkosz zbiera się w zakamarkach jej ciała, by po chwili eksplodować, rozlewając się po niej niczym gorąca lawa.
Spontaniczny krzyk wyrwał się z jej gardła. Była wstrząśnięta siłą, z jaką przeżyła swój pierwszy w życiu orgazm. Nie spodziewała się, że jest w stanie odczuwać coś podobnego, a także tym, że znalazł się ktoś, kto zabrał ją w tę ekscytującą podróż.
Leon przetoczył się na wolną połowę łóżka. Położył się na plecach, zakładając ręce za głowę. Był nie mniej zdziwiony niż Oliwia. Kto by pomyślał, że taka mała, cicha i niewinna istotka kryje pod tą prześliczną wierzchnią warstwą taki wulkan, który fascynował go z każdą chwilą coraz bardziej.
Głowił się, jak ją przekonać, aby zgodziła się zostać u niego. Ale najpierw musiał dowiedzieć się o niej kilku rzeczy, które mógłby potem wykorzystać przeciwko niej.
– Dlaczego zainteresowało cię nasze ogłoszenie? – zapytał, przekręcając głowę w jej stronę.
Zrobiła tak samo, przez chwilę wpatrując się w jego hipnotyzujące oczy.
Przekręciła się na brzuch, zbliżając twarz tak blisko jego, że niemal stykali się nosami.
– Przez ostatnią godzinę zastanawiałam się, czy są prawdziwe – z premedytacją użyła jego słów.
W jego oczach dostrzegła iskry rozbawienia.
– A mianowicie? – prowokował ją, zdając sobie sprawę, co ją tak zaintrygowało.
– Twoje oczy… – parsknęła śmiechem, kiedy dotarł do niej sens tego, co powiedziała. – Oczywiście oczy są prawdziwe. Miałam na myśli ich kolor. Jedno jest niebieskie, a drugie brązowe. Więc albo zgubiłeś jedno szkło kontaktowe, albo masz heterochromię, bardzo rzadką wadę wzroku. A że nie widzę charakterystycznej wypukłości dla szkieł, obstawiam to drugie – przyglądała się jego oczom pod różnym kątem.
Odsunęła się na bezpieczną odległość. Leon był szczerze rozbawiony jej dochodzeniem. Pośpiesznie, choć bezwiednie złapał ją za rękę. Chwilę ich rozstania chciał przeciągnąć do maksimum.
– Odziedziczyłem je po dziadku ze strony taty – wyjaśnił swobodnym głosem.
Oliwia skinęła głową ze zrozumieniem.
Leżeli tak naprzeciw, wpatrując się w siebie, a żadne z nich nie chciało być tym pierwszym, które zakończy ich spotkanie.
Zadzwonił telefon Oliwii i czar prysł.
– Muszę wracać do domu – powiedziała szeptem, wstając z łóżka.
– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – przypomniał jej w ostatniej chwili i złapał ją za łokieć, zmuszając, żeby została w miejscu. – Dlaczego zadzwoniłaś? – ponowił pytanie.
– A dlaczego dzwonią inne? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Nie jestem wyjątkiem. – Jej usta rozciągnęły się w smutnym uśmiechu. – Potrzebuję pieniędzy – oświadczyła szczerze. – Kilka tygodni temu okazało się, że mój kredyt studencki prawie się wyczerpał i zabraknie mi na dwa ostanie lata szkoły – dokończyła, zbierając swoje rzeczy z podłogi.
– Wiedziałaś, gdzie dzwonisz? – zapytał.
Roześmiała się krótko.
– Oczywiście, że nie. Wygląda na to, że nadal jestem bardzo naiwną osobą, która nie zna się na życiu – stwierdziła kwaśno.
Wierzył jej. Reakcja Oliwii po tym, kiedy otworzyły się przed nią drzwi, potwierdziła jej słowa. Była w szoku.
– Gdybyś wiedziała… przyjechałabyś?
Jej spojrzenie było wystarczającą odpowiedzią.
Nie.
– Skorzystam z łazienki i znikam – oświadczyła, sięgając po torebkę, która leżała na podłodze po stronie Leona.
Wykorzystał okazję i ponownie złapał ją za rękę.
– Pracuj dla mnie – zaproponował szybko, licząc, że się zgodzi.
– Prędzej piekło zamarznie! – odpaliła błyskawicznie. – Nie jestem aż tak zdesperowana! – W jej głosie zabrzmiała nuta pogardy, ale i złości. – Poproszę rodziców o pomoc – stwierdziła sucho.
To była ostatnia deska ratunku. Nie chciała nadwyrężać ich skromnego budżetu, choć miała pewność, że nie odmówiliby jej. Wybrała bardzo drogie studia i teraz musi sobie poradzić. Kredyt miał wystarczyć na całe pięć lat. Niestety stało się inaczej.
– Śpią na kasie? – zapytał z kpiną, z góry znając jej odpowiedź.
– Gdyby tak było, jeździłabym najnowszym modelem landa z serii evoque, tyle że w metalicznym błękicie lub grafitowym kolorze z panoramicznym dachem – odpowiedziała zaczepnie.
Uniósł brwi zaskoczony.
– Nie patrz tak. Jeździsz moim marzeniem. Puść – szarpnęła się, ale Leon tylko zacieśnił uścisk na jej nadgarstku.
– Nie zrozumiałaś mojej propozycji…
– A czego tu nie rozumieć?! – wpadła mu w słowo. – Nie chcę obrazić żadnej z dziewczyn, które zatrudniasz, ale nie jestem dziwką, która rozłoży nogi przed każdym, kto zamacha jej kasą przed nosem – traciła już cierpliwość. – Tak, wiem, ostatnia godzina przeczy moim słowom, ale w dupie mam to, co o mnie w tej chwili myślisz. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy obcy facet zaciągnął mnie do łóżka – wyrzuciła z siebie to wszystko jednym tchem i szarpnęła rękę mocniej, ale bez skutku.
– Proponując ci pracę, miałem na myśli tylko siebie. Nikt inny cię nie dotknie – wyjaśnił łagodnie, widząc, jak jej oczy ciskały błyskawicami. Nie chciał jej spłoszyć.
– Nie ma mowy – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
– Dwa miesiące ze mną, a oszczędzisz tyle, że bez problemu wystarczy ci pieniędzy na opłacenie czesnego – kusił ją jedynym argumentem, jaki miał do dyspozycji.
Nie ma nikogo na świecie,