Название | Babka z zakalcem |
---|---|
Автор произведения | Alek Rogoziński |
Жанр | Юмористическая фантастика |
Серия | |
Издательство | Юмористическая фантастика |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788366195981 |
– Za bardzo tutaj bałaganisz – bez mała wyszeptała – potem trzeba godzinami po tobie sprzątać, a ja jestem teraz na to za słaba… No, wbijże je! I nastaw, proszę, tosty. Boję się, że z powodu ganglionu mogę się poparzyć…
Tomasz wetknął dwa kawałki pieczywa do tostera, po czym rozbił jajka, wrzucił ich zawartość na patelnię, dodał soli oraz pieprzu i zaczął mieszać. Po chwili tosty i jajecznica były gotowe. Kiedy przełożył je na dwa talerze, w kuchni pojawił się ich syn. Tomasz nawet się temu nie dziwił, bo już od dawna miał teorię, że Lesław posiada szósty zmysł, połączony magicznie z kuchnią i informujący go o zakończeniu przygotowywania kolejnych posiłków. Potrafił to wyczuć bezbłędnie i z pewnością nie była to kwestia dobrego węchu, bo czasem trafiał na jedzenie nawet wtedy, gdy wcześniej przebywał poza domem.
– Siema! – ubrany jedynie w bokserki i nieco przydużawy tank-top, Lesław ziewnął rozdzierająco, a następnie podrapał się po głowie, czyniąc ze swojego i tak dość psychodelicznie prezentującego się uczesania coś na kształt bocianiego gniazda, w które trafił piorun. – Papu? Można dziabnąć?
– Jasne, bierz, bierz… – westchnęła grobowo Krystyna. – Specjalnie się zwlokłam z łóżka, mimo choroby, żebyście nie umarli z głodu. Przecież na twojego ojca nie ma co liczyć. Weź moją porcję, bo ja tak się tu natyrałam, że nie mam już nawet ochoty na jedzenie. Od bólu głowy zaczynam tracić wzrok. Pójdę się zaraz położyć…
Tomasz chciał ją pocieszyć, że gdy oślepnie, to przynajmniej przestanie widzieć latające plemniki, ale na szczęście w porę się opanował. Lesław chwycił za jeden z talerzy, a następnie lekko się zawahał.
– Mogę wziąć dwa? – zapytał niepewnie. – Dorobisz jajecznicy dla taty?
– Sam sobie dorobię – powiedział stanowczo Tomasz. – Twoja matka gotowa jeszcze umrzeć przy kuchni, a ja nie mam dziś czasu, żeby czekać na karawan. Ale zaraz, zaraz… Chwila! Po co ci druga porcja? Tylko mi nie mów, że zamierzasz sam zjeść pół tuzina jajek!
– Ja… – Lesław nieco się zmieszał – mam gościa…
– Gościa? – teraz zdziwiła się też i Krystyna. – O ósmej rano?!
Lesław patrzył na rodziców z wyraźnym zakłopotaniem.
– Właściwie to… – znów podrapał się po głowie – mam go od wczoraj.
– Jak to?! – Tomasz popatrzył na niego karcąco. – Chcesz powiedzieć, że ktoś u ciebie nocował? Bez naszej zgody?!
– No wiem, głupio wyszło… – przyznał ze skruchą Lesław.
– Kim jest ten gość? – zapytała Krystyna, po czym nagle spojrzała na syna nieco bystrzejszym wzrokiem. – To jakaś twoja koleżanka?!
W jej głosie zabrzmiała nadzieja. Lesław nigdy nie interesował się dziewczynami, co w głębi ducha zaczynało ją już odrobinę niepokoić. Oczywiście, nie było w tym nic dziwnego, kiedy miał trzynaście czy czternaście lat, na ścianach wieszał plakaty Cristiano Ronaldo, marzył o zostaniu zawodnikiem Legii Warszawa i jak większość jego rówieśników twierdził, że „wszystkie dziewuchy są strasznie głupie”. Potem jednak, gdy zaczął dojrzewać, powinien – zdaniem Krystyny – zauważyć, że, głupie-niegłupie, jego rówieśniczki bywają też kusząco seksowne. Niestety, żaden znak na ziemi czy niebie nie wskazywał, aby jej pociecha zmieniła choć na moment swoją nieprzychylną opinię o płci przeciwnej. Czyżby teraz wreszcie nastąpił przełom?!
– Jaka koleżanka?! – Lekceważące prychnięcie Lesława w jednej sekundzie rozwiało jej nadzieje. – Kumpel, Kuba, wpadł, żeby ze mną pograć na Playstation w „FIFA 20”. Wciągnęło nas i został na noc. Chyba nie będziecie mi teraz wygłaszali kazania z tego powodu? Byłem w niedzielę w kościele, to mi starczy na pewien czas…
Tomasz i Krystyna wymienili się spojrzeniami.
– Zdajesz sobie sprawę, że powinieneś najpierw zapytać nas o pozwolenie? – zapytał Tomasz, starając się, aby jego głos zabrzmiał surowo. – Nie mówiąc już o tym, że należałoby choć nas poinformować, że ktoś tu jest…
– Przecież mamy hacjendę, w której mogłaby przenocować cała reprezentacja narodowa z rezerwowymi i trenerem, więc o co tyle krzyku? – zdziwił się Lesław. – Tyle miejsca się nam marnuje…
– Już ty nie bądź taki architekt – mruknął Tomasz. – Znamy tego Kubę?
Lesław pokręcił głową.
– To nowy kumpel – poinformował niechętnie. – Spiknęliśmy się na siłce jakiś tydzień temu…
– W takim razie może go nam przedstawisz? – zaproponowała Krystyna. – Chętnie też się z nim… spikniemy.
Jej syn wzniósł oczy i gniewnie pufnął.
– Ja tam nie proszę, żebyście mnie zapoznawali ze swoimi znajomymi – mruknął z wyrzutem. – Ale jak chcecie. Dacie nam najpierw zjeść?
– Oczywiście. – Krystyna pokiwała głową. – Potem tutaj na was czekamy…
Lesław zgarnął drugi talerz i wyraźnie wkurzony wyszedł z kuchni. Przeszedł przez hol, następnie wdrapał się po schodach na drugie piętro, będące od lat jego niepodzielnym królestwem w rodzinnym domu, i skierował się do sypialni.
– Przyniosłem szamanko – oświadczył, stawiając talerz z jajecznicą na stoliku obok łóżka – i przy okazji złe wiadomości. Dałem ciała i wygląda na to, że będziesz musiał zaraz poznać moich starych.
Leżący na łóżku pod kołdrą brunet rzucił mu zdziwione spojrzenie.
– Wygadałem się. – Lesław wzruszył ramionami i zrobił oczy kota ze „Shreka”. – Sorry…
– Ale… – brunet popatrzył na niego uważnie – wygadałeś się ze wszystkim?
– Nie żartuj! – prychnął Lesław. – Gdybym się wygadał ze wszystkim, to nie musiałbyś ich poznawać, tylko kupić czarny garnitur, żeby ładnie wyglądać na ich pogrzebie. Jedz, bo już i tak ta jajecznica nie jest zbyt ciepła…
Podał mu widelec. Brunet posłusznie zaczął konsumpcję.
– W sumie to przejdzie nam ulgowo – rzekł Lesław w zamyśleniu. – Moja matka znowu jest chora. Właściwie to jej stały stan. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek powiedziała, że czuje się dobrze. Tyle że od paru dni jakoś mocniej się na tym tle zafiksowała. A stary zaraz odkryje, że musi się pofatygować na komendę i przestanie zwracać uwagę na cokolwiek. Po prostu przez moment cię pooglądają, zadadzą ci ze dwa idiotyczne pytania i tyle.
Lesław przysiadł na łóżku i też skosztował trochę jajecznicy, po czym odstawił talerz na bok, wstał i zaczął chodzić po pokoju, rozglądając się i wyraźnie czegoś szukając. Brunet obserwował go przez długą chwilę bez słowa.
– Oblazło cię coś, że tak latasz jak pies za swoim ogonem? – zainteresował się wreszcie.
– Szukam twoich slipek i spodenek – wyjaśnił Lesław. – Przecież nie pójdziesz pokazać się moim starym nago!
– To byłoby całkiem interesujące. – Brunet lekko się uśmiechnął. – I pewnie wypadłbym baaaaardzo przekonująco!
Lesław skrzywił się ironicznie.
– Już ty nie rób z siebie takiego supermana – rzekł z lekkim politowaniem.
– Czyżbym słyszał nutę niezadowolenia? – Teraz brunet miał już na twarzy szeroki uśmiech.