Krzyżacy. Генрик Сенкевич

Читать онлайн.
Название Krzyżacy
Автор произведения Генрик Сенкевич
Жанр Зарубежная классика
Серия
Издательство Зарубежная классика
Год выпуска 0
isbn



Скачать книгу

najdziwniejsze w świecie widowisko: Oto na chybkim srokaczu778 sadziła ku nim, siedząc po męsku dziewczyna z kuszą w ręku i z oszczepem na plecach. W rozpuszczone od pędu włosy powszczepiały jej się chmielowe szyszki; twarz miała rumianą jak zorza, na piersiach rozchełstaną koszulinę, a na koszuli serdak wełną do góry. Dopadłszy, osadziła na miejscu konia; przez chwilę na twarzy jej odbijało się niedowierzanie, zdumienie, radość – na koniec jednak nie mogąc świadectwom oczu i uszu zaprzeczyć, poczęła krzyczeć cienkim, nieco jeszcze dziecinnym głosem:

      – Tatulo! tatuś najmilejsi!

      I w mgnieniu oka zsunęła się z konia, a gdy Zych zeskoczył także dla powitania jej na ziemię, rzuciła mu się na szyję. Przez długi czas Zbyszko słyszał tylko odgłos pocałunków i dwa wyrazy: „Tatulo! Jagula! Tatulo! Jagula!” – powtarzane w radosnym upojeniu.

      Nadjechały oba poczty, nadjechał na wozie Maćko, a oni jeszcze powtarzali: „Tatulo! Jagula!”, i jeszcze się obejmowali za szyję. Aż gdy wreszcie mieli już do sytu powitań i okrzyków, poczęła go Jagienka wypytywać:

      – To z wojny wracacie? Zdrowiście aby?

      – Z wojny. Co nie mam być zdrów! A ty? A młodsze chłopaki? Myślę, że zdrowe? – tak? Bo inaczej nie latałabyś po lesie. Ale coże ty tu robisz najlepszego, dziewczyno?

      – Przecie widzicie: poluję – odpowiedziała śmiejąc się Jagienka.

      – W cudzych lasach?

      – Opat dał mi pozwoleństwo779. Jeszcze przysłał pachołków do tego uczonych i psy.

      Tu zwróciła się do swej czeladzi780:

      – A odpędzić mi ta psy, bo skórę podrą!

      Po czym do Zycha:

      – Oj, też rada jestem, rada, że was widzę!… U nas wszystko dobrze.

      – A jam to nierad? – odparł Zych. – Dajże jeszcze, dziewucho, pyska!

      I poczęli się znów całować, a gdy skończyli, Jagna rzekła:

      – Do domu okrutny szmat drogi… takeśmy się za oną bestią zagnali.

      Chyba ze dwie mileśmy gnali, że już i konie ustawały. Ale tęgi żubr – widzieliście?… ma on ze trzy moje strzały w sobie, a od ostatniej musiał paść.

      – Padł on od ostatniej, ale nie od twojej: ten to rycerzyk go ustrzelił.

      Jagienka odgarnęła dłonią włosy, które się jej nasunęły na oczy, i spojrzała bystro, lubo781 niezbyt życzliwie na Zbyszka.

      – Wiesz, kto to jest? – spytał Zych.

      – Nie wiem.

      – Nie dziwota, żeś go nie poznała, bo wyrósł. Ale może starego Maćka z Bogdańca poznasz?

      – Dla Boga! to Maćko z Bogdańca! – zawołała Jagienka.

      I zbliżywszy się do woza, pocałowała Maćka w rękę.

      – Toście wy?

      – A ja. Jenom na wozie, bo mnie Niemcy postrzelili.

      – Jakie Niemcy? przecie to z Tatary była wojna? Wiem ci ja to, bom się niemało tatula naprosiła, żeby mnie z sobą wziął.

      – Była wojna z Tatary, ale my na niej nie byli, bośmy na Litwie przedtem wojowali i ja, i Zbyszko.

      – A gdzie jest Zbyszko?

      – Toś nie poznała, że to Zbyszko? – rzekł ze śmiechem Maćko.

      – To jest Zbyszko? – zawołała dziewczyna spoglądając znów na młodego rycerza.

      – A jakże!

      – Dajże mu po znajomości gęby – zawołał wesoło Zych.

      Jagienka zwróciła się żywo ku Zbyszkowi, lecz nagle cofnęła się i zakrywszy ręką oczy, rzekła:

      – Kiedy się wstydam…

      – My się przecie od małości znamy! – ozwał się Zbyszko.

      – Aha! dobrze się znamy. Pamiętam ci ja, pamiętam. Z ośm roków782 temu przyjechaliście do nas z Maćkiem i nieboszczka matula przynieśli nam orzechów z miodem. A wy, jak jeno starsi wyszli z izby, zaraz mnie pięścią w nos, a orzechy samiście zjedli!

      – Nie uczyniłby on teraz tego! – rzekł Maćko. – U kniazia Witolda bywał, w Krakowie na zamku bywał i obyczaj dworski zna.

      Lecz Jagience przyszło co innego do głowy, zwróciwszy się bowiem do Zbyszka, spytała:

      – To wyście żubra zabili?

      – Ja.

      – Obejrzym, gdzie tkwi grot.

      – Nie obaczycie, bo mu się całkiem pochował pod łopatką.

      – Daj spokój, nie prawuj się783 – rzekł Zych. – Widzielim wszyscy, jak go ustrzelił, i widzielim jeszcze coś lepszego, bo kuszę w mig bez korby naciągnął.

      Jagienka spojrzała po raz trzeci na Zbyszka, ale tym razem z podziwem:

      – Naciągnęliście kuszę bez korby? – spytała.

      Zbyszko odczuł w jej głosie jakby pewne niedowierzanie, wsparł więc o ziemię kuszę, którą był poprzednio spuścił, naciągnął ją w mgnieniu oka, aż zaskrzypiała żelazna obręcz, po czym chcąc pokazać, że zna dworski obyczaj, przyklęknął na jedno kolano i podał ją Jagience.

      Dziewczyna zaś, zamiast ją wziąć z jego rąk, zaczerwieniła się nagle, sama nie wiedząc dlaczego, i poczęła zaciągać pod szyją zgrzebną784 koszulę, która się była od szybkiej jazdy po lesie otwarła.

      Rozdział jedenasty

      Drugiego dnia po przyjeździe do Bogdańca Maćko i Zbyszko poczęli rozglądać się po swojej starej siedzibie i wkrótce dostrzegli, iż Zych ze Zgorzelic miał słuszność mówiąc, że z początku dokuczy im bieda niemała. Z gospodarstwem szło jeszcze jako tako. Było kilka łanów785 obrabianych przez chłopów dawnych albo świeżo osadzonych przez opata786. Niegdyś bywało w Bogdańcu uprawnej ziemi daleko więcej, ale od czasu gdy w bitwie pod Płowcami787 ród Gradów wyginął prawie do szczętu788 – zbrakło rąk roboczych, a po napadzie śląskich Niemców i po wojnie Grzymalitów z Nałęczami789 żyzne niegdyś niwy790 bogdańskie pozarastały po większej części lasem. Maćko nie mógł sam dać rady. Próżno chciał przed kilkunastu laty przyciągnąć wolnych kmieciów791 z Krześni i puścić im ziemię za odsepy792 – ci bowiem woleli siedzieć na swoich własnych „lechach793” niźli uprawiać cudzy zagon. Przywabił jednak nieco ludzi bezdomnych; w różnych wojnach wziął kilkunastu jeńców, których pożenił, osadził po chatach – i w ten sposób wieś poczęła się dźwigać na nowo. Ale trudno mu to szło, więc gdy zdarzyła się sposobność zastawu, zastawił Maćko skwapliwie794



<p>778</p>

srokacz – srokaty koń, koń o umaszczeniu w cętki bądź w łaty. [przypis edytorski]

<p>779</p>

pozwoleństwo (daw.) – pozwolenie. [przypis edytorski]

<p>780</p>

czeladź (daw.) – służba. [przypis edytorski]

<p>781</p>

lubo (daw.) – chociaż. [przypis edytorski]

<p>782</p>

roków (gw.) – lat. [przypis edytorski]

<p>783</p>

prawować się (daw.) – spierać się o coś. [przypis edytorski]

<p>784</p>

zgrzebny – prosty, nieozdobny bądź utkany z grubego płótna. [przypis edytorski]

<p>785</p>

łan – obszar ziemi przeznaczonej do uprawy, wydzierżawiony osadnikowi. [przypis edytorski]

<p>786</p>

opat – przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym. [przypis edytorski]

<p>787</p>

bitwa pod Płowcami – rozegrana 27 września 1331 r. między wojskami Władysława Łokietka a oddziałami krzyżackimi, przerwała krzyżacką kampanię przeciw Polsce. [przypis edytorski]

<p>788</p>

do szczętu – dziś: doszczętnie, całkiem. [przypis edytorski]

<p>789</p>

wojna Grzymalitów z Nałęczami – wojna domowa w Wielkopolsce, toczona w latach 1382–1385 między przedstawicielami dwóch rodów możnowładców. Konflikt wynikał z różnych koncepcji obsadzenia tronu polskiego po wygaśnięciu linii Piastów. [przypis edytorski]

<p>790</p>

niwy (daw.) – pola. [przypis edytorski]

<p>791</p>

kmieć – bogaty chłop, posiadający własne gospodarstwo. [przypis edytorski]

<p>792</p>

odsep – opłata w formie odsypanej mąki. [przypis edytorski]

<p>793</p>

lech (daw.) – obszar ziemi uprawnej. [przypis edytorski]

<p>794</p>

skwapliwie (daw.) – chętnie i szybko. [przypis edytorski]