Название | Krzyżacy, tom pierwszy |
---|---|
Автор произведения | Генрик Сенкевич |
Жанр | Повести |
Серия | |
Издательство | Повести |
Год выпуска | 0 |
isbn |
Lecz Krzyżak, spostrzegłszy wreszcie pomyłkę, sięgnął do kalety438, a jednocześnie zwróciwszy się do biskupa Kropidły, przemówił do niego kilka słów po niemiecku, które biskup zaraz po polsku powtórzył:
– Szlachetny pan mówi ci tak: – rzekł zwracając się do błazna – dostaniesz dwa skojce439, ale nie brzęcz za blisko, gdyż pszczoły się odpędza, a trutniów się bije…
Na to trefniś pochował dwa skojce, które mu podał Krzyżak, i korzystając z przysługującej błaznom na wszystkich dworach wolności odrzekł:
– Dużo miodu w ziemi dobrzyńskiej440, dlatego ją trutnie obsiadły. Bijże ich, królu Władysławie!
– Naści441 i ode mnie grosz, boś dobrze powiedział – rzekł Kropidło – jeno pamiętaj, że gdy leziwo442 się urwie, to bartnik kark skręci. Mają żądła te malborskie trutnie, które Dobrzyń obsiadły, i niebezpiecznie leźć na ich barć.
– O wa! – zawołał Zyndram z Maszkowic443, miecznik krakowski – można ich wykurzyć!
– Czym?
– Prochem!
– Albo toporem barć ściąć! – rzekł olbrzymi Paszko Złodziej z Biskupic444.
Zbyszkowi rosło serce, sądził bowiem, że takie słowa zapowiadają wojnę. Ale rozumiał je Kuno Lichtenstein, który przebywając długo w Toruniu i Chełmnie wyuczył się polskiej mowy i nie używał jej tylko przez pychę. Teraz jednak, podrażnion słowami Zyndrama z Maszkowic, utopił w nim swoje szare źrenice i odrzekł:
– Zobaczymy.
– Widzieli ojce nasi pod Płowcami445, a i my widzielim pod Wilnem – odpowiedział Zyndram.
– Pax vobiscum!446 – zawołał Kropidło. – Pax, pax! Niech jeno ksiądz Mikołaj z Kurowa ustąpi z biskupstwa kujawskiego, a król miłościwy mnie po nim naznaczy, powiem wam tak piękne kazanie o miłości między chrześcijańskimi narodami, iż was do cna skruszę. Cóż to jest bowiem nienawiść, jeśli nie ignis, a do tego ignis infernalis… ogień tak okrutny, że woda mu nie poradzi – i chyba winem trzeba go zalewać. Wina dawajcie! Pojedziemy na ops447! jak mawiał nieboszczyk biskup Zawisza z Kurozwęk448!
– A z opsu do piekła, jak mówił diabeł! – dodał trefniś Ciaruszek.
– Niechże cię porwie!
– Cudniej będzie, jeśli was porwie. Nie widziano jeszcze diabła z Kropidłem, ale tak myslę, że wszyscy będziemy mieli tę uciechę…
– Wpierw ciebie jeszcze pokropię. Wina dajcie i niech żywie miłość miedzy chrześcijany!
– Między prawdziwymi chrześcijany! – powtórzył z naciskiem Kuno Lichtenstein.
– Jakże? – zawołał podnosząc głowę biskup krakowski Wysz – zali449 to nie w odwiecznie chrześcijańskim królestwie przebywacie? zali nie starsze tu kościoły niż w Malborgu?
– Nie wiem – odpowiedział Krzyżak.
Król szczególniej drażliwy był, gdy szło o chrześcijaństwo. Zdawało mu się, że Krzyżak może jemu właśnie chce przymówić, więc wystające policzki pokryły mu się zaraz czerwonymi piętnami, oczy poczęły błyskać.
– Co to! – odezwał się grubym głosem. – Nie chrześcijański ja król? co?
– Królestwo powiada się chrześcijańskim – odparł zimno Krzyżak – ale obyczaje są w nim pogańskie…
Na to podnieśli się groźni rycerze: Marcin z Wrocimowic450, herbu Półkoza, Florian z Korytnicy451, Bartosz z Wodzinka, Domarat z Kobylan452, Powała z Taczewa, Paszko Złodziej z Biskupic453, Zyndram z Maszkowic454, Jaksa z Targowiska, Krzon z Kozichgłów, Zygmunt z Bobowy i Staszko z Charbimowic, potężni, sławni, zwycięscy w wielu bitwach, w wielu turniejach, i to płonąc z gniewu, to blednąc, to zgrzytając zębami, poczęli wołać jeden przez drugiego:
– Gorze455 nam! bo gościem jest i nie może być wyzwan!
A Zawisza Czarny, Sulimczyk, najsłynniejszy między słynnymi, „wzór rycerzy”, zwrócił zmarszczone czoło do Lichtensteina i rzekł:
– Nie poznaję cię, Kunonie. Jakże możesz, rycerzem będąc, hańbić wspaniały naród, gdy wiesz, że jako posłowi żadna ci za to kara nie grozi?
Lecz Kuno wytrzymał spokojnie groźne spojrzenia i odrzekł zwolna, dobitnie:
– Nasz Zakon, zanim do Prus przybył, wojował w Palestynie, ale tam nawet i Saraceni456 posłów szanowali. Wy jedni ich nie szanujecie – i dlategom obyczaj wasz nazwał pogańskim.
Na to gwar uczynił się jeszcze większy. Naokół stołu ozwały się znów okrzyki: „Gorze457, gorze!” Ale uciszyły się, gdy król, na którego obliczu wrzał gniew, klasnął obyczajem litewskim kilkakroć w dłonie. Wówczas wstał stary Jaśko Topór z Tęczyna, kasztelan krakowski, sędziwy, poważny, postrach dostojnością urzędu budzący, i rzekł:
– Szlachetny rycerzu z Lichtensteinu, jeśli was jakowaś obelga jako posła spotkała, mówcie, a srogiej sprawiedliwości wartko458 stanie się zadość.
– Nie przygodziłoby mi się459 to w żadnym innym chrześcijańskim państwie – odrzekł Kuno. – Wczoraj na drodze do Tyńca napadł mnie jeden wasz rycerz, i choć z krzyża na płaszczu łacnie460 mógł poznać, ktom jest – na życie moje godził.
Zbyszko, usłyszawszy te słowa, pobladł mocno i mimo woli spojrzał na króla, którego twarz była wprost straszna. Jaśko z Tęczyna zdumiał się i rzekł:
– Możeż to być?
– Zapytajcie pana z Taczewa, któren był świadkiem przygody.
Wszystkie oczy zwróciły się na Powałę, który
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460