Название | Quo vadis |
---|---|
Автор произведения | Генрик Сенкевич |
Жанр | Повести |
Серия | |
Издательство | Повести |
Год выпуска | 0 |
isbn |
Po chwili położył szmaragd i przestał patrzeć na nią. Wówczas ujrzała jego wypukłe, niebieskie oczy, mrużące się pod nadmiarem światła, szkliste, bez myśli, podobne do oczu umarłych.
On zaś zwróciwszy się do Petroniusza rzekł:
– Czy to jest owa zakładniczka, w której się kocha Winicjusz?
– To ona – rzekł Petroniusz.
– Jak się nazywa jej naród?
– Ligowie.
– Winicjusz uważa ją za piękną?
– Przybierz w niewieście peplum spróchniały pień oliwny, a Winicjusz uzna go za piękny. Ale na twoim obliczu, o znawco niezrównany, czytam już wyrok na nią! Nie potrzebujesz go ogłaszać! Tak jest! Za sucha! Chuderlawa, istna makówka na cienkiej łodydze, a ty, boski esteto, cenisz w kobiecie łodygę, i po trzykroć, po czterykroć masz słuszność! Sama twarz nic nie znaczy. Jam dużo skorzystał przy tobie, ale tak pewnego rzutu oka nie mam jeszcze… I gotówem oto się założyć z Tuliuszem Senecjonem o jego kochankę, że jakkolwiek przy uczcie, gdy wszyscy leżą, trudno o całej postaci wyrokować, ty jużeś sobie powiedział: „Za wąska w biodrach.”
– Za wąska w biodrach – odrzekł przymykając oczy Nero.
Na ustach Petroniusza pojawił się ledwo dostrzegalny uśmiech, zaś Tuliusz Senecjo, który był zajęty aż do tej chwili rozmową z Westynusem, a raczej przedrwiwaniem snów, w które Westynus wierzył, zwrócił się do Petroniusza i chociaż nie miał najmniejszego pojęcia, o co chodzi, rzekł:
– Mylisz się! Ja trzymam z cezarem.
– Dobrze – odparł Petroniusz. – Dowodziłem właśnie, że masz szczyptę rozumu, cezar zaś twierdzi, iż jesteś osłem bez domieszki.
– Habet!176 – rzekł Nero śmiejąc się i zwracając w dół wielki palec ręki, jak to czyniło się w cyrkach na znak, że gladiator otrzymał cios i ma być dobity.
A Westynus sądząc, że mowa ciągle o snach, zawołał:
– A ja wierzę w sny i Seneka mówił mi kiedyś, że wierzy także.
– Ostatniej nocy śniło mi się, żem została westalką – rzekła przechylając się przez stół Kalwia Kryspinilla.
Na to Nero począł bić w dłonie, inni poszli za jego przykładem i przez chwilę naokół rozlegały się oklaski, albowiem Kryspinilla, kilkakrotna rozwódka, znana była ze swej bajecznej rozpusty w całym Rzymie.
Lecz ona nie zmieszawszy się bynajmniej rzekła:
– I cóż! Wszystkie one stare i brzydkie. Jedna Rubria do ludzi podobna, a tak byłoby nas dwie, chociaż i Rubria dostaje latem piegów.
– Pozwól jednak, przeczysta Kalwio – rzekł Petroniusz – iż westalką mogłaś zostać chyba przez sen.
– A gdyby cezar kazał?
– Uwierzyłbym, że sprawdzają się sny nawet najdziwaczniejsze.
– Bo się sprawdzają – rzekł Westynus. – Rozumiem ludzi, którzy nie wierzą w bogów, ale jak można nie wierzyć w sny?
– A wróżby? – spytał Nero. – Wróżono mi niegdyś, że Rzym przestanie istnieć, a ja będę panował nad całym Wschodem.
– Wróżby i sny to się ze sobą łączy – mówił Westynus. – Raz jeden prokonsul, wielki niedowiarek, posłał do świątyni Mopsusa niewolnika z opieczętowanym listem, którego nie pozwolił otwierać, by sprawdzić, czy bożek potrafi odpowiedzieć na pytanie w liście zawarte. Niewolnik przespał noc w świątyni, by mieć sen wróżebny, po czym wrócił i rzekł tak: „Śnił mi się młodzian, jasny jak słońce, który rzekł mi jeden tylko wyraz: »czarnego«.” Prokonsul usłyszawszy to zbladł i zwracając się do swych gości, równych mu niedowiarków, powiedział: „Czy wiecie, co było w liście?”
Tu Westynus przerwał i podniósłszy czaszę z winem począł pić.
– Co było w liście? – spytał Senecjo.
– W liście było pytanie: „Jakiego byka mam ofiarować: białego czy czarnego?”
Lecz zajęcie wzbudzone opowiadaniem przerwał Witeliusz, który, przyszedłszy już podpity na ucztę, wybuchnął nagle, bez żadnego powodu, bezmyślnym śmiechem.
– Z czego ta beczka łoju śmieje się? – spytał Nero.
– Śmiech odróżnia ludzi od zwierząt – rzekł Petroniusz – a on nie ma innego dowodu, że nie jest wieprzem.
Witeliusz zaś urwał wpół śmiechu i cmokając świecącymi od sosów i tłuszczów wargami, począł spoglądać na obecnych z takim zdumieniem, jakby ich nigdy przedtem nie widział.
Następnie podniósł swą podobną do poduszki dłoń i rzekł ochrypłym głosem:
– Spadł mi z palca rycerski pierścień po ojcu.
– Który był szewcem – dodał Nero.
Lecz Witeliusz wybuchnął znowu niespodzianym śmiechem i począł szukać pierścienia w peplum Kalwii Kryspinilli.
Na to Watyniusz jął udawać okrzyki przestraszonej kobiety, Nigidia zaś, przyjaciółka Kalwii, młoda wdowa z twarzą dziecka, a oczyma nierządnicy, rzekła w głos:
– Szuka, czego nie zgubił.
– I co mu się na nic nie przyda, choćby znalazł – dokończył poeta Lukan.
Uczta stawała się weselszą. Tłumy niewolników roznosiły coraz nowe dania; z wielkich waz, napełnionych śniegiem i okręconych bluszczem, wydobywano co chwila mniejsze kratery177 z licznymi gatunkami win. Wszyscy pili obficie. Z pułapu na stół i na biesiadników spadały raz wraz róże.
Petroniusz począł jednak prosić Nerona, by nim goście się popiją, uszlachetnił ucztę swym śpiewem. Chór głosów poparł jego słowa, ale Nero począł się wzbraniać. Nie o samą odwagę chodzi, chociaż brak mu jej zawsze… Bogowie wiedzą, ile go kosztują wszelkie popisy… Nie uchyla się wprawdzie od nich, boć trzeba coś uczynić dla sztuki, i zresztą, jeśli Apollo obdarzył go pewnym głosem, to darów bożych nie godzi się marnować. Rozumie nawet, że jest to jego obowiązkiem względem państwa. Ale dziś jest naprawdę zachrypnięty. W nocy położył sobie ołowiane ciężarki na piersiach, ale i to nie pomogło… Myśli nawet jechać do Ancjum, by odetchnąć morskim powietrzem.
Lecz Lukan począł go zaklinać w imię sztuki i ludzkości. Wszyscy wiedzą, że boski poeta i śpiewak ułożył nowy hymn do Wenus, wobec którego Lukrecjuszowy jest skomleniem rocznego wilczęcia. Niechże ta uczta będzie prawdziwą ucztą. Władca tak dobry nie powinien zadawać takich mąk swym poddanym: „Nie bądź okrutnikiem, cezarze!”
– Nie bądź okrutnikiem! – powtórzyli wszyscy siedzący bliżej.
Nero rozłożył ręce na znak, że musi ustąpić. Wówczas wszystkie twarze ubrały się w wyraz wdzięczności,
176
177