Czternaście dni Honoraty. Elżbieta Wojnarowska

Читать онлайн.
Название Czternaście dni Honoraty
Автор произведения Elżbieta Wojnarowska
Жанр Классические детективы
Серия
Издательство Классические детективы
Год выпуска 0
isbn 978-83-66503-39-7



Скачать книгу

"#i000000120000.png" alt="rysunek"/>WARSZAWA 2020

      © Copyright by Lira Publishing Sp. z o.o., Warszawa 2020

      © Copyright by Elżbieta Wojnarowska, 2020

      Projekt okładki: Magdalena Wójcik

      Zdjęcia na okładce: © yupiramos, © oly5/123rf.com

      Zdjęcie Elżbiety Wojnarowskiej: © Jacek Wrzesiński

      Redakcja techniczna: Kaja Mikoszewska

      Redaktor inicjujący: Paweł Pokora

      Redakcja: Joanna Fortuna

      Korekta: Marta Kozłowska

      Skład: Klara Perepłyś-Pająk

      Producenci wydawniczy: Marek Jannasz, Anna Laskowska

      Lira Publishing Sp. z o.o.

      Wydanie pierwsze

      Warszawa 2020

      ISBN: 978-83-66503-39-7 (EPUB); 978-83-66503-40-3 (MOBI)

      

      www.wydawnictwolira.pl

      Wydawnictwa Lira szukaj też na:

      Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

      

      Honorata nie lubi policji. Nie lubi detektywów. Ani inspektorów. Ani aspirantów. Ani milicji obywatelskiej, którą pewnego dnia przemalowano na policję razem z samochodami, helikopterami i posterunkami. Honorata nie lubi posterunkowych ani drogówki. Ponieważ pracuje w policji.

      Honorata nie jest policjantką, nigdy nie włożyła żadnego munduru. Jej legitymacja z nagłówkiem: „laboratorium kryminalistyczne” tkwi od lat w torebce. Nigdy nie była wyciągana, ponieważ każdy tu zna Honoratę, dlatego Honorata wchodzi na teren wojewódzkiej komendy policji bez kontroli.

      Honorata jest specjalistką od badań i analiz mikroskopowych. Krew, włos, ślina, sperma. Wszystko można poddać analizie. A następnie przybić pieczątkę i złożyć podpis na formularzu. I nie wolno się pomylić. Bo można kogoś posłać na stryczek. A to byłoby nieprzyjemne, bardzo nieprzyjemne, szczególnie przy kolacji. Bo Honorata lubi jeść. Szczególnie wieczorem, gdy ogląda w telewizji filmy kryminalne, bo bardzo lubi filmy i seriale kryminalne, szczególnie Columbo, ale i te nowsze z dużą gorączką w akcji i przystojnymi amerykańskimi aktorami w rolach głównych. Lubi amerykańskie efekty specjalne, ale te w polskich filmach jakoś nie przypadają jej do gustu. Przez to wieczorne obżarstwo przy telewizji tyje, a potem się odchudza. Niestety wciąż jest gruba, bo co jakiś czas dręczy ją niepowstrzymany apetyt, w końcu macha na to ręką i znowu je. I popija. I to nie źródlaną wodę, ale czystą, z procentami. Oczywiście nie będąc, broń Boże, alkoholiczką.

      Honorata nie lubi policji, ponieważ pewien inspektor wykorzystał swoją zależność zawodową, a niestety przystojny nie był. Odbyło się to w dobie panowania prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy nie bardzo było wiadomo, kto komu podlega i do kogo ewentualnie się skarżyć, tak aby nie popełnić błędu.

      Honorata nie poinformowała przyszłego tatusia, że nim zostanie, z obawy przed utratą pracy lub ewentualną propozycją małżeństwa, gdyż sama nie była pewna, co byłoby gorsze.

      Córka za to zastąpiła jej małżonka od pierwszego dnia pojawienia się na świecie. Terroryzując matkę i w dzień, i w nocy, aż do swojej pełnoletności, kiedy to zażądała od Honoraty „rozwodu”, czyli kiedy to postanowiła wynieść się z domu. Co Honorata zaakceptowała bez mrugnięcia okiem, a nawet z ulgą. Rozumiała Frankę. Wszak pełna wolność w tym wieku to dobrodziejstwo nie do przecenienia. Franka kontrolowała jednak nadal matkę zaocznie, głównie przez telefon, którego Honorata nie śmiała nie odbierać, wiedząc, że ściągnie tym samym córkę do domu na inspekcję. A to byłoby gorsze niż wojenna zawierucha. Stąd grała rolę uległej matki najlepiej jak potrafiła, aby nie drażnić nadopiekuńczej latorośli.

      I tak płynęło życie Honoraty, spokojnie i bez wstrząsów. Aż do tego dnia.

      Bo właśnie tego dnia zaczęła się ta historia. I do tego absolutnie nieprzewidzianie. Jak to bywa w filmach, które Honorata tak lubiła, a czego tak nie lubiła w realnym życiu.

      Dzień wcześniej, równie nieprzewidzianie, Honorata napatoczyła się na pewnego adwokata. Jej trasa z domu do pracy i z powrotem była ściśle ustalona od lat, jak u Fileasa Fogga. Drogi z ulicy Mogilskiej do Ronda Mogilskiego Honorata, broń Boże, nie przebywała na piechotę. Nie gardziła tramwajami, wręcz przeciwnie. Zbędny ruch nadwerężał jej solidną tuszę. Ten kawałek do przejścia z tramwaju do pracy i z powrotem do domu wystarczał jej aż nadto. Honorata nie miała zwyczaju zbaczać z raz obranej drogi. Adwokat nie był przewidziany na tej drodze. Ponieważ nigdy nie był tu widziany. Nigdy się na niego nie napatoczyła. Nie mogła więc przewidzieć, że coś takiego się stanie. I to tego dnia. Bo pewnie zostałaby w domu.

      Niestety właśnie wychodziła do pracy.

      To znaczy dopiero co wyszła ze swojej kamienicy.

      Tak więc gdy ów ktoś raptem stanął na jej dotąd dobrze znanej drodze i przypatrując się z niedowierzaniem, bąknął: „Honorata?”, miała ochotę zawrócić i zwiać. Niestety tusza nie pozwalała jej na tak szybki unik. Zrezygnowana, mając świadomość swoich nieco już siwych i potarganych przez wiatr (a wiało mocno) kosmyków i wymalowanego na twarzy nocnego oglądania kryminałów, zakłopotała się, nie wiedząc, jak wybrnąć z tak trudnej, afektowanej sytuacji.

      – To ja! Ziemek! Poznajesz mnie? – wykrzyknął pan, nie będąc chyba pewnym, czy Honorata go słyszy.

      Przysunął twarz blisko jej twarzy. Może źle widział bez okularów i chciał się upewnić, czy aby nie robi pomyłki. Był podstarzałym chudzielcem, w za dużym prochowcu, kapelusz z trudem siedział na jego łysinie. Machał laską to w tę, to we w tę, Honorata czuła, że spóźni się do pracy.

      – Mieszkasz tu? – Machnął laską w stronę jej kamienicy, aż ciarki przeszły Honoracie po plecach. – Już cię tu kiedyś widziałem, ale nie byłem pewny. – Jego oczy świdrowały ją na wylot. – No, Ziemek! Ziemowit! Nie poznajesz? – Znów wykrzyknął, aż spłoszone gołębie poderwały się do lotu.

      – Owszem, mecenasie. – Honorata usiłowała zakończyć spotkanie. – Spieszę się do pracy.

      – To co? – krzyknął ponownie, tym razem uradowany. – Do jutra? Musimy to oblać!

      Honorata lubiła oblewać różne okazje: wygrane lub przegrane wybory właściwego lub niewłaściwego prezydenta, wizytę Papieża i sterty śmieci na Błoniach, odpowiednie i nieodpowiednie demonstracje, ciekawy lub nieciekawy film kryminalny w telewizji. Ale oblewała to wszystko sama ze sobą. Swoje towarzystwo lubiła najbardziej. Oblewanie z obcym, nawet jeśli kiedyś dobrze znanym mężczyzną, nie wchodziło w grę. Było faux pas. Na to Honorata nie wyraziłaby zgody. Czy jednak Ziemek, którego kiedyś znała, jako dzisiejszy Ziemek zaakceptowałby odmowę? Nie była pewna, więc przybrała wiele mówiący albo raczej nic nie mówiący wyraz twarzy, to znaczy mglisty uśmiech, choć wiedziała, że pokaże przy tym wszystkie swoje zmarszczki, co ją wkurzało.

      – Pogadamy sobie! – krzyknął za nią mecenas, gdy go w końcu wyminęła, i nie była pewna, czy to, co wydobyło się z jego ust, nie zabrzmiało jak groźba.

      Honorata nigdy nie spóźniała się do pracy. A tego feralnego dnia spóźniła się pięć minut. Szła dobrze sobie znanym korytarzem, a wszyscy, których mijała, przyglądali się jej bacznie i w zadziwieniu, tak to sobie przynajmniej tłumaczyła. Honorata spóźniona? No, no!

      Kiedy wróciła do domu tramwajem i tymi samymi, wiele razy odmierzanymi krokami, czuła, że ma mętlik w głowie. Nie miała ochoty na żadne odwiedziny. Kiedyś ktoś uszczęśliwił ją psem rasy pies i było to bardzo niefortunne uszczęśliwienie. Zarówno dla niej, jak i dla psa. Pies nie chciał jeść ani prażonej kukurydzy, ani pizzy, którymi