Название | Czarny świt |
---|---|
Автор произведения | Paulina Hendel |
Жанр | Книги для детей: прочее |
Серия | |
Издательство | Книги для детей: прочее |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-6651-797-4 |
W Magdzie obudził mieszane odczucia. Nie była już Oliwią, ale nadal miała jej wspomnienia, nadal darzyła jej mamę jakimś sentymentem.
– Dzień dobry, nazywam się Magda, jestem koleżanką Tosi – przedstawiła się. – Wie pani, jak bym mogła się z nią skontaktować? Bo nie odbiera…
– Pewnie rozładował jej się telefon. Tosia jest w Wiatrołomie, gdzie chyba nadal nie ma prądu.
– To nie wróciła do domu?
– Nie, przez całe wakacje ma tam pracować.
– Aha, okej, dziękuję za informacje.
Rozłączyła się i z zastanowieniem stuknęła kilka razy telefonem o dłoń.
– Co ona znowu wymyśliła? – zastanowiła się, starając się stłumić w sobie ukłucie strachu.
– Klara wsadziła ją wczoraj do pociągu – powiedział Adrian, jakby chciał się usprawiedliwić. – Późnym wieczorem powinna była dotrzeć do domu.
– Wie, gdzie Feliks mnie pochował? To znaczy ciało Oliwii?
Kuzyn pokiwał głową.
– Nawet mu w tym pomagała.
– Czyli raczej nie tam poszła. Gdzie więc mogło ją wywiać?
– Na moje oko to ta mała podkochiwała się w Pierwszym – odezwał się Waldemar zza baru.
– Przecież on był stary i obleśny! – zaprotestował Adrian.
Magda zmarszczyła brwi. No tak, ona zdążyła się już przyzwyczaić do całkiem przystojnego Pierwszego, którego spotkała w Nawii.
– A co to szkodzi? – Lekarz wzruszył ramionami. – Wiem, że we mnie podkochuje się niejedna kobieta, a do Adonisa też mi daleko. Jak się ma charyzmę i urok osobisty…
– Chyba muszę rozgłosić po całej tej dziurze, że mieszkasz pan u nas, to babki będą walić drzwiami i oknami do baru – stwierdził z przekąsem Adrian. – A przydałoby się trochę klientów.
– Przyjdą, zobaczysz – powiedziała zamyślona Magda. – Będą chcieli zrozumieć… Szczególnie po dzisiejszej nocy.
– Co stanie się dziś w nocy? – zapytał podejrzliwie bliźniak.
– Zapewne Nija będzie chciał się zemścić na mnie za to, że przebiłam jego serce.
Waldemar i Adrian wymienili spojrzenia.
– Wpiszcie mi swoje numery. – Magda podała im telefon. – Wyślę wam listę rzeczy, których będę potrzebowała.
– To znaczy? – zainteresował się jej kuzyn.
– Zioła, broń, zwykłe zakupy…
– Ty chyba nie myślisz, że będę twoim chłopcem na posyłki! – oburzył się lekarz.
– Nie, pan zostanie w barze, opatrzy każdego, kto będzie szukał tu pomocy, i w delikatny sposób wyjaśni mu istnienie demonów oraz poda kilka sposobów na zabezpieczenie domów.
Magda wypiła ostatni łyk piwa i wstała od stolika.
– Wpadnę do was jeszcze przed wieczorem – obiecała, kierując się do drzwi.
– Ci żniwiarze tak szybko się zmieniają, że człowiek nie nadąża – usłyszała jeszcze westchnięcie Waldemara.
¢
Janina weszła do księgarni jak do siebie. W końcu to interes Wojnów, a ona w ostatnich dniach zaczęła postrzegać siebie jako nestorkę całej rodziny. Gauza szedł tuż za nią, w każdej chwili gotów spełnić każde jej życzenie. Tak przynajmniej siebie przekonywała.
W dużym pomieszczeniu ziało pustkami. Po wielkiej wichurze i braku prądu przez sześć dni mało kto miał ochotę na książkowe zakupy. Zza lady wychyliła się Emilia z szerokim uśmiechem.
– Dzień dobry, kochana – zagaiła Janina.
– Dzień dobry. – Kobieta wciąż nie przestawała się uśmiechać.
– Skąd taki dobry humor?
Może zwariowała? W końcu w tej rodzinie nie byłby to pierwszy taki przypadek…
– Piękny dzień mamy, a moja córka wróciła.
– Jak to? Magda żyje? – zapytała podejrzliwie staruszka.
Emilia pokiwała głową.
– Dzięki Bogu – westchnął Gauza.
Janina w ekspresowym tempie przeanalizowała nową sytuację. Nigdy nie przepadała za tą dziewczyną. Była krnąbrna, zarozumiała i wyszczekana. Diabli wiedzą, dlaczego wszyscy wokół tak ją uwielbiali. Ale trzeba też jej przyznać, że potrafiła wykazać się odwagą i dbała o rodzinę, a to już coś.
– Dobrze. – Skinęła w końcu głową. – Przyda nam się.
– Przyda? Do czego? – zdziwiła się Emilia.
– Dziecko, wiem, że żniwiarze trzymają was na dystans, jeżeli chodzi o ich sprawy, ale na Boga, czasem mogłabyś się zainteresować tym, co wyprawiają – ofuknęła ją staruszka.
Westchnęła, jakby miała do czynienia z kimś niespełna rozumu. Mało kto potrafił docenić Janinę i jej poczynania.
– Mam nadzieję, że twoja córka znalazła sobie ładne ciało…
– Słucham?!
– Ładnej dziewczyny tak szybko nie ukamieniują.
– Co ty wygadujesz?! – uniosła się Emilia.
– Wczoraj w nocy chcieli powiesić Feliksa.
Kobieta zaniemówiła.
– Kto? Jak to? – Zmarszczyła brwi.
– Ano widzisz, przestraszeni tubylcy stwierdzili, że wasz ukochany żniwiarz jest źródłem całego zła w tej mieścinie i należy się go pozbyć.
– Ale powiesić?! Nic mu nie jest?
Janina westchnęła znacząco. Czy naprawdę tylko ona wiedziała, co dzieje się w Wiatrołomie? Jej rodzina to najwyraźniej banda ignorantów.
– Z tego, co słyszałam, w porę się opamiętali i rozeszli, ale sytuacja jest bardzo napięta. Niewiele trzeba, żeby ktoś znów rzucił kamieniem.
– Matko… Ale co my możemy z tym zrobić?
– Może i chłopak zna się na demonach, ale z rozwścieczonym tłumem nie ma szans. Za to ja wiem, jak bronić kogoś niesłusznie oskarżonego o straszne zbrodnie.
Cóż, nieraz przecież musiała stawać w obronie swoich chłopców, kiedy ktoś znów się na nich uwziął.
¢
Tosia otworzyła oczy i zapatrzyła się na muchę wędrującą po ścianie. Uniosła rękę do twarzy i syknęła z bólu, kiedy dotknęła guza na czole. Poprzedniego wieczoru był taki moment, że w jednej chwili pożałowała większości swoich decyzji podjętych w ciągu ostatnich miesięcy. Była przekonana, że właśnie nadeszła chwila jej śmierci. Ujrzała ostrze noża wycelowane prosto w nią i błysk w czarnych, morderczych oczach. A potem poczuła uderzenie w plecy, poleciała wprost na stół kuchenny i przywaliła w niego głową.
Pierwszy wcale nie chciał jej zabić. Rzucił się na demona, który wszedł do domu tuż za nią.
Wstała z łóżka i wyjrzała za okno. Na trawie leżała bura, bezkształtna masa. Dziewczynie zrobiło